Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Piotr Żyłka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Piotr Żyłka. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 28 maja 2017

"Sposób na (cholernie) szczęśliwe życie" Małgorzata Chmielewska, Piotr Żyłka, Błażej Strzelczyk

Tytuł: Sposób na (cholernie) szczęśliwe życie
Autor: Małgorzata Chmielewska, Piotr Żyłka, 
                         Błażej Strzelczyk 
Wydawnictwo: WAM
Ilość stron: 280
Ocena: 6/6



Prawdziwe szczęście to wolność wewnętrzna, która nie zagarnia drugiego człowieka. Miłość daje drugiemu człowiekowi wolność.






O siostrze Chmielewskiej usłyszałam po raz pierwszy już kilka lat temu, bodajże jakoś w okresie mojej szkoły średniej, ale jakoś się nie zagłębiałam w temat. Wiedziałam,  że ma adoptowane dziecko lub dzieci, że jest zakonnicą, która jest matką i mieszka z biedakami... No, dobrze, ale co dalej? Pewnego dnia zobaczyłam, że została wydana książka wywiad – rzeka z s. Małgorzatą pt. Sposób na (cholernie) szczęśliwe życie i od razu postanowiłam ją przeczytać, żeby dowiedzieć się trochę więcej o działalności tej niezwykłej kobiety. 
Czy może być normalnie i poważnie, gdy pod jednym dachem mieszka się z Arturem, krążącym podejrzliwie między nami i zabierającym ze stołu wszystko, co mu się tylko spodoba, od książek po zapalniczki? Czy może być poważnie w miejscu, gdzie podczas mszy leżący pod samym ołtarzem mops zaczyna przeraźliwie chrapać? Czy to takie normalne, że do niedzielnego obiadu siadają razem: zakonnica, alkoholik, syryjski uchodźca, autystyk, architekt, teolog i dziennikarz?
Siostra Małgorzata Chmielewska jest osobą dość rozpoznawalną, głównie z powodu tego, ze jest jednocześnie zakonnicą i... matką. Po szkole średniej rozpoczęła studia związane z naukami biologicznymi, dopiero potem zainteresowała się wiarą katolicką, ponieważ w jej domu brakowało katolickich wzorców. W pewnym momencie postanowiła wstąpić do klasztoru, a zastanawiając się już nad konkretnym myślała nad bernardynkami i Małymi Siostrami Jezusa, aż w końcu wstąpiła do Wspólnoty Chleb Życia, w której dzisiaj jest przełożoną. Dzisiaj na co dzień mieszka z biedakami, prowadzi noclegownie dla kobiet i mężczyzn, a ponadto wychowuje niepełnosprawnego adoptowanego syna. W tym wszystkim znalazła czas na spotkanie z Piotrem Żyłką i Błażejem Strzelczykiem, żeby z nimi porozmawiać. A w owej rozmowie z pełną prostotą i pokorą opowiada właśnie o swoim życiu, o prowadzeniu Domów, o synu, przedstawia swoje spojrzenie na świat, w bardzo charakterystyczny sposób. 
Największą tragedią i cierpieniem dla człowieka wcale nie jest głód, lecz poczucie, że go nikt nie kocha, że jest nikomu niepotrzebny, nikomu nie służy i jego życie nie ma sensu. 
Sposób na (cholernie) szczęśliwe życie to średnio obszerna książka w formie wywiadu – rzeki, w którym siostra Małgorzata w sposób zupełnie swobodny rozmawia z Piotrem Żyłką i Błażejem Strzelczykiem. W moim odczuciu pytania nie są zbyt nachalne – są zupełnie na miejscu, widać, że podczas pobytu mężczyzn w Domu wytworzyła się między całą trójką pewna zażyłość. Brakuje tutaj sztucznego podlizywania się, sztucznej kurtuazji, ale to bardzo dobrze. Książkę czytało mi się bardzo przyjemnie, a czas z nią spędzony uważam zdecydowanie za udany. Cieszę się, że w ten sposób mogłam poznać siostrę Małgorzatę, jej sposób życia i myślenia. Cieszę się, że powstała taka pozycja, że zostały w niej podjęte takie, a nie inne tematy. 

Komu mogę polecić Sposób na (cholernie) szczęśliwe życie? Przede wszystkim osobom, które chcą poznać siostrę Małgorzatę, jej działalność, funkcjonowanie Domów Wspólnoty Chleb Życia, a także dla tych, którzy interesują się tematyką biedy, pomagania czy działalności charytatywnej, ale tak generalnie to każdy mógłby ją przeczytać, bo każdy znajdzie w niej coś dla siebie. 

sobota, 24 października 2015

"Życie na pełnej petardzie czyli wiara, polędwica i miłość" ks.Jan Kaczkowski, Piotr Żyłka.

Tytuł: Życie na pełnej petardzie czyli wiara, polędwica i miłość
Autor: Jan Kaczkowski, Piotr Żyłka
Wydawnictwo: WAM
Ilość stron: 248
Ocena: 5,5/6



Powtarzam jak mantrę: w sprawach zasadniczych - jedność, w drugorzędnych - wolność, a nad wszystkim – miłosierdzie.





Życie na pełnej petardzie czyli wiara, polędwica i miłość to pozycja, którą najpierw zobaczyłam wśród książek mojej Mamy, później usłyszałam od niej od koleżanki. W końcu stwierdziłam, że przyszedł czas i na mnie, więc zgarnęłam ją z maminej półki i zabrałam się za czytanie, choć nie miałam pojęcia o czym jest ta książka i kim jest ks. Jan Kaczkowski. Wiedziałam tylko tyle, że on sam nazywa siebie nazywa onkocelebrytą... W swoim wywiadzie z Piotrem Żyłką opowiada swoją historię, która miałam właśnie okazję przeczytać.

Posłuszeństwo (...) nie zwalnia ani przełożonego, ani podwładnego z myślenia i z wartościowania moralnego. Nikt nikomu przez posłuszeństwo nie odebrał władzy krytycznego rozumu.

Rak, który dotknął młodego księdza to dla niego wielki szok. I tak ledwie go dopuścili go do święceń. Głównie z powodu ogromnej wady wzroku oraz swoich różnych chorób. Mimo wszystko, mimo kłód rzucanych pod nogi został księdzem, mimo problemów z przełożonymi w końcu nim został. Mimo problemów zdrowotnych zdobył siły, żeby otworzyć Puckie hospicjum po wezwaniem św. Ojca Pio, a także zbierać środki na jego budowę oraz utrzymanie. W międzyczasie , na domiar złego pewnego dnia dowiedział się, że choruje na raka, a konkretnie dopadł go wielopostaciowy glejak czwartego stopnia. W rozmowie z Piotrem Żyłką opowiada o swojej młodości, problemach w seminarium, swojej chorobie, budowie hospicjum....

Skoro w najważniejszym dla was, katolików, momencie, kiedy Bóg zstępuje na ziemię, nie jesteście w stanie nawet uklęknąć, to czemu się dziwić, że ci sami katolicy po wyjściu z kościoła nienawidzą się i kradną.

Życie na pełnej petardzie czyli wiara, polędwica i miłość to książka, która wywarła na mnie naprawdę spore wrażenie. Przede wszystkim szczerością. Jednocześnie pytaniami Piotra Żyłki, który nie boi się tematów tabu, a także księdza Jana Kaczkowskiego, który bez skrępowania opowiada o swoich przeżyciach, swojej historii powołania oraz choroby. Ksiądz Jan nie boi się drażliwych tematów – opowiada o raku, powołaniu, in vitro, wpadkach popełnianych przez kapłanów. Zdecydowanie jest to rozmowa o wszystkim, rozmowa bez tabu... A sam ksiądz Jan jest osobą bardzo ciepłą, niezwykle mądrą, a także nader inteligentną osobą, która nie boi mówić się o swojej chorobie, o problemach, o tabu...

O cud można się modlić, ale cudu nie należy się spodziewać. One nie dzieją się na zawołanie ni nie można ich na Panu Bogu wymusić.

Życie na pełnej petardzie czyli wiara, polędwica i miłość to książka, która zdecydowanie do mnie przemówiła. Przede wszystkim swoją bezpośredniością, tematami podejmowanymi przez autorów... Dużo jest rozmów o rodzinie, przeszłości, seminarium oraz puckim hospicjum... Wszystko w duchu pokory i posłuszeństwa Kościołowi, ale jednocześnie z nieskrywaną odwagą i dystansem... Co prawda oczekiwałam większej ilości rozmów o wierze i chorobie, ale jednak i tak mnie ta książka zadowoliła. Ba! Nawet więcej niż zadowoliła. Jestem nią zafascynowana! Humorem ks. Kaczkowskiego, jego podejściem do Kościoła, wiary i choroby. Jego osobowością, charakterem, siłą...


Chrześcijaństwo nie jest religią cierpiętników. Bóg zbawił świat przez własne cierpienie. On, wielki Bóg w człowieczym ciele, wziął na siebie całe cierpienie świata. Ale naprawdę: Bóg nie potrzebuje naszego bólu, żeby jeszcze doskonalej zbawić świat. Dobrze wiemy, że wystarczyłaby jedna kropla krwi Chrystusowej, żeby cały świat był zbawiony. Świat już jest odkupiony i zbawiony!


Życie na pełnej petardzie czyli wiara, polędwica i miłość to książka, którą pochłonęłam naprawdę szybko i jestem z tej lektury naprawdę zadowolona. W swoim życiu nie czytałam zbyt wielu wywiadów - rzek, jednak zdecydowanie ją polecam. Nie tylko osobom wierzącym, ale także osobom, dla których religia jest obojętna, ale ciekawi ich tematyka raka, choroby, a także postrzegania Kościoła przez kapłana. Teraz czas zacząć na polowanie drugi wywiad – rzekę z ks. Kaczkowskim pt. Szału nie ma, jest rak.

Bo jeżeli drugą osobę kocham miłością prawdziwą, nieegoistyczną i utylitarną i w pierwszej kolejności zależy mi na jej dobru, to nie jestem w stanie wyrządzić jej krzywdy i rzeczywiście w tej miłości można robić, co się chce. Wówczas nigdy tym drugim nie pogardzimy, nie potraktujemy go przedmiotowo.