wtorek, 31 marca 2020

"Nancy Drew. Tajemnica starego zegara." Carolyn Keene




Tytuł: Nancy Drew. Tajemnica starego zegara.
Autor: Carolyn Keene
Cykl: Nancy Drew 
Tom: pierwszy
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie 
Ilość stron: 184
Ocena: 5/6







Ostatnio miałam przemożną ochotę na jakąś literaturę dziecięcą czy młodzieżową – generalnie skierowaną do kilkanaście lat młodszego pokolenia. Myślałam czy by nie zapoznać się z cyklem o Magicznym Drzewie albo czy nie przeczytać po latach do Dzieci z Bullerbyn. Trafiłam w końcu na pierwszy tom serii o nastoletniej i pełnej entuzjazmu detektyw, który jest takim młodzieżowym kryminałem. Nancy Drew. Tajemnica starego zegara, bo taki tytuł ma ta książka, jest właśnie czymś czego szukałam – literaturą skierowaną do młodszego czytelnika z połączeniem mojego ulubionego rodzaju literackiego, czyli kryminału. A co ciekawsze – nigdy wcześniej nie słyszałam o tej serii. 
Nastoletnia Nancy Drew jest wielbicielką rozwiązywania zagadek kryminalnych, a jej ojciec, Carson Drew, to znakomity prawnik i postrach przestępców. W tomie pierwszym młoda detektyw pomaga bliskim pana Crowleya odnaleźć zaginiony testament, zanim chciwa rodzina Tophamów zagarnie cały majątek. W rozwiązaniu zagadki pomoże Nancy nie tylko bystry umysł, lecz także… bardzo stary zegar.
                                                                      opis wydawcy
Zabierając się za lekturę Nancy Drew. Tajemnica starego zegara nie spodziewałam się wiele – niezbyt obszerna książeczka dla młodzieży o nastoletniej detektyw i to jeszcze nigdy wcześniej o niej nie słyszałam – czegóż można oczekiwać? Okazało się, że pozycję czytało mi się niezwykle szybko i przyjemnie. Nie jest podane kiedy dokładnie miały miejsce wydarzenia opisane w tej pozycji, ale przypuszczam, że jest to pogranicze XIX i XX wieku, a miejscem akcji jest nieduże, fikcyjne, sielskie miasteczko w USA. Główna bohaterka Nancy Drew przypomina mi trochę Anię Shirley z Zielonego Wzgórza – przyjazna, pomocna, radosna, co prawda mniej marzycielska i bardziej przyziemna, ale równie sympatyczna i pełna determinacji. Książka jest napisana językiem nieskomplikowanym, adekwatnym do fabuły, akcji i adresata książki, czyli młodszego czytelnika (w moim odczuciu świetnie się nada dla moli książkowych w wieku 9-15 lat, choć dedykowana jest grupie 12-15 lat). Niebywałym plusem jest to, że rozdziały są krótkie, a litery nieco większe niż w książkach, do jakich jako dorośli jesteśmy przyzwyczajeni, co młodszemu pożeraczowi stron zdecydowanie ułatwi i uprzyjemni lekturę. 

Nancy Drew. Tajemnica starego zegara jest książką lekką i przyjemną w odbiorze, z ciekawym i dobrze zrealizowanym pomysłem na fabułę i barwnymi postaciami. W moim odczuciu i niejednemu dorosłemu czytelnikowi przypadnie do gustu umilając wieczór. Jak dla mnie pozycja i główna bohaterka – pogodne i pełne wdzięku. W moim odczuciu warto sięgnąć w przerwie od poważniejszych i bardziej drastycznych zagadek kryminalnych. Niewymagająca i lekka lektura, ale jednocześnie bardzo ciepła i przyjemna. A ja już nie mogę się doczekać, kiedy przeczytam następny tom z serii. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat S.A.

niedziela, 29 marca 2020

"Jak mniej myśleć. Dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych"

Tytuł: Jak mniej myśleć. Dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych
Autor: Christel Petitcollin
Wydawnictwo: Feeria
Ilość stron: 232
Ocena: 1.5/6



Paradoksalnie im bardziej jesteś przekonany o własnej wartości, tym bardziej przekonani będą inni. Pozytywny obraz samego siebie pozwala uwierzyć w swoje zalety i patrzeć z optymizmem w przyszłość.



