czwartek, 29 października 2020

"Dziedzictwo von Schindlerów" Wojciech Wójcik




Tytuł: Dziedzictwo von Schindlerów
Autor: Wojciech Wójcik
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Ilość stron: 696
Ocena: 5/6






Na Dziedzictwo von Schindlerów trafiłam przeglądając Legimi w poszukiwaniu kolejnej lektury. Zaintrygował mnie opis, więc czym prędzej zabrałam się za czytanie zupełnie nie wiedząc czego się spodziewać, bo nie słyszałam ani nie czytałam nic o twórczości Wojciecha Wójcika. Jak wypadło? Zapraszam na recenzję!

Lipiec 2000 roku. Z przedwojennego dworku nad Śniardwami znika bez śladu dwudziestoletnia dziewczyna. W okolicy krąży legenda, że odpłynęła starym jachtem von Schindlerów, który ostatni raz widziano latem 1939 roku. Wtedy również ktoś zaginął… Mija dwadzieścia lat. W okolicy Mikołajek były policjant Jacek Ligęza odkrywa ciało wybitnego twórcy kryminałów, Zygmunta Grodzickiego. Do grona uznanych pisarzy, którzy na zlecenie ekscentrycznego milionera Johanna von Schindlera, spisują zbeletryzowane dzieje jego rodowej posiadłości, dołącza debiutantka, Monika Łasicka. W spadku po Grodzickim otrzymuje do opracowania historię dziewczyny z jachtu. Odkrywa, że zmarły pisarz dobrze ją znał – przed laty stracił dla niej głowę, ale ona wybrała innego. Chłopaka z Mazur, który również zapadł się pod ziemię. Policja uznaje, że Grodzicki zginął w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Innego zdania jest Jacek Ligęza, ale słowa byłego policjanta, zwolnionego ze służby za pijaństwo, znaczą tyle co nic. Poszukując prawdy, poznaje kolejne sekrety von Schindlerów. W tym ten najmroczniejszy…                                                                                                   opis wydawcy

Dziedzictwo von Schindlerów to pozycja, której akcja toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych, co akurat bardzo lubię i cenię. A wszystko dzieje się na Mazurach, które miałam okazję odwiedzić po raz kolejny całkiem niedawno i bardzo polubiłam te rejony, stąd również zaciekawienie tą pozycją. Czytając tę książkę odniosłam wrażenie, jakby była mieszanką artystycznego światka kreowanego przez Alka Rogozińskiego i Sierot zła Nicolasa d'Estienne d'Orves.  Sporo pisarzy, sporo mroku, tajemnic i akcji, co naprawdę mi się spodobało, a lektura tej pozycji nie zajęła mi wcale wiele czasu, choć jest dość obszerna.  Całość wciąga, jest napisana niezbyt skomplikowany językiem, ale moim zdaniem naprawdę dobrze oddającym to co się dzieje. Owszem, pojawiają się wulgaryzmy, ale są one jedynie w sytuacjach, w których użycie przekleństw dla sporej ilości ludzi jest wręcz naturalne. Jest dość sporo bohaterów i odnoszę wrażenie, że przez ich mnogość autor niezbyt się skupił na ich dopracowaniu. Wojciech Wójcik jako autor sam pisze, że sam tworząc postacie inspirował się pisarzami z polskiej sceny literackiej, takimi jak Remigiusz Mróz, Katarzyna Puzyńska czy Katarzyna Bonda. Pomysł na książkę jest naprawdę ciekawy, a do tego zrealizowany w dość dobry sposób, w połączeniu z niekomplikowanym językiem i dość lekkim stylem sprawia, że całość czyta się wręcz z zapartym tchem i nie sposób się od niej oderwać.

Dziedzictwo von Schindlerów to książka, która nie jest arcydziełem, ale bez wątpienia jest pozycją ciekawą, napisaną w sposób wciągający, choć nie jest powieścią idealną (taka chyba nie istnieje). Zdecydowanie mi się spodobał styl autora i pomysł na książkę, połączenie wątku kryminalnego z rysem historycznym i delikatnym wątkiem romantycznym… Ja jestem zdecydowanie na tak i z chęcią sięgnę po inne książki Wójcika. Warto sięgnąć, szczególnie polecam każdemu, kto lubi mroczne tajemnice, które ciągną się przez lat. Polecam. 

