Autor: Robin Cook
Wydawnictwo: Rebis
Ocena: 2/6
Otaczająca go cisza była przerażająco głucha, nie wiedział skąd się wzięła ogarniająca go nagle niemoc. Czuł, że zaczyna go paraliżować narastający strach.
Robin Cook to jeden z najbardziej z rozpoznawalnych twórców thrillerów medycznych, a przygodę z jego twórczością rozpoczęłam od Epidemii, a teraz po raz kolejny sięgnęłam po książkę jego autorstwa, ponieważ lubię dawkę medycznych szczególików w jego wydaniu.
Zabawa z Boga to opowiada historię Cassandry Kingsley, która rozpoczęła właśnie wymarzony staż na psychiatrii, a za męża ma szanowanego kardiochirurga i wydawałoby się, że ma wszystko co mogłaby sobie tylko zamarzyć. Okazuje się, że w bostońskim szpitalu Memorial Hospital, w którym pracują, dochodzi do tajemniczych zgonów, do których dochodzi po zazwyczaj udanych operacjach serca. To dziwny zbieg okoliczności czy coś więcej? Jeżeli to drugie, to kto za tym stoi? Kto się bawi w boga?
Każdy, kto poddaje się operacji, musi się liczyć również z możliwością jej niepowodzenia, nikt jednak nie traktuje tego zbyt poważnie. Jeśli kupujesz los na loterii, zawsze robisz to z myślą o wygranej.
Zabawa w Boga to niedługa pozycja, po której nie oczekiwałam zbyt wiele, poza tym, że mnie wciągnie i trzymać w napięciu, ale jednak mimo tego mnie nie zachwyciła. Medyczne informacje są lekko przeterminowane – choćby te na temat cukrzycy Cassandry. Kto w dzisiejszych czasach wstrzykuje insulinę strzykawkami? Ale jakich nowinek można oczekiwać po książce napisanej w 1983 roku? Fabularnie książka nie jest zbyt porywająca ani wciągająca – przeczytałam ją bez zupełnego entuzjazmu, a do tego tak bardzo przewidywalna. Już mniej więcej w połowie zaczęłam podejrzewać, jakie będzie zakończenie, no i niestety autor mnie nie zaskoczył swoją wersją końcówki tej historii. Wcale nie zachwyca czy wciągająca, a wręcz przeciwnie – książka nudzi swą przewidywalnością, brakiem intryg, zagadek oraz mdławymi i niezbyt wyróżniającymi się bohaterami. Pomysł lekarza bawiącego się w Boga jest ciekawy, szkoda tylko, że tak zmarnowany, bo sama książka nie zapada w pamięć i nie wzbudza większego podziwu i zdecydowanie nie należy do pozycji, którą można komuś polecić, chyba że naprawdę nie ma nic lepszego do czytania (w co szczerze wątpię;).