Autor: Peter Robinson
Wydawnictwo: Sonia Draga
Ilość stron: 456
Ocena: 3/6
Jako społeczeństwo odrzuciliśmy prawo do zabijania ludzi,
ale ktoś wziął sprawę w swoje ręce i poderżnął jej gardło, kiedy była
całkowicie bezbronna.
Przyjaciółkę diabła dostałam któregoś dnia od mojego
cudownego Księcia z bajki, tak po prostu, bez okazji. Teraz w ramach wyzwania Zliterą w tle (na luty literka R) postanowiłam ją przeczytać i podeszłam do niej
z dość dużym entuzjazmem.
Pośród nadmorskich klifów zostaje znalezione ciało sparaliżowanej
kobiety, która ma podcięte gardło i to jest prawdopodobnie przyczyna jej
śmierci. Tą sprawą zajmuje się pani inspektor - Anna Cabbot. Kilka kilometrów
od miejsca pierwszej zbrodni, w Eastvale, zostają znalezione zwłoki dziewiętnastolatki,
która przed śmiercią została zgwałcona i uduszona, a to wszystko działo się w
centrum miasta. Tą drugą sprawą zajmuje się detektyw Banks. Prowadzący obydwie
sprawy będą musieli połączyć siły, żeby rozwiązać owe tajemnicze śmierci. Po
czasie odkrywają prawdziwą tożsamość chorej kobiety z poderżniętym gardłem. Czy
inspektor z detektywem rozwiążą sprawy? Co łączy owe dwa zabójstwa? Morderca
był jeden czy było ich dwóch?
Do Przyjaciółki diabła podeszłam z dość sporym entuzjazmem oczekując
dobrego kryminału, a tu lipa. Sama historia nader banalna i powtarzalna. Dwa
pozornie ze sobą nie powiązane morderstwa, później okazuje się, że coś je
łączy, a morderca jest jeden. Jakież to powtarzalne. Nie wyróżnia się niczym,
nie trzyma w napięciu, nie zaskakuje… Styl pisania też nie porywa, prosty, nie
zachwyca. Autor nie wniósł do gatunku niczego nowego, choć można przeczytać
wiele recenzji opiewających twórczość Robinsona. Mnie jego twórczość nie
zachwyciła ani trochę. Pozycja, nader przeciętna i niczym mi nie zaimponowała
mi niczym i zostawiła po sobie pewien niesmak. Jak dla mnie szkoda czasu na tę
pozycję. Zdecydowanie.