Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Marginesy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Marginesy. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 24 czerwca 2025

"Chłopki. Opowieść o naszych babkach" Joanna Kuciel-Frydryszak

Tytuł: Chłopki. Opowieść o naszych babkach
Autor: Joanna Kuciel-Frydryszak
Wydawnictwo: Marginesy
Ilość stron: 496
Ocena: 5.5/6



Ten sam męski świat, który zamknął ją w kuchni, teraz nią pogardza jako niemającą pojęcia o czymkolwiek poza kuchnią.




Od kiedy w 2023 roku została wydana książka Joanny Kuciel-Frydryszak pt. Chłopki. Opowieść o naszych babkach to nieustannie bije rekordy popularności i zachwytów – w końcu przyszedł czas i na mnie, więc zgrałam ją na czytnik i zabrałam się za jej lekturę. Zapraszam na recenzję Chłopek!

Autorka "Służących do wszystkiego" wraca do tematu wiejskich kobiet, ale tym razem to opowieść zza drugiej strony drzwi chłopskiej chałupy. Podczas, gdy Maryśki i Kaśki wyruszają do miast, by usługiwać w pańskich domach, na wsiach zostają ich siostry i matki: harujące od świtu do nocy gospodynie, folwarczne wyrobnice, mamki, dziewki pracujące w bogatszych gospodarstwach. Marzące o własnym łóżku, butach, szkole i o zostaniu panią. Modlące się o posag, byle „nie wyjść za dziada” i nie zostać wydane za morgi. Dzielące na czworo zapałki, by wyżywić rodzinę. Często analfabetki, bo „babom szkoły nie potrzeba”. Nasze babki i prababki. Joanna Kuciel-Frydryszak daje wiejskim kobietom głos, by opowiedziały o swoim życiu: codziennym znoju, lękach i marzeniach. Ta mocna, głęboko dotykająca lektura pokazuje siłę kobiet, ich bezgraniczne oddanie rodzinie, ale też pragnienie zmiany i nierówną walkę o siebie w patriarchalnym społeczeństwie.                                                                                                                                                 opis wydawcy

Chłopki. Opowieść o naszych babkach jest książką, o której słyszałam wiele dobrego i już mniej więcej wiedziałam czego mniej więcej mogę się po niej spodziewać – od razu zaczęłam czytać i się wciągnęłam w lekturę. Joanna Kuciel-Frydryszak przedstawia w niej historie prawdziwych kobiet, które istniały naprawdę – w książce znajdziemy rozmowy, relacje, a także fotografie. Nie ma tu suchych, historycznych, podręcznikowych faktów, ale wszystko jest przedstawione w sposób bardzo prawdziwy i obrazowy przedstawiające realne życie, marzenia, lęki i pragnienia kobiet, które zaharowywały się na gospodarstwach. Autorka podzieliła całość na 16 rozdziałów i każdy z nich podejmuje inny temat pokazując z jak wielu elementów składało się życie. Jako psycholog dostrzegam pokłosie wielu zdań, które były przekazywane wtedy kobietom z pokolenia na pokolenie – sama niektóre słyszałam (chociażby od swojej babci) np. „siedź w kącie znajdą Cię” czy wiele innych temu podobnych patriarchalnych przesłanek. Odnoszę wrażenie, że autorka włożyła mnóstwo pracy w przygotowanie tej pozycji, co – moim zdaniem – naprawdę widać podczas lektury. Całość jest napisana w sposób nieco chaotyczny, ale jednak nie zmienia to faktu, że czas z tą pozycją uważam za naprawdę udany. 

Badanie losów swojej rodziny wymaga gotowości, by się rozstać z wyobrażeniami i iluzjami na jej temat, a w związku z tym i na swój własny.

Chłopki. Opowieść o naszych babkach to moim zdaniem bardzo dobra książka, zdecydowanie warta polecenia – autorka pokazała autentyczne historie, które wzbudzają wiele emocji. Ten reportaż pokazuje mi, jak trudne życie miały poprzednie pokolenia kobiet i jak wiele jest we mnie wdzięczności za ich walkę o uwolnienie się od tego, żeby przestać być niewidzialną. Bardzo ważna i godna polecenia pozycja.