Książka bierze udział w wyzwaniu Abecadło z pieca spadło.

niedziela, 25 października 2020

Jesienne kawałki na początek kolejnego lockdownu (HOM #5/2020)


Nazbierało się kilka kawałków ostatnio, muzyka musi być zawsze. 
Wciąż szukam pracy i dużo szydełkuje, w ogóle tworzę, co można zobaczyć na moim blogu rękodzielniczym. No i oglądam seriale, jako tło do tworzenia.
Czytam, robię rożne rzeczy na zamówienie, wybrałam temat magisterki (Różnice w percepcji i ekspresji emocji u osób słyszących i niesłyszących), zaczęłam kolejny semestr na studiach i czekam czy utworzy się grupa na kolejny poziom języka migowego. 

I nie wiem, jak Wy - ja mam już serdecznie dość tej pandemii, obostrzeń i braku pracy... 

A teraz zapraszam do piosenek.

Największym odkryciem ostatniego czasu jest muzyka Wojtka Szumańskiego. 


Zegarek
Wojtek Szumański i MINT.

Kiedy usłyszałam na playliście tę piosenkę - wciąż go wałkowałam. 
Cudowny <3


Kiedy nagle to wróciło 
Wojtek Szumański

Ta też mi się bardzo spodobała <3
Trochę odnoszę ją do mojej aktualnej relacji z Jaśnie nam panująca moją matką. 

Z serdeczności powiem tyle
Że mam cię serdecznie dość
Niewybrednie lub banalnie
Ujmę to innymi słowy
Zarządzono oficjalnie
Wyprowadzasz się z mej głowy




Nie mam żalu 
Renata Przemyk feat. Artur Andrus

Również odkrycie z automatycznego odtwarzania.
O ile głos Andrusa uwielbiam, tak Przemyk nigdy nie słyszałam, ale bardzo mi się spodobała.



Miłość w Portofino 
Małgorzata Kozłowska & Przemysław Zalewski 

Miłość w Portofino znałam już wcześniej, ale w tej wersji jest świetna <3


Monster
Skillet

Z mojej ulubionej playlisty do ćwiczeń.
Uwielbiam ją wałkować, podczas robienia kolejnych powtórzeń.
Szkoda tylko, że siłownie pozamykane...

My secret side 
I keep Hid under lock and key
I keep it caged but I can´t control it
Cause if I let him out
He´ll tear me up break me down
Why won´t somebody come and save me from this
Make it end


OTO JA!
Sylwia Banasik Smulska

Większość wokalistów występujących w tej piosence znam ze Studia Accantus, ale w tek piosence się zakochałam <3

Gdy ktoś będzie chciał słowem zranić Cię 
Ja pojawię się i uwierzysz że 
Walczyć chcę, mimo blizn 
Wiem, że mogę sobą być OTO JA! 


Bella ciao
Farben Lehre

Serialu Dom z papieru jeszcze nie widziałam, ale covery soundtracku robią furorę na youtube, ale moje serce skradło wykonanie Farben Lehre <3


A co u Was słychać?
Czego aktualnie słuchacie?


sobota, 24 października 2020

"Agatha Raisin i martwa znachorka" M.C. Beaton



Tytuł: Agatha Raisin i martwa znachorka
Autor: M.C. Beaton
Cykl: Agatha Raisin
Tom: dziewiąty
Wydawnictwo: Edipresse
Czyta: Paulina Holtz
Długość: 6 godz. 40 min.
Ocena: 5.5/6

 



Mam ogromną słabość do przygód do Agathy Raisin i jej przygód, choć doskonale zdaję sobie sprawę, że są to rasowe, lekkie czytadła, a nie żadne arcydzieła. Tak co jakiś czas dawkuję sobie kolejne tomy, aż dotarłam do dziewiątego (z niemal trzydziestu) pt. Agatha Raisin i martwa znachorka, a w odtwarzaczu już kolejna, dziesiąta część tej serii. 

Zdradziecko oszpecona w trakcie poprzedniego śledztwa, Agatha Raisin umyka do nadmorskiej miejscowości Wyckhadden. Chce w spokoju i samotności doczekać momentu, aż jej włosy odrosną. Szuka ratunku u lokalnej znachorki, która sprzedaje jej magiczny środek na porost włosów, a przy okazji eliksir miłości. Znachorka wkrótce ginie w tajemniczych okolicznościach, zaś w Agacie nieoczekiwanie zakochuje się inspektor miejscowej policji. Nasza bohaterka bierze na warsztat obie sprawy...                                                                                                                                                                                opis wydawcy

