Tytuł: Twarze depresji. Nie oceniam.
Akceptuje.
Autor: Anna Morawska
Wydawnictwo: Świat Książki
Ilość stron: 256
Ocenia: 6/6
Depresja nie jest wymysłem gwiazd z
pierwszych stron gazet. To choroba, która może dotknąć każdego.
Depresja to choroba
psychiczna, na którą choruje 350 milionów ludzi na świecie, a w
Polsce dotyka ona średnio co 10 obywatela. Choć jest to tak
rozpowszechniona choroba, wręcz cywilizacyjna, to jednak w naszym
społeczeństwie panuje na jej temat bardzo duża niewiedza, a co za
tym idzie - wiele stereotypów, które (nie okłamujmy się) są
naprawdę bardzo krzywdzące. Właśnie dlatego powstała kampania
społeczna Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuje. Anna Morawska
napisała także książkę o tej samej nazwie, o tym samym tytule.
Autorka sama mówi o swojej pozycji:
Twarze depresji to książka, w której chciałabym pokazać różne oblicza tej choroby. Nie chodzi o to, żeby wskazywać palcem kogoś, kto ma depresję. Postanowiłam porozmawiać z ludźmi, którzy najlepiej wiedzą, czym jest czarny pies – tak depresję nazwał Winston Churchill. Brytyjski premier powiedział, że jeśli odkryjesz, że przechodzisz przez piekło, to się nie zatrzymuj. Ta choroba atakuje jak dziki zwierz i zabiera człowiekowi energię. Szczeka do ucha tak głośno, że życie przestaje mieć sens.
Twarze depresji to pozycja, która
rozpoczyna się metodycznym wstępem, w którym Anna Morawska
wyjaśnia czym jest depresja, jakie są jej objawy, rodzaje, a także
czym jest życie z depresją. Potem przychodzi miejsce na wywiady z
kilkunastoma osobami m.in. z Olgą Bończyk, Kamilem Sipowiczem,
Tomaszem Jastrunem czy Patrycją Markowską, a także z innymi, mniej
znanymi... Opowiadają oni o swojej wieloletniej walce z chorobą, o
leczeniu, o lepszych i gorszych dniach, o życiu z osobami
cierpiącymi na depresję, a także o depresyjnych stereotypach i
napiętnowaniu przez chorobę... Myślę, że cytaty zamieszczone w tej recenzji, choć trochę oddają właśnie myśli osób chorych na depresję...
Chciałabym poczuć znowu te małe radości. Nie mówię o jakimś wielkim szczęściu. Takie proste rzeczy gdzieś mi uciekły.
Twarze depresji chciałam przeczytać
praktycznie od jej premiery w ubiegłym roku. Zainteresowałam się
ostatnio trochę tematyką psychologii stąd moje lektury takie jak
chociażby Psychologia odżywiania się czy Nałóg jedzenia, a także
chęć zrobienia studiów z psychodietetyki. Bardzo się ucieszyłam,
kiedy w końcu upolowałam ją w promocyjnej cenie na Targach książki
w Krakowie. Zaczęłam ją czytać i pochłonęłam ją praktycznie
całą podczas jednej (fakt faktem – trochę przedłużającej się)
podróży pociągiem. Muszę przyznać, że książka jest napisana w
bardzo dobry sposób. Widać sporą wiedzę autorki na temat choroby,
a także wielką umiejętność i delikatność w rozmowie w ludźmi,
w zadawaniu odpowiednich, subtelnych pytań... Do swojej książki
tak dobrała osoby, żeby pokazać depresję z różnych stron i
perspektyw. Od strony osoby sławnej, jak i niekoniecznie
popularnej... Z perspektywy osoby chorej, a także od strony
bliskiemu, który towarzyszy dotkniętemu chorobą. Wszystko tworzy
spójną całość prowadząc czytelnika po różnych zakamarkach
choroby...
Bałem się wszystkiego i wszystkich. Bałem się Warszawy. Bałem się ludzi. Bałem się, że może się okazać, że nie jestem taki mądry, jak mi się wydawało.
Moim zdaniem warto przeczytać Twarze
depresji z kilku powodów. Przede wszystkim, żeby zdobyć trochę
informacji o tej chorobie, a także przełamać stereotypy jakie
panują na jej temat. Także po to, żeby dowiedzieć się tego co
przeżywają osoby chore i jak względem nim się zachować. Polecam
ją naprawdę każdemu, ponieważ depresja to choroba, która spotyka
naprawdę wiele osób, a około połowa (!) osób jest w ogóle
nieleczona. W szczególności ją polecam osobom, które same
chorowały, chorują lub mają z nimi kontakt, ponieważ ta książka
może zdecydowanie dodać nadziei na lepsze dni... Książka naprawdę
godna polecania i warta przeczytania!!! Może w końcu warto przełamać temat tabu?