sobota, 31 grudnia 2016

Stosik świąteczno - noworoczny

Święta, jak to Święta..
Pod choinką znalazłam i ja znalazłam kilka prezentów książkowych;)


Zazdrośnice
Noc ognia
prezent od przyjaciółki

wiersze z szuflady
ks.Jan Twardowski
prezent od Gwiazdki pod choinką

Już czas
Utopce
Z mojej wymianki książkowej

Szwedzkie kalosze
prezent od Mikołaja

A Wy co znaleźliście pod choinką?
Kto u Was zostawia prezenty pod choinką?
Od czego polecacie zacząć?

wtorek, 27 grudnia 2016

Świąteczne odkrycia muzyczne (#HOM 5/2016)


Wszędzie wokoło już od ponad miesiąca słychać świąteczne piosenki.
Dziś w moich odkryciach też ich kilka będzie, jednak raczej tych rzadko puszczanych w centrach handlowych. 



The Hanging Tree
Peter Holens

Natrafiłam zupełnie przez przypadek i od razu się zakochałam. Zarówno w piosence, jak i w głosie wykonawcy. 




Jutro
Kuba Jurzyk

Ostatnio miałam okazję być na koncercie Kuby Jurzyka w Jeleniej Górze, gdzie wykonywał właśnie tę piosenkę. Co prawda słyszałam ją wcześniej na jego kanale, ale jakoś dopiero na koncercie wyjątkowo mnie urzekła mnie ta piosenka.



Królowie świata
Studio Accantus

W moim odczuciu jedna z lepszych piosenek Accantusa, o ile nie najlepsza...



Skrzypi wóz
Enej

Na tę kolędę (?) natrafiłam przez przypadek szperając na YT i od razu mnie urzekła swoją energiczną melodią.



Pierwsza gwiazda 
TGD



God Rest Ye Merry Gentlemen 
Pentatonix

Pentatonix odkryłam podczas zeszłorocznych świąt, jednak w tym razem natrafiłam właśnie na tę piosenkę i ostatnio bardzo często leci z moich głośników.


Jak Wam się podobają te piosenki?
Znacie coś  tego?

Z Kubą Jurzykiem po koncercie

niedziela, 25 grudnia 2016

"Błękitna godzina" Douglas Kennedy

Tytuł: Błękitna godzina
Autor: Douglas Kennedy
Wydawnictwo: Świat Książki
Ilość stron: 352
Ocena: 2,5/6



Jesteśmy trochę jak Beduini. Bez względu na to, dokąd zawiedzie nas los i jak daleko zawędrujemy, wciąż wleczemy za sobą brzemię przeszłości.






Czasami lubię sięgnąć po thrillery, a psychologią interesuję się coraz bardziej, więc postanowiłam, więc połączenie jednego i drugiego wydało się być naprawdę ciekawym połączeniem. No i z tego właśnie powodu sięgnęłam po niedawno wydaną książkę autorstwa Douglasa Kennedy'ego zatytułowaną Błękitna godzina.

Poruszająca opowieść o miłości, zdradzie i walce o prawdę i przetrwanie. Robin i Paul, małżonkowie od trzech lat, postanawiają spędzić długie wakacje w Maroku. W przyprawiającej o zawrót głowy egzotyce tego śródziemnomorskiego kraju Paul jest ucieleśnieniem marzeń Robin – człowiekiem pełnym pasji, utalentowanym, mądrym. Jest przekonana, że właśnie tutaj zajdzie w upragnioną ciążę. Życie trzydziestosiedmiolatki wydaje się cudowną idyllą. Ale wszystko zmienia się, gdy jej mąż nagle znika, a ona staje się główną podejrzaną w policyjnym śledztwie. Kiedy prawda stopniowo wychodzi na jaw, w coraz bardziej przerażającej spirali przerażenia, z której nie ma ucieczki, Robin przemierza Maroko od Casablanki po budzącą grozę Saharę.
                                                                                opis z okładki

