poniedziałek, 28 lutego 2022

"Dom (nie)spokojnej starości" Anna Kasiuk, Alek Rogoziński

Tytuł: Dom (nie)spokojnej starości
Autor: Anna Kasiuk, Alek Rogoziński
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Czyta: Joanna Gajór
Długość: 7 godz. 52 min.
Ocena: 5/6


Czasem miłość musi walnąć w człowieka młotem, żeby zrozumiał, że ma ja przed nosem. Ludzie są ślepi. Często marzą o czymś nierealnym, a szczęście stoi tuż obok.





Twórczość Alka Rogozińskiego urzekła mnie już od samego początku i co jakiś czas z chęcią sięgam po jego kolejne książki. Tym razem zabrałam się za pozycję napisaną w duecie razem z Anną Kasiuk, której książek wcześniej w ogóle nie znałam, ale byłam jej bardzo ciekawa. Wybór padł na książkę pt. Dom (nie)spokojnej starości w formie audiobooka w interpretacji Joanny Gajór. 

Losy czterech kobiet krzyżują się w jednym miejscu. W dodatku takim, które mało komu dobrze się kojarzy... Kiedy Ludmiła i Emilia trafiają do domu opieki dla seniorów, są pewne, że wszystko, co w życiu najlepsze, mają już dawno za sobą. Paradoksalnie to samo myśli Justyna, młodsza od nich o dwadzieścia lat kierowniczka tej placówki, rozwódka, zdradzana latami przez męża i to z jej byłą najlepszą przyjaciółką. Jedyną kobietą, która ma jeszcze nadzieję na to, że czeka ją coś dobrego, jest Lena, zbuntowana nastolatka, która pomaga pensjonariuszom jako wolontariuszka. Kiedy okaże się, że jesień życia wcale nie musi być monotonna i nudna, dom spokojnej starości zamieni się w dom bardzo niespokojnej starości, na jaw wyjdą mrożące krew w żyłach tajemnice z przeszłości starszych pań, a we wszystko wmiesza się niesforny Amor, nagle okaże, że placówce, którą wszystkie cztery kobiety zaczęły traktować jak swój dom, grozi zamknięcie. Aby ją uratować potrzeba cudu! Na szczęście zbliża się pora, kiedy cuda lubią się wydarzać...                                                                                                                                                                          opis wydawcy

Dom (nie)spokojnej starości to komedia romantyczna w nieco bożonarodzeniowym klimacie, ale mi zupełnie nic nie przeszkadzało się zabrać za nią praktycznie dwa miesiące później. Chciałam czegoś lekkiego, pozytywnego, ciepłego – i tego właśnie dostałam. W moim odczuciu książka jest podobna nieco stylem do pozycji Pudełko z marzeniami napisanej przez Alka Rogozińskiego w duecie z inną pisarką – Magdaleną Witkiewicz. Pomysł na umieszczenie akcji w domu spokojnej starości – naprawdę przedni, zresztą jak sam pomysł na fabułę. Znając już twórczość Alka Rogozińskiego – spodziewałam się jakiegoś wątku kryminalnego, jakiś trup, zagadka czy coś w tym stylu, ale niestety tego nie było. Dostałam za to przyjemną obyczajówkę z naprawdę sporą dawką humoru – niejednokrotnie się zaśmiałam podczas odsłuchiwania tej książki. W tym miejscu muszę również zaznaczyć, że lektorka spisała się naprawdę świetnie w swojej roli, do tego jej głos rewelacyjnie pasuje do tej pozycji – przynajmniej moim zdaniem. Styl pisarski autorów jest lekki i naprawdę przyjemny w odbiorze – czego mogłam się domyślić znając już twórczość Rogozińskiego. Jak dla mnie jedynym minusem są różne polityczne aluzje, generalnie wciskanie polityki do komedii romantycznej – jakieś czerwone błyskawice, komentowanie ZUS-u, czy wstawianie na kartkach świątecznych przez pensjonariuszy napisów składających się ze sławetnych ośmiu gwiazdek ze spacją pomiędzy gwiazdką piątą a szóstą. Jak dla mnie średnio śmieszne w komedii. 

Nie sposób było też zauważyć, że wszyscy staruszkowie, choć jęczący i narzekający na rozmaite dolegliwości spowodowane niedawną aktywnością fizyczną, wyglądali na bardziej optymistycznych, niż to wcześniej bywało.

Dom (nie)spokojnej starości to bardzo przyjemna pozycja z pogranicza powieści obyczajowej i komedii kryminalnej, a do tego jest to książka niejako międzypokoleniowa, opowiadająca o tym jak historie ludzi z różnych pokoleń mogą się przeplatać. Poczucie humoru jest pojęciem względnym, ale dawka humoru w tej pozycji zdecydowanie mi przypadła do gustu – z wyjątkiem politykowania, o którym wspominałam. Książkę zdecydowanie polecam, a sama z chęcią sięgnę po inne książki Anny Kasiuk, no i po kolejne książki Alka oczywiście. Ciekawa, lekka, ciepła pozycja, która niejednokrotnie może wywołać uśmiech na twarzy – szczególnie w okresie około bożonarodzeniowym. Ja zdecydowanie polecam! 

Książka bierze udział w wyzwaniu

"Diabeł stróż" Marek Krajewski




Tytuł: Diabeł stróż
Autor: Marek Krajewski
Cykl: Eberhard Mock
Tom: jedenasty
Wydawnictwo: Znak
Ilość stron: 400
Ocena: 5.5/6







Twórczość Marka Krajewskiego darzę wielką miłością już od wielu, wielu lat, dlatego zawsze wypatruję jego kolejnych książek. Choć kilka ostatnich książek wciąż czeka na swoje przeczytanie – jak znalazłam pod choinką Diabła stróża to prawie od razu zabrałam się za lekturę tej pozycji. Jak ja tęskniłam za twórczością tego autora!

