Pomyślał, że psychika ludzka ma niepokojącą konstrukcję.
Pozostawiona sama sobie sprawia, że człowiek uparcie się zadręcza. Myśli
nieustannie zdają się wracać do najgorszych chwil, mimo że tych dobrych też
jest pod dostatkiem.
Trylogia autorstwa Ove Løgmansbø swego czasu podbijała blogosferę książkową, a później huknęło informacją, że rzekomy syn Polki i Farera to tak naprawdę nasz rodzimy Remigiusz Mróz, co spowodowało jeszcze większe zainteresowanie tym cyklem. Sama byłam ciekawa tego eksperymentu pisarskiego mroźnego pisarza, czy Polak da radę napisać skandynawski kryminał. Minęło trochę czasu od premiery, a ja w końcu postanowiłam się zabrać za pierwszą część pt. Enklawa.
Wyspy Owcze. Jedno z najbezpieczniejszych miejsc na świecie. Od 1988 roku zdarzyło się tutaj tylko jedno morderstwo, a mieszkańcom pojęcie przestępstwa jest właściwie nieznane. Farerzy żyją spokojnie, zajmując się swoimi sprawami i przejmując jedynie tym, by liczba turystów w sezonie nie spadła. Pewnej nocy wszystko się zmienia. W niewyjaśnionych okolicznościach znika w porcie nastolatka. Społeczność Vestmanny szybko organizuje poszukiwania, ale okazują się one bezskuteczne. Po dziewczynie nie ma śladu, a sprawa zaczyna przyciągać zainteresowanie zarówno mediów, jak i duńskiej policji. Życie w Vestmannie zmieni się na zawsze, gdy na jaw zaczną wychodzić mroczne sekrety zamkniętej społeczności. opis wydawcy
Enklawa to książka, która naprawdę mi się spodobała, jest napisana w trochę innym stylu aniżeli inne książki Remigiusza Mroza, co jest miłą odskocznią. Sama chętnie sięgnę po kolejne tomy serii, a ja mogę polecić ten pierwszy tom, bo naprawdę całkiem niezła książka. Nadal nie jest to literatura mega wyjątkowo wysokich lotów, ale ciekawy pomysł, lekko mroczny klimat, a całość tworzy dość lekki, interesujący kryminał, który okazał się bardziej thrillerem psychologicznym.
Książka bierze udział w wyzwaniu Abecadło z pieca spadło