Błękitna godzina... Tytuł książki oraz nazwa pogranicza nocy i dnia... To wtedy tak wiele się działo w tej książce... Zaczęłam ją czytać podczas pewnej podróży pociągiem i pochłonęłam prawie całą podczas owej eskapady. Owszem czytało mi się ją dość szybko, jednak muszę przyznać, że nie powaliła mnie na kolana. Zapowiadała się naprawdę ciekawie, a jej opis przykuł zdecydowanie moją uwagę. Jednak podróż lektury okazało się, że owa fabuła zupełnie nie spełniła tego co oczekiwałam. Pomysł naprawdę ciekawy, nie przeczę. Jej realizacja – no cóż... nie ma tragedii, jednak nie jest wysokich lotów. Po prostu jest bardzo przeciętnie... No i niezbyt dobrze zrealizowane, jak na mój gust. A co do bohaterów... Robin mnie momentami dość mocno mnie irytowała, głównie swoją swoją naiwnością względem Paula. Generalnie postaci są niezbyt wyróżniające się, niezbyt charakterystyczne czy zapadające w pamięć. Do tego język jakim jest napisana książka - prosty, charakterystyczny dla tego typu książek, czytadeł. Wydawca obiecuję, że jest to Poruszająca opowieść o miłości, zdradzie i walce o prawdę i przetrwanie. Jak dla mnie nie ma w niej nic poruszającego, wzruszającego... Nic z tego...
Powiadają, że życie jest wspaniałym nauczycielem. Tak, ale tylko pod warunkiem, że odrzucimy iluzję i przestaniemy się oszukiwać. Natomiast miłość zawsze przesłania jasność widzenia.


Błękitna godzina to niezbyt porywająca książka, nawet dość przeciętna. Dość przewidywalna, z niezbyt dopracowaną fabułą i intrygą. Takie niezbyt wymagające czytadło. Czy polecam? Dla zabicia czasu – to i owszem. Jednak czytałam lepsze thrillery...

sobota, 24 grudnia 2016

"Cytrynowy sad" Luanne Rice

Tytuł: Cytrynowy sad
Autor: Luanne Rice
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Ilość stron: 384
Ocena: 5.5/6



Wiedział, jak utrata ukochanej osoby - najokrutniejsze z uczuć - może powalić człowieka niczym gorączka i zamienić w kogoś, kto ledwo rozpoznaje własne odbicie w lustrze.





Tak generalnie rzadko kiedy sięgam po taką typową tak zwaną literaturę kobiecą, jednak ostatnio miałam wielką ochotę na jakąś ciepłą, lekką opowieść. Właśnie z tego powodu sięgnęłam po pozycję Luanne Rice zatytułowaną Cytrynowy sad. 
Minęło już pięć lat, od śmierci córki i męża Julii, którzy zginęli w tragicznym wypadku samochodowym. Mimo upływu czasu kobieta nadal nie może się pogodzić z utratą najbliższych. Kiedy przyjeżdża w odwiedziny do swego wuja w Malibu, jedyne czego pragnie, to zaznać świętego spokoju i zapomnieć o dręczącym ją żalu i smutku. Pewnego dnia poznaje przystojnego Roberto – imigranta meksykańskiego pochodzenia pracującego w cytrynowym sadzie wujka Julii. Kobieta dostrzega w mężczyźnie bratnią duszę, która również cierpi po stracie ukochanej osoby. Dziwnym trafem okazuje się, że córeczka Roberto zaginęła dokładnie pięć lat temu i od tamtej pory ślad po niej zaginął.
                                                                                             opis z okładki
Cytrynowy sad jest książką, w której Luanne Rice podejmuje kilka ważnych tematów – utratę dziecka oraz współmałżonka, rozmowy o tym czy nielegalną imigrację. Ode mnie wielki plus za ich poruszenie. Zarysowana fabuła nie jest jakoś zbyt wybitna, jednak dość ciekawa. Fakt, spodziewałam się nieco innego zakończenia, no ale cóż... Tak bywa..  Autorka operuje prostym, lekkim i zrozumiałym językiem, co akurat jest proste i adekwatne do akcji i fabuły. Jedyne co mnie momentami irytowało to sporo hiszpańskich wstawek, bez ich tłumaczeń (część była przetłumaczona, jednak nie wszystkie). Co jak co ten język nie jest tak popularny i znany jak np. angielski, a ja rozumiałam co nieco tylko z racji tego, że uczyłam się włoskiego, który jest do hiszpańskiego bardzo podobny. Co do bohaterów – szczególnie polubiłam Roberta, Julię troszkę mniej, ale jednak w moim odczuciu postacie mogłyby być ciut bardziej dopracowane, doszlifowane...
Minęła chwila, nim na jego ustach zagościł uśmiech, ale kiedy już tak się stało, dotarło do niej, jak bardzo był przystojny. Miał smutek wypisany na twarzy. Ujęła ją ulga, jaka przepełniła jego oczy, kiedy ją zobaczył - zupełnie tak, jakby jej widok przyniósł mu ukojenie.
Czy polecam Cytrynowy sad? Zdecydowanie tak. Jest to ciepła, lekka opowieść, która wzbudza naprawdę wiele emocji – smutek, radość, nadzieję. Z chęcią kiedyś sięgnę po inne książki autorki, mam nadzieję, że się nie zawiodę, tak jak na tej. Ciekawa, wartościowa książka, która jest jednocześnie bardzo przyjemna w odbiorze i napisana bardzo lekko. Polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu

sobota, 17 grudnia 2016

"Co nas nie zabije" David Lagercrantz

Tytuł: Co nas nie zabije
Autor: David Lagercrantz
Cykl: Millennium
Tom: czwarty
Wydawnictwo: Czarna Owca
Czyta: Adam Bauman
Długość: 18 h. 31 min.
Ocena: 2,5/6


Można ciężko trenować bez żadnych konkretnych powodów. Lepiej trenować niż chlać. Trening jest lepszy niż wszystko inne.





Stieg Larsson napisał trzy tomy cyklu Millennium, a jakiś czas temu furorę zrobiła kontynuacja pt. Co nas nie zabije napisana przez David Lagercrantza. Sama postanowiłam się za nią zabrać. Odpaliłam audiobooka i zaczęła się po raz kolejny moja przygoda z jedną moich ulubionych literackich, kobiecych postaci - Lisbeth Salander.
Mikael Blomkvist przechodzi kryzys i rozważa porzucenie zawodu dziennikarza śledczego. Lisbeth Salander podejmuje duże ryzyko i bierze udział w zorganizowanym ataku hakerów. Ich drogi krzyżują się, kiedy profesor Balder, ekspert w dziedzinie badań nad sztuczną inteligencją, prosi Mikaela o pomoc. Profesor posiada szokujące informacje na temat działalności amerykańskich służb specjalnych. Mikael zaczyna pracę nad sensacyjnym artykułem, który może uratować jego karierę.
                                                                                           opis z okładki

Co nas nie zabije to kolejne opasłe tomiszcze z serii Millennium i jak dla mnie – ciut za długie. Wszystko mogłoby być zdecydowanie mniej obszerne, a i tak wyszłoby to książce na dobre. Dlaczego? Ok, intryga jest, ale... generalnie jak dla mnie akcja toczy się jak dla mnie zbyt powoli. No i sam pomysł na fabułę... Hm... lekko sztuczne i na siłę. Widać, że David Lagercrantz próbuje naśladować styl pisarski Larssona, próbuje stworzyć spójną całość z całą serią Millennium. Fakt, moja sympatia do Lisabeth nie zmalała, ale jednak to nie wszystko. Jednak cała książka mnie nie zachwyciła. No a szkoda. Bo w szczególności pierwsze dwa tomy zapowiadały się dość ciekawie...
Lekarz powiedział, że nie jest ważne, żebyśmy wierzyli w Boga. Bóg nie jest małostkowy. Ważne, żebyśmy zrozumieli, że życie jest ważne i ma dużo do zaoferowania. Powinniśmy je cenić, a jednocześnie próbować ulepszyć świat. Ten, kto potrafi znaleźć równowagę między jednym a drugim, jest blisko Boga.

Co nas nie zabije jest książką, która tworzy zdecydowanie spójną całość z poprzednimi częściami napisanymi przez Larssona, jednak mnie nie zachwyciła. Głównie niezbyt fascynującym pomysłem na fabułę, a także zbyt małą dawką intrygi. No i wszystkie wydarzenia mogło by być o wiele bardziej skompresowane. Czy polecam? Niekoniecznie... Jak ktoś chce poznać zakończenie całej serii – to i owszem, ale sama książka naprawdę nie powala na kolan...

wtorek, 13 grudnia 2016

"Dziecko wspomnień" Steena Holmes

Tytuł: Dziecko wspomnień
Autor: Steena Holmes
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Ilość stron: 240
Ocena: 5/6




Jednakże to, czego chciałam, i to, do czego byłam zdolna, to dwie zupełnie różne rzeczy... jakbym miała w głowie hamulec... albo jakbym się chowała za maską, której chyba wcale nie chciałam nosić.