Wrocław, rok 1934. Podczas perwersyjnej orgii zostaje porwany, a następnie zamordowany urzędnik pocztowy Sepp Frömel. Kilkanaście dni później z rąk oprawców ginie jego kochanka. Ich syn z nieprawego łoża, niemy, niepełnosprawny Rolf dziwnym zrządzeniem losu trafia pod opiekę radcy kryminalnego Eberharda Mocka. Ten niespodziewanie odkrywa w sobie pokłady ojcowskich uczuć. Śledztwo w sprawie dwóch morderstw prowadzi do grupy ludzi połączonych osobliwą emocjonalną więzią, opartą na wspólnych przeżyciach i ponurych doświadczeniach. Mock wie, że aby rozbić to tajne stowarzyszenie, musi odkryć, kto stoi na jego czele. Stawka rośnie z dnia na dzień. W plugawych lupanarach, eleganckich gabinetach i jaskiniach nielegalnego hazardu Mock staje twarzą w twarz z mrocznymi żądzami i własną słabością. Czerwone i czarne pola ruletki podpowiadają mu, że klucz do zagadki może mieć tylko Rolf. Tymczasem chłopiec znika, a nad Mockiem gromadzą się burzowe chmury.                                                                                                                                                                    opis wydawcy

Instagram

Diabeł stróż jest kolejnym kryminałem retro pióra Marka Krajewskiego, który akcję swojej książki po raz kolejny umieścił w Breslau – przedwojennym Wrocławiu. Nie dość, że tęskniłam za twórczością autora, to jeszcze tęskniłam za kochanym Wrocławiem, no i oczywiście za samym Eberhardem Mockiem. Znając już twórczość pisarza – wiedziałam czego mogę się spodziewać – retro klimat, mrok przedwojennego Wrocławia i duszy Mocka. Zdecydowanie się nie zawiodłam. Do tego klimaty ruletki, uzależnienia od hazardu, a do tego spojrzenie na autystyczne dziecko w latach 30 ubiegłego wieku – to coś co mnie dodatkowo interesuje po latach studiów psychologicznych. Styl Marka Krajewskiego oczywiście na najwyższym poziomie – łacińskie powiedzonka, niemieckie, przedwojenne nazwy ulic i miejsc we Wrocławiu, oczywiście z odpowiednimi przypisami z tłumaczeniami. Do tego nawiązania do wcześniejszych części perypetii życiowych Eberharda Mocka oraz sam fakt, że mamy już 11 części i jak ewoluuje główny bohater – pokazuje, że Marek Krajewski tworzy nadal na wysokim poziomie i jak dobrze czuje się z tą postacią. Akcja książki jest bardzo wartka i wciąga (i to bardzo) już od samego początku, już od pierwszych stron. Pomysł na fabułę – zdecydowanie bardzo ciekawy i dobrze wykorzystany, a do tego niebanalni bohaterowie – z samym Mockiem na czele.

Diabeł stróż jest zdecydowanie jedną z lepszych książek Marka Krajewskiego, który miewa słabsze pozycje jak np. Mock. Pojedynek, ale mimo tego potknięcia wciąż utrzymuje wysoki, poziom – zarówno pod względem fabularnym, jak i językowym. Cała seria o Eberhardzie Mocku jest tak napisana, że nie trzeba jej czytać według kolejności chronologicznej – tak jest z Diabłem stróżem, którego można czytać niezależnie od znajomości wcześniejszych pozycji autora, przynajmniej moim zdaniem. Zdecydowanie polecam – literatura kryminalna na najwyższym poziomie.

 Książka bierze udział w wyzwaniu
Abecadło z pieca spadło 

piątek, 25 lutego 2022

"Perfekcyjne kłamstwo" Minka Kent

Tytuł: Perfekcyjne kłamstwo
Wydawnictwo: Filia
Długość: 9 godz. 43 min.
Czyta: Anna Cieślak
Ocena: 3/6



Pieniądze sprawiają jedynie, że dobrzy ludzie robią złe rzeczy, a źli ludzie robią jeszcze gorsze.





Po ostatniej lekturze Złego miejsca jako drugiej książki Minki Kent z jaką miałam okazję się zapoznać, a jednocześnie dość mocno mnie zafascynowała – czym prędzej zabrałam się za kolejną książkę autorki. Tym razem zabrałam się za kolejny thriller psychologiczny - również w formie audiobooka, ale tym razem w interpretacji Anny Cieślak, tym razem wybór padł na pozycję pt. Perfekcyjne kłamstwo. 

Zaginięcie pewnej kobiety odsłania sieć tajemnic w pozornie spokojnym miasteczku, w którym wszyscy wiedzą o sobie wszystko. Meredith Price wiedzie niemal idealne życie. Jej mąż – Andrew – to niezwykle przystojny i spełniony makler giełdowy. Oboje żyją w słynącym z bezpieczeństwa kurorcie wypoczynkowym. Po trzech latach małżeństwa życie Meredith jest doskonale przewidywalne. Aż do dnia, w którym znika. Jej samochód, z kluczykami w stacyjce, torebką i telefonem na siedzeniu, znaleziono na pustym parkingu przy galerii handlowej. Brak śladów walki sugeruje, jakby rozpłynęła się w powietrzu. Meredith była powszechnie lubiana i nie miała żadnych powodów, by opuszczać najbliższych. Kiedy przybywa jej zdesperowana siostra – Greer – na powierzchnię wypływają głęboko ukryte sekrety. Bardzo, bardzo mroczne sekrety.                                                                                                            opis wydawcy