Kiedy zobaczyłam książkę Jak mniej myśleć. Dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych – bardzo się ucieszyłam. Dlaczego? Ucieszyłam się, że zaczęło ogólnie istnieć sformułowanie, że istnieją osoby wysoko wrażliwe, a co za tym idzie osoby o wyższej wrażliwości w końcu przestają być piętnowane jako o nadwrażliwe czy jako beksy czy przewrażliwieńcy. Ucieszyłam się, że zaczęło ogólnie istnieć sformułowanie, że istnieją osoby wysoko wrażliwe. Nie myśląc długo – kupiłam i zabrałam się za czytanie tej pozycji.  
Cóż, bycie nadwydajnym bywa naprawdę męczące, ale twój mózg – właśnie ten, który myśli zbyt wiele – to prawdziwy skarb. Jego subtelność, złożoność i szybkość, z jaką działa, są naprawdę zdumiewające, a pod względem mocy można go porównać z silnikiem Formuły 1! Ale bolid wyścigowy nie jest zwykłym samochodem. Gdy prowadzi go jakiś niezdara, może się okazać kruchy i niebezpieczny. Potrzebuje kierowcy najwyższej klasy i toru na swoją miarę, by wykorzystać swój potencjał. Do tej pory to mózg wiódł cię po wertepach. Czas jednak, abyś przejął stery, i to już od dziś. Dzięki tej książce nauczysz się wykorzystywać niezwykłe możliwości swojego umysłu, który do tej pory wydawał się nie do ogarnięcia! A do tego poczujesz ulgę i wreszcie odetchniesz pełną piersią, akceptując siebie i swój fantastyczny umysł.
                                                                      opis wydawcy

Jak mniej myśleć. Dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych jest książką, której byłam bardzo ciekawa, zwłaszcza, że uważam się za typ osoby, do której jest zaadresowana ta pozycja. Właśnie dlatego też książka nie musiała długo czekać na swoją kolej i od razu się za nią zabrałam. Niestety muszę przyznać, że lektura mi się dłużyła, a po skończonej pozycji jestem rozczarowana. Przede wszystkim książka nie daje tego co obiecuje w tytule, wcale nie pokazuje jak myśleć mniej. Jest sporo porównań, przykładów, ale wcale nie ma żadnych porad czy pomysłów jak sobie z tym radzić. Po drugie – większość książki mówi o Zespole Aspergera, a nie o osobach, które mają wyższą wrażliwość. Coś co kłuje w oczy, zwłaszcza mnie – psychologa, to ewidentne wprowadzenie w błąd przez autorkę, która pisze w książce, że Zespół Aspergera to wysokofunkcjonująca forma autyzmu. Autyzm a Asperger to inne zaburzenia! Kto nie wierzy – niech spojrzy do Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-10. Co prawda są to choroby z tego samego spektrum i utrudniające komunikację, ale mylenie pojęć w książce owianej bestsellerem – niedopuszczalne. A później zdziwienie, że przeciętne społeczeństwo zaczytane w bestsellerach i niewgłębiające się w psychologię i ICD-10 również myli pojęcia. Jednak wracając nadal do książki - Jak mniej myśleć jest pozycją, której lektura niezwykle mi się dłużyła i odniosłam wrażenie, że styl pisarski  i język skierowany jest trochę jak dzieci, choć podejmujący tematy zgoła inne. Treść – zdecydowanie odbiega od moich oczekiwań (zresztą z tego co wiem nie tylko moich), ale przede wszystkim odbiega od tego co obiecuje wydawca razem z autorką. 

Twoje otoczenie bez przerwy cię pouczali strofuje jak dziecko. To głupota płakać lub oburzać się na byle co. Nie trzeba sobie tak bardzo brać do serca różnych wydarzeń. Trzeba się zahartować. Krótko mówiąc, z uwag, napomnień i rad udzielanych bez przerwy nadwrażliwcom wynika, że najlepiej być twardym, zimnym i nieczułym w każdej sytuacji.
Jak mniej myśleć. Dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych w moim odczuciu jest książką zdecydowanie słabą. Jej lektura nie dość, że mnie wymęczyła to jeszcze wprowadza ewidentnie w błąd, a treść odbiega od tego co sugeruje tytuł poradnika. Osobiście jestem zażenowana poziomem tej książki i jestem doprawdy zdziwiona jakim cudem zdobyła ona taką popularność, naprawdę. Autorka jest u mnie skreślona - nie zamierzam więcej sięgać po jej pozycje. Zdecydowanie nie polecam i odradzam. Szkoda czasu. 

piątek, 27 marca 2020

Koktajl mango - truskawka


Jak widać - zapałałam miłością do koktajli.
Dzisiaj nie może być inaczej i przedstawiam Wam kolejny.


Zapraszam na koktajl mango - truskawka!



