niedziela, 26 lutego 2023

"Wyrok" Remigiusz Mróz

Tytuł: Wyrok
Autor: Remigiusz Mróz
Cykl: Joanna Chyłka
Tom: dziesiąty
Wydawnictwo: Czwarta strona
Czyta: Krzysztof Gosztyła
Długość: 12 godz. 43 min.
Ocena: 1.5/6


Jeśli życie rzuca Ci kłody pod nogi, zrób z nich schody.





Remigiusz Mróz to w sumie najbardziej płodny pisarz w Polsce i sam z siebie się śmieje, że tylko jego książkami można zrealizować wyzwanie 52 książki w rok. Osobiście mi najbardziej do gustu przypadła seria z Chyłką w roli głównej, chociaż przyznaję bez bicia, że mam w tej kwestii pewne zaległości – aktualnie przyszedł czas na 10. tom tej serii pt. Wyrok w formie audiobooka w interpretacji Krzysztofa Gosztyły.

Po zdanym egzaminie adwokackim, świeżo upieczony mecenas Oryński ma zastąpić Chyłkę jako główna siła napędowa kancelarii Żelazny & McVay. Pierwsza sprawa, jaką poprowadzi, niechybnie zaważy na całej jego przyszłości zawodowej. Kordian nie ma jednak żadnego wyboru – zostaje zmuszony przez Piotra Langera, by podjąć się obrony pewnego chłopaka w Poznaniu. Co ich łączy? I dlaczego Langerowi tak zależy na jego obronie? Siedemnastolatek oskarżony jest o wyjątkowo krwawe zabójstwo dwóch kolegów ze szkoły, które łudząco przypomina sposób działania Sadysty z Mokotowa. Nie ma alibi, plącze się w zeznaniach, a dowody przemawiają przeciwko niemu. Nawet Chyłka jest przekonana, że tej sprawy nie da się wygrać…                                                                                                                                                    opis wydawcy

Wyrok jest książką, po którą sięgnęłam mając lekki kryzys czytelniczy, na co twórczość Remigiusza Mroza sprawdza się naprawdę świetnie – nigdy nie mam względem jego twórczości większych oczekiwań, zawsze wiem, że dostanę coś lekkiego i mało wymagającego, co w momentach kryzysu jest plusem. Zaczęłam słuchać i w pewnym momencie zaczęłam się nudzić…  Zordon w końcu został mecenasem, Chyłka wciąż buja się ze swoją chorobą, a Langer wciąż mąci i próbuje poprzewracać życie tej dwójki. No i wątek kryminalny w moim odczuciu jest zdecydowanie w tle, a prym wiedzie życie prywatne duetu Chyłka-Zordon i Langera próbującego namieszać. Całość jest napisana w sposób prosty, nieskomplikowany, lekko wulgarny – tak bardzo charakterystyczny dla autora, w szczególności dla tej serii. No i sam pomysł na fabułę zdecydowanie mnie nie porwał ani nie zachwycił, a do tego jego realizacja jest taka sobie. Co prawda pod koniec nastąpił zwrot akcji, ale w moim odczuciu autor zafundował tak duże natężenie absurdu, że aż głowa mała. 

I pamiętaj, żeby nie zamartwiać się rzeczami, na które nie masz wpływu, bo spłacasz wtedy odsetki kredytu, którego nie zaciągnąłeś.

Wyrok jest już dziesiątym tomem serii z Chyłką i w moim odczuciu autor już zdecydowanie powinien już pomyśleć nad zakończeniem tej serii – pierwsze tomy całkiem spoko, ale odnoszę wrażenie, że im dalej w las tym większy bełkot, coraz większe opary absurdu i mniej kryminału w kryminale, a i chyba pomysły na fabułę się powoli kończą. Nie wiem, czy odważę się sięgnąć po kolejne tomy serii, bo sama się zastanawiam, dlaczego ja wciąż sięgam po kolejne części. Odnoszę wrażenie, że autor się już wypalił – przynajmniej w tej serii. Jak dla mnie ta książka jest naprawdę bardzo słaba i momentami aż wręcz żałosna i absurdalna.

Ścieranie się ze mną na sali sądowej to trochę tak, jak cała ta sprawa z akceptowaniem plików cookies. Nic nie zrozumiesz, a na końcu i tak się na wszystko godzisz.

sobota, 18 lutego 2023

"Zniknięty ksiądz. Moja historia" Marcin Adamiec

Tytuł: Zniknięty ksiądz. Moja historia
Autor: Marcin Adamiec
Wydawnictwo: Agora
Ilość stron: 230
Ocena: 3.5/6


Bracia, sami bracia. Ale kiedy ktoś zachoruje, to gdzie znika to braterstwo?






Coraz częściej sięgam po literaturę faktu związaną miej czy bardziej tematycznie z Kościołem Katolickim. Po pierwsze kwestia mojej fascynacji literaturą faktu, a po drugie kwestia tego, że (choć jestem wierząca) chętnie sięgam po różne spojrzenia na zachowania najróżniejszych przedstawicieli Kościoła. Po lekturze Sakramentu obłudy – jakiś czas później postanowiłam się za kolejną pozycję w o życiu księży od kuchni, a mianowicie za książkę Marcina Adamca pt. Zniknięty ksiądz. Moja historia.