Perfekcyjne kłamstwo to kolejny thriller psychologiczny, kolejna książka Minki Kent, za który zabrałam się niejako rzutem na taśmę. O ile Idealne życie zupełnie mi nie przypadło do gusty, dlatego dość długo zbierałam się za kolejną pozycję – Złe miejsce, które zdecydowanie bardziej mi przypadło mi do gustu, ale generalnie nie oczekuję fajerwerków od masowo wydawanych thrillerów psychologicznych. Tak było i w tym wypadku – nie oczekiwałam arcydzieła powalającego na kolana. W Perfekcyjnym kłamstwie pojawiają się dwa dość sztampowe motywy – porwanie bogacza (lub kogoś z jego rodziny) oraz obecność stalkera. W tej pozycji dość szybko się domyśliłam, kto okaże się porywaczem Meredith i okazało się, że moje domysły okazały się trafne, co przyznaję bez skromności. W ogóle bohaterowie… mogliby być bardziej dopracowani i mniej sztampowi. Porwana kobieta i jej mąż – wydają się zdecydowanie zbyt idealni i przesłodzeni, Greer – niby roztrzęsiona i histeryczna, a wykreowana bardzo płytko. Najbardziej realni, kolorowi i adekwatni wydają się być matka porwanej oraz jej partner. Moim zdaniem zakończenie jest dość bardzo przewidywalne i zdecydowanie mogłoby być bardziej zaskakujące. Język i styl pisarki są proste i nieskomplikowane, odnosiłam wrażenie, że momentami zbyt proste i banalne. Całość wydaje mi się zupełnie przeciętna i zwyczajna, zupełnie bez fajerwerków. Ot, zwykłe czytadło zupełnie bez zachwytów i nie rzucające na kolana. 

Potwory istnieją. Istnieją i są zdolne do niewyobrażalnych rzeczy. Nie chowają się pod łóżkami ani w szafach, tylko na widoku. Po prostu nie zawsze je zauważamy.

Perfekcyjne kłamstwo to jeden z wielu thrillerów medycznych, który w moim odczuciu zupełnie niczym się nie wyróżnia. Zwyczajny, sztampowy i przeciętny, a do tego banalny i przewidywalny. Fabuła i bohaterowie jacyś tacy sztampowi, mdli i płytcy. Całość jest zupełnie nieporywającym czytadłem. Czy polecam? W sumie nie ma czego. Thriller psychologiczny jakich wiele na rynku, zupełnie niezachwycające i mało wciągające czytadło, które wcale nie powala na kolana. Zwyczajny przeciętniak.

Książka bierze udział w wyzwaniu

 

czwartek, 24 lutego 2022

Piosenki na przywołanie wiosny, czyli co u mnie ostatnio w głośnikach (#HOM 1/2022)


 Dawno nie było żadnych odkryć muzycznych.
Ostatnio słucham sporo audiobooków, ale jednak muzyka też musi być. Zawsze i wszędzie musi być. Zdecydowanie. Kto obserwuje tę serię - wie, że lubię polską muzyką, ale też ostrzejsze nuty. 

Ostatnio (w Sylwestra) straciłam pracę.
Ogarniam praktyki i pracę magisterską, do tego ostatni semestr studiów. 
No i dużo więcej czytam - wyszłam w końcu z czytelniczego dołka. 

Zapraszam na kilka utworów!

I Have a Right
Sonata Arctica 

Trafiona na jakiejś playliście na stremingach. Wcześniej zupełnie nie znałam tego zespołu, a teraz tak wpadła w ucho, że bardzo często do niej wracam 

I have a right to be heard, to be seen,
To be loved, to be free,
To be everything I need,
To be me, to be safe, to believe
In something.


 Sweet Dreams
Eurythmics, Annie Lennox, Dave Stewart 

Kojarzyłam już wcześniej tę piosenkę, może usłyszałam ją u taty.
Ostatnio do mnie wróciła.
Na szczęście 🖤


We drink your blood
Powerwolf 
 (Acoustic Cover by Melodicka Bros)

Powerwolf bardzo lubię już od lat, ale jak usłyszałam ten cover - zakochałam się na nowo. Cudowny jest 🖤

Kocham wolność
Cover. Matheo & Damian Ukeje

Wolność kocham i rozumiem
Wolności oddać nie umiem
Wolność kocham i rozumiem
Wolności oddać nie umiem

Sama piosenka już jest świetna, ale jeszcze ten teledysk 🖤


Gdybym miał kogoś 
KAZIK I KWARTET PROFORMA 

Pieśni bym wyśpiewał. Ech, pieśni nad pieśniami
Temu, co nie wie, co nie czuje, zwleka
Hymn bałwochwalczy temu, co mą duszę
Bogom wyrwawszy, znów wcielił w człowieka.

Znacie coś z tych piosenek?
A u Was co w głośnikach słychać?

sobota, 19 lutego 2022

"Medalion z bursztynem" Anna Klejzerowicz

Tytuł: Medalion z bursztynem
Autor: Anna Klejzerowicz
Wydawnictwo: Replika
Czyta: Małgorzata Brajner
Długość: 7 godz. 9 min
Ocena: 5.5/6


Władza to władza. Nikt nie ogarnie jej interesów ani mechanizmów, bo to taka dziwna hybryda, której macki sięgają daleko, czasem niewiarygodnie daleko...



Z twórczością Anny Klejzerowicz nie miałam nigdy wcześniej kontaktu, ale dzięki wyzwaniu Abecadło z pieca spadło – postanowiłam dać jej szansę, a wybór padł na książkę kryminalną pt. Medalion z bursztynem w interpretacji Małgorzata Brajner.

Współczesny Gdańsk. Podczas remontu domu po babce Ewa znajduje ukrytą kopertę, a w niej stary naszyjnik z bursztynem oraz… tajemniczy list. I nagle jej świat całkowicie się zmienia. Kobieta musi odnaleźć swoje korzenie, nie wiedząc, kim tak naprawdę jest ona sama, jej zamknięta w sobie matka, ich przodkowie. Nie wie jeszcze, że nie tylko o rodzinną przeszłość tu chodzi, lecz także o zbrodnię, a zagrożenie jest wciąż realne… Prywatne śledztwo, prowadzone wraz ze znajomym dziennikarzem, odsłania coraz więcej zagadek, niebezpieczeństwo narasta. Ktoś depcze im po piętach. Dwie bliskie sobie kobiety, które od lat nie potrafią się ze sobą porozumieć. Teraźniejszość, która wciąż nie otrząsnęła się jeszcze z mrocznej przeszłości. Miasto naznaczone piętnem historii. Zbrodnia oraz jej konsekwencje. Pułapki uprzedzeń. Rozwiązanie zagadki jest trudne i niebezpieczne, lecz możliwe. Czy jednak możliwe jest naprawienie zła, zadośćuczynienie krzywdom?…                                                                                        opis wydawcy