Od chwili, gdy proboszcz parafii powiedział jej, że Janek ma talent i trzeba go uczyć, nie może przestać o tym myśleć. Jej mąż przeciwnie. "Nigdy! To nie nasza gospodarka uczyć się" - mówi jej. Konstancja nie zamierza się poddać. Autorytetem większym jest dla niej ksiądz, więc obiera częstą w patriarchalnych rodzinach kobiecą strategię. Mówi mężowi: „zgoda", i robi swoje. Życie takich kobiet jak ona jest pełne tajemnic, oficjalnie godzą się na uległość, nie rezygnując jednak ze swoich pragnień. Babski spryt, oto czego im trzeba: utrzymać męża w przekonaniu, że on rządzi, ale osiągać swoje cele, zwłaszcza jeśli dotyczą dzieci, one są bowiem dla kobiety najważniejsze i dla nich ryzykuje gniew męża.

sobota, 21 października 2023

"Podglądaczka" Caroline Eriksson

Tytuł: Podglądaczka
Autor: Caroline Eriksson
Wydawnictwo: Marginesy
Czyta: Paulina Raczyło
Długość: 7 godz. 37 min.
Ocena: 1.5/6


Cały czas się o nią niepokoiłem... Nagle uświadamiam sobie, że to o siebie powinienem był się niepokoić.




O twórczości Caroline Eriksson nigdy wcześniej nie słyszałam, zresztą nic dziwnego, skoro napisała tylko 2 książki. Jednak na jej pozycję pt. Podglądaczka natknęłam się poszukując jakiegoś lekkiego audiobooka z zagadką do posłuchania i wybór padł właśnie na nią w interpretacji Pauliny Raczyło.

Pisarka Elena rozstała się z mężem i odizolowała od świata w wynajętym szeregowcu. Jest zdruzgotana. Nie rozpakowała nawet pudeł. Regularnie spotyka się jedynie z siostrą, ale ich stosunki są napięte i pełne niedomówień. Walcząc z brakiem natchnienia, zaczyna mimowolnie obserwować rodzinę z sąsiedztwa, która mieszka naprzeciwko. To, co z początku wyglądało na niewinną zabawę, z czasem staje się niepokojące. Elena odnosi wrażenie, że za solidną fasadą między mężem a żoną rozgrywa się mroczny dramat. Nie może oprzeć się pokusie i ukradkiem obserwuje Stormów. Wraz z przekraczaniem kolejnych granic narasta w niej lęk, że wkrótce wydarzy się coś strasznego. To trochę przerażające. Ale i niezwykle inspirujące. Elena nie była tak kreatywna od lat. Zaczyna wyobrażać sobie najgorsze scenariusze. A żeby potwierdzić podejrzenia, postanawia przyjrzeć się nieco bliżej – podąża za panem i panią Storm w ich sekretnym życiu, choćby po to, by ich uratować. Nie wie jednak, na co się porywa. Pisarka zostaje wciągnięta w wir szaleńczej karuzeli. Ale gdy niebezpieczeństwa się nasilają, a granice między rzeczywistością i fikcją zaczynają się przenikać, kto uratuje Elenę?                                                                                                                                          opis wydawcy

Podglądaczka jest książką, względem której nie miałam w sumie żadnych oczekiwań, bo i nie miałam do nich podstaw. Zaczęłam jej słuchać znając już głos lektorki z jakieś innej produkcji. Akcja dzieje się na jakimś niedużym osiedlu, jakby na przedmieściach, a toczy się dość powoli. Słuchałam jednak z uporem wciąż czekając, aż całość się rozkręci, akcja nabierze pędu i intrygi – niestety tak się nie stało. Skończyłam słuchać wymęczona – przez całą książkę dosłownie nic się nie działo, a całość jest moim zdaniem do bólu przewidywalna i wręcz nudna. Ponadto podczas całego czasu spędzonego z lekturą miałam dziwne skojarzenia, że ta książka jest niemiłosiernie podobna do Dziewczyny z pociągu, chociaż i ta pozycja mnie nie powaliła. Podglądaczka jest pozycją napisaną w sposób bardzo prosty, nieskomplikowany, a w całości zdecydowanie brakuje intrygi i zagadki. A ponadto kreacja bohaterów też jest dość sztampowa, są zupełnie nie wyróżniający się, bezbarwni, a w szczególności główna bohaterka – bardzo mdła i bez charakteru, taka niezdarna i prymitywna. 

