Tytuł: Kot, który czytał wspak
Autor: Lilian Jackson Braun
Wydawnictwo: ELIPSA
Ilość stron: 174
Ocena: 2/6
Kiedy kot, który jest obrazem gracji i piękna, nagle przewraca się w ohydnej pozie, wykrzywia pyszczek i drapie się w ucho, to mówi panu, proszę szanownego pana, aby pan sobie poszedł do wszystkich diabłów!
Koty są stworzeniami wyjątkowo inteligentnymi, przewrotnymi, a momentami także bardzo złośliwymi, jednak bardzo ciekawymi i słodkimi. Autorka widocznie wykorzystała tę wiedzę przy tworzeniu swojego 30-tomowego cyklu o przedstawicielu owego gatunku. Kot, który czytał wspak jest pierwszą częścią tej właśnie znanej serii, od której uginają się regały w bibliotekach i zapewne w wielu domach także.
Kot, który czytał wspak jest pozycją, w której teoretycznie tytułowy kot ma odgrywa główną rolę, szkoda tylko, że naprawdę tak nie jest. I to właśnie on rzekomo ma rozwiązać zagadkę, za którą zabrał się dziennikarz kulturalny John Qwilleran. I jest to zadanie stworzone specjalnie dla niego, z racji tego, że wszystko dzieje się w lokalnym środowisku artystów, a także ich współpracowników i wrogów. A ogólnie wiadomo, że jest to środowisko dość specyficzne. Jaką zagadkę ma do rozwiązania John? Jaką rolę odegra w tym kot będący miłośnikiem specjalnie przygotowanej wołowiny i soku z białych winogron? Co w tym środowisku odkryje John Qwilleran będący autentycznym głównym bohaterem powieści? Jak skończy się relacja kota i dziennikarza? Co im się przytrafi? Polubią się?
|
Czyż nie jest słodki? |
Podczas matur nie brałam ze sobą do Wrocławia wielu książek do czytania, wiedząc, że biblioteka ma tam mnóstwo książek, które mogłabym przeczytać i to właśnie stamtąd wypożyczyłam Kota, który czytał wspak oczekując dobrego kryminału, który umili mi czas, jednak okazało się, że liczyłam na zbyt wiele. Napis na okładce głosi: Największy hit od czasów Agathy Christie. O jakież to kłamstwo! Jest to pierwsza i jedyna książka pani Braun, którą czytałam, ale już po tej jednej pozycji mogę stwierdzić, że Królowej kryminału nawet do pięt nie dorasta. Agatha pisała dobre, porządne kryminały, które chce się w kółko czytać, a autorka tej pozycji stworzyła marną, wręcz banalną opowiastkę o kocie, która w dodatku jest opowiedziana w niezbyt ciekawy sposób. Sama zagadka pojawia się dopiero w połowie i tak cieniutkiej książki, a do tego jest zupełnie nieciekawa. Intryga i napięcie w książce są naprawdę marne, w zasadzie zupełnie ich nie ma, co zamiast zainteresowania i oczekiwania na następne wydarzenia, wywołuje u czytelnika zupełną nudę, ziewanie wręcz. Brak w niej jakiejkolwiek ciekawej akcji ani jakiś interesujących bohaterów, którzy mogliby zafascynować. Jedynie ów kot miewa swoje przebłyski. Jednak jak na to, że zasadniczo ma być to książka o tym zwierzęciu jest o nim w stosunkowo niewiele. Moim zdaniem jest to marna pozycja, której nikomu nie polecam. Podobno jest ona przeznaczona dla osób, które uwielbiają koty I tej właśnie grupie społecznej powinna się spodobać. Osobiście bardzo lubię te zwierzęta, wręcz uwielbiam i uważam za strasznie słodkie, sama miałam dwa koty (szkoda, że są już w swoim kocim niebie), a książka zupełnie mi nie przypadła do gustu, a tytułowy kot nie zachwycił swoją osobowością. Zdecydowanie szkoda czasu na nią, lepiej poświęcić go na coś innego.