Agatha Raisin i martwa znachorka to kolejna część (po szóstym tomie o koszmarnych turystach), w którym Agatha wyjeżdża z Carsely – tym razem do nadmorskiego kurortu. O ile w przygodach na Cyprze akcja nie była oszałamiająca - tak tutaj wciągnęła mnie o wiele bardziej. Odniosłam wrażenie, że bohaterowie drugoplanowi są w tej części jakoś bardziej wyraziści, lepiej wykreowani, a cała fabuła jakoś bardziej dopracowana. Agatha jakaś mniej entuzjastyczna, mniej wścibiająca nosa, lecz wciąż uparta. Zwłaszcza w przekonaniu, że jej współtowarzysze w kurorcie nie chcą rozmawiać o morderstwach. No i oczywiście nie może zabraknąć kolejnych perypetii miłosnych samozwańczej pani detektyw. Książka jest napisana (zresztą jak cały cykl), w sposób bardzo lekki i przyjemny w odbiorze, a wszystko ze sporą dawką humoru. Choć głównej bohaterce brakuje trochę werwy i energii w tym tomie to jednak całość wypada naprawdę nieco lepiej na tle pozostałych tomów, jest jakby nieco bardziej dopracowana, choć nadal nie jest to literatura wysokich lotów. Pozycji słucha się naprawdę dobrze, dzięki coraz to nowszym perypetiom Agathy, a także świetnej interpretacji niezastąpionej lektorki – Pauliny Holtz, która towarzyszy przygodom Agathy już od samego początku. 

We wzbijających i opadających falach było coś hipnotycznego. Wiatr słabł, a blade słońce pozłacało wciąż wzburzone morze. Przeszła całe mile, zanim wreszcie zawróciła do hotelu z poczuciem siły i świeżości. Może i pójdzie na tańce na molo z tajemniczym Jimmym Jessopem. Jego zaproszenie stanowiło dla niej niespodziankę i szansę przeżycia przygody.

Agatha Raisin i martwa znachorka to naprawdę dość dobre czytadło, które w moim odczuciu wypada nieco lepiej od wcześniejszych tomów serii, ale to zapewne przez zmianę klimatu i dopracowanie. Wiem, że jest to wciąż czytadło, ale naprawdę dobre i ciekawe. Nie ma morza intrygi i precyzyjnie dopracowanej fabuły, ale jednak książka mi się podobała i wciąż darzę sympatią samozwańczą panią detektyw. Wciąż i nieustanie polecam na odprężenie i lekką, jesienną (nie tylko jesienną) lekturę. 

niedziela, 18 października 2020

"Dzieci księży. Nasza wspólna tajemnica" Marta Abramowicz

Tytuł: Dzieci księży. Nasza wspólna tajemnica
Autor: Marta Abramowicz
Wydawnictwo: Krytyka Polityczna
Ilość stron: 224
Ocena: 4/6



Kościoły, które żądają ochrony prawnej dla głoszonych przez siebie poglądów, muszą bardzo źle sobie radzić.




Mam szczęście do księży, zdecydowanie. W swoim życiu poznałam wielu wspaniałych kapłanów – jeden prowadzi Barkę koło Strzelec Opolskich, inny prowadzi Dom Miłosierdzia w Otmuchowie, znam Malinę z wrocławskiej Maciejówki czy poznałam osobiście nieodżałowanego ks. Grzywocza. Nie zmienia to faktu, że mam pełną świadomość, że księża są najróżniejsi, zresztą jak całe społeczeństwo. Dlatego byłam ciekawa książki Marty Abramowicz pt. Dzieci księży. Nasza wspólna tajemnica, która zrobiła się znana po sukcesie pozycji pt. Zakonnice odchodzą po cichu. Jednak wyzwanie Abecadło z pieca spadło i literka D na październik zmotywowały mnie do zaczęcia przygody z twórczością autorki właśnie odtej pozycji - reportażu Dzieci księży.