Składniki:
-  6-8 truskawek
- pół dojrzałego mango
- 1 dojrzały banan
- ok. 100 ml wody
- łyżka siemienia lnianego
- sok z połowy cytryny

Jak przygotować?
A mango oczywiście potrzebujemy sam miąższ.
Jeżeli masz mrożone truskawki i mango - najpierw rozmróź.
Wszystkie składniki umieścić w jednym naczyniu i zblendować.
I gotowe!

Super pyszne i super słodkie dzięki słodyczy dojrzałego banana i mango;)


czwartek, 26 marca 2020

"Paradoks Kłamcy" Michał Kuzborski

Tytuł: Paradoks Kłamcy
Autor: Michał Kuzborski
Wydawnictwo: Black Turtle
Ilość stron: 319
Ocena: 3/6




Byłem sam. Sam jak skurwysyn. Jedynym moim towarzyszem był zwierzak, który nie zdążył wyewoluować ponad prymitywne instynkty.






Michał Kuzborski to wrocławianin, który zwyciężył Turniej Wiersza Kryminalnego na Międzynarodowym Festiwalu Kryminału 2019, a w grudniu tego samego roku debiutował książką pt. Paradoks kłamcy, która jest czymś pomiędzy obyczajówką a thrillerem. W końcu przyszedł czas i na mnie, jeżeli chodzi o lekturę tej powieści – czas na recenzję. 
Książka opowiada historię S., trzydziestoletniego „zawodowego kłamcy” – specjalisty od brudnego PR, który tym razem ma okazję walczyć po właściwej stronie. Przynajmniej z pozoru. Akcja dzieje się w 2013 roku, w dużym mieście na południu Polski. Mecenas Żabota wciąga S. w sprawę wyciszenia szantażysty. Szybko okazuje się, że szantaż jest elementem większej gry, w którą uwikłane są siły ze styku biznesu, polityki i przestępczości. Wątki kryminalne to tylko część "Paradoksu kłamcy". Prowadzona na kilku poziomach narracja powoli odkrywa skomplikowane relacje bohatera – z ciężko chorym ojcem, z kuzynem, który wstąpił do seminarium, z byłą narzeczoną. A także z nowo poznaną atrakcyjną dyrektor, z którą S. szybko wikła się w ryzykowny romans.
                                                                     opis wydawcy

Paradoks Kłamcy to pozycja niejednoznaczna jeżeli chodzi o rodzaj literacki, jest taka pomiędzy – ni to obyczajowa, ni to kryminał. Jest to także pozycja opowiadająca o relacjach, no i z wątkiem kryminalnym w tle co naprawdę lubię w literaturze – wszystko spowodowało, że postanowiłam sięgnąć po ten tytuł. Zaczęłam czytać bez większych oczekiwań względem tej pozycji – debiut, nie miałam okazji zapoznać się z recenzjami, zwyczajnie nie wiedziałam czego się po niej spodziewać. Muszę jednak przyznać, że Paradoks Kłamcy jest pozycją dość ciekawą, z interesującym pomysłem i tłem psychologicznym. Pokazuje uderzającą samotność wielu dorosłych ludzi – tych młodych dorosłych, ale również tych w sile wieku. Dla mnie jako przyszłego psychologa ten aspekt okazał się właśnie najciekawszy. Jeżeli chodzi o wątek kryminalny, fabułę, akcję czy intrygę – szału nie ma. Tutaj zdecydowanie nie ma się nad czym zachwycać w tej kwestii, naprawdę. 
Tak to już jest, że kiedy śnimy ładny sen, nic nie boli tak bardzo jak pobudka Sen szybko ulatuje, ale ból rozczarowania związany z powrotem do rzeczywistości towarzyszy nam przez cały poranek albo i dłużej. 
Paradoks Kłamcy jest książką inną, ale jednak nie zachwycającą. Ciekawie ujęty problem relacji to nie wszystko, zwłaszcza jeżeli fabularnie ten tytuł nie ma praktycznie nic do zaoferowania. Można sięgnąć, ale sumarycznie jest to pozycja zwyczajnie przeciętna. Nie zachwyca, ale również do dna też jej kawałek. Nie wyróżnia się w żadną stronę i jest praktycznie mało ciekawe. Mogłoby być o wiele lepiej… 

wtorek, 24 marca 2020

Stosiki na początek wiosny (#2/2020)

Ostatnio sporo czytam na czytniku w ramach pakietu Legimi, więc (co za tym idzie) kupuję mniej książek. Nie zmienia to faktu, że jednak nowe książki cały czas się pojawiają w biblioteczce, chociażby ze współpracy recenzenckich. Nie zmienia to faktu, że również i nowy regał wypadałoby kupić, bo nie ma czegoś takiego jak za dużo książek - jest tylko za mało miejsca;) A Brodacz się nie może nadziwić skąd u mnie wciąż tyle książek;)