Podglądaczka jest thrillerem psychologicznym, który w moim odczuciu wypada dość słabo – zarówno wątek kryminalny, jak i psychologiczny są zupełnie niedopracowane, pisane jakby zupełnie bez pomysłu. Brak intrygi czy jakiegokolwiek psychologicznego zagłębienia tematu, napisana w sposób wręcz do bólu prostym, a bohaterowie zupełnie sztampowi i bezbarwni. Mimo że nie miałam względem tej książki żadnych oczekiwań, i tak się zawiodłam na tej pozycji – po prostu wynudziłam się podczas tej lektury, a słuchałam do końca z coraz większym bólem. Moim zdaniem zdecydowanie szkoda czasu na tę książkę, zwłaszcza, że tak wiele innych czeka na przeczytanie. 

niedziela, 17 września 2023

"Topiel" Jakub Ćwiek

Tytuł: Topiel
Autor: Jakub Ćwiek
Wydawnictwo: Marginesy
Czyta: Filip Kosior
Długość: 8 godz. 50 min.
Ocena: 4/6


Obrazić faceta to jedno, obrazić przy kobiecie to coś zupełnie innego.






Powódź tysiąclecia pamiętam, choć niezbyt dobrze, to w zasadzie kilka obrazów – w końcu w 1997 miałam ledwie 4 lata, a woda mojego rodzinnego Kluczborka (40 km od Opola) nie sięgnęła za bardzo, bo park jako zbiornik retencyjny zdał egzamin i w sumie tylko ów park był zalany. Jakub Ćwiek pochodzi właśnie z Opola i umieścił akcję jednej z książek postanowił umieścić w Głuchołazach, w których mam rodzinę – od razu postanowiłam się za ją przeczytać. Mowa tu o pozycji pt. Topiel, którą odsłuchałam w interpretacji Filipa Kosiora.

Pod koniec lipca 1997 roku ukraińscy żołnierze, którzy przybyli na pomoc powodzianom, dokonują makabrycznego znaleziska w korycie wciąż wezbranej rzeki. Na ułamanym, zanurzonym w wodzie drzewie wiszą zwłoki nastolatka poszukiwanego od blisko dwóch tygodni. Niespełna miesiąc wcześniej dla czwórki młodych chłopaków – Kacpra, Darka, Józka i Grześka – właśnie rozpoczynają się wakacje. I zupełnie nie przeszkadza im, że wolne dni skąpane są w strugach deszczu, a meteorolodzy alarmują o powodziowym zagrożeniu. Są pewni, że to będzie ich lato! Trzy dni później właśnie w Głuchołazach, maleńkiej mieścinie przy samej polsko-czeskiej granicy rozpoczyna się katastrofa zapamiętana jako Powódź Stulecia. To ona i wywołana nią lawina zdarzeń doprowadzi chłopców najpierw do wyjątkowego odkrycia, a następnie do śmierci jednego z chłopców. Którego?                                                                                                                                                opis wydawcy
Topiel jest książką, po której nie oczekiwałam zbyt wiele – byłam jej po prostu ciekawa, ale nie liczyłam na cuda, zwłaszcza, że miałam już wcześniej kontakt z twórczością Ćwieka i mnie nie zachwyciła. Wiedziałam jedynie, że świetny głos Filipa Kosiora jedynie uprzyjemni lekturę. Zaczęłam słuchać i wraz z czasem trwania audiobooka czekałam na rozwój akcji. Słuchałam, słuchałam i się nie doczekałam… A szkoda, bo całość moim zdaniem ma naprawdę świetny potencjał, zwłaszcza dla osób jak ja – pochodzących z tamtych rejonów. Według mnie autor świetnie oddał klimat zdrojowych Głuchołaz, społeczności przygranicznej oraz końcówkę lat dziewięćdziesiątych, jednak zabrakło tutaj werwy, intrygi, a przede wszystkim dopracowania naprawdę ciekawego pomysłu. Jako książka obyczajowa jest pozycją naprawdę ciekawie napisaną, jednak zdecydowanie nie jako thriller czy kryminał. Jeszcze pragnę zwrócić uwagę na język, który jest całkiem przyjemny w odbiorze i nieskomplikowany – dość obrazowy i oddający realia tamtego świata. Jednak zdecydowanie zabrakło tutaj napięcia, intrygi i zagadki, na co jednak trochę liczyłam, mimo że nie oczekiwałam zbyt wiele.

W smrodzie stęchlizny, którego nie dało się wywietrzyć ani pokonać chemią, na wojskowych materacach, barłogach, wsłuchując się w oddechy dzieci, których nie mieli gdzie zabrać, gdzie wywieźć, chociaż były, kurwa wakacje, leżeli i myśleli. Nasłuchując, czy ktoś skrada się do drzwi, których nie dało się zamknąć na klucz, wpatrzeni w sufity, które jeszcze tydzień temu obiecywali sobie odmalować, pytali się raz za razem: co teraz?