Ludzie znają dzieci księży. Znają ich matki i ojców. Ale o tym się głośno nie rozmawia. Niektórzy mówią - tabu. Inni - hańba. Nikt nie zagadnie takiej matki, jak się czuje, nie doradzi, nie pocieszy. Synów i córek księży nikt nie wysłucha, nie zapyta o ojca, nie powie dobrego słowa. Czasem ktoś rzuci kąśliwy żart, który przypomni im, że wszyscy wiedzą. Bo ludzie rzadko kiedy coś mówią w oczy, ale chętnie za plecami. Dzieci księży i ich matki żyją w bańce samotności. Otoczeni plotkami, w cieniu tajemnicy.                                                                                                                                                                                opis wydawcy

Dzieci księży. Nasza wspólna tajemnica to książka, której byłam ciekawa, a w zasadzie nastawienia autorki do tematu i tego jak go zrealizuje w swoim reportażu. Tak, jestem osobą wierzącą, ale zawsze powtarzałam, że wierzę po swojemu, a moje podejście do wielu spraw kościelnych niekoniecznie jest zbieżne z ogólnym podejściem. I jak już wspominałam we wstępie – mam szczęście do poznawania wspaniałych kapłanów, ale wcale nie zgorszyłam się tą książką, bo wiem, że ksiądz nie oznacza świętego i nieskazitelnego. Autorka wybrała temat niełatwy i moim zdaniem zmierzyła się z nim dość poprawnie dobrze. Po pierwsze taka książka pokaże coś ja już wiem – ksiądz nie oznacza tego, że ten człowiek jest nieomylny, święty i bez grzechu. Po drugie pokazuje wiele traum, jakie się pojawiają, nie dość, że wychowywanie bez ojca, to jeszcze przyczepianie łatek, wyśmiewanie. Autorka wybrała różne historie, łącznie z historią dziecka księdza nie-katolickiego, moim zdaniem zabrakło opowieści dziecka, dla którego ojciec rzucił sutannę. W ogóle spodziewałam się większej ilości historii, przykładów, większego przekroju tych opowieści. Skoro już w opisie czytamy, że Ludzie znają dzieci księży to trudno tak po prostu przyjąć tłumaczenia Abramowicz, że tak trudno znaleźć osoby, które byłyby skłonne podzielić się tym, co przeszły… No cóż… Moim zdaniem zabrakło również jakiejś głębszej analizy, dlaczego jest jak jest. Może to ja jestem zbyt wymagająca, może tak miało być – nie wiem. Na pewno bardzo interesującą sprawą jest dawka ciekawostek z nauczania Kościoła i różnych kościelnych autorytetów na temat roli kobiet i celibatu. Całość jest napisana niezbyt wygórowanym językiem, w ogóle w sposób niezbyt skomplikowany. Spodziewałam się większych emocji i większego dopracowania, poruszenia emocji i głębszej analizy, przez co pozycja nie jest wybitnie wysokich lotów, ale na pewno ważna i potrzebna.

Sprawiedliwości musi stać się zadość. Ludzie mają nadzieję, że sprawiedliwość nastanie po śmierci (...) nie ma ani nieba, ani piekła. Nie ma Boga, który zstąpi na ziemię i ukarze winnych. I jeśli on sam się tym nie zajmie, to nikt za niego tego nie zrobi. Jak długo my sami nie będziemy ścigać tych, którzy nas skrzywdzili, sprawiedliwości nie będzie.

Dzieci księży. Nasza wspólna tajemnica to pozycja warta przeczytana, szczególnie ze względu na temat, ale tak po prostu, żeby spojrzeć inaczej na temat. Moim zdaniem jest to tak naprawdę książka o słabości, porzuceniu, honorze, zasłanianiu się instytucją, a także o mnóstwie nieprzerobionych traum. Choć do bardzo dopracowanego arcydzieła poruszającego do głębi jest jej daleko to według mnie jest warta sięgnięcia i naprawdę potrzebna. 

Książka bierze udział w wyzwaniu Abecadło z pieca spadło.

sobota, 17 października 2020

"Matylda" Roald Dahl

Tytuł: Matylda
Autor: Roald Dahl
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Ilość stron: 228
Ocena: 5/6



Cały sens życia, tkwi w posuwaniu się naprzód.





W twórczości Roalda Dahla jestem zakochana już od dzieciaka. Mimo że do trzydziestki mi coraz bliżej, ja wciąż czasem lubię wrócić do książek tego autora - jego twórczość niezmiennie podnosi mnie na duchu, sprawia, że na sercu od razu robi mi się cieplej. O Matyldzie wspominałam już kilkukrotnie w recenzjach innych książek Dahla, aż w końcu zauważyłam, że na blogu nie ma recenzji tej pozycji. Po obejrzeniu filmu na jej podstawie – w końcu po jego obejrzeniu zebrałam się w sobie i zmotywowałam się do napisania o niej opinii.  