Odprysk
Sacrifice
Czas Herkulesów
zakupy w Dedalusie

Chłopiec 
Chirurg
Paradoks kłamcy
egzeplarze recenzenckie



O chłopcu, który poszedł za tatą do Auschwitz
Pieprzyć to!
Bibliotekarka z Auschwitz
zakupy z Empiku w ramach wykorzystania cashbacku

Wzgórze psów
otrzymana od znajomej

Nie bój się życia
Dorosłe dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców
kolejne zamówienie z Empiku
Dorosłe dzieci... polecone przez terapeutkę

Tajemnica starego zegara
Braciszkowie Niebożątka
Moja twoja wina
Dieta na wynos
egzemplarze recenzenckie

Jestem niezwykle ciekawa tych z tematyki obozowej, Dorosłych dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców i Diety na wynos, co zapowiada eksperymanty kulinarne i wypróbowywanie przepisów w najbliższym czasie. I wykorzystywanie siedzenia w domu na czytanie;)

Co czytaliście?
Co polecacie?
Co u Was przybyło?

poniedziałek, 23 marca 2020

"Lekarz, który wiedział za dużo" Christer Mjåset





Tytuł: Lekarz, który wiedział za dużo
Autor: Christer Mjåset
Wydawnictwo: Smak Słowa
Ilość stron: 456
Ocena: 3/6








Na jakiś wyjeździe zaskakująco szybko czytało mi się książkę, którą aktualnie miałam ze sobą, a że zapomniałam czytnika – wybrałam się na zakupy do pobliskiej księgarenki z tanimi książkami. Jednocześnie darząc sympatią literaturę kryminalną z krajów skandynawskich – nie musiałam się długo zastanawiać nad kupnem książki norweskiego pisarza zatytułowanej Lekarz, który wiedział za dużo. Suma summarum tej pozycji nie zaczęłam na owym wyjeździe, a jakiś czas później, ale to już nieważne. 
Norweska wyspa w gminie Hitra, początek posępnej, śnieżnej zimy. Na kilka tygodni przed Bożym Narodzeniem młody lekarz Mads Helmer odkrywa podczas wieczornej śnieżycy rozbity samochód swojego szefa Aldusa Caroliussena. W ciągu następnych dni Helmer dowiaduje się wielu ciekawych informacji, które stawiają zmarłego – lekarza rodzinnego cieszącego się dużym autorytetem wśród miejscowych – w dwuznacznym świetle. Kim naprawdę był Caroliussen? Jak zginął? Poszlaki każą Helmerowi podejrzewać, że śmierć kolegi nie była przypadkiem. Wraz z córką zmarłego, Line Schönfelt, młody lekarz dostaje się do piwnicy Caroliussena, gdzie znajduje ogromne archiwum. W archiwum przez długie lata gromadzone były medyczne i pozamedyczne dane na temat pacjentów, nieraz boleśnie obnażające ich poczynania oraz fakty z życia.
                                                                       opis wydawcy
Lekarz, który wiedział za dużo jest książką, o której istnieniu nie miałam pojęcia dopóki nie sięgnęłam po nią we wspomnianej już księgarence. Opis na okładce mnie zaciekawił, ja lubię skandynawskie kryminały i miałam wizję, że nie będę miała co czytać w drodze powrotnej do domu – kupiłam, tym bardziej, że nie kosztowała zbyt wiele z tego co pamiętam. Nie znałam twórczości autora, o książce nic nie słyszałam, więc i nie nastawiałam się na wiele podczas lektury… Lubując się w skandynawskich kryminałach zaczęłam czytać podczas ciepłego dnia i zanurzałam się w mroźnej, zimowej Norwegii. I jak to wypadło? Przeciętnie. Pomysł jak najbardziej w porządku, jednak nieco gorzej z realizacją – cały czas czekałam na jakiś punkt kulminacyjny, na jakiś przytup, ale niestety zabrakło. Niejednokrotnie nudziłam się podczas lektury i chciałam już jak najszybciej skończyć, żeby mieć to wszystko za sobą. Za mało akcji, a fabuła niedopracowana… Język, jakim jest napisana książka jest całkiem w porządku, taki prosty, nieskomplikowany, adekwatny do treści. Bohaterowie równie przeciętni i niewyróżniający się co reszta, co całościowo daje pozycję jakich wiele…

