poniedziałek, 29 czerwca 2020

Nuty na koniec letniej sesji (HOM #4/2020)


Sesja letnia dobiega ku końcowi.
Muzyka, jak zawsze, musi towarzyszyć. 
Jeszcze tylko szlify w jednym eseju i wysłanie go na maila. 
Dziwny był ten semestr. Taki nie za normalny. Taki online.
O ile NIE brakuje mi uczelnianej, ohydnej kawy, tak brakuje mi czytania na wykładach, babeczek i sałatek z uczelnianego bufetu i tych akademickich dyskusji.
I ta sesja na kompach...
Nigdy nie lubiłam wzajemnego nakręcania się przed egzaminami i późniejszego analizowania pytań, ale zawsze to poczucie wspólnoty - zwłaszcza przy tak małej grupie jaką jesteśmy (nasz rok liczy niecałe 30 osób). 
I do tego wciąż szukanie pracy... Na szczęście gospodarka zaczyna się rozmrażać.
A może by tak pójść w stronę własnej działalności gospodarczej?


Co mi panie dasz
Adam Sztaba

Ta piosenka podbija internet. 
Moje serce też skradła <3

Co mi, Panie, dasz
W ten niepewny czas?
Jakie słowa ukołyszą
Moją duszę, moją przyszłość
Na tę resztę lat?


Misja
Firma

Usłyszałam ją kilka lat temu po raz pierwszy dzięki mojemu bratu.
Ostatnio do mnie wróciła. 
I dobrze. 

A dla mnie misją jest
Co dzień patrzyć sobie w twarz
Skałą być dla bliskich i
Mówić prawdę, nie pieprzyć
Trzy po trzy
Się jarać życiem
Każdym kolejnym dniem
Przyjaciołom gdy proszą
Nigdy nie mówić nie
Po całości kochać
I po całości hulać
To co we mnie najlepsze
Dobrym ludziom dać


Strach XXI wieku
dr Misio

Och dr Misio.
Bardzo lubię jego głos. 
A któż nie kojarzy tej postaci z roli przygłupiego posterunkowego z 13 Posterunku i jednego z księży z Kleru? Zespół i głos uwielbiam. 

ziemia jest płaska - wiadomo
matka Boska jest Polską ponoć
rządzą nami jaszczury
kosmici zbudowali Pałac Kultury



BELLA CIAO - TriGO!

Bella Ciao to nie tylko hit z kultowego aktualnie serialu Dom z Papieru (który wciąż przede mną), a przede wszystkim to był jeden z naszych hitów w liceum, kiedy uczyłyśmy się włoskiego. Oczywiście obok takich hitów jak Felicita czy Italiano Vero (jak raczyłyśmy nazywać naszego nauczyciela języka włoskiego - rodowitego Włocha. Italiano Vero oznacza z włoskiego prawdziwy Włoch)



Oczy tej małej
Małgorzata Kozłowska

Piosenki z tekstami Agnieszki Osieckiej lubię już od wielu lat, a Małgorzatę Kozłowską poznałam dzięki Studiu Accantus. Jak zobaczyłam połączenie jednego i drugiego - zakochałam się <3



Tak... Tak... to ja - Obywatel GC
Małgorzata Kozłowska & Mateusz Dębski (Cover)

O ile ten cover początkowo zupełnie nie podszedł mi za bardzo do gustu, tak po kilku przesłuchaniach - zakochałam się <3 Oryginał i cover są cudowne <3

A czego Wy aktualnie słuchacie?
Co u Was w głośnikach?



niedziela, 28 czerwca 2020

"Ostatnie srebrniki" Tadeusz Biedzki

Tytuł: Ostatnie srebrniki
Autor: Tadeusz Biedzki
Wydawnictwo: Bernardinum
Czyta: Adrian Chimiak
Długość: 6 godz. 6 min.
Ocena: 4.5/6



Te srebrniki, najsłynniejsze bodaj monety w historii świata, niemal opowiedziały swoją historię.





Na Ostatnie srebrniki natrafiłam przeglądając Storytel w poszukiwaniu kolejnego audiobooka, który towarzyszyłby mi podczas pisania prac na uczelnię i sprzątania. A zmotywowana wyzwaniem Abecadło z pieca spadło i zainspirowana opisem wydawcy – sięgnęłam w końcu po tę pozycję. 
W tureckiej części Nikozji żona autora kupuje starą, drewnianą szkatułkę. Trzy miesiące później w kościele w Barcelonie zamordowany zostaje kapłan. Co łączy te dwa fakty? Jaki jest ich związek z wydarzeniami w Jerozolimie sprzed dwóch tysięcy lat? I dlaczego skutkują aktami terrorystycznymi we współczesnej Europie? Jaką rolę odgrywa w nich założony w 2012 roku w Hiszpanii Zakon Piłata i Judasza? Próba rozwiązania tych zagadek okaże się śmiertelnie niebezpieczna.
                                                                                opis wydawcy
Ostatnie srebrniki pierwszą pozycją Tadeusza Biedzkiego, z którą miałam przyjemność się zapoznać, a i wcześniej o nim nie słyszałam ani nie czytałam – to wszystko sprawiło, że nie miałam względem niej żadnych oczekiwań. Zaintrygował mnie opis, a konkretnie wątki Zakonu Piłata i Judasza oraz różne historyczne powiązania i konotacje. Muszę przyznać, że bardzo mi się spodobał ten pomysł mrocznego Zakonu oraz tajemniczych zabójstw, co jest porównywane do twórczości Dana Browna i sławetnego Kodu Leonarda da Vinci. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że polska lektura pachnie nieprzyjemnym zapaszkiem plagiatu amerykańskiego pisarza. O ile amerykański hit nie przypadł mi do gustu – tak w polska wersja spodobała mi się bardziej. Zdecydowanie przepadł mi do gustu pomysł na wykorzystanie srebrników i Judasza, od których poszło dość mocno stereotypów, a w postać Judasza nikt nie zgłębia się jakoś mocno. Spodobał mi się również pomysł mieszania postaci historycznych z fikcyjnymi oraz to, że autor samego siebie umieścił zarówno jako głównego bohatera, jak i narratora powieści. Całość jednak wydaje mi się dość krótka – w moim odczuciu mogłaby być obszerniejsza poprzez rozbudowanie poszczególnych wątków. A i bohaterowie mogliby być bardziej wyraziści i niesztamowi. No cóż. Bywa i tak, ale nie zmienia to faktu, że bawiłam się dość dobrze na przestrzeni różnych przelatanych historii z okresu 2 tysięcy lat chrześcijaństwa. 
 […] przypomina sobie niezwykłe losy dwóch spośród najsłynniejszych monet świata. I oto ich droga przez dwa tysiąclecia, kiedy już wydawała się zakończona, dwadzieścia godzin temu skręciła w jakąś bocznicę, która nie wiadomo, dokąd i na jak długo je zaprowadzi, a może zagubi na lata albo i na zawsze.
Ostatnie srebrniki są książką całkiem dobrą i ciekawą, z interesującym i całkiem poprawnie zrealizowanym pomysłem, jednak nie jest jednocześnie arcydziełem – do tego trochę brakuje. Jednak na tyle mi się spodobała, że w przyszłości z chęcią sięgnę po inne książki autora. Tymczasem zdecydowanie polecam i zachęcam po sięgnięcia po Ostatnie srebrniki. Ja przy nich bawiłam się naprawdę dość dobrze, a głos Adriana Chimiaka tylko umilał czas lektury. 

piątek, 26 czerwca 2020

Malinowo-cytrynowa herbata mrożona


Temperatura powietrza coraz wyższa.
Lato za pasem.
Czas idealny na mrożone napoje.

Zapraszam na malinowo-cytrynową herbatę mrożoną!


Składniki
1 szkl. mocnej czarnej herbaty
najlepiej Earl Gray
1 łyżka granulowanej herbaty malinowej
sok z połowy cytryny
kilka kostek lodu

Jak wykonać?
Zaparzyć herbatę i dodać granulowaną herbatkę, żeby się rozpuściła. Mieszankę zostawić do ostygnięcia. Jak już będzie w temperaturze pokojowej - dodać sok z cytryny i kostki lodu.
Pyszności!

Rada: można od razu zaparzyć większą ilość herbaty i rozmieszać z herbatą granulowaną i z czasem uzupełniać szklankę herbatą i lodem. 


czwartek, 25 czerwca 2020

"Kratki się pani odbiły" Jacek Galiński

Tytuł: Kratki się pani odbiły
Autor: Jacek Galiński
Cykl: Zofia Wilkońska
Tom: trzeci
Wydawnictwo: W.A.B.
Ilość stron: 352
Ocena: 3/6

 

Nie sposób się było zakochać, nawet będąc rozwiązłą bratanicą szeregowego posła.

 



Twórczość Jacka Galińskiego polubiłam od już od pierwszego zdania, które rozpoczynało pierwszy tom serii z Zofią Wilkońską w roli głównej. Kiedy wyszła część trzecia zatytułowana Kratki się pani odbiły – już nie mogłam doczekać się lektury i czym prędzej zabrałam się za jej czytanie.

Szalona emerytka Zofia Wilkońska tak namieszała, że trafiła za kratki. Czymże jednak jest więzienie dla zawziętej staruszki. Niczym innym jak sceną walki o godne i lepsze życie. Czy Zofia zerwie okowy wymiaru sprawiedliwości, który w tym wypadku okazał się rychliwy, ale na pewno nie sprawiedliwy?                                                                                                                                                             opis wydawcy 

Po Kratki się pani odbiły sięgnęłam dla odmiany w formie e-booka, a nie w postaci tradycyjnej – papierowej. I w moim odczuciu dobrze, że tak się stało – wersja elektroniczna kosztowała mnie ponad połowę mniej od tej zwykłej, tradycyjnej, a całość niestety nie wypadła zbyt dobrze – przynajmniej według mnie. Akcja toczy się w więzieniu, gdzie Wilkońska nie ma zbyt wielkiego pola do popisu, choć i tak popełnia swoje gafy, ale nie zmienia to faktu, że wszystko toczy się tempem raczej dość miernym. Sam pomysł również nie powala na kolana ani nie zachwyca, a i główna bohaterka jakby straciła trochę swojej werwy (albo to ja się z nią obyłam i znudziłam). Brakuje świeżości i polotu, jaki można było znaleźć w pierwszej części, a i humor lekko opadł. Jasne, jest opcja, że już zdążyłam się przyzwyczaić do żwawej i zadziornej staruszki, a także do stylu pisarskiego autora. W moim odczuciu jest to zbyt długie przeciąganie dowcipu i sytuacji z pierwszej części. Kratki się pani odbiły czyta się szybko, to fakt, jednak zdecydowanie zabrało humoru, polotu i zwyczajnej świeżości… A i Zofii zabrakło werwy. Ja czuję się zdecydowanie zawiedziona. 

Wolność jest w tobie, człowieku. Co z tego, że możesz się przemieszczać, jak i tak jesteś zniewolony. Wewnętrznie. Bo sam sobie narzucasz ograniczenia albo pozwalasz je narzucać innym. Tam nie pójdziesz, tego nie zrobisz, co to za wolność? To ja już wolałam być w więzieniu (...). O wolność trzeba walczyć.

Kratki się pani odbiły to część najsłabsza z serii z Zofią Wilkońską w roli głównej, a najgorsze jest to, że widzę wyraźną tendencję spadkową w poszczególnych tomach. Z tego co wyczytałam gdzieś – Jacek Galiński planuje kolejne przygody zadziornej staruszki, ale nieco obawiam się co mogę w nich spotkać. Jak dla mnie słabiutko. Przyznam, że naprawdę się zawiodłam. O ile Kółko się pani urwało – naprawdę mogę polecić, tak Kratki się pani odbiły – już niekoniecznie, a wręcz odradzam. A szkoda, bo autor mają naprawdę potencjał – ma ciekawe pomysły, wykreował, interesującą postać, widać, że ma poczucie humoru, ale jednak w tej części coś zwyczajnie nie wyszło. Suma summarum – nie jest to całkowite dno, ale zdecydowanie się zawiodłam.  Naprawdę wielka szkoda. 

poniedziałek, 15 czerwca 2020

"Young power! 30 historii o tym, jak młodzi zmieniają świat" Justyna Suchecka



Tytuł: Young power! 30 historii o tym, jak młodzi zmieniają świat
Autor: Justyna Suchecka
Wydawnictwo: Znak emotikon
Ilość stron: 192
Ocena: 2.5/6

 




Lubię ludzi, tak w ogólności. Zwłaszcza, jeżeli mają mnóstwo pomysłów, tryskają energią, są kreatywni i zwalczają przeciwności losu, a do tego są wyjątkowo młodzi. O takich właśnie osobach opowiada debiutancka książka Justyny Sucheckiej pt. Young power! 30 historii o tym, jak młodzi zmieniają świat. 

Są tacy jak ty – współczesne polskie dzieci i nastolatki swoją pomysłowością zadziwiają dorosłych i udowadniają, że nie trzeba czekać, żeby zmienić świat. Zobacz, jak to się robi! Młodzi, odważni, zaangażowani, wytrwali! Udowadniają, że nie trzeba czekać, żeby zmienić świat.  
Piotrek narysował robota z tyłu zeszytu do polskiego. Chyba każdy tak czasem robi. Ale on zaszył się potem w garażu rodziców i wprowadził pomysł w życie. Po tygodniach stukania, wiercenia i skręcania - na podwórko wjechał podobny do marsjańskiego łazika robot: ALISA. Urządzenie potrafi wwiercić się w ziemię, pobrać próbkę i natychmiast ocenić jej skład. Dzięki niemu rolnicy w kilka minut mogą się dowiedzieć, jak najlepiej zadbać o glebę pod uprawy. Kira wpadła na pomysł „latającego plecaka", jadąc ze szkoły zatłoczonym metrem. Zobaczyła unoszący się pod sufitem balonik i pomyślała, że na pewno da się wykorzystać hel w produkcji plecaków. Stworzyła projekt takiego plecaka, który zdobył tysiące głosów i zwyciężył w konkursie na pomysły biznesowe. A to był dopiero początek!
                                                                         opis wydawcy

Y
oung power! 30 historii o tym, jak młodzi zmieniają świat
jest książką bardzo kolorową i pełną fotografii, do każdej opowiedzianej historii jest zdjęcie jej bohatera. A historie są najróżniejsze i opisane w bardzo lekki i przyjemny w odbiorze sposób, a język i styl wydają mi się być skierowane do młodzieży. Pomysłu tych młodych ludzi są naprawdę różne, ale w moim odczuciu łączy je jedno – są to opowieści o dzieciach, w których nie brakuje pieniędzy, a wręcz bogatych, o takich tzw. bananowych dzieciach, dla których nie ma wakacji bez wyjazdu za granicę, no i koniecznie musi być najnowszy model telefonu. Jasne, dzieciaki z pomysłami, ale niektóre w moim odczuciu niezbyt odkrywcze…  Pomysł na taką pozycję jest dość ciekawy i motywujący (np. do nauki czy ćwiczeń), ale mnie nie do końca przekonuje, ale może zwyczajnie już jestem za stara na nią albo mam alergię na te bananowe dzieci w stylu Grety Thunberg.

Young power! 30 historii o tym, jak młodzi zmieniają świat to książka o młodzieży dla młodzieży, która jednak mnie nie powaliła na kolana. Fakt, przeczytałam ją bardzo szybko, ale zupełnie bez szału. Czy mogę polecić? Młodszemu pokoleniu, dzieciakom, młodzieży w wieku mniej więcej 10-13 lat – może i tak, ale ja się nią nie zachwyciłam. No cóż. A szkoda.

sobota, 13 czerwca 2020

"Pieprzyć to! Jak przestać spełniać cudze oczekiwania, a zacząć własne" Alexandra Reinwarth

Tytuł: Pieprzyć to! Jak przestać spełniać cudze oczekiwania, a zacząć własne
Autor: Alexandra Reinwarth
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 240
Ocena: 5.5/6

 

Jestem, jaka jestem i tego nie zmienię – a tym bardziej nie zmienię innych.

 




Na rynku czytelniczym w ciągu ostatniego roku jest niemal wysyp książek motywujących i poradników, takich jak chociażby Jak mniej myśleć czy Luz. I tak nie będę idealna. Generalnie szeroko pojęta literatura z rozwojem osobistym, do której podchodzę bez większego entuzjazmu, z racji tego, że teraz każdy chce i może być ekspertem od wszystkiego, a co za tym idzie – wszystkim narzucać i wpajać swoją wiedzę i rady. Jednak książka Alexandry Reinwarth pt. Pieprzyć to! Jak przestać spełniać cudze oczekiwania, a zacząć własne zainteresowała mnie na tyle, że kupiłam ją i niedługo po zakupie zabrałam się za jej czytanie. 

Jak długo jeszcze masz zamiar spełniać oczekiwania innych?
Jak długo jeszcze będziesz spychać na dalszy plan to, co dla ciebie ważne i czego naprawdę chcesz?
Jak długo jeszcze to, co robisz, będzie zadowalać wszystkich poza tobą? 

Wiemy, jak długo. Aż poznasz Alexandrę Reinwarth – niemiecką dziennikarkę, która postanowiła powiedzieć: pieprzyć to! I takiej samej odwagi chce nauczyć ciebie. To nie jest kolejny nudny poradnik. To książka, w której autorka opisuje swoje życie. Dzięki niej dowiesz się, jak inaczej można obchodzić się z ludźmi i rzeczami, jak reagować na okoliczności. Nauczysz się, jak z dystansem podchodzić do życia, nie będąc przy tym suką. Decyduj o tym, czego chcesz, jak chcesz i kiedy chcesz. To twoje życie, twoje decyzje i twoje marzenia. Jeśli ciągle będziesz spełniać cudze oczekiwania, nigdy nie poczujesz prawdziwej radości życia. Pieprzyć to, co myślą inni. Zacznij żyć dla siebie!
                                                                          opis wydawcy 

Pieprzyć to! Jak przestać spełniać cudze oczekiwania, a zacząć własne to książka, która przyciąga uwagę samym swoim tytułem – w końcu rzadko kiedy można spotkać pozycję, na której okładce można zobaczyć wulgaryzmy napisane wielkimi literami. Ale tak naprawdę jest to pozycja o… odpuszczaniu. Nie mam łatwego czasu, a w mojej głowie kłębi się mnóstwo najróżniejszych myśli i szukałam lektury dobrej na odstresowanie lub/i chociażby minimalne rozplątanie swoich zakręconych myśli. I ta książka to był strzał w dziesiątkę. Napisana w bardzo lekki i przyjemny sposób, jednak o niezwykle ważnej treści, żeby odpuścić, olać i jednocześnie nie być chamską. Jasne, znajdziemy w niej wulgaryzmy, w zasadzie tylko jedno – to samo co w tytule. Przyznam szczerze, że spodziewałam się, że w środku będzie ich zdecydowanie więcej. Całość jest napisana w naprawdę ciepły i przyjemny sposób, a Alexandra Reinwarth swoim stylem wzbudziła we mnie sporo sympatii. Książka jest podzielona na części i rozdziały, w których autorka punkt, po punkcie pokazuje, w jakich aspektach życia można spokojnie odpuścić i nie przejmować się (przynajmniej nie aż tak bardzo). A dodatkowo wszystko opisuje na przykładach z życia wziętych i posiłkuje się różnymi diagramami i tabelkami. Co do wulgaryzmu w tytule i zawartości – mnie nie odstrasza, a wręcz pokazuje jak życiowa jest ta pozycja. Bo któż z nasz nie wypowiedział nigdy tych słów pod nosem? Bardzo prawdziwe i życiowe, a wbrew pozorom – wcale nie prostackie. Naprawdę przyjemnie i lekko się czyta! 

Dla naszego szczęścia przyjaciele są ważniejsi niż miłość, a dla zdrowia ważniejsi niż aktywność fizyczna. 

Pieprzyć to! Jak przestać spełniać cudze oczekiwania, a zacząć własne to książka, której lektura poszła dość szybko i sprawnie, a jej czytanie sprawiło mi naprawdę wiele przyjemności. Zdecydowanie mogę ją polecić. Nie jest jakoś bardzo mocno i wyjątkowo odkrywcza, ale zdecydowanie pokazuje i przypomina jak wiele rzeczy warto, a nawet trzeba odpuścić – dla własnego zdrowia psychicznego. Bardzo życiowa, lekka, z dystansem i bez zbędnego wodolejstwa. To jest to czego tak bardzo w trudnym czasie potrzebowałam! Ja jestem bardzo na tak. Zdecydowanie i  całego serca mogę polecić! Po prostu książka o odpuszczaniu. 

Cudownie jest się uwolnić od swojego idealnego obrazu, nierealnych oczekiwań, wyobrażeń i pragnień. Pogoń za ideałem rodzi jedynie negatywne emocje: poczucie winy, wyrzuty sumienia, kompleksy, niską samoocenę. Pieprzyć to! My wolimy dobre emocje!


 

czwartek, 11 czerwca 2020

"Wyrwa" Wojciech Chmielarz

Tytuł: Wyrwa
Autor: Wojciech Chmielarz
Wydawnictwo: Marginesy
Czyta: Grzegorz Damięcki
Długość: 11 godz. 0 min
Ocena: 5/6


Ból jest zawsze uczuciem subiektywnym. Nie da się go zmierzyć. Wszystkie opracowane przez medycynę skale są tylko przybliżone. Ja teraz czułem się tak, jakby ktoś wyciął mi kawałek serca.



Twórczość Wojciecha Chmielarza od dłuższego czasu robi niezłą furorę i wiele osób się nią zachwyca. Sama lata temu czytałam Farmę lalek, a całkiem niedawno Ranę i Żmijowisko, więc jak zobaczyłam jego najnowszą książkę pt. Wyrwa – nie wahałam się zbyt długo i od razu rozpoczęłam zapoznawanie się z tą pozycją w formie audiobooka w interpretacji Grzegorza Damięckiego. Jak wypadło?

Kiedy Maciej Tomski dowiaduje się, że jego żona Janina zginęła w wypadku samochodowym, myśli, że wali mu się cały świat. Jak powiedzieć dwóm córeczkom, że właśnie straciły matkę? Jak powiedzieć teściom? Jak ma teraz funkcjonować, gdy dotychczasowe, spokojne życie nagle szarzeje i zmienia się w ciąg udręk? Maciej nie ma jednak pojęcia, dlaczego do wypadku doszło pod Mrągowem, skoro Janina powiedziała mu, że jedzie na delegację pod Kraków. Pomyliła się? Okłamała go? A gdy na jej pogrzebie pojawia się tajemniczy mężczyzna, Maciej zaczyna rozumieć, że Janina miała wiele sekretów. Znacznie więcej niż można się spodziewać po kimś tak zagonionym i zapracowanym. I że musi się z nimi zmierzyć. Pytania zaczynają się mnożyć, a tragedia zmienia w skomplikowaną zagadkę. Maciej jedzie na Mazury i wkrótce przekonuje się, że być może tak naprawdę nie znał kobiety, z którą spędził ostatnich dwanaście lat życia. "Wyrwa" to opowieść o mężczyznach, którzy kochali tę samą kobietę i którzy będą musieli zmierzyć się z tajemnicą jej śmierci. O poczuciu straty i głuchej rozpaczy zmieniającej się w gniew, który szuka ujścia. To także historia o splątanych uczuciach, o trudnej przyjaźni i o konsekwencjach życiowych błędów. I o tym, że można niewiele wiedzieć o kimś, z kim mieszka się pod jednym dachem.                                                                                                                                       opis wydawcy 

Wyrwa to najnowszy thriller psychologiczny Chmielarza, ale moim zdaniem w tej pozycji jest zdecydowanie więcej psychologii niż dreszczyku czy napięcia, jednak mi to wcale nie przeszkadza. W końcu nie bez przyczyny studiuję taki, a nie inny kierunek studiów. Autor dość mocno skupił się na przeżyciach i odczuciach jakie przeżywają bohaterowie, szczególnie ten główny – Maciej Tomski. Generalnie dość dobrze zachowane proporcje między psychologią, a wątkiem kryminalnym, choć jak dla mnie tego drugiego mogłoby być trochę więcej. Włączyłam sobie audiobooka i zaczęłam się zagłębiać w wykreowany przez autora świat pełen bohaterów z najróżniejszymi rozterkami, wątpliwościami i problemami. Przyznam szczerze, że dość ciężko było mi się oderwać od tej pozycji, podobnie jak od Rany i w przeciwieństwie do Żmijowiska. Książki słuchało mi się naprawdę miło i bez nudy, ale jak to w audiobooku - sporą rolę odgrywa również bardzo przyjemny głos lektora. Pomysł na historię wzięty prosto z życia, bo w końcu, ile rodzin i małżeństw, gdzie bliskość zanikła, a zastąpiło je całe mnóstwo tajemnic. Autor wykreował bardzo prawdziwych i namacalnych bohaterów, takich bliskich czytelnikowi, takich jakich można spotkać na co dzień w prozie życia, a wszystko (na szczęście) bez zbędnej ilości prostactwa i wulgaryzmów. Jak już wspominałam w Wyrwie jako thrillerze psychologicznym jest sporo psychologii i mogłoby być trochę więcej wątków kryminalnych i właśnie głównie z tego powodu jestem niepocieszona – po prostu troszkę za mało intrygi, akcji i napięcia jak dla mnie. 

Tak bardzo chcieliśmy być dorośli i odpowiedzialni, że zapomnieliśmy o tym, czego kiedyś pragnęliśmy. A kiedyś pragnęliśmy przede wszystkim być szczęśliwi. 

Jak dla mnie Wyrwa jest książką naprawdę dość dobrą i wartą polecenia. Do arcydzieła i rewelacyjnej powieści trochę jej brakuje – chociażby wspomnianą już zbyt małą ilością intrygi i akcji, ale czas z nią uważam zdecydowanie za udany. Książka o z bardzo prawdziwymi bohaterami i bardzo prawdziwymi problemami i rozterkami, a także bardzo dobrze oddanymi emocjami i świetnie oddaną rozpaczą po stracie małżonki. Generalnie moim zdaniem książka na poziomie podobnym do Rany, a jednocześnie na wyższym niż Żmijowisko, które mnie nie powaliło na kolana. Ja jestem na tak i polecam – warto sięgnąć i nie będzie to czas zmarnowany, zdecydowanie. 

Przyjaciółki, które razem wchodzą w dorosłość, łączy szczególna więź. Są przy sobie w trudnych momentach, razem uczą się życia, wspierają się, gdy popełniają błędy, pocieszają po pierwszych rozstaniach. Taki poziom zaufania i taką bliskość trudno zbudować z kimś, kogo poznaje się na późniejszym etapie życia.

sobota, 6 czerwca 2020

"Ballada o ciotce Matyldzie" Magdalena Witkiewicz


Tytuł: Ballada o ciotce Matyldzie
Autor: Magdalena Witkiewicz
Wydawnictwo: Filia
Czyta: Sylwia Nowiczewska
Długość: 7 godz. 28 min.
Ocena: 5.5/6



Życie jest piękne i trzeba je przeżyć w taki sposób, żeby się nim pozytywnie zmęczyć.