Marcin Adamiec jest zwykłym księdzem z żarliwym powołaniem. Wytrzyma sześć lat. Po pełnym nadziei i ekscytacji okresie seminarium szybko nadchodzi rozczarowanie rzeczywistością plebanii, nałogi, obezwładniająca samotność, choroba, poważny wypadek, a w końcu najgorsze dla młodego księdza – utrata wiary. Wali mu się świat, ale też pojawia się światełko w tunelu – ona. Dziś były już ksiądz mówi, że uciekł od śmierci w życie. Oprócz swojej historii Adamiec opowiada historie innych mężczyzn, którzy wybrali drogę kapłaństwa. Zapijających kryzysy. Zepsutych łatwymi pieniędzmi. Żyjących z kobietami. Odkrywających swój homoseksualizm. Porzucających sutannę dla miłości oraz tych zamkniętych w domach dla emerytów i zapomnianych. Takich księży kościelni hierarchowie „znikają”. Mimo goryczy Marcin mówi o ciemnych stronach Kościoła bez zacietrzewienia, raczej ze smutkiem, czasem z humorem, ale zawsze ze zrozumieniem dla ludzkich słabości. Kończy swą opowieść z nadzieją: „Przestałem wierzyć w Boga jako duchowny. A odzyskałem poczucie, że jestem Dzieckiem Bożym, kiedy biskup zabronił mi przystępować do sakramentów”.                                                                                                                                                      opis wydawcy

Zniknięty ksiądz. Moja historia to książka, którą planowałam przeczytać praktycznie od razu jak o niej przeczytałam – kupiłam ebooka, który czekał jakiś czas na swoją kolej, aż w końcu przyszedł na nią czas. Czytałam o niej w czeluściach Internetu, byłam ciekawa jaką perspektywę przedstawia. Zaczęłam czytać i praktycznie od razu wciągnęłam – kwestia mojej ciekawości, ale również dla tego, że w tej pozycji były przedstawione zupełnie różne historie. Całość jest napisana w sposób ciekawy, obrazowy i przyjemny w odbiorze, a język jest nieskomplikowany i dość przystępny w odbiorze. Co do wszystkich przedstawionych opowieści – moim zdaniem bardzo szkoda, że tak naprawdę nie ma w niej osobistych, kapłańskich dziejów autora, a jest zlepek różnych inny i w sumie przez to dość trudno uwierzyć w jej autentyczność. Mimo tego wszystkiego – przyznaję jednak, że autor podejmuje w książce zdecydowanie ważny temat.

Kościół ma zbliżać ludzi do Boga. Tymczasem dzieje się coś odwrotnego. (...) Kościół od Boga odpycha. Kościół rani, zamiast leczyć. Dzieli, zamiast łączyć. Odrzuca, zamiast przyjmować. To jest właśnie absurd.
Zniknięty ksiądz. Moja historia to książka, którą skończyłam z pewnym niedosytem i mieszanymi odczuciami. Przede wszystkim dlatego, że miała być osobista historia, a był zlepek różnych opowieści – co prawda ciekawych i podejmujących ważny temat, ale mógłby być potraktowany w sposób o wiele głębszy i osobisty. Czy polecam? Tak, z racji podjętego tematu, ale szkoda, że jego potencjał został zupełnie niewykorzystany. A szkoda, bo zapowiadało się lepiej...
A nawet jeśli Bóg ma plan wobec nas, to nasze wybieram jest kluczowe — bo ja wybieram w tym planie błogosławieństwo lub przekleństwo. To MOJE wybory czynią mnie szczęśliwym lub nieszczęśliwym.

niedziela, 5 lutego 2023

Podsumowanie stycznia 2023


Styczeń był dla mnie dość intensywnym miesiącem.
Najwięcej wyrobionych godzin w mojej zawodowej karierze – do tego większość zmian popołudniowych (chyba najgorsza opcja ever – naprawdę chyba wolę nocki). Byłam z tatą na koncercie kolęd Preisnera. Do tego najwięcej zrobionych treningów, a co za tym idzie – najwięcej spalonych kalorii, jednocześnie odkryłam na nowo nordic walking. No i jeszcze największa ilość i średnia zrobionych kroków. Ubolewam nad tym, że doba jest taka krótka, bo brak mi czasu na pasje i życie towarzyskie… O ile jeszcze trochę czasu na książki i druty/szydełko znalazłam – to jednak już tak bardzo chce mi się rysować, a na to jednak zdecydowanie chciałabym mieć więcej czasu. 

W tym miesiącu udało mi się zapoznać się z 2 książkami. 
Z czego 1 audiobook i 1 papierowa – z biblioteki. 
I obydwie w ramach wyzwania Abecadło z pieca spadło. 


Na blogu pojawiło się łącznie 9 postów, z czego 5 to recenzje. Pozostałe to:

Ubolewam nad tym, że tylko dwie książki, ale zawsze lepsze to niż nic. Luty nie zapowiada się lżej – również sporo pracy, ogarnianie powrotu na uczelnię, dwa nowe kolczyki (w płatkach uszu – druga w lewej i prawa w prawej).  

A, w styczniu minęło również pół roku, od kiedy jestem na redukcji (jakoś nie lubię słowa odchudzanie). Te pół roku dało -18 kg, z czego naprawdę się cieszę.
czerwiec vs styczeń



A jak Wam minął styczeń?
Jak zapowiada się luty?