Nie jestem ekspertką w dziedzinie psychologii, psychiatrii czy dietetyki, ale jedną z wielu osób zmagających się z zaburzeniami odżywiania. Jestem kobietą, która nie potrafiła zaakceptować pustki i beznadziejności, jakimi wypełniły mnie bulimia z depresją. Jestem kobietą, która po bardzo burzliwym wkroczeniu w dorosłość, znalazła w sobie wystarczająco dużo siły i determinacji, by swoje życie zmienić na lepsze i wygrać walkę z chorobą. słowa autorki
Na krawędzi widelca. Spowiedź bulimiczki to wyznanie samej autorki, która zmagała się właśnie z bulimią, ale także depresją. Z racji tego, że to własne doświadczenia Natalii Krzesłowskiej – z chęcią zainteresowałam się tematem – lubię czytać historie innych ludzi z zaburzeniami odżywiania. Muszę jednak przyznać, że rozczarowałam się tą pozycją. Autorka zupełnie bez emocji opisuje fakty ze swojego życia, które doprowadziły ją do zaburzeń odżywiania i depresji, ale całość wydaje mi się dość mocno koloryzowana. Zupełnie nie czuję cierpienia ani emocji, których doświadczyła, choć wiem co mogą przeżywać osoby z zaburzeniami odżywiania. Rozumiem, że autorka chciała się zdystansować od przeżyć, ale ta książka to takie suche, oschłe i pozbawione emocji opowieści. Całość jest napisana w sposób zupełnie nijaki i bezpłciowy, który zupełnie mnie nie porwał.
Jak mogłam więc zostawić bulimię na zawsze? Jaka zła by ona nie była, zawsze wiernie za mną szła, krok w krok, gdziekolwiek się nie wybrałam. Jak byłoby bez niej, nie umiałam sobie wyobrazić. Bez niej byłabym samotna.
Na krawędzi widelca. Spowiedź bulimiczki to książka, która podejmuje zdecydowanie ważne tematy (bulimia, anoreksja, depresja), ale po kilku przeczytanych książkach na ten temat – odnoszę wrażenie, że w tej pozycji temat został bardzo mocno spłycony, wręcz zbagatelizowany. Ponadto inspiracje autorki Beatą Pawlikowską, więc odniosłam wrażenie o mocnym deprecjonowaniu roli psychoterapii, a hołdowaniu idei weź się w garść.Rozumiem, że autorka mogła nie chcieć się uzewnętrzniać, ale z drugiej strony – po co pisała książkę o swoich własnych doświadczeniach związanych z zaburzeniami odżywiania. Sumarycznie książka wypada dość przeciętnie, wręcz słabo. Szkoda czasu.
Niesamowicie irytowały mnie komentarze typu: "Ludzie umierają na raka lub inne nieuleczalne choroby, a ty się nad sobą użalasz." Może i się nad sobą użalałam, ale bądźmy szczerzy, nasze problemy zawsze wydają nam się najgorsze i największe. Każda choroba jest poważna i tak też trzeba do niej podchodzić.
Jeśli Asiu szkoda czasu - to nie sięgnę. Warto też dodać, że często bulimia czy anoreksja dotykają tez nastoletnich chłopców, czy nieco starszych mężczyzn. Ja osobiście w wieku dojrzewania byłem niejadkiem. Potem się zmieniło, ale jem przede wszystkim wszystko w umiarkowanych ilościach. Wielkie Ci dzięki Asiu, za ten post.
OdpowiedzUsuńA taki ciekawy temat, szkoda.
OdpowiedzUsuńKurczę...szkoda, że ta książka okazała się być przeciętna, bo w wielu przypadkach to mogłaby być dość ważna i pomocna publikacja.
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu sięgam po takie ksiażki, ale skro ta jest słaba to sobie odpuszczam
OdpowiedzUsuńTa tematyka od zawsze mnie pociąga, ale jak jest potraktowana płytko, to sobie odpuszczę
OdpowiedzUsuń