Topiel jest książką, która moim zdaniem została mylnie skategoryzowana jako thriller – moim zdaniem jest go tutaj naprawdę niewiele, w ilościach galopujących do zera. Jeżeli liczycie na trzymającą w napięciu pozycję – tego tutaj nie znajdziecie. Jednak jest to całkiem ciekawa książka obyczajowa osadzona w realiach lat dziewięćdziesiątych, powodzi tysiąclecia i małomiasteczkowego, przygranicznego świata, jakim są Głuchołazy. Jeżeli tak do tego podejdziecie – może się Wam naprawdę spodobać i może Was wciągnąć.

Wrócili do zalanych mieszkań, do odłażących tapet, napuchłych podłóg, pokrytych szlamem mebli, wypaczonych drzwi i okien. Do smrodu i beznadziei. Do śladów na ścianach, brudnych kresek wyznaczających poziom wody. Te, nawet zmyte, zamalowane, pokryte szpachlą, zawsze już tam będą. Niczym ofiary gwałtu, gdy uświadomią sobie, że to, co jeszcze kilka godzin temu było najgorsze na świecie - sam akt, stanowiło tylko preludium, bo najgorsza jest utrata wiary. W dom, w bezpieczne miejsce. Zdarzyło się raz, może zdarzyć się znowu. Zdarzyło się raz i nie ma już normalności.

niedziela, 16 kwietnia 2023

"Mężczyzna imieniem Ove" Fredrik Backman

Tytuł: Mężczyzna imieniem Ove
Autor: Fredrik Backman
Wydawnictwo: Marginesy
Czyta: Marcin Popczyński
Długość: 9 godz. 17 min.
Ocena: 5.5/6



Wszystkie drogi prowadzą cię do tego, do czego jesteś przeznaczony.






Najpierw usłyszałam o nowym filmie pt. Mężczyzna imieniem Otto z Tomem Hanksem w roli głównej i sam tytuł mnie zaintrygował i dodałam go do swojej listy do obejrzenia. Jednak dopiero po jakimś czasie dowiedziałam się, że jest on adaptacją książki Fredrika Backmana pt. Mężczyzna imieniem Ove i z racji tego, że wyznaję zasadę najpierw książka, później film czym prędzej zabrałam się za tę pozycję.

Na pierwszy rzut oka Ove wydaje się najbardziej gburowatym człowiekiem na świecie, zrzędą z żelaznymi zasadami, bezwzględną rutyną i skłonnością do wpadania w złość. Ludzie sądzą, że jest zgorzkniały, a on uważa, że otaczają go idioci. Uporządkowany i samotny świat Ovego zaczyna trząść się w posadach pewnego listopadowego popołudnia wraz z pojawieniem się nowych sąsiadów – gadatliwej młodej pary z dwiema niesfornymi córkami – którzy oznajmiają swoje przybycie, niszcząc Ovemu skrzynkę na listy podczas parkowania samochodu z przyczepą. Dalsze wydarzenia tworzą ciepłą opowieść o zaniedbanych kotach, nieprawdopodobnych przyjaźniach i nieoczekiwanym wywróceniu wszystkiego do góry nogami.                                                                                                                                                                 opis wydawcy

Mężczyzna imieniem Ove jest książką, której byłam bardzo ciekawa, przede wszystkim za sprawą intrygującego tytułu, a także opisu, jakim uraczył nas wydawca. Zaczęłam słuchać tej pozycji w interpretacji Marcina Popczyńskiego i na początku nie mogłam się jakoś szczególnie w nią wciągnąć. Wszystko za sprawą tak bardzo charakterystycznej postaci głównego bohatera, który na początku irytował mnie niemiłosiernie za sprawą swojej gburowatości, braku elastyczności i zrzędliwością. Jednak z czasem lektury okazało się, że pod tą twardą maską jest mężczyzna, który nie potrafi sobie poradzić na świecie bez swojej ukochanej żony, a tak naprawdę jest przekochany w tej swojej gburowatości i naprawdę zupełnie jego postać zmienia się w moich oczach. Akcja książki toczy się w dwóch płaszczyznach czasowych, co wyjątkowo lubię w książkach, bo najczęściej pozwala mi to spojrzeć na fabułę z różnych perspektyw – nie tylko czasowych, ale również z perspektyw różnych bohaterów. Całość jest napisana w sposób bardzo żywy, ciekawy i efektowny, w szczególnie barwny i interesujący sposób zostali opisani bohaterowie tej powieści – zarówno Ove, jak i jego sąsiedzi przekazując całą plejadę fascynujących osobowości. 

Mówi się, że najlepsi mężczyźni rodzą się ze swych błędów i potem są o wiele lepsi, niż gdyby nie błądzili wcale.