Medalion z bursztynem ma w sobie kilka elementów, które zdecydowanie lubię w książkach – akcja, która toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych oraz rodzinna tajemnica skrywana przez pokolenia, no i II Wojna Światowa w tle. W związku z tym, że nie znałam wcześniej twórczości autorki – nie miałam względem tej pozycji większych oczekiwań, choć wiedziałam o elementach, które darzę sympatią. Muszę jednak przyznać, że książka wyjątkowo mi się spodobała i wciągnęła. Pomysł na historię naprawdę ciekawy, a do tego połączenie najróżniejszych elementów historycznych, genealogicznych, kryminalnych i obyczajowych, które dały naprawdę fascynujące połączenie. Postacie występujące w książce mogłyby być nieco lepiej wykreowane, bardziej wielowymiarowe, ale generalnie nie jest źle. Autorka bardzo dobrze buduje i dawkuje napięcie, a całość naprawdę ciekawie skomponowana i przedstawiona sprawiając, że naprawdę się wciągnęłam w lekturę. Naprawdę bardzo dobrze mi się słuchało Medalionu…, głos lektorki moim zdaniem bardzo pasował do opowieści, a nieco przypominał mi głos Danuty Stenki. Ale to zapewne tylko wrażenie podobieństwa, które nie wpływa na mój odbiór całości, która wypadła naprawdę bardzo dobrze. 

W przejrzystym wnętrzu bursztynu nie tylko widziała tajemnicze krajobrazy - nagle zaczęły się one zmieniać, przekształcać. Nie rozpoznawała ich, zbyt szybko umykały, rozpływały się i z powrotem układały w jakiś nieokreślony porządek, by ulec kolejnej przemianie.

Medalion z bursztynem to naprawdę piękna i wciągająca opowieść o rodzinnej tajemnic oraz próbie odnalezienia swych korzeni, a wszystko z kryminalnym dreszczykiem. Choć to pierwsza książka Anny Klejzerowicz, z którą miałam przyjemność się zapoznać, ale teraz już wiem, że nie po raz ostatni – już nie mogę się doczekać, kiedy po raz kolejny zapoznam się z innymi książkami autorki. Medalion.. mogę polecić z ręką na sercu – dobra, wciągająca mieszanka gatunkowa z rodzinną zagadką w tle. 

Książka bierze udział w wyzwaniu

wtorek, 15 lutego 2022

Urodzinowa wymianka u Hadzi - edycja 2022


22 marca blog obchodzi 12 urodziny.
5 kwietnia ja obchodzę 29 urodziny.
Z tych dwóch zapraszam na wymiankę książkową!
Zabawa dotyczy wszystkich - nie tylko dla posiadaczy blogerów. 
Nie będzie typowych par - A wysyła do B, a B do A, ale będzie miks.
Dostaniesz paczkę od kogoś innego, do którego wysłałeś!

Zapisy: do 20 marca br.
Losowanie: do 22 marca br.
Wysyłka paczek: do 5 kwietnia br

Zapisy mailowo!
e-mail: hadziczka13@wp.pl

Wiadomość powinna zawierać:
~preferencje książkowe
~listę kilku książek, na które polujesz
~imię i nazwisko oraz adres korespondencyjny
~kilka słów o sobie
~odpowiedź na pytanie czy zgadzasz się na wysyłkę paczki za granicę

Przesyłka powinna zawierać:
~oczywiście książkę lub książki, które nie muszą być nowe, lecz zadbane;) oczywiście wg preferencji drugiej osoby. Ilość książek - dowolna 
~jakieś umilacze czytania – słodycze, herbatki czy inne tego typu rzeczy;)
~kilka słów od siebie

Paczkę wysyłamy z potwierdzeniem nadania.
Zdjęcie/skan nadania wysyłacie do mnie;)


PS. Można się zgłaszać NIE mieszkając w Polsce ;)

poniedziałek, 14 lutego 2022

"Na krawędzi widelca. Spowiedź bulimiczki" Natalia Krzesłowska

Tytuł: Na krawędzi widelca. Spowiedź bulimiczki
Autor: Natalia Krzesłowska
Wydawnictwo: Novae Res
Ilość stron: 348
Ocena: 2/6



Tak ważne jest, żeby nie oceniać ludzkich zachowań zbyt pochopnie, ale postarać się zrozumieć i odczytać przekaz, jaki w sobie mają, by następnie wydać na ten temat jakąkolwiek opinię.





Zaburzenia odżywiania kojarzą się przede wszystkim z anoreksją, zaraz później z bulimią, ale temat jest o wiele szerszy i głębszy niż tylko te dwa zaburzenia. Sama doświadczyłam bulimii, z której na szczęście już wyszłam. Jak na razie zostały ostatnie podrygi depresji, ale jestem wyjątkowo szczęśliwa, że zaburzenia odżywania już za mną, a ja mam w końcu zdrowe podejście do jedzenia. Nie zmienia to faktu, że wciąż lubię sięgnąć po literaturę związaną właśnie z tymi tematami. Zaczęło się od Psychologii odżywiania się, a teraz zapraszam na recenzję książki autorstwa Natalii Krzesłowskiej pt. Na krawędzi widelca. Spowiedź bulimiczki

Nie jestem ekspertką w dziedzinie psychologii, psychiatrii czy dietetyki, ale jedną z wielu osób zmagających się z zaburzeniami odżywiania. Jestem kobietą, która nie potrafiła zaakceptować pustki i beznadziejności, jakimi wypełniły mnie bulimia z depresją. Jestem kobietą, która po bardzo burzliwym wkroczeniu w dorosłość, znalazła w sobie wystarczająco dużo siły i determinacji, by swoje życie zmienić na lepsze i wygrać walkę z chorobą.                                                                                                                                                      słowa autorki

Na krawędzi widelca. Spowiedź bulimiczki to wyznanie samej autorki, która zmagała się właśnie z bulimią, ale także depresją. Z racji tego, że to własne doświadczenia Natalii Krzesłowskiej – z chęcią zainteresowałam się tematem – lubię czytać historie innych ludzi z zaburzeniami odżywiania. Muszę jednak przyznać, że rozczarowałam się tą pozycją. Autorka zupełnie bez emocji opisuje fakty ze swojego życia, które doprowadziły ją do zaburzeń odżywiania i depresji, ale całość wydaje mi się dość mocno koloryzowana. Zupełnie nie czuję cierpienia ani emocji, których doświadczyła, choć wiem co mogą przeżywać osoby z zaburzeniami odżywiania. Rozumiem, że autorka chciała się zdystansować od przeżyć, ale ta książka to takie suche, oschłe i pozbawione emocji opowieści. Całość jest napisana w sposób zupełnie nijaki i bezpłciowy, który zupełnie mnie nie porwał. 

Jak mogłam więc zostawić bulimię na zawsze? Jaka zła by ona nie była, zawsze wiernie za mną szła, krok w krok, gdziekolwiek się nie wybrałam. Jak byłoby bez niej, nie umiałam sobie wyobrazić. Bez niej byłabym samotna.

Na krawędzi widelca. Spowiedź bulimiczki to książka, która podejmuje zdecydowanie ważne tematy (bulimia, anoreksja, depresja), ale po kilku przeczytanych książkach na ten temat – odnoszę wrażenie, że w tej pozycji temat został bardzo mocno spłycony, wręcz zbagatelizowany. Ponadto inspiracje autorki Beatą Pawlikowską, więc odniosłam wrażenie o mocnym deprecjonowaniu roli psychoterapii, a hołdowaniu idei weź się w garść.Rozumiem, że autorka mogła nie chcieć się uzewnętrzniać, ale z drugiej strony – po co pisała książkę o swoich własnych doświadczeniach związanych z zaburzeniami odżywiania. Sumarycznie książka wypada dość przeciętnie, wręcz słabo. Szkoda czasu.

Niesamowicie irytowały mnie komentarze typu: "Ludzie umierają na raka lub inne nieuleczalne choroby, a ty się nad sobą użalasz." Może i się nad sobą użalałam, ale bądźmy szczerzy, nasze problemy zawsze wydają nam się najgorsze i największe. Każda choroba jest poważna i tak też trzeba do niej podchodzić.

Książka bierze udział w wyzwaniu

niedziela, 13 lutego 2022

"Szepty spoza nicości" Remigiusz Mróz

Tytuł: Szepty spoza nicości
Autor: Remigiusz Mróz
Cykl: Seweryn Zaorski
Tom: trzeci
Wydawnictwo: Filia
Długość: 13 godz. 46 min.
Czyta: Andrzej Chyra
Ocena: 2.5/6


Wszystko, co robili, było w gruncie rzeczy złe - a mimo to żadne z nich nigdy nie miało najmniejszych wyrzutów sumienia.



Nie da się ukryć, że ostatnio dość mocno nadrabiam książki napisane przez Remigiusza Mroza, za którego książkami zdecydowanie nie nadążam. To, że mogłabym czytać więcej (tak w ogólności) – to swoją drogą. Po kolejnych tomach z Chyłką w roli głównej – tym razem zabrałam się za trzecią część serii z Sewerynem Zaorskim pt. Szepty spoza nicości. Zapraszam na recenzję!

Seweryn Zaorski po raz ostatni wraca do Żeromic, by sprzedać dom i na dobre zostawić za sobą tragiczną przeszłość. Formalności trwają dłużej, niż powinny – i wszystko wskazuje na to, że ktoś z premedytacją chce zatrzymać go w okolicy. Tego samego dnia policja otrzymuje anonimową wiadomość, że w lasach Roztocza nieopodal miasteczka znajdują się poćwiartowane zwłoki brutalnie okaleczonego mężczyzny. Zaorski nie ma zamiaru się mieszać, ale kiedy o pomoc prosi go Kaja Burzyńska, nie potrafi odmówić.                                                                                                                                                                           opis wydawcy

Szepty spoza nicości to książka, za którą się zabrałam będąc dość mocno zaintrygowana tym, co się mogło wydarzyć po tragicznych wydarzeniach Głosów z zaświatów. Po raz kolejny Andrzejem Chyrą jako lektorem, który w tej roli spisał się naprawdę bardzo dobrze. Muszę jednak przyznać, że w miałam trudności z wciągnięciem się w historię, nie wywoływała za bardzo we mnie emocji. W sumie niewiele napięcia i intrygi, a do tego dość przewidywalne zakończenie. Cały ten wątek kryminalny dość słaby i naciągany, jakby zupełnie nie trzymający się kupy.  A do tego ten romansowy - zupełnie żenujący i w sumie trochę zbędny (przynajmniej w tym wykonaniu). Moim zdaniem zdecydowanie autor postawił zbyt duży nacisk na wątek relacji między Sewerynem a Burzą. Moim zdaniem zupełnie zabrakło autorowi pomysłu na kontynuację serii – już sama koncepcja na książkę nie powala, a ponadto jeszcze realizacja pozostawia wiele do życzenia. 

Informacje, które mieli, stanowiły jedynie cichy szept spoza nicości. Ledwo słyszalny, ginący gdzieś w odmętach czasu. Powinni być wdzięczni, że udało im się usłyszeć tak.

Szepty spoza nicości to moim zdaniem książka przeciętna, a wręcz słaba – najsłabsza z serii z Sewerynem Zaorskim. Jestem ciekawa, czy autor napisze kontynuację tej serii, ale znając Remigiusza Mroza – pewnie tak, w końcu trzeba wyrabiać normę kilku książek rocznie. Ta pozycja to w moim odczuciu to bardzo banalna i naiwna historia dla niezbyt wymagającego czytelnika. Z gorszych książek Mroza w moim odczuciu to chyba tylko cykl z Damianem Wernerem

piątek, 11 lutego 2022

"Na luzie. Jak stawiać czoło niedźwiedziom, korkom i innym stresującym rzeczom" Brian King

Tytuł: Na luzie. Jak stawiać czoło niedźwiedziom, korkom i innym stresującym rzeczom
Autor: Brian King
Wydawnictwo: Marginesy
Czyta: Grzegorz Halama
Długość: 8 godz. 2 min
Ocena: 3/6


Naucz się reagować na rzeczy, które miały miejsce, a nie na coś, co prawie się wydarzyło albo mogło się wydarzyć.



Osobiście miewam różne tendencje do zamartwiania i przejmowania się, a stresu w moim życiu nie brakuje (a kto żyje bez stresu?). No i jeszcze depresja, jako moja wieloletnia przyjaciółka. Z racji magisterskich i egzaminacyjnych stresów i dzięki wyzwaniu Abecadło z pieca spadło – zabrałam się w końcu za książkę doktora psychologii i komika Briana Kinga pt. Na luzie. Jak stawiać czoło niedźwiedziom, korkom i innym stresującym rzeczom w formie audiobooka w interpretacji Grzegorza Halamy.

W tym błyskotliwym przewodniku po świecie stresu King, psycholog i komik, przedstawia praktyczne techniki radzenia sobie z trudnymi sytuacjami i radzi, jak nauczyć swój mózg bardziej pozytywnego myślenia. W tym celu szczegółowo objaśnia zjawisko stresu, tłumaczy, czym on jest, skąd się bierze, a także jaki ma wpływ na cały organizm. Autor dogłębnie analizuje przyczyny i przejawy stresu w codziennym życiu, zwracając przy tym uwagę na źródła lęku, niepewności, negatywnego nastawienia i przyczyny tłumienia emocji. Pokazuje, jak wszystkie te zagadnienia łączą się w większą całość. Z tych rozważań dowiemy się, dlaczego negatywne emocje i stres prowadzą do zaburzeń lękowych, depresji, nadciśnienia, otyłości, uzależnień oraz wielu innych problemów zdrowotnych. Techniki Kinga pomagają zmienić w mózgu chemię, która wpływa na humor, wytrzymałość i odporność na stresujące sytuacje. Optymizm, poczucie wdzięczności i akceptacja nic nie kosztują, a mogą znacząco poprawić jakość życia. Ta wyjątkowa książka nie nuży suchym medycznym żargonem – znajdziesz w niej wiele zmieniających życie porad oraz zabarwionych humorem instrukcji, a także mnóstwo zabawnych, zapadających w pamięć anegdotek, dzięki którym nauczysz się, jak wrzucić na luz i nie zwariować w tym zmiennym, stresującym świecie.                                                                                                                                                                                    opis wydawcy

Na luzie. Jak stawiać czoło niedźwiedziom, korkom i innym stresującym rzeczom jest książką, o której nigdy wcześniej nie słyszałam, ale przykuła moją uwagę podczas przeglądania dostępnych pozycji w ramach pakietu Legimi. Audiobooka słuchało się naprawdę dobrze, a Grzegorz Halama zdecydowanie tu pasował do tej pozycji, świetnie się spisał w roli lektora. Książka jest zdecydowanie napisana ze sporą dozą humoru i okraszona morzem anegdotek i historii z życia autora. Jednak szkoda, że to owe anegdotki dominowały w tej pozycji i w sumie niewiele jest sposobów i strategii radzenia sobie ze stresem. Jest kilka rad, które można wykorzystać, ale daleko tu do dobrego, porządnego, psychologicznego poradnika – zdecydowanie bardziej jest to opowieść o życiu komika napisana w gawędziarskim stylu. Na luzie jest książką napisaną w sposób prosty, a podczas słuchania audiobooka rzeczywiście miałam wrażenie, jakbym słuchała wystąpienia autora – komika. Mało poradnika, rad, strategii, a ciągłe porównywanie do córeczki autora czy jego żony bywało momentami irytujące, tak samo jak ciągłe przytaczanie spotkania z niedźwiedziem jako sytuacji stresogennej (w normalnym życiu raczej inne sytuacje częściej stresują przeciętnego czytelnika). 

Podsumowując książkę Na luzie. Jak stawiać czoło niedźwiedziom, korkom i innym stresującym rzeczom, stwierdzam, że jest ona zwyczajnie przeciętna. Choć humorystyczna i lekka – to jako poradnik o radzeniu sobie ze stresem jest po prostu średnia i nie powalająca na kolana. Dla kogoś, kto nigdy wcześniej nie miał kontaktu z tematyką stresu i radzenia sobie z nim – to może być ciekawa, pomocna i przydatna lektura. Dla mnie jako studentki piątego roku psychologii – zupełnie bez szału. W moim odczuciu generalnie zupełnie przeciętna i nieporywająca. 

Książka bierze udział w wyzwaniu

środa, 9 lutego 2022

"Złe miejsce" Minka Kent

Tytuł: Złe miejsce
Autor: Minka Kent
Wydawnictwo: Filia
Czyta: Lena Schimscheiner
Długość: 7 godz. 39 min.
Ocena: 4.5/6 



Strach sprawia, że zaczynasz kwestionować to czego chcesz, i to, co wydaje ci się, że chcesz.




Kiedyś już miałam styczność w twórczością Minki Kent w książce Idealne życie – choć tamta książka mnie nie zachwyciła ani nie powaliła na kolana, to jednak postanowiłam dać szansę pozostałym pozycjom autorki. I w taki właśnie sposób zmotywowana wyzwaniem Abecadło z pieca spadło po jej kolejny thriller psychologiczny, tym razem w formie audiobooka, pt. Złe miejsce.

Dziewiętnastoletnia Wren i jej dwie siostry, Sage i Evie zostały wychowane z dala od cywilizacji, w prymitywnej chacie na północy stanu Nowy Jork. Gdy najmłodsza z sióstr zapada na ciężką chorobę, razem z matką opuszczają dom, by znaleźć pomoc. I nigdy nie wracają. Mijają miesiące, a nadzieja gaśnie. Zapasy powoli się kurczą, nadciąga sroga zima. I wtedy pojawia się nieznajomy, który szuka matki dziewcząt. By uciec, Wren i Sage muszą złamać podstawową zasadę, z którą dorastały: nigdy nie wychodzić poza obręb lasu. Docierają do położonego po drugiej stronie lasu domu. Okazuje się, że muszą stawić czoła czemuś o wiele groźniejszemu, niż nieznane otoczenie. Odkryją prawdę, która była przed nimi skrywana, powód swojej ucieczki oraz tajemnice, z których istnienia nie zdawały sobie sprawy przez całe swoje dotychczasowe życie.                                                                                                                                                             opis wydawcy

Złe miejsce to książka, która mnie zaciekawiła już swoim własnym opisem, ale mając już doświadczenie z twórczością Minki Kent – nie spodziewałam się na arcydzieła superwysokich lotów, chciałam po prostu lekkiej, ale ciekawej lektury do posłuchania w tle do pracy przy komputerze i gotowania. No i tu muszę przyznać, że zdecydowanie znalazłam to czego oczekiwałam. Moim zdaniem pomysł na fabułę jest naprawdę ciekawy, choć muszę przyznać, że rozwiązanie zagadki (zwłaszcza historii Evie) wydaje mi się nieco naciągane, aczkolwiek wydaje się możliwe z psychologicznego punktu widzenia. Szkoda tylko, że całość trochę spłycona. Sama miałam w głowie kilka możliwych scenariuszy rozwiązania zagadki, ale w sumie i tak mnie zakończenie zaskoczyło. Postacie mogłyby być nieco lepiej wykreowane, ale i tak nie jest źle. W sumie irytowały mnie w tej pozycji dwie sprawy – Nikoletie niemiłosiernie nakręcająca się na zdradę oraz momentami głos lektorki Leny Schimscheiner. Sama nie wiem czemu jej głos mnie irytował, ale niestety tak było. Przynajmniej będę wiedziała, jakiego lektora unikać. 

Zabawne, że im więcej czasu ze sobą spędzamy, tym bardziej przestajemy doceniać te drobne szczegóły. Jakbyśmy napatrzyli się na nie już tyle razy, że kompletnie przestaliśmy zwracać na nie uwagę.

Złe miejsce jest sumarycznie książką całkiem niezłą i moim zdaniem wartą przeczytania, choć nie jest arcydziełem superwysokich lotów. Nie zmienia to faktu, że jest to thriller psychologiczny na dość niezłym poziomie, a ja się zdecydowanie wciągnęłam w historię – mimo nieco irytującego głosu Leny Schimscheiner. Mogłaby być lepsza, dostrzegam mankamenty, ale w sumie wypada zupełnie nieźle. A osobiście z chęcią sięgnę jeszcze po inne książki Minki Kent.

Książka bierze udział w wyzwaniu

poniedziałek, 7 lutego 2022

"Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku" Zbigniew Rokita

Tytuł: Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku
Autor: Zbigniew Rokita
Wydawnictwo: Czarne
Ilość stron: 320
Ocena: 5.5/6



Bo są tacy, którzy z jakiegoś powodu potrzebują owinąć się tożsamością szczelnie, po szyję. I ja też tak mam. A tam, gdzie brakuje treści, górę bierze forma i stąd już krótka droga do radykalizmu.




Kiedy podczas spisu ludności w 2001 tato wpisał mi i bratu obywatelstwo polskie i narodowość śląską – zrodził się we mnie bunt. Choć sama miałam wtedy tylko osiem lat to już wtedy wiedziałam, że śląskość to tylko część mojej historii – tylko jeden dziadek Ślązak, babcia z centralnej Polski, a drudzy dziadkowie z Kresów Wschodnich. Na następnych spisach byłam już pełnoletnia i sama o sobie decydowałam i wpisywałam sobie narodowość polską. Dopiero jak zaczęłam studia zaoczne w Krakowie i później się tutaj przeprowadziłam w mojej świadomości zaczęła się kształtować tożsamość, że nie jestem stąd, dopiero wtedy zaczęła się kształtować świadomość, że jestem Ślązaczką, że jestem ze Śląska. To właśnie z powodu tej historii tak zaintrygowała mnie książka Zbigniewa Rokity pt. Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku.

Przez większość życia uważałem Ślązaków za jaskiniowców z kilofem i roladą. Swoją śląskość wypierałem. W podstawówce pani Chmiel grała nam na akordeonie Rotę, a ja nie miałem pojęcia, że ów plujący w twarz Niemiec z pieśni był moim przodkiem. O swoich korzeniach wiedziałem mało. Nie wierzyłem, że na Śląsku przed wojną odbyła się jakakolwiek historia. Moi antenaci byli jakby z innej planety, nosili jakieś niemożliwe imiona: Urban, Reinhold, Liselotte. Później była ta nazistowska burdelmama, major z Kaukazu, pradziadek na „delegacjach” w Polsce we wrześniu 1939, nagrobek z zeskrobanym nazwiskiem przy kompoście. Coś pękało. Pojąłem, że za płotem wydarzyła się alternatywna historia, dzieje odwrócone na lewą stronę. Postanowiłem pokręcić się po okolicy, spróbować złożyć to w całość. I czego tam nie znalazłem: blisko milion ludzi deklarujących „nieistniejącą” narodowość, katastrofę ekologiczną nieznanych rozmiarów, opowieści o polskiej kolonii, o separatyzmach i ludzi kibicujących nie tej reprezentacji co trzeba. Oto nasza silezjogonia.                                                                                                                                             opis wydawcy

Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku to tak naprawdę historia tego, jak autor zaczął zgłębiać swoją historię w poszukiwaniu własnej tożsamości. Książka jest napisana w sposób i bardzo przyjemny w odbiorze, autor stworzył książkę jakby snując piękną, rodzinną opowieść, a ja się momentami czułam jakbym słuchała własnych rodzinnych historii z ust taty czy dziadka. W moim odczuciu autor wykazał się sporą znajomością tematu i dużym researchem oraz poszukiwaniami własnej historii. Choć całość jest napisana językiem polskim, a nie gwarą (z wyjątkiem zamieszczonych cytatów po śląsku), to autor wplata tak dobrze mi znane śląskie słowa jak ujek, chabaź, bambetle, klapsznita czy bajtel. Słowa, których znaczenie dobrze znam i sprawiły, że w dziwny sposób przypomniało mi się dzieciństwo. Całość czytałam z zapartym tchem momentami odnosząc wrażenie jakbym czytała historię własnej rodziny, a moich rodzinnych terenów już na pewno.

Dziś Ślązacy o korzeniach przedwojennych stanowią tutaj mniejszość, dziś prawdziwymi Ślązakami, Ślązakami statystycznymi, są osoby o korzeniach gulaszowych. Gorole, nie hanysy, Zdzisław i Józef, nie Erwin i Achim.

Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku to pozycja fascynująca i ciekawa, a do tego okraszona zdjęciami oraz mapami. Uważam również, że jest to książka naprawdę ważna i potrzebna – nie tylko dla Ślązaków czy osób poszukujących własnej śląskiej tożsamości, ale (moim zdaniem) dla każdego. Zdecydowanie i szczerze polecam, naprawdę warta przeczytania.

niedziela, 6 lutego 2022

"Agatha Raisin i perfekcyjna pani domu" M.C. Beaton



Tytuł: Agatha Raisin i perfekcyjna pani domu
Autor: M.C. Beaton
Cykl: Agatha Raisin
Tom: szesnasty
Wydawnictwo: Edipresse
Czyta: Paulina Holtz
Długość: 6 godz. 28 min.
Ocena: 4/6


Lubię lekkość pióra M.C. Beaton i jej serię z Agathą Raisin w roli głównej, dlatego raz po raz sięgam po kolejne części tego cyklu będąc ciekawa kolejnych przygód detektyw-amatorki. Czas na recenzję kolejnego, szesnastego już tomu serii zatytuowanego Agatha Raisin i perfekcyjna pani domu.

Zaatakowana przez wynajętego mordercę, Agatha Raisin ledwo uchodzi z życiem, dlatego marzy o mniej ryzykownym zleceniu. Gdy Robert Smedley próbuje udowodnić, że żona go oszukuje, Raisin Investigation natychmiast oferuje pomoc. Niestety, Mabel Smedley sprawia wrażenie idealnej żony. Wkrótce pan Smedley zostaje znaleziony martwy w swoim biurze, a główna podejrzana, jego małżonka Mabel, natychmiast zleca Agacie znalezienie zabójcy.                                                                                                                                         opis wydawcy

Agatha Raisin i perfekcyjna pani domu to tom, w którym agencja detektywistyczna Agathy rozwija się prężnie. Wraz z odświeżonym personelem po raz kolejny rozwiązuje zagadkę morderstw i tajemnicę tytułowej perfekcyjnej pani domu. Muszę przyznać, że pomysł na tę książkę jest dość ciekawy, ale odnoszę wrażenie, że całość jest niechlujnie zagmatwana, taka pokręcona w niezbyt pozytywny sposób. Szkoda, bo zapowiadało się dość interesująco. Język i styl autorki – na zbliżonym poziomie co we wcześniejszych częściach, lekki, nieskomplikowany, przyjemny w odbiorze, z charakterystycznym, lekkim poczuciem humoru. No i do tego zakończenie, które jest wyjątkowo zaskakujące – to zdecydowanie na plus. 

Agatha Raisin i perfekcyjna pani domu to lekka i dość przyjemna powieść detektywistyczna, która mogła być napisana nieco lepiej, ale jednak jest naprawdę ciepła i sympatyczna w odbiorze. Nie zmienia to faktu, że jest to zwyczajne i niewymagające czytadło – nawet jeśli bawię się z nim całkiem nieźle. Jak zawsze polecam tę serię, ale warto jednak najpierw sięgnąć najpierw po wcześniejsze części cyklu, bo inaczej podczas lektury zupełnie można się pogubić. Na tle pozostałych części nie jest zła, ale były lepsze, ale ja i tak już zabieram się za kolejne tomy! A do tego świetna interpretacja i fenomenalny głos lektorki Pauliny Holtz.

sobota, 5 lutego 2022

Podsumowanie stycznia 2022



Parę lat temu pisywałam podsumowania miesięczne na bloga, ale jakoś zaprzestałam.
W tym roku postanowiłam wrócić do tego.

W ciągu zeszłego roku przeżyłam spory zastój czytelniczy, ale na szczęście wróciłam do czytelniczej formy i ze sporym, czytelniczym entuzjazmem weszłam w rok 2022.  Styczeń okazał się miesiącem sukcesu -nie tylko czytelniczego, ale w końcu bloga przeniosłam na własną domenę, co planowałam już od dłuższego czasu, tym bardziej, że facebook ciągle blokował linki do bloga. Z nową domeną - kawaiksiazki.pl - nie ma tego problemu

W styczniu wpadło 7 książek, a w tym:
2 audiobooki
5 e-booków

Książki przeczytane w ramach wyzwań: 

Tak, w takiej formie ostatnio głównie zdecydowanie zapoznaję się z książkami.
Mało co papierowych…
Przez to w ogóle też zdecydowanie mniej książek kupuję.

Przeczytane:

Szepty spoza nicości
Agatha Raisin i perfekcyjna pani domu

No i w sumie 9 postów na blogu, z czego 8 to recenzje.
5 książek zrecenzowanych z tego miesiąca, pozostałe z wcześniejszych. 

Jak u Was minął styczeń?