Tytuł: Kod Leonarda da Vinci
Autor: Dan Brown
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 568
Ocena: 2,5/6
Życie jest pełne sekretów. Nie można wszystkiego wiedzieć od razu.
Zupełnie nie mam pojęcia na czym polega fenomen twórczości Dana Browna, a w szczególności fenomen tej książki. Podeszłam do książki z wielkimi nadziejami i przyznam szczerze, że się trochę przeliczyłam. Ot, zwykła sensacja.
Samą książkę czytałam już dość dawno temu, ale też już po tej całej fali popularności na nią. Przyznam, że mnie nie zachwyciła. Otóż, mniej więcej przez pierwszą połowę książki strasznie się wynudziłam, akcja toczyła się jak flaki z olejem, nie bardzo wiedziałam o co chodzi… Ale zaparłam się i stwierdziłam, że chce na własnej skórze przekonać się czy rzeczywiście jest taka zachwycająca. Akcja zaczęła się rozkręcać dopiero w drugiej połowie, a kiedy już rozkręciła się na dobre, książka się skończyła. Język może nie jest zły, ale samo rozkręcenie akcji zanudza kompletnie moim zdaniem. Do tego strasznie dobijające dla mnie było całe przeżywanie religijnych fanatyków dotyczących owych poszukiwań owego Graala i niezamieszczonych w Biblii ewangelii. Czyż autor nie zaznaczył na początku, że to jest fikcja literacka? I czyż nie tak powinniśmy tego traktować? Moim zdaniem należy to traktować jako sensację, a nie jako sacrum będące wyznacznikiem wiary katolickiej. Zapewne każdy tez wie, że na podstawie książki nakręcono film pt. Kod da Vinci, który widziałam całkiem niedawno i osobiście podobał mi się bardziej od książki (choć też nie powalił). Już z samej racji tego, że akcja nie ciągnie się tak bardzo jak tu… I naprawdę do dzisiaj nie potrafię zrozumieć na czym polega fenomen tego autora… Czy na tym, że bazował na geniuszu da Vinciego i pozwolił czytelnikowi bardziej poznać renesansowego geniusza? Moim zdaniem sama książka niezbyt zasługuje na miejsce 100 książek BBC, które należy przed śmiercią.