Mężczyzna imieniem Ove jest książką, w której lekturę początkowo było mi się wciągnąć, ale z czasem słuchało mi się coraz lepiej i lepiej, a skończyłam z uśmiechem na twarzy i żalem, że skończyła się tak szybko. Naprawdę ciepła i dobrze napisana opowieść niby o niczym, o ludzkich sprawach, a przede wszystkim o tym jak ważne są zwykłe, codzienne rytuały i relacje z innymi ludźmi (nieważne, jakimi idiotami i gburami by się nam wydawali). Zdecydowanie polecam!

Zbudował dla niej półki, a ona wypełniła je książkami, w których ludzie zapisywali całe strony swoimi uczuciami. Natomiast Ove znał się na rzeczach, które można było zobaczyć i dotknąć. Beton i cement. Szkło i stal. Narzędzia. Rzeczy, które można było wyliczyć. Rozumiał proste kąty i jasne instrukcje. Plany i rysunki techniczne. Rzeczy, które można było narysować na papierze. Był człowiekiem czerni i bieli. Ona była kolorem. Wszystkimi jego kolorami.

piątek, 11 lutego 2022

"Na luzie. Jak stawiać czoło niedźwiedziom, korkom i innym stresującym rzeczom" Brian King

Tytuł: Na luzie. Jak stawiać czoło niedźwiedziom, korkom i innym stresującym rzeczom
Autor: Brian King
Wydawnictwo: Marginesy
Czyta: Grzegorz Halama
Długość: 8 godz. 2 min
Ocena: 3/6


Naucz się reagować na rzeczy, które miały miejsce, a nie na coś, co prawie się wydarzyło albo mogło się wydarzyć.



Osobiście miewam różne tendencje do zamartwiania i przejmowania się, a stresu w moim życiu nie brakuje (a kto żyje bez stresu?). No i jeszcze depresja, jako moja wieloletnia przyjaciółka. Z racji magisterskich i egzaminacyjnych stresów i dzięki wyzwaniu Abecadło z pieca spadło – zabrałam się w końcu za książkę doktora psychologii i komika Briana Kinga pt. Na luzie. Jak stawiać czoło niedźwiedziom, korkom i innym stresującym rzeczom w formie audiobooka w interpretacji Grzegorza Halamy.

W tym błyskotliwym przewodniku po świecie stresu King, psycholog i komik, przedstawia praktyczne techniki radzenia sobie z trudnymi sytuacjami i radzi, jak nauczyć swój mózg bardziej pozytywnego myślenia. W tym celu szczegółowo objaśnia zjawisko stresu, tłumaczy, czym on jest, skąd się bierze, a także jaki ma wpływ na cały organizm. Autor dogłębnie analizuje przyczyny i przejawy stresu w codziennym życiu, zwracając przy tym uwagę na źródła lęku, niepewności, negatywnego nastawienia i przyczyny tłumienia emocji. Pokazuje, jak wszystkie te zagadnienia łączą się w większą całość. Z tych rozważań dowiemy się, dlaczego negatywne emocje i stres prowadzą do zaburzeń lękowych, depresji, nadciśnienia, otyłości, uzależnień oraz wielu innych problemów zdrowotnych. Techniki Kinga pomagają zmienić w mózgu chemię, która wpływa na humor, wytrzymałość i odporność na stresujące sytuacje. Optymizm, poczucie wdzięczności i akceptacja nic nie kosztują, a mogą znacząco poprawić jakość życia. Ta wyjątkowa książka nie nuży suchym medycznym żargonem – znajdziesz w niej wiele zmieniających życie porad oraz zabarwionych humorem instrukcji, a także mnóstwo zabawnych, zapadających w pamięć anegdotek, dzięki którym nauczysz się, jak wrzucić na luz i nie zwariować w tym zmiennym, stresującym świecie.                                                                                                                                                                                    opis wydawcy

Na luzie. Jak stawiać czoło niedźwiedziom, korkom i innym stresującym rzeczom jest książką, o której nigdy wcześniej nie słyszałam, ale przykuła moją uwagę podczas przeglądania dostępnych pozycji w ramach pakietu Legimi. Audiobooka słuchało się naprawdę dobrze, a Grzegorz Halama zdecydowanie tu pasował do tej pozycji, świetnie się spisał w roli lektora. Książka jest zdecydowanie napisana ze sporą dozą humoru i okraszona morzem anegdotek i historii z życia autora. Jednak szkoda, że to owe anegdotki dominowały w tej pozycji i w sumie niewiele jest sposobów i strategii radzenia sobie ze stresem. Jest kilka rad, które można wykorzystać, ale daleko tu do dobrego, porządnego, psychologicznego poradnika – zdecydowanie bardziej jest to opowieść o życiu komika napisana w gawędziarskim stylu. Na luzie jest książką napisaną w sposób prosty, a podczas słuchania audiobooka rzeczywiście miałam wrażenie, jakbym słuchała wystąpienia autora – komika. Mało poradnika, rad, strategii, a ciągłe porównywanie do córeczki autora czy jego żony bywało momentami irytujące, tak samo jak ciągłe przytaczanie spotkania z niedźwiedziem jako sytuacji stresogennej (w normalnym życiu raczej inne sytuacje częściej stresują przeciętnego czytelnika). 