Czytałam już jedną książkę Magdaleny Witkiewicz napisaną razem z Alkiem Rogozińskim pt. Pudełko z marzeniami, a też trafiły się jakieś pojedyncze. Z czasem postanowiłam zapoznać się bardziej z jej twórczością, bo wcześniejsze naprawdę przypadły mi do gustu i wybór padł na Balladę o ciotce Matyldzie w formie audiobooka w interpretacji Sylwii Nowiczewskiej. 
Wszystko zaczęło się od tego, że ciotka Matylda postanowiła umrzeć. Joance trudno się pogodzić z tą stratą. Do tego los postawił przed nią jednocześnie tyle wyzwań: macierzyństwo, kłopoty małżeńskie i tajemniczą firmę w spadku. Na szczęście Joanka nie jest sama, ma Olusia i Przemcia, dwóch osiłków o gołębich sercach, i ukochaną ciotkę, która śledzi z nieba poczynania siostrzenicy. Ciepła i pełna humoru książka o sile kobiet, które potrafią walczyć o swoje szczęście. Opowieść o tym, że marzenia się spełniają (nawet jeśli trzeba przez nie wozić się dużym czarnym samochodem z przyciemnianymi szybami) i o tym, że dobro wraca jak bumerang... a zimno zostaje na Spitzbergenie.
                                                                     opis wydawcy 
Sięgnęłam po Balladę o ciotce Matyldzie wiedząc już mniej więcej czego mogę się spodziewać po twórczości autorki. Co prawda Opowieść niewiernej czytałam już dość dawno, ale nie zmienia to faktu, że wszystkie lektury wywołały u mnie sporo sympatii i ciepła w sercu. Muszę przyznać, że w tej kwestii wcale się nie zawiodłam – autorka po raz kolejny w swojej książce zawarła naprawdę sporo pogody ducha. A ostatnio brakuje mi postaci silnych i pozytywnych kobiet, a opis wydawcy właśnie to obiecywał – nie miałam żadnych wątpliwości czy to pozycja dla mnie. I tutaj po raz kolejny się nie zawiodłam – naprawdę sporo sympatycznych, silnych i pozytywnych postaci, nie tylko kobiecych. Balladę… słuchało mi się całkiem przyjemnie, ale tutaj też dobrze dobrany lektor odgrywa sporą rolę. Jednak widać, że autorka też pokazała co potrafi – stworzyła ciekawe, barwne i pełne humoru postacie, tworząc naprawdę sympatyczną całość. Pomysł na fabułę jest dość interesujący i wykorzystany naprawdę dobrze, choć akcja nie toczy się w porywającym, szaleńczym tempie, ale to wcale nie przeszkadza. Wszystko ze sobą naprawdę dobrze współgra i się komponuje. Język i styl jest co prawda lekki, ale zdecydowanie dopasowany do tematyki i klimatu tej pozycji.
(…) wszystko, dosłownie wszystko oparte jest na relacjach z innymi ludźmi. Musimy ze sobą współpracować, by osiągnąć sukces. 
Ballada o ciotce Matyldzie jest bardzo ciepłą i pozytywną książką z przesłaniem, a przy tym dość lekką i naprawdę sympatyczną. Mi jej lektura sprawiła wiele przyjemności, niejednokrotnie się podczas niej uśmiechnęłam. Lekka pozycja, która w moim odczuciu niesie przesłanie: Nieważne co się dzieje w Twoim życiu – będzie dobrze. Jej czytanie czy słuchanie nie zajmie wiele czasu, ale moim zdaniem naprawdę warto. Osobiście jeszcze niejednokrotnie zamierzam sięgnąć po pozycje Magdaleny Witkiewicz. A Ballada o ciotce Matyldzie jest ciepła, dość dobrze napisana, lekka, pozytywna – ja jestem zdecydowanie na tak! 
Być dobrym człowiekiem, Joanko, wcale nie jest tak trudno (...) Czasem po prostu wystarczy się uśmiechnąć, gdy przechodzisz obok kogoś smutnego. Wiesz, by dobrym, to po prostu mieć oczy i uszy otwarte. Na cały świat. A przede wszystkim na najbliższych.

poniedziałek, 1 czerwca 2020

Muzeum Powstania Warszawskiego



W starych dobrych czasach, tych jeszcze przed pandemią, byłam w Warszawie na konferencji Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuję. 
Warszawy jako miasta wyjątkowo nie lubię - szare, bure, ponure, pełne socrealistycznej architektury, ze starówką, która wcale nie jest starówką... 
Jednak zawsze chciałam zobaczyć Muzeum Powstania Warszawskiego, więc korzystając z wizyty w stolicy i wolnego popołudnia wybrałam się właśnie tam. 
Zapraszam na kilka zdjęć!
















Muszę przyznać, że Muzeum bardzo mi się podobało. Bilet nie jest jakoś wyjątkowo drogi (25 zł), a zwiedzania jest naprawdę sporo. Mi samej zeszło spokojnie ze 2 godziny. Myślę, że z przewodnikiem będzie nawet więcej. Są dostępne audio-przewodniki.
Sporym plusem były dla mnie zamykane szafki przed muzeum, gdzie można było zostawić swoje rzeczy (a miałam ich trochę, bo akurat wracałam z konferencji). 

Ja jestem bardzo zadowolona z wizyty. 
Wszystko zrobione klimatycznie i ze smakiem, a wszystko kojarzy mi się z muzeami typu Muzeum Historii Naturalnej w Londynie - takie światowe. 
Ja jestem na tak!

Byliście w Muzeum Powstania Warszawskiego?
Podobało się Wam?

Czy jest ktoś jeszcze kto tak jak ja wyjątkowo nie lubi Warszawy?

Pozdrawiam
Asia