Na Dziedzictwo von Schindlerów trafiłam przeglądając Legimi w poszukiwaniu kolejnej lektury. Zaintrygował mnie opis, więc czym prędzej zabrałam się za czytanie zupełnie nie wiedząc czego się spodziewać, bo nie słyszałam ani nie czytałam nic o twórczości Wojciecha Wójcika. Jak wypadło? Zapraszam na recenzję!
Lipiec 2000 roku. Z przedwojennego dworku nad Śniardwami znika bez śladu dwudziestoletnia dziewczyna. W okolicy krąży legenda, że odpłynęła starym jachtem von Schindlerów, który ostatni raz widziano latem 1939 roku. Wtedy również ktoś zaginął… Mija dwadzieścia lat. W okolicy Mikołajek były policjant Jacek Ligęza odkrywa ciało wybitnego twórcy kryminałów, Zygmunta Grodzickiego. Do grona uznanych pisarzy, którzy na zlecenie ekscentrycznego milionera Johanna von Schindlera, spisują zbeletryzowane dzieje jego rodowej posiadłości, dołącza debiutantka, Monika Łasicka. W spadku po Grodzickim otrzymuje do opracowania historię dziewczyny z jachtu. Odkrywa, że zmarły pisarz dobrze ją znał – przed laty stracił dla niej głowę, ale ona wybrała innego. Chłopaka z Mazur, który również zapadł się pod ziemię. Policja uznaje, że Grodzicki zginął w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Innego zdania jest Jacek Ligęza, ale słowa byłego policjanta, zwolnionego ze służby za pijaństwo, znaczą tyle co nic. Poszukując prawdy, poznaje kolejne sekrety von Schindlerów. W tym ten najmroczniejszy… opis wydawcy
Dziedzictwo von Schindlerów to pozycja, której akcja toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych, co akurat bardzo lubię i cenię. A wszystko dzieje się na Mazurach, które miałam okazję odwiedzić po raz kolejny całkiem niedawno i bardzo polubiłam te rejony, stąd również zaciekawienie tą pozycją. Czytając tę książkę odniosłam wrażenie, jakby była mieszanką artystycznego światka kreowanego przez Alka Rogozińskiego i Sierot zła Nicolasa d'Estienne d'Orves. Sporo pisarzy, sporo mroku, tajemnic i akcji, co naprawdę mi się spodobało, a lektura tej pozycji nie zajęła mi wcale wiele czasu, choć jest dość obszerna. Całość wciąga, jest napisana niezbyt skomplikowany językiem, ale moim zdaniem naprawdę dobrze oddającym to co się dzieje. Owszem, pojawiają się wulgaryzmy, ale są one jedynie w sytuacjach, w których użycie przekleństw dla sporej ilości ludzi jest wręcz naturalne. Jest dość sporo bohaterów i odnoszę wrażenie, że przez ich mnogość autor niezbyt się skupił na ich dopracowaniu. Wojciech Wójcik jako autor sam pisze, że sam tworząc postacie inspirował się pisarzami z polskiej sceny literackiej, takimi jak Remigiusz Mróz, Katarzyna Puzyńska czy Katarzyna Bonda. Pomysł na książkę jest naprawdę ciekawy, a do tego zrealizowany w dość dobry sposób, w połączeniu z niekomplikowanym językiem i dość lekkim stylem sprawia, że całość czyta się wręcz z zapartym tchem i nie sposób się od niej oderwać.
Dziedzictwo von Schindlerów to książka, która nie jest arcydziełem, ale bez wątpienia jest pozycją ciekawą, napisaną w sposób wciągający, choć nie jest powieścią idealną (taka chyba nie istnieje). Zdecydowanie mi się spodobał styl autora i pomysł na książkę, połączenie wątku kryminalnego z rysem historycznym i delikatnym wątkiem romantycznym… Ja jestem zdecydowanie na tak i z chęcią sięgnę po inne książki Wójcika. Warto sięgnąć, szczególnie polecam każdemu, kto lubi mroczne tajemnice, które ciągną się przez lat. Polecam.
Książka bierze udział w wyzwaniu Abecadło z pieca spadło.