Lekarz, który wiedział za dużo jest książką zdecydowanie przeciętną. Nie zrozumcie mnie źle – na pewno nie jest zła czy denna, ale po prostu średnia i niewyróżniająca się w żadną stronę. Nie zmienia to mojej sympatii do skandynawskich kryminałów, ale po pozostałe pozycje z twórczości Christera Mjåseta już raczej nie sięgnę… 

sobota, 21 marca 2020

"Zapach śmierci" Simon Beckett

Tytuł: Zapach śmierci
Autor: Simon Beckett
Cykl: Dr David Hunter
Tom: szósty
Wydawnictwo: Czarna Owca
Ilość stron: 440
Ocena: 5/6


Śmierć czasem tak działa. Bywa, że dopiero kiedy jest już za późno, zdajemy sobie sprawę z tego, jak wiele ktoś dla nas znaczył.





Simon Beckett to pisarz, po którego twórczość nie sięgałam od kilku lat, ale pierwsze części serii z doktorem Davidem Hunterem przeczytałam dość szybko i równie szybko polubiłam – zarówno postać, jak i styl pisarza. Ostatnio zobaczyłam, że wyszła szósta część tej serii i bardzo się ucieszyłam. Czym prędzej się zabrałam za czytanie Zapachu śmierci zupełnie nieświadoma, że nie przeczytałam tomu wcześniejszego.
Pewnego letniego wieczoru David Hunter – antropolog sądowy – odbiera telefon od dawnej znajomej z pracy. Kobieta potrzebuje opinii w pilnej sprawie. W opustoszałym, czekającym na rozbiórkę szpitalu Świętego Judy gdzie bywają bezdomni, dilerzy i narkomani znaleziono częściowo zmumifikowane ciało. Nawet Hunter nie potrafi określić, od jak dawna mogło tam leżeć. Wiadomo tylko jedno: to ciało młodej ciężarnej kobiety. Po zapadnięciu się podłogi strychu wychodzi na jaw kolejny z mrocznych sekretów szpitala. Oczom policjantów ukazuje się ukryta sala zastawiona łóżkami. W niektórych nadal ktoś leży… Pozornie prosta z początku sprawa przeradza się w obłąkańczy koszmar. Nikt z otoczenia Huntera nie może czuć się bezpiecznie… Szpital upomni się o kolejne ofiary.
                                                                    opis wydawcy
Zapach śmierci jest książką, na której przeczytanie bardzo się cieszyłam, tym bardziej, że stęskniłam się za Simona Becketa i wykreowanym przez niego Davidem Hunterem. Zaczęłam czytać i przepadłam… Weszłam w świat, który był mi tak bliski lata temu i było mi z tym naprawdę dobrze. Były momenty z życia głównej postaci, o których pomyślałam sobie – hej, coś tutaj nie gra, coś brakuje, jak to się stało? Nie nadążam. Okazało się po prostu, że przeoczyłam tom wcześniejszy – piąty i zwyczajnie go nie przeczytałam, stąd ten głos w mojej głowie. Jednak dla całej fabuły i zagadki kryminalnej nie ma to praktycznie żadnego znaczenia. Pamiętam jak pewnego popołudnia weszłam do dawnego szpitala Bonifratów we Wrocławiu, gdzie były zarówno opuszczone sale szpitalne jak i wynajmowane pokoje dla studentów. To było lekko przerażające i fascynujące. Tak samo jak z tą książką. Wszystko owiane mrokiem, tajemnicą i grozą. Styl i język, jakim jest napisana książką na naprawdę dość dobrym poziomie. Ciekawy i dobrze zrealizowany pomysł , a do tego odpowiednia dawka intrygi i tajemnicy. W książkach Becketta jest bardzo ciekawie i dobrze pokazana praca antropologa sądowego od kuchni, co mnie urzekło od samego początku i od razu to polubiłam. I między innymi za to tak cenię twórczość autora. Również za to, że dba o ciekawe kreacje bohaterów. Pierwsze części cyklu zapadły w mojej pamięci naprawdę dobrze, choć minęło kilka lat - ten wypada praktycznie równie dobrze, choć nie jest idealna. Zresztą stworzyć idealną książkę naprawdę trudno. Ale jak najbardziej ciekawa pozycja. 
Ludziom zwykle wydaje się, że natychmiast rozpoznaliby zapach śmierci. Że rozkładowi towarzyszy szczególna, charakterystyczna woń, paskudny trumienny odór. Mylą się.
Czy polecam Zapach śmierci? Zdecydowanie. Nawet, jeżeli nie znacie wcześniejszych książek Simona Becketta. O ile na Zimnych ogniach się zawiodłam – tutaj naprawdę wszystko na odpowiednim poziomie. Język, styl, dawka intrygi, bohaterowie – wszystko jak trzeba i jak należy. W tej książkę znalazłam to, za czym tak tęskniłam w literaturze i to właśnie tego było mi trzeba. Naprawdę polecam twórczość Simona Becketta.

piątek, 20 marca 2020

Koktajl truskawkowo - szpinakowy


Piątkowy kącik czytelniczych umilaczy powraca.
Tym razem kolejny koktajl. 
Idealny na wiosnę i lato, kiedy owoców coraz więcej,
a teraz kiedy panuje koronawirus trzeba wzmacniać odpowrność;)

Zapraszam na koktajl truskawkowo - szpinakowy



Składniki:
(na jedną porcję)
8 truskawek
75-100 g świeżego szpinaku
1 małe jabłko (słodkie)
ok 50-100 ml wody
1 łyżka siemienia lnianego
sok z połowy cytryny

Jak wykonać?
Jeżeli truskawki są mrożone - rozmrozić (np. przy użyciu mikrofalówki.
Jabłko pokroić na mniejsze cząstki (nie obierać, choć jeżeli chcesz - proszę bardzo.
Truskawki, jabłko i resztę składników włożyć do wysokiego naczynia i wszystko razem zblendować.
Przelać do szklaki.
Smacznego! 

środa, 18 marca 2020

"Komórki się pani pomyliły" Jacek Galiński

Tytuł: Komórki się pani pomyliły
Autor: Jacek Galiński
Cykl: Zofia Wilkońska
Tom: drugi
Wydawnictwo: W.A.B
Ilość stron: 352
Ocena: 4/6


Wyglądała tak żałośnie, że gdyby Hans Christian Andersen dożył naszych czasów, z pewnością napisałby bajkę o dziewczynce z call center.





Debiut Jacka Galińskiego pt. Kółko się pani urwało bardzo mi się spodobał i rozbawił od pierwszego zdania sprawił, że koniecznie chciałam przeczytać kontynuacji przygód energicznej starszej pani. Gdy wyszedł kolejny tom cyklu z Zofią Wilkońską w roli głównej od razu kupiłam i zabrałam się za lekturę. Czas na kolejną część pt. Komórki się pani pomyliły.
Prawdziwa mieszanka wybuchowa – wredna staruszka kontra mafiosi. Zamieszanie wokół pewnej warszawskiej kamienicy się nie kończy. Kolejny trup ponownie burzy spokój Zofii Wilkońskiej. Podczas prywatnego śledztwa staruszka za bardzo zbliża się do przestępców i zostaje poddana pokusie nie do odparcia. Niczym policjant zbyt długo działający pod przykrywką Zofia wiele lat żyjąca w biedzie zachłystuje się pieniędzmi i przemocą.
                                                             opis wydawcy
Komórki się pani pomyliły kończy się dokładnie w momencie zakończenia Kółko się pani urwało – brak przestoju, domyślania się i konieczności wyjaśniania co się działo pomiędzy częściami. Dość ciekawe rozwiązanie, to trzeba przyznać. A że ja się stęskniłam za Zofią Wilkońską – czym prędzej zabrałam się za lekturę drugiej części jej przygód. Zaczęłam czytać i już od samego początku na mojej twarzy pojawił się uśmiech – może nie w pierwszym zdaniu jak przy lekturze poprzedniczki, ale jednak niewiele później. Och, jak ja się stęskniłam za tą pełną werwy staruszką! I jeszcze w tym przypadku Zofia, która walczy z mafią i odwiedza nocne kluby. Muszę jednak przyznać, że w moim odczuciu Komórki się pani pomyliły wypada gorzej od poprzedniczki. Trochę mniej samej Zofii w Zofii, a humor jakoś lekko opadł. Niewiele, bo niewiele, ale jednak zawsze jest to ciut gorszy poziom.  Co prawda, lekko się zawiodłam, spodziewałam się większego przytupnięcia i większej dawki żartu, ale na szczęście poziom opadł minimalnie. Autor pisze w sposób lekki, ironiczny, dość kolorowy. A ja już niezwykle się cieszę, że już wyszedł trzeci tom z Zofią Wilkońską w roli głównej.
...co jest ważne? Nie rzeczy. One raz są, raz ich nie ma. Przemija wszystko. Wszystkie przedmioty i zdarzenia. Ważne jest to, co po nich zostaje, a zostaje po nich to, co jest w nas. W naszych umysłach, pamięci, wspomnieniach. Jeżeli to zniknie, jeżeli się o tym zapomni, to koniec. Tego już naprawdę nie ma. A kiedy wszystko zniknie, co pozostanie? Człowiek będzie pusty. Jak dzban. Niepotrzebne próchno.
Komórki się pani pomyliły jest książką zdecydowanie i wartą przeczytania – nawet jak ktoś wcześniej nie miał kontaktu z komediami kryminalnymi. Czy można czytać bez znajomości wcześniejszej części? W moim odczuciu niekoniecznie. Warto najpierw poznać Zofię z jej wózeczkiem i mieszkaniem w kamienicy, przynajmniej moim zdaniem. Pierwsza część pt. Kółko się pani urwało podobało mi się bardziej – to prawda, ale prawdą jest również, że i w tej części Jacek Galiński nie obniżył drastycznie poziomu, szkoda tylko, że jednak obniżył. Nie zmienia to faktu, że tego właśnie potrzebowałam na poprawę humoru i już właśnie poluję na trzecią część.

wtorek, 10 marca 2020

"Zbrodnia w wielkim mieście" Alek Rogoziński

Tytuł: Zbrodnia w wielkim mieście
Autor: Alek Rogoziński
Wydawnictwo: Filia
Czyta: Katarzyna Pakosińska
Długość: 6 godz. 26 min.
Ocena: 4.5/6



(…) zaplanować zbrodnię idealną musi być bardzo trudno. Najlepsze są chyba takie, kiedy nie ma zwłok.





Twórczość Alka Rogozińskiego polubiłam od samego początku, od pierwszej książki jego autorstwa, z jaką miałam przyjemność się zapoznać, a było to Do trzech razy śmierć z Różą Krull w roli głównej. W ramach komedii kryminalnych ostatnio również zapoznaje się zawzięcie z twórczością M.C. Beaton i jej cyklem o Agacie Raisin, ale miło wrócić do rodzimego autora, od którego zaczęła się moja przygoda z tym rodzajem literackim. Zapraszam na recenzję kolejnej pozycji Alka pt. Zbrodnia w wielkim mieście. 
Sandra, szefowa pisma "Marzenia i sekrety", jest atrakcyjną singielką i fanką Tindera. Martyna, redaktorka w tej gazecie, to znudzona żona, która swojego męża widuje raz na pół roku, a i wtedy niewiele mają sobie do powiedzenia. Z kolei Iwona, graficzka, samotnie wychowuje dwójkę nastolatków z piekła rodem. Wszystkie trzy przyjaźnią się i pracują razem w niewielkim wydawnictwie prasowym. Pewnej nocy, w czasie przymusowej, służbowej nasiadówki (i po kilku kieliszkach wina), wymyślają w żartach, jak popełnić morderstwo idealne i pozbyć się swojego szefa - seksisty, szowinisty i tyrana. Po kilku dniach ktoś realizuje ich plan. Szybko okazuje się, że osób, które miały powód, aby zabić upiornego biznesmana jest więcej: jego niewierna żona, bandyci, którym był winny spore pieniądze oraz jego kumpel, który dziedziczy po nim wszystkie interesy. Kto z nich jest mordercą?
                                                                  opis wydawcy
Zbrodnia w wielkim mieście jest książką, w której brak jest Róży Krull i innych bohaterów, których już polubiłam. Nie zmienia to faktu, że i ta pozycja zdecydowanie przypadła mi do gustu. Jest ciekawy pomysł, a przede wszystkim zrealizowany naprawdę dobrze i ze sporą dozą humoru. Alek Rogoziński nie zawiódł co do poczucia humoru i zafundowania czytelnikowi niejednokrotnej sytuacji do uśmiania się, a przynajmniej uśmiechnięcia się podczas lektury. Jest humor, jest intryga, jest naprawdę dość dobrze. Zakończenie – częściowo do przewidzenia, częściowo zaskakujące, a cała książka lekka i przyjemna w odbiorze, tym bardziej, że Katarzyna Pakosińska w moim odczuciu dobrze sprawdziła się w roli lektorki tej pozycji. 

Zbrodnia w wielkim mieście to lekka książka, po którą zdecydowanie warto sięgnąć, nawet jeżeli ma być pierwszą z twórczości Rogozińskiego jaką się zapoznasz. Przyjemna, lekka, zdecydowanie na poprawienie humoru. Nie brakuje humoru, zabawnych tekstów, barwnych postaci. Nie brakuje również intrygi i trupa. Warto sięgnąć! Twórczość Alka Rogozińskiego to zdecydowanie moja miłość i polecać będę, choć nie jestem ślepa na wady. Nie jest to wysokich lotów literatura, ale naprawdę przyjemna w odbiorze. Polecam!

czwartek, 5 marca 2020

"Zjazd absolwentów" Guillaume Musso

Tytuł: Zjazd absolwentów
Autor: Guillaume Musso
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 320
Ocena: 2.5/6



Jedyny problem w inaczej doskonałym związku dwóch kochających się kobiet to nie tyle potrzeba posiadania mężczyzny, ile potrzeba posiadania dziecka.





Guillaume Musso to francuski twórca bestsellerów i dość rozpoznawalny pisarz. Praktycznie jego każda książka w Polsce sprzedaje się niezwykle dobrze, a jednocześnie trafia do serc czytelników – nie tylko stałych miłośników jego twórczości, a także zdobywa zamiłowanie kolejnych. Nie wiem jak to zrobiłam, ale nigdy wcześniej nie czytałam nic z jego bibliografii – przyszedł więc i czas na mnie. Wybór padł wydaną w Polsce w połowie 2019 książkę pt. Zjazd absolwentów.
Riwiera Francuska – zima 1992 roku.
W mroźną noc, gdy kampus liceum zostaje sparaliżowany przez burzę śnieżną, dziewiętnastoletnia Vinca Rockwell, jedna z najzdolniejszych uczennic w szkole, ucieka z nauczycielem filozofii, z którym ma potajemny romans. Dla nastoletniej dziewczyny miłość oznacza wszystko albo nic. Nikt już nigdy jej nie zobaczy.
Riwiera Francuska – wiosna 2017 roku.
Kiedyś nierozłączni Thomas i Maxime – najlepsi przyjaciele Vinki – nie kontaktowali się ze sobą od czasów szkolnych. Spotykają się dopiero na zjeździe absolwentów. Zaraz po nim jeden z budynków szkoły ma zostać wyburzony. Thomas i Maxime wiedzą, że są w nim ukryte zwłoki. I że wkrótce nic już nie stanie na przeszkodzie, by prawda wyszła na jaw.
                                                           opis wydawcy

Zjazd absolwentów zobaczyłam kiedyś na wystawie w sklepie i stwierdziłam, że to będzie dobry moment, żeby zapoznać się z twórczością Guillaume Musso. Choć czytałam w blogosferze recenzje różnych jego książek to mimo tego nie nastawiałam się na nic szczególnie – nie miałam względem tej pozycji wielkich oczekiwań, po prostu byłam po prostu ciekawa co dostanę. Zaczęłam lekturę i czytałam dość długo… Pomysł na fabułę – całkiem niezły, ale zasadniczo bez szału czy szczególnego wyróżniania się. Spotkanie absolwentów po iluś latach i odkrywanie tajemnic z przeszłości – temat niejednokrotnie przemielony w filmach, serialach i książkach, więc nie ma się czym zachwycać. Na szczęście język i styl pisarski autora na przyzwoitym poziomie, więc tutaj nie ma za bardzo czego krytykować. Książka nie jest napisana jakoś szczególnie wybitnym językiem, ale lekkim i dość przyjemnym w odbiorze, adekwatnym do treści i lektury będącej czytadłem. W moim odczuciu żaden z bohaterów nie wyróżnia się szczególnie, są dość sztampowi i mało charakterystyczni, niezapadający w pamięć.
Nie wiem, kto powiedział, że ludzie dostają od losu tyle, ile są w stanie znieść, ale to nieprawda. Najczęściej los to perwersyjny skurwysyn, który niszczy najsłabszych, podczas gdy dranie żyją długo i szczęśliwie.
Zjazd absolwentów to pierwsza książka Guillaume Musso, którą czytałam. Czy ostatnią? Naprawdę nie wiem, ale wiem, że szczególnie nie będę się spieszyć do następnych jego pozycji. Może sięgnę jeszcze po jakąś jedną, żeby dać autorowi drugą szansę. W moim odczuciu pozycja jest wyjątkowo przeciętna, niewyróżniająca się, zupełnie bez szału i polotu. W moim odczuciu czytadło i to niezbyt wygórowane czy dopracowane. Czy warto sięgnąć? W moim odczuciu trochę szkoda czasu – przeciętność nad przeciętnościami. Są lepsze czytadła. Jak na razie nie rozumiem fenomenu pisarza…
Jak daleko sięgam pamięcią, zawsze czułem się samotny, wyobcowany, drażniły mnie zgiełk świata i jego pleniąca się jak zaraza miernota. W pewnym momencie uwierzyłem, że książki mogą mnie wyciągnąć z tej apatycznej pustki, ale nie można zbyt dużo od książek. Powieści wciągną w życie innych ludzi, nie wezmą jednak w kojące ramiona, kiedy dopadnie cię strach.