Od zawsze bardzo lubiłam książki związane z różnymi tajemnicami i zawiłymi historiami rodzinnymi. Jedną z takich książek była książka Stiega Larssona pt. Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet. Jakiś czas później sięgnęłam po Black Rabbit Hall, która jednak mnie nie zachwyciła tak jak książka Larssona. Teraz przyszedł czas na kolejną książkę z klimatu rodzinnych sekretów autorstwa Steeny Holmes o intrygującym tytule Dziecko wspomnień.

Brian jest zachwycony, gdy dowiaduje się, że jego żona Diana jest w ciąży. Pora na dziecko nie jest jednak najlepsza – Diana właśnie otrzymała awans w pracy, a Brian musi jechać do Londynu pomóc przy otwieraniu nowego biura. Rok później Diana nie potrafi sobie wyobrazić życia bez swej pięknej córeczki Grace. Bije się z myślami, czy wracać do pracy – tak niechętnie zostawia dziewczynkę samą. Sprawy komplikuje to, że Brian musiał zostać w Londynie na dłużej, niż wcześniej przewidywali. Kiedy Diana zaczyna zauważać dziwne zachowanie najbliższych, uświadamia sobie, że nie wszystko jest takie, jakie się wydaje. Czyżby chodziło o straszne, niewyjaśnione do tej pory zdarzenia z przeszłości?
                                                                                  opis z okładki

Dziecko wspomnień jest książką niezbyt obszerną, jednak podejmującą ważną kwestię – macierzyństwo, a przy okazji podejmuje wszystkie inne tematy związane z rodzicielstwem. Przede wszystkim takie kiedy jedna ze stron chce dziecka, a druga niekoniecznie, ponadto niekoniecznie planowaną ciążę czy łączenie macierzyństwa z karierą zawodową. Tematy ważne o tyle, że przewijające się bardzo często w codziennym, rzeczywistym i nieliterackim świecie – zwłaszcza dość przypadkowe ciąże oraz kariery zawodowe kobiet. No i ciekawym jest także narracja z dwóch perspektyw – Diany oraz jej  męża. Książka jest napisana w sposób dość lekki jak na takie tematy, a jej lektura skłania do myślenia. Czytając Dziecko wspomnień nie mogłam doczekać się zakończenia, tego jak rozwinie się sytuacja i najchętniej pochłonęłabym książkę za jednym przysiadem, jednak musiałam robić sobie przerwy na refleksje...

Czy polecam Dziecko wspomnień? Zdecydowanie tak. Wartościowa, wzruszająca książka zmuszająca do refleksji, którą zapamiętam zdecydowanie na długo. Warto sięgnąć, naprawdę. Szczególnie polecam ją przede wszystkim kobietom, choć i mężczyzn może zmusić do refleksji.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu

piątek, 9 grudnia 2016

"Bo jesteś człowiekiem, czyli jak żyć z depresją, ale nie w depresji" Ewa Woydyłło

Tytuł: Bo jesteś człowiekiem, czyli jak żyć z depresją, 
                      ale nie w depresji
Autor: Ewa Woydyłło 
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Ilość stron: 281
Ocena: 4,5/6



Ja osobiście wyobrażam sobie depresję jako wielogłowego potwora, który wygląda mniej lub bardziej groźnie w zależności od tego, którą głowę wystawi ze swojej kryjówki.





O książkach pani Ewy Woydyłło słyszałam już od dłuższego czasu i od praktycznie początku mojej przygody z literaturą związaną z depresją zamierzałam się zabrać za twórczość tej autorki. Okazja natrafiła się podczas mojej ostatniej wizyty w bibliotece, kiedy natrafiłam na książkę pt. , który bardzo mnie zaintrygował.

Bo jesteś człowiekiem, czyli jak żyć z depresją, ale nie w depresji to pozycja , która podejmuje głównie podstawowe tematy dotyczące depresji, ale jednocześnie w swoisty sposobi je rozwija. Można spotkać takie rozdziały jak Nałóg depresji, Zdrowie psychiczne jako umiejętność, Demografia depresji, a najważniejszym wydaje mi się Kiedy bliska osoba jest w depresji. Ponadto w książce można znaleźć kilka testów, które pomogą nam określić czy z sami jesteśmy w depresji lub pomóc zrozumieć najbliższych.
To nieprawda, że w każdym nieszczęściu trzeba doszukiwać się głębszego sensu. Lepiej skupić się na „sprawach do załatwienia”. Sens można dopiero znaleźć, zajmując się tym, co można zrobić, a nie ma tym, czego już nie można. Sens cierpienia zawiera się w przetrwaniu i poznaniu granic własnej wytrzymałości. Po prostu.

Bo jesteś człowiekiem, czyli jak żyć z depresją, ale nie w depresji to książka, która bardzo mnie zaintrygowała – przede wszystkim swoim tytułem, a także opisem na okładce. No i właśnie dlatego zgarnęłam ją z bibliotecznej półki. Napisana jest przystępnej formie, informacje są przekazane w dość przystępny sposób, aczkolwiek w moim odczuciu osoby zupełnie zielone w temacie depresji mogą nie do końca ogarniać. Dla mnie osobiście najciekawsze były testy - ich rozwiązywanie dawało najwięcej. Bardzo przydatna sprawa – mogłoby być ich nawet więcej. Jednym z ciekawszych rozdziałów w moim odczuciu jest ten pt. Demografia depresji., w którym autorka wskazywała na to skąd może brać się depresja w różnych grupach społecznych. Ciekawym jest także propozycja autorki, żeby przy leczeniu depresji zastosować program 12 kroków, który jest stosowany w grupach AA (oczywiście z drobnymi modyfikacjami).
Chcąc pomóc komukolwiek, NIE WOLNO kwestionować jego uczuć. Można starać się pokazać fakty i zdarzenia z innej perspektywy, można, a nawet trzeba ocenić sytuację pod kątem różnych rozwiązań, ale niczyim uczuciom zaprzeczać nie wolno.

Czy polecam książkę Bo jesteś człowiekiem, czyli jak żyć z depresją, ale nie w depresji? Owszem, w szczególności osobom, które mają już jako taką wiedzę na temat depresji, żeby wiedzieć o czym pisze autorka. Ci, którzy czyją, że ich podstawy wiedzy dotyczącej tej choroby są dość marne – mogą się pogubić. Ja osobiście z chęcią kiedyś sięgnę jeszcze po książki pani Ewy Woydyłło, może nawet przy najbliższej wizycie w bibliotece zgarnę kolejną z półki.



wtorek, 6 grudnia 2016

Zrób sobie mikołajki, czyli mikołajkowy stosik ( #11/2016)

No czas na kolejny stosiczek...
Powinnam zrobić sobie szlaban na książki, ale to takie trudne;)


Klin
osiem kroków tanga
płytkie nacięcie
Trzej muszkieterowie t.4-6
Kupione w Dedalusie;)

Tajemnica gwiazdkowego puddingu
Kwiat kalafiora
Kokaina
Mówca umarłych
Niechciane
z biblioteki kluczborskiej

Australia za 8 dolarów. Busem przez świat.pl
Błękitna godzina
egzemplarze recenzenckie




Żmija
kupione na Wrocławskich Targach Dobrej Książki

Nowe życie
Mój psycholog nazywa się Jezus
Rodzina slow
egzemplarze recenzenckie

Kot, który lubił wełnę
Sekta egoistów
z biblioteki wrocławskiej

Czytaliście coś z tych książek?


czwartek, 1 grudnia 2016

"Pochłaniacz" Katarzyna Bonda

Tytuł: Pochłaniacz
Autor: Katarzyna Bonda
Cykl: Cztery żywioły Saszy Załuskiej
Tom: pierwszy
Wydawnictwo: Muza
Czyta: Agata Kulesza
Długość: 18 h 37 min
Ocena: 4/6


Nie ganiaj za ludźmi, nie muszą cię lubić. Ci, którzy pasują do ciebie, znajdą cię i zostaną.






Przygodę z twórczością Katarzyny Bondy zaczęłam od jej debiutu pt. Sprawa Niny Frank. Od zapoznania się z tamtą lekturą minęło już trochę czasu, więc postanowiłam zabrać się zabrać się za pierwszy tom Czterech Żywiołów Saszy Załuskiej pt. Pochłaniacz.
Cieszył się, gdy pomagał ludziom. Uważał, że jeśli pomoże jednej, choćby całkiem anonimowej osobie, to jakby zbawił cały świat. Często przytaczał opowieść o meduzach wyrzuconych na brzeg. Nie można uratować wszystkich, ale jeśli się uda chociaż kilka, dla nich samych ma to wielkie znaczenie.

Pochłaniacz jest pierwszym tomem tetralogii kryminalnej z Saszą Załuską w roli głównej. Jest ona przede wszystkim profilerką policyjną, a także matką 6-letniej córeczki, byłą policjantką i alkoholiczką, która od 7 lat nie tknęła alkoholu. W tej książce pojawia się także wiele innych bohaterów, jednak to właśnie ona wzbudziła moją największą sympatię. Po drodze spotykamy mafię, szmuglowanie, charyzmatycznego księdza oraz środowisko muzyczne, wszystko splecione razem w wiele wątków obyczajowo kryminalnych, z naciskiem na obyczajowe...

Zima 1993. Tego samego dnia, w niejasnych okolicznościach, ginie nastoletnie rodzeństwo. Oba zgony policja kwalifikuje jako tragiczne, niezależne od siebie wypadki.

Wielkanoc 2013. Po siedmiu latach pracy w Instytucie Psychologii Śledczej w Huddersfield na Wybrzeże powraca Sasza Załuska. Do profilerki zgłasza się Paweł „Buli” Bławicki, właściciel klubu muzycznego w Sopocie. Podejrzewa, że jego wspólnik - były piosenkarz i autor przeboju Dziewczyna z północy - chce go zabić. Załuska ma mu dostarczyć na to dowody. Profilerka niechętnie angażuje się w sprawę. Kiedy jednak dochodzi do strzelaniny, Załuska zmuszona jest podjąć wyzwanie. Szybko okazuje się, że zabójstwo w klubie łączy się ze zdarzeniami z 1993 roku, a zamordowany wiedział, kto jest winien śmierci rodzeństwa. Jednym z kluczy do rozwiązania zagadki może okazać się piosenka sprzed lat.
                                                                       opis z okładki

Pochłaniacz jest książką, z którą zapoznałam się w formie audiobooka w bardzo dobrej interpretacji Agaty Kuleszy. Świetnie sobie poradziła z tym zadaniem. A jak sama książka? Słuchało mi się jej naprawdę przyjemnie. Moim zdaniem pomysł na fabułę dość ciekawy, aczkolwiek niezbyt dobrze wykorzystany. Jak dla mnie było zbyt dużo wątków obyczajowych. Zdecydowanie za dużo, jak na lekturę, która ma być kryminałem. To bym zminimalizowała, zdecydowanie. No i dodałabym kapkę więcej pazura głównej bohaterce. Język jakim operuje Bonda jest niezbyt wyróżniający, taki dość średni i przeciętny, styl, taki dość w miarę. Najciekawszym dla mnie okazał się wątek osmologii (jak nie wiesz co to jest – sprawdź w Internecie lub przeczytaj książkę;). Generalnie jak dla mnie to takie, dość dobre czytadło, ale jednak nie powaliła mnie na mnie na kolana. Głównie przez zbyt małą ilość intrygi i zbyt dużą ilością wątków obyczajowych.
Przypomniało się jej powiedzenie matki, która ostrzegała ją wiele razy, by nie dała się wciągnąć w nielegalne interesy. Jeśli coś może w twoim planie pójść nie tak, dokładnie tak będzie. Poza tym zdarzą się jeszcze inne, nieprzewidziane okoliczności. Nie ma sytuacji idealnych. Nie jesteś w stanie przewidzieć wszystkiego.

Czy polecam Pochałaniacza? Jako kryminalne czytadło to i owszem. Fakt, książka jest wciągająca, jednak nie zmienia to faktu, że nie jest to jakaś bardzo ambitna lektura. Mi osobiście o wiele lepiej przypadły do gustu tomy z Sagi o Lipowie Katarzyny Puzyńskiej.

Katarzyna Bonda