Tytuł: Gdzie przykazań brak dziesięciu
Autor: Joe Alex
Wydawnictwo: ELIPSA
Ilość stron: 301
Ocena: 5.5/6
Jutro może być równie odległe jak wieczność. Albo równie
bliskie.
Czy może istnieć świat bez żadnych reguł i zasad? Czy to
byłby to jeszcze świat czy już kompletny chaos? A czy indyjskie rzeźby są na tyle
fascynujące, żeby poświęcić im życie i stać się ich znawcą? Joe Alex w książce Gdzie przykazań brak
dziesięciu wziął sobie chyba za cel odpowiedzenie na te pytania.
Gdzie przykazań brak dziesięciu jest pozycją opowiadającą o Sir
Johnie Somerville, który jest znawcą indyjskich rzeźb. Któregoś dnia zaprasza
do siebie swoją wnuczkę Karolinę Beacon, a jej zadaniem było sprowadzenie
znanego detektywa – Joe Alexa. John jest byłym generałem, który w swoim domu
wprowadza równie wojskowe zasady. Jest nieugięty, uparty oraz zacięty w swoich
pasjach i poglądach, jest także osobą dowcipną, która lubi stroić żarty osobom
wokoło. W jakiej jednak sprawie potrzebował pomocy detektywa? Jaką rolę w tym
wszystkim odegra wnuczka byłego generała? Jaki związek ma ów mężczyzna i indyjskie
figury z tytułowym brakiem przykazań? O co w tym wszystkim chodzi?
Joe Alex (Maciej Słomczyński) |
Gdzie przykazań brak dziesięciu jest moim drugim spotkaniem
z twórczością Joe Alexa, jednak zupełnie innym niż wcześniejsza lektura – Jesteś tylko diabłem. Całkiem inna historia, niepodobna do poprzedniej, którą czytałam, jednak obydwie książki są typowymi kryminałami w starym stylu, a to właśnie lubię! Przyznam szczerze, że jest to pozycja, która trzyma czytelnika w niezbyt mocnym napięciu, mimo zabiegów autora, które miały na celu pozbycie się nudy podczas lektury. Jak tak przypominam sobie wszystkie kryminały, które czytałam, to stwierdzam, że nigdzie wcześniej nie spotkałam się z takimi sytuacjami. Tak samo jak nigdy nie spotkałam się wcześniej z tym, żeby autor siebie przedstawiał jako jednego z głównych bohaterów. Ale nie powiem – ciekawy zabieg, taki nietypowy. Choć książka została napisana w 1968 roku podczas czytania miałam wrażenie, że właśnie żyję w tamtych czasach. Bardzo przypadł mi do gustu klimat powieści, jego atmosfera, wolna od elektroniki czy gadżetów, których nam w rzeczywistym świecie pod dostatkiem. To wszystko, a także język i sposób pisania, przyczyniło się do tego, że książka pozwoliła się przenieść zupełnie w świat książki, ale także do tego, że Joe Alex stanie się chyba jednym z chętnie czytanych przeze mnie autorów. Przeczytałam jego dwie książki i widzę, że tworzy świetnie wykreowany świat, z którego nie chce się wychodzić. Ja zdecydowanie książkę polecam i gwarantuję naprawdę ciekawe spędzenie czasu z nią.Gdzie przykazań brak dziesięciu, do tego kubek dobrej herbatki i świetna
wieczorna przygoda gwarantowana. Jeżeli będziecie mieli możliwość –
przeczytajcie ją bez wahania, bo naprawdę warto. Joe Alex tworzy naprawdę świetne
kryminały, szkoda tylko, że sam się nie uważał za ich dobrego twórcę.
Ja coraz rzadziej sięgam po kryminały. Może dlatego, że w realnym życiu nie brakuje mi historii które zasługują na to miano? Jednak czasami trafiam na naprawdę dobry kryminał i wtedy przepadam.
OdpowiedzUsuńOj, realne życie nie szczędzi wielu kryminalnych historii...
UsuńMam tą książkę na półce. Nic, tylko się za nią zabrać.
OdpowiedzUsuńmam sentyment do autora, nie tylko jako wybitnego tłumacza, ale też autora kryminałów
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco :) uwielbiam kryminały w starym, dobrym stylu. Autora kojarzę, choćby ze świetnych przekładów Szekspira.
OdpowiedzUsuńMam kilka książek Joe Alexa i mam coraz większą ochotę po nie sięgnąć.
OdpowiedzUsuńCała seria wciąż przede mną:)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest świetna. To chyba najdłuższa książka Joe Alexa. W pewnym momencie wiemy już, że coś się stanie i czekamy. Detektyw czeka na uderzenie mordercy i my czekamy razem z nim. Ten fragment jest moim zdaniem świetnie napisany. Senny, leniwy dzień i ogromne napięcie. Oczywiście nikt nie mógł popełnić morderstwa, a jednak trup jest. Joe Alex na (dosłownie!) ostatnich stronach książki ujawnia, kto i jak zabił.
OdpowiedzUsuń