Podsumowując książkę Na luzie. Jak stawiać czoło niedźwiedziom, korkom i innym stresującym rzeczom, stwierdzam, że jest ona zwyczajnie przeciętna. Choć humorystyczna i lekka – to jako poradnik o radzeniu sobie ze stresem jest po prostu średnia i nie powalająca na kolana. Dla kogoś, kto nigdy wcześniej nie miał kontaktu z tematyką stresu i radzenia sobie z nim – to może być ciekawa, pomocna i przydatna lektura. Dla mnie jako studentki piątego roku psychologii – zupełnie bez szału. W moim odczuciu generalnie zupełnie przeciętna i nieporywająca. 

Książka bierze udział w wyzwaniu

niedziela, 30 sierpnia 2020

"Podpalacz" Wojciech Chmielarz

Tytuł: Podpalacz
Autor: Wojciech Chmielarz
Cykl: Jakub Mortka
Tom: pierwszy
Wydawnictwo: Marginesy
Ilość stron: 367
Ocena: 4/6


Mieszkasz w Polsce, chłopie, tutaj jak ktoś ma okazję wpakować cię w szambo, to zrobi to dla samej radości patrzenia, jak się w nim taplasz.





Po Podpalacza obiecałam sobie sięgnąć już lata temu, kiedy przeczytałam drugi tom serii z komisarzem Jakubem Mortką, który nosi tytuł Farma lalek. Minęło sporo czasu, Chmielarz zdążyć sporą sławę, choć wtedy mało kto o nim słyszał, a ja w końcu się zabrałam za początek serii o wyrazistym komisarzu. 
W zimową noc w willi na Ursynowie wybucha pożar, w którym ginie biznesmen, a jego żona, celebrytka, zostaje ciężko poparzona. Przez chwilę wygląda to na nieszczęśliwy wypadek. Przez krótką chwilę. Sprawę prowadzi komisarz Mortka, przenikliwy człowiek w prestiżowej komórce policji, która potrafi doszczętnie zrujnować życie osobiste. Tao z pozoru proste dochodzenie coraz bardziej się gmatwa i niepostrzeżenie zaczyna pogarszać i tak już trudne relacje komisarza z byłą żoną. Czy Mortce uda się rozwiązać sprawę, zanim dojdzie do kolejnej tragedii? Jaki cel ma podpalacz? Dlaczego wybiera akurat te, a nie inne domy? A może zależy mu na konkretnej osobie, a pozostałe podpalenia mają odwrócić uwagę? Czy aby wyegzekwować sprawiedliwość, komisarz naciągnie granice prawa?
                                                                      opis wydawcy
Na zmianę książka i szydełko ;)
Podpalacz wydaje się być książką o niezbyt wyszukanej fabule, bo w końcu czegóż można oczekiwać w poszukiwaniach seryjnego piromana… Jednak byłam naprawdę ciekawa początków serii o Mortce i zaczęłam czytać nawet nie wiedząc, że to właśnie ta książka była debiutem powieściowym Chmielarza. Zauważyłam, że przez lata autor się trochę wyrobił – nie tylko w kwestii pomysłów na książki, ale także w kwestii stylu i języka, jakim one są napisane. Sam pomysł na fabułę nie należy do wyszukanych, o czym już wspominałam, ale zrealizowany dość dobrze, autor umiejętnie poprowadził różne wątki, które były nie do końca przewidywalne, ale na końcu bardzo ładnie wszystko się łączy i klaruje. Akcja mogłaby się toczyć nieco bardziej wartko i z większą ilością napięcia oraz intrygi, ale nie ma tutaj tragedii w postaci flaków z olejem. No i Jakub Mortka, który wzbudził moją sympatię już od pierwszych stron powieści, a jest postacią dość charakterną i wyrazistą. Muszę przyznać, że w tej pozycji aż roi się od seksistowskich tekstów i dowcipów, a do tego jest mnóstwo wrednych docinek. O ile ów seksizm nie do końca mi podpasował, o tyle wredne poczucie humoru jest mi wyjątkowo bliskie.

Podpalacz to książka, którą czytało mi się dość dobrze, choć jej kontynuacja w postaci Farmy lalek chyba nieco bardziej przypadła mi do gustu. Nie zmienia to faktu, że generalnie twórczość Chmielarza przypada mi do gustu. Biorę trochę poprawki na to, że jest to debiut, ale i tak ta książka bardziej przypadła mi do gustu bardziej niż tak osławione Żmijowisko. Osobiście polecam, a ja koniecznie muszę się zabrać za kolejne tomy z Jakubem Mortką w roli głównej. 

Książka bierze udział w wyzwaniu Abecadło z pieca spadło

czwartek, 11 czerwca 2020

"Wyrwa" Wojciech Chmielarz

Tytuł: Wyrwa
Autor: Wojciech Chmielarz
Wydawnictwo: Marginesy
Czyta: Grzegorz Damięcki
Długość: 11 godz. 0 min
Ocena: 5/6


Ból jest zawsze uczuciem subiektywnym. Nie da się go zmierzyć. Wszystkie opracowane przez medycynę skale są tylko przybliżone. Ja teraz czułem się tak, jakby ktoś wyciął mi kawałek serca.



Twórczość Wojciecha Chmielarza od dłuższego czasu robi niezłą furorę i wiele osób się nią zachwyca. Sama lata temu czytałam Farmę lalek, a całkiem niedawno Ranę i Żmijowisko, więc jak zobaczyłam jego najnowszą książkę pt. Wyrwa – nie wahałam się zbyt długo i od razu rozpoczęłam zapoznawanie się z tą pozycją w formie audiobooka w interpretacji Grzegorza Damięckiego. Jak wypadło?

Kiedy Maciej Tomski dowiaduje się, że jego żona Janina zginęła w wypadku samochodowym, myśli, że wali mu się cały świat. Jak powiedzieć dwóm córeczkom, że właśnie straciły matkę? Jak powiedzieć teściom? Jak ma teraz funkcjonować, gdy dotychczasowe, spokojne życie nagle szarzeje i zmienia się w ciąg udręk? Maciej nie ma jednak pojęcia, dlaczego do wypadku doszło pod Mrągowem, skoro Janina powiedziała mu, że jedzie na delegację pod Kraków. Pomyliła się? Okłamała go? A gdy na jej pogrzebie pojawia się tajemniczy mężczyzna, Maciej zaczyna rozumieć, że Janina miała wiele sekretów. Znacznie więcej niż można się spodziewać po kimś tak zagonionym i zapracowanym. I że musi się z nimi zmierzyć. Pytania zaczynają się mnożyć, a tragedia zmienia w skomplikowaną zagadkę. Maciej jedzie na Mazury i wkrótce przekonuje się, że być może tak naprawdę nie znał kobiety, z którą spędził ostatnich dwanaście lat życia. "Wyrwa" to opowieść o mężczyznach, którzy kochali tę samą kobietę i którzy będą musieli zmierzyć się z tajemnicą jej śmierci. O poczuciu straty i głuchej rozpaczy zmieniającej się w gniew, który szuka ujścia. To także historia o splątanych uczuciach, o trudnej przyjaźni i o konsekwencjach życiowych błędów. I o tym, że można niewiele wiedzieć o kimś, z kim mieszka się pod jednym dachem.                                                                                                                                       opis wydawcy 

Wyrwa to najnowszy thriller psychologiczny Chmielarza, ale moim zdaniem w tej pozycji jest zdecydowanie więcej psychologii niż dreszczyku czy napięcia, jednak mi to wcale nie przeszkadza. W końcu nie bez przyczyny studiuję taki, a nie inny kierunek studiów. Autor dość mocno skupił się na przeżyciach i odczuciach jakie przeżywają bohaterowie, szczególnie ten główny – Maciej Tomski. Generalnie dość dobrze zachowane proporcje między psychologią, a wątkiem kryminalnym, choć jak dla mnie tego drugiego mogłoby być trochę więcej. Włączyłam sobie audiobooka i zaczęłam się zagłębiać w wykreowany przez autora świat pełen bohaterów z najróżniejszymi rozterkami, wątpliwościami i problemami. Przyznam szczerze, że dość ciężko było mi się oderwać od tej pozycji, podobnie jak od Rany i w przeciwieństwie do Żmijowiska. Książki słuchało mi się naprawdę miło i bez nudy, ale jak to w audiobooku - sporą rolę odgrywa również bardzo przyjemny głos lektora. Pomysł na historię wzięty prosto z życia, bo w końcu, ile rodzin i małżeństw, gdzie bliskość zanikła, a zastąpiło je całe mnóstwo tajemnic. Autor wykreował bardzo prawdziwych i namacalnych bohaterów, takich bliskich czytelnikowi, takich jakich można spotkać na co dzień w prozie życia, a wszystko (na szczęście) bez zbędnej ilości prostactwa i wulgaryzmów. Jak już wspominałam w Wyrwie jako thrillerze psychologicznym jest sporo psychologii i mogłoby być trochę więcej wątków kryminalnych i właśnie głównie z tego powodu jestem niepocieszona – po prostu troszkę za mało intrygi, akcji i napięcia jak dla mnie. 

Tak bardzo chcieliśmy być dorośli i odpowiedzialni, że zapomnieliśmy o tym, czego kiedyś pragnęliśmy. A kiedyś pragnęliśmy przede wszystkim być szczęśliwi. 

Jak dla mnie Wyrwa jest książką naprawdę dość dobrą i wartą polecenia. Do arcydzieła i rewelacyjnej powieści trochę jej brakuje – chociażby wspomnianą już zbyt małą ilością intrygi i akcji, ale czas z nią uważam zdecydowanie za udany. Książka o z bardzo prawdziwymi bohaterami i bardzo prawdziwymi problemami i rozterkami, a także bardzo dobrze oddanymi emocjami i świetnie oddaną rozpaczą po stracie małżonki. Generalnie moim zdaniem książka na poziomie podobnym do Rany, a jednocześnie na wyższym niż Żmijowisko, które mnie nie powaliło na kolana. Ja jestem na tak i polecam – warto sięgnąć i nie będzie to czas zmarnowany, zdecydowanie. 

Przyjaciółki, które razem wchodzą w dorosłość, łączy szczególna więź. Są przy sobie w trudnych momentach, razem uczą się życia, wspierają się, gdy popełniają błędy, pocieszają po pierwszych rozstaniach. Taki poziom zaufania i taką bliskość trudno zbudować z kimś, kogo poznaje się na późniejszym etapie życia.

środa, 22 stycznia 2020

"Żmijowisko" Wojciech Chmielarz

Tytuł: Żmijowisko
Autor: Wojciech Chmielarz
Wydawnictwo: Marginesy
Ilość stron: 480
Ocena: 3.5/6



Wiele w Polsce się zmieniło i wiele się zmieni, ale jedno pozostanie niewzruszone aż do końca świata - przekonanie, że gorzała jest święta.







Serial na podstawie Żmijowiska sprawił, że zainteresowanie twórczością Wojciecha Chmielarza zdecydowanie wzrosło. Osobiście obiecałam sobie, że produkcję Canal+ zobaczę dopiero wtedy, kiedy skończę książkowy oryginał, za który postanowiłam się zabrać stosunkowo niedługo po lekturze Rany. Książka skończona – niebawem czas na serial.
Grupa trzydziestolatków, przyjaciół ze studiów, co roku wyjeżdża wspólnie ze swoimi rodzinami na wakacje. Tym razem trafiają do zagubionej wśród jezior i lasów agroturystyki w niewielkiej wsi Żmijowisko. Bawią się jak zwykle – odreagowując stres szybkiego wielkomiejskiego życia. Jest alkohol, są narkotyki. A także skrywane od lat urazy, dawne uczucia i wzajemne pretensje. Podczas jednej z mocno zakrapianych imprez ktoś kogoś prawie topi. Wywiązuje się kłótnia, podczas której otwierają się dawne rany. Następnego dnia córka jednej z par, piętnastoletnia Ada, znika. Pomimo poszukiwań nikomu nie udaje się jej odnaleźć. Rozpływa się w powietrzu. Rok później jej ojciec wraca do Żmijowiska, by podjąć ostatnią próbę odnalezienia córki.                                                                                                         opis wydawcy

Za Żmijowisko zabrałam się będąc wciąż jeszcze pod wrażeniem Rany, która zdecydowanie mi się spodobała, choć arcydziełem nie była i byłam niezwykle ciekawa innych książek Wojciecha Chmielarza. Nie ukrywam, że również serialu jestem ciekawa, a wiadomo, że najpierw książka, a później ekranizacja – dlatego z kilku pozycji w dorobku pisarza wybrałam właśnie tą, a nie inną pozycję. Zaczęłam  czytać naprawdę ciekawa, co tam dostanę, co się przytrafi… Szczególnie zainteresował mnie wątek nierozwikłanego zaginięcia, co szczególnie mi się podoba jako motyw, a do tego jakieś stare tajemnice… Zapowiadało się naprawdