niedziela, 10 sierpnia 2014

Hadzine dyskusje: Polacy nie czytają książek.


W mediach wciąż się trąbi, że Polacy to naród, który generalnie nie czyta książek. Wg badań Biblioteki Narodowej w 2010 roku 56% Polaków nie przeczytało ani jednej książki, w 2012 roku było to już 60,8%. Wyniki zatrważające, prawda? Ale zastanawiam się skąd one się w ogóle biorą.

W moim otoczeniu wciąż spotykam się z osobami, które czytają. Jadąc w pociągu czy w tramwaju wciąż widzę, osoby które czytają. Fakt, nie są to tłumy, ale nie raz jestem świadkiem, jak połowa podróżnych w jednym przedziale w pociągu siedzi z książką czy czytnikiem i czyta... Kto jeździ komunikacją miejską czy pociągami – ten potwierdzi. A to i tak są osoby czytające nałogowo. Ale jednak jest też spora grupa przeciętniaków, która nie czyta wiele, ale jednak przeczyta powiedzmy do tych 5 książek w ciągu roku. Do tej grupy zalicza się np. mój brat czy Książę z bajki, którzy miłośnikami czytania nie są (czasem są wręcz nastroszeni na czytanie i uważają to za stratę czasu) – ale jednak przeczytają więcej niż ta 1 książka rocznie (No powiedzmy tak 3-4 książki w ciągu roku). Nie jest to wynik powalający, ale zawsze coś, prawda? Więc pytanie – skąd te statystyki? I czyją normę wyrabiam czytając po kilkadziesiąt książek rocznie?

Osobiście uważam, że należy się cieszyć z tych osób, które czytają. Z osób, które w zaczytaniu wysiądą kilka przystanków za daleko, z osób, które przesiadują w Empikach na plecakach czytając kolejne książki, z osób, które wożą w swych torbach opasłe tomiska i czytają, czytają, czytają... Czy nie lepiej cieszyć się z nich, aniżeli narzekać, że Polacy nie czytają? Czy nie lepiej promować czytelnictwo i tych ludzi, którzy czytają (a to wcale nie są takie dinozaury na wyginięciu – przynajmniej według mnie). Aż dusza się cieszy jak 14 – letni chłopak pyta się czy mogę mu pożyczyć jakieś książki, bo on szuka czegoś do czytania, bo już skończył którąś tam serię i szuka kolejnej do czytania. Czy nie powinniśmy się cieszyć z takich osób? Dopóki będę spotykać takich ludzi, dopóki będę spotykała w tramwajach czy poczekalniach zaczytanych ludzi, z którymi nieraz długie godziny można przegadać o książkach – nie będę narzekać na to, że Polacy są nieczytającym narodem.

Jakie są Wasze odczucia? Czy ludzie wśród Was należą do tych czytających czy do tych, którzy książki omijają szerokim łukiem? Zapraszam do dyskusji.

Zaczytany Sherlock <3

14 komentarzy:

  1. Tez się ostatnio nad tym zastanawiałam - sporo jeżdżę, czy to pkp czy pks, czy też komunikacją miejską i ciągle widzę kogoś z nosem w książce (nie na odwrót;). Ostatnio na ulicy mijał mnie koleś, który szedł i czytał. Na przystanku widziałam bezdomnego zaczytanego w bodajże Nawałnicy mieszy Martina. I też zastanawiam się, skąd te statystyki. W obu tanich składach książek i taniej księgarni we wrocławiu, w których byłam, zazwyczaj było w środku sporo osób, wszyscy zapatrzeni w książki poukładane przed nimi. Moja mam lubi czytać, mój dziadek też. Wydaje mi się, że sytuacja wielce tragiczna nie jest, a z każdego spotkanego zaczytanego człeka należy się zacieszać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lekko mnie dziwią te statystyki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam takie same uczucia. I w dodatku- niestety, Poska nie przekonuje (weźmy na przykład pod lupę ceny książek). Ale zamiast narzekać- cieszmy się że są nawet te nieliczne osoby które czytają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ceny książek to nieraz nie problem - są wyprzedaże, wydania kieszonkowe, składy tanich książek czy możliwość ściągnięcia książek w pdfie...

      Usuń
  4. Wokół mnie jest wielu czytających i sporo takich, dla których czytanie jest jednym ze sposobów spędzania wolnego czasu, więc czytają np. jedną książkę na miesiąc czy na dwa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć, nominowałam Cię do LBW :)
    Tutaj są pytania: http://anty---materia.blogspot.com/2014/08/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja nie wierzę w informacje przekazywane przez media.

    OdpowiedzUsuń
  7. Był ataki moment że w moim otoczeniu było bardzo wielu ludzi uprawiających sztuki walki a szczególnie machających mieczem. Gdybym zastosował wnioskowanie takie jak większość dyskutantów powyżej - musiałbym uznać, że prawie wszyscy Polacy uprawiają szermierkę.
    Doświadczenie jednak uczy, że własna okolica nie daje wyobrażenia o całym świecie...
    O stanie czytelnictwa informują statystyki dla kraju. Według nich na każdego Polaka wypada malutko książek w ciągu roku. A jeśli znamy kogoś, kto czyta 50-60 książek rocznie, to na każdą taką osobę przypada wielu takich, co nie czytają nic. Z tym, że nałogowi czytelnicy nie obracają się w środowisku wtórnych analfabetów, więc łatwo ulegają złudzeniom.
    Drugim sygnałem są wyniki egzaminów szkolnych, tych powszechnych - dokładniej ich poziom trudności i ilość oblanych. Dzisiejsza matura odpowiada poziomem mojej szkole podstawowej, mniej więcej 7 klasie. A zawala ją ok. 1/3 uczestników. To nie świadczy wprost o czytaniu, ale o zdolności do używania umysłu już tak. A jak czytać bez myślenia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale w tramwaju czy w pociagu nie wybieram sobie towarzystwa i nie obracam sie specjalnie w towarzystwie osób oczytanych, prawda?
      Matury, maturami. Co ciekawe większość ludzi nie zdaje z matmy, która rozwiązałby gimnazjalista.

      Usuń
  8. Nie rozumiem; jestem Polką i tak mam w papierach, a czytam. To może jakąś Chinką, albo w ogóle kosmitka jestem? I chyba sami kosmici mnie otaczają :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę:P;) Mało osób spotykam, które w ogóle nie czytają i są anty - książki

      Usuń
  9. każdy ma swoją pasję. Jedni lubią chodzić na siłownię, inny jeździć rowerem, inny lubią grać na instrumentach, oglądać filmu, poświęcać swój czas majsterkowaniu czy muzyce. Każdy robi to co lubi. Mi się wydaję że to nie jest problem chęci, czasu. Ciężko jest znaleźć odpowiednią książkę. Poza tym u mnie musi być odpowiednia faza na to. Ostatnio wolę czytać ordynację podatkową czy ustawę o ubezpieczeniach społecznych:P

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :)