- Może się zastrzelił? To by było najlepsze wyjście. Bo już w krótce zrobię mu z dupy jesień średniowiecza.
Agnieszka Zakrzewska to autorka, o której dowiedziałam się przeszukując książkowe czeluści Internetu w poszukiwaniu nazwisk pod wyzwanie Abecadło z pieca spadło. Dopiero wtedy dowiedziałam się trochę więcej o autorce – np. to, że jest na rynku wydawniczym od 2018 roku, a w jej dorobku jest niemal dwadzieścia pozycji. Mój wybór padł na książkę pt. Dopóki grób nas nie połączy.
Malownicze holenderskie miasteczko przyciąga wielbicieli spokoju i sielskich krajobrazów. Życie płynie tutaj leniwie, a mieszkańcy nie mają większych zmartwień. Ale czy na pewno tak jest? Gdy okolicą wstrząsa informacja o śmierci nestora znanego i poważanego rodu, wszystko wywraca się do góry nogami. Komu zależało na śmierci staruszka? Trzy leciwe przyjaciółki - Eva, Martha i Agneta - postanawiają rozwiązać kryminalną zagadkę. Co tak naprawdę łączy historyczną kamienicę, zakład pogrzebowy i żądnych twardej waluty spadkobierców z piekła rodem? opis wydawcy
Dopóki grób nas nie połączy to pozycja, za którą zabrałam się w formie audiobooka w interpretacji Ewy Abart, której głos już znałam z innych produkcji. Co do samej książki to potrzebowałam czegoś lekkiego, ale nie znając wcześniej twórczości autorki – zupełnie nie wiedziałam czegoś się spodziewać, ale górę jednak wzięła ciekawość. W sumie do tej książki podchodziłam kilka razy i dopiero chyba za trzecim razem wciągnęłam się w nią na porządnie. Skończyłam ją słuchać bardziej rozczarowana niż ukontentowana całością. Morze bohaterów, które się plączą i przeplatają – jak dla mnie jest ich zdecydowanie za dużo, zwłaszcza jak na niezbyt obszerną pozycję. W sumie najbardziej do gustu przypadły mi owe trzy leciwe przyjaciółki, ale też chyba z braku lepszych postaci. Pomysł na fabułę jest całkiem w porządku, ale w moim odczuciu zupełnie niewykorzystany i przegadany, a cała akcja jest poprowadzona w sposób naprawdę chaotyczny. Wątek komediowy według mnie zupełnie nieśmieszny, a kryminalny to zupełnie zmarnowany potencjał. Zdaję sobie sprawę, że jest to komedia kryminalna, więc to niekoniecznie wątek kryminalny jest na pierwszym miejscu czy będzie arcydziełem, ale tu zupełnie niewykorzystany, a komediowy wcale mnie nie śmieszył. Język zupełnie jest nieskomplikowany z mnóstwem różnych przekleństw (tych łagodniejszych) specyficznych powiedzonek – np. kurcgalopem, ale jak na pozycję umieszczoną w holenderskich realiach mogłyby być jakieś holenderskie wstawki. Moim zdaniem książka jest napisana jakby autorka zupełnie nie miała jakiegoś konkretnego planu…
- Po pierwsze, moja droga, ja nie szydełkuję, ale dziergam, a po drugie, skąd ty, do diabła, tak dokładnie pamiętasz, co powiedziałam ponad trzydzieści lat temu? Zapisujesz sobie moje sentencje w kajecie czy jak?- Po prostu cię kocham, głupia ty. Ludzie, którzy się kochają, zapamiętują o sobie nawet najdrobniejsze szczegóły.
Dopóki grób nas nie połączy to pozycja, z którą się wymęczyłam i się nią rozczarowałam. Co prawda nie miałam względem niej większych oczekiwań – chciałam po prostu lekkiej, zabawnej pozycji z pewną dawką intrygi, a tutaj nie ma ani humoru, ani intrygi, ani fascynującej fabuły, ani zabawnych, barwnych bohaterów. Całość ma naprawdę potencjał, ale zupełnie niewykorzystany. Całość jest co prawda niewymagająca, ale męcząca swoim chaosem i brakiem dopracowania. Nie polecam – wieje nudą, brakiem intrygi i brakiem humoru.