Matylda jest wrażliwą i niezwykle utalentowaną dziewczynką. Nie ukończywszy nawet pięciu lat czytuje Hemingwaya, Dickensa, Kiplinga i Steinbecka oraz rozwiązuje trudne zagadki matematyczne. Cóż z tego, kiedy jej rodzice nie zauważają jej; są po prostu... głupi. Co gorsza, kierowniczka szkoły, do której zaczyna uczęszczać Matylda, okazuje się prawdziwym potworem w spódnicy. Nagle Matylda odkrywa w sobie niezwykły dar tajemniczą psychiczną siłę, zdolność czynienia dorosłym najbardziej perfidnych psikusów. Dzięki niemu będzie mogła ocalić szkołę i pomóc swojej ukochane nauczycielce.                                                                                                                             opis wydawcy

Jedna z ilustracji
Kliknij, aby powiększyć

Matyldę czytałam kilka lat temu, ostatnio sobie ją odświeżyłam – nie tylko książkowo, ale również w wersji filmowej. Nie jest to książka dla maluchów, lecz dla starszych dzieciaków, przynajmniej moim zdaniem. Głównym powodem jest to, że jest w niej sporo przerysowania, groteski, karykatury, bo świat wykreowany przez Dahla jest zdecydowanie przerysowany, ale młodsi czytelnicy nie zawsze mogą to zrozumieć. Ponadto mogą zgorszyć się niektórym niezbyt kulturalnymi tekstami, jakie autor serwuje, zwłaszcza teksty dyrektorki szkoły czy rodziców głównej bohaterki. Bo teksty momentami są wyjątkowo… mocne i pełne niewyszukanego słownictwa. Dla mnie jest to w porządku, ale jak na literaturę dla dzieci autor trochę przesadził… No, ale cóż… Nie zmienia to faktu, że książka naprawdę mi się podobała, ale humor Dahla też trzeba rozumieć. Bohaterowie są barwnie i ciekawie wykreowani, przez co na długo zapadają w pamięć. Całość jest napisana dość lekko i prosta, z dużą ilością humoru, z charakterystycznym dla autora językiem, z równie charakterystycznymi ilustracjami Quentina Blake’a.

Zabawna sprawa z tymi rodzicami. Nawet jeśli ich dziecko jest najobrzydliwszym bachorem pod słońcem, zawsze uważają, że jest cudowne. Niektórych uwielbienie zaślepia do tego stopnia, że potrafią sobie wmówić, iż ich dziecko ma cechy geniusza. (...) Czasami zdarzają się rodzice, którzy w ogóle nie wykazują zainteresowania swoimi dziećmi i oni są oczywiście o wiele gorsi.

Matylda to naprawdę ciekawa opowieść o genialnym dziecku, które boryka się z niezrozumieniem ze strony rodziców oraz niedoborem inteligencji u dyrektorki szkoły. Autor momentami wydaje się, że przesadził, a jego świat jest przerysowany i pełen groteski, więc książka nie nadaje się dla młodszych czytelników. Na moje oko polecam zacząć czytanie gdzieś od 9 roku życia wzwyż. Choć literatura dla dzieci – sama się przy niej świetnie ubawiłam, bo historia jest prosta, ale jednocześnie bardzo urocza, a ponadto z ważnym i wyraźnym przesłaniem, że dobro zawsze wygrywa. Ja polecam, zdecydowanie, choć wiem i ostrzegam, że nie każdemu podejdzie takie wykreowanie postaci i styl. 

piątek, 9 października 2020

"Dorosłe dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców" Lindsay C. Gibson

Tytuł: Dorosłe dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców
Autor: Lindsay C. Gibson
Wydawnictwo: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Ilość stron: 256
Ocena: 5.5/6

 

Zasadniczo istnieje jedna metoda zapewnienia miłości i troski, lecz wiele sposobów, na jakie można skazać dziecko na życie z niezaspokojoną potrzebą miłości.

 


Dorosłe dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców to książka, po którą sięgnęłam z polecenia swojej terapeutki. Kobieta znając moją historię stwierdziła, że będzie to pozycja dla mnie. Nie trzeba było mnie długo namawiać, wszak jako studentka psychologii, lubię zgłębiać różne, najróżniejsze tematy.

Osoby wychowywane przez niedojrzałych emocjonalnie, niedostępnych i egoistycz­nych rodziców często doświadczają utrzymujących się uczuć złości, samotności, zdrady i porzucenia. W dzieciństwie ich potrzeby emocjonalne nie były zaspokajane, a zachowanie rodziców wymuszało wzięcie na siebie odpowiedzialności w stopniu odpowiednim dla dorosłych. Autorka tej przełomowej książki udowadnia, że można sobie poradzić nawet z trudną przeszłością i zacząć się cieszyć życiem.
Lindsay C. Gibson dzieli trudnych rodziców na cztery typy i ujawnia destrukcyjny wpływ, jaki wywierają na psychikę i życie emocjonalne swoich dzieci. Opierając się na licznych przykładach, pokazuje, jak wyleczyć cierpienie wynikające z przeszłych doświadczeń oraz jak odzyskać swoje prawdziwe „ja". Książka ta uczy, w jaki sposób kontrolować reakcje na zachowania niedojrzałych rodziców i unikać rozczarowań, a także budować nowe, pozytywne relacje. To doskonała pozycja zarówno dla osób chcących poradzić sobie z trudnym dzieciństwem, jaki specjalistów - psychologów i psychoterapeutów.
                                                  opis wydawcy

Dorosłe dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców to książka, którą zdecydowanie mogę polecić i to w dodatku każdemu, bo prawda jest taka, że nie ma rodziców idealnych, a chyba każdy ma jakieś nie do końca przerobione traumy. Dlaczego warto sięgnąć? Autorka pokazuje różne mechanizmy, jakimi kierują się niedojrzali emocjonalnie rodzice, a także dzieli ich na cztery typy (każdy z nich jest również opisany). Autorka pokazuje jak, jako już dorośli ludzie możemy radzić sobie z tym jak niedojrzałość naszych rodziców na nas wpłynęła, a także pokazuje skąd to wynika. Widzę, że Lindsay C. Gibson włożyła dość sporo pracy w napisanie tej książki analizując różne zachowania rodziców, ale jednocześnie nie zalewa morzem naukowej terminologii, a dodatkowo wszystko jeszcze obrazuje to przykładami zaczerpniętymi z życia. Mi to akurat bardzo pomogło; zobaczyłam, że nie jestem sama z niedojrzałymi emocjonalnie rodzicami (zwłaszcza matką). W moim odczuciu bardzo dobre jest również to, że autorka pokazuje techniki jak sobie radzić w takim otoczeniu i z takimi sytuacjami, daje konkretne ćwiczenia – to już nasza kwestia czy je wykorzystamy. Napisana naprawdę przystępnym językiem, ale jednocześnie nie jest obszerna objętościowo, ale jest naładowana wiedzą, technikami i radami.

Nie wiem, czy jest na świecie człowiek, który osiągnąłby 100% dojrzałości emocjonalnej i dodatkowo miał wszystko świetnie przepracowane, ale właśnie po to są takie książki jak Dorosłe dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców. Moim zdaniem lektura obowiązkowa dla każdego. Nie tylko dla zranionych przez niedojrzałych rodzicieli, ale dla każdego, żeby zrobić sobie swoisty rachunek sumienia z dojrzałości emocjonalnej i traktowania innych. Polecam, zdecydowanie!

Książka bierze udział w wyzwaniu Abecadło z pieca spadło.

czwartek, 1 października 2020

Świąteczna wymianka u Hadzi - edycja 2020



Zapraszam na wymiankę książkową!
Zabawa dotyczy wszystkich - nie tylko dla posiadaczy blogerów. 
Nie będzie typowych par - A wysyła do B, a B do A, ale będzie miks.
Dostaniesz paczkę od kogoś innego, do którego wysłałeś!

Zapisy: do 29 listopada br.
Losowanie: do 30 listopada br.
Wysyłka paczek: do 14 grudnia br

Zapisy mailowo!
e-mail: hadziczka13@wp.pl

Wiadomość powinna zawierać:
~preferencje książkowe
~listę kilku książek na które polujesz
~imię i nazwisko oraz adres korespondencyjny
~kilka słów o sobie
~odpowiedź na pytanie czy zgadzasz się na wysyłkę paczki za granicę

Przesyłka powinna zawierać:
~oczywiście książkę lub książki, które nie muszą być nowe, lecz zadbane;) oczywiście wg preferencji drugiej osoby. Ilość książek - dowolna
~kartkę świąteczną, najlepiej z wiadomością
~typowo świąteczny akcent – ozdóbkę, zakładkę, breloczek;)
~jakieś umilacze czytania – słodycze, herbatki czy inne tego typu rzeczy;)

Paczkę wysyłamy z potwierdzeniem nadania.
Zdjęcie/skan nadania wysyłacie do mnie;)


PS. Można się zgłaszać NIE mieszkając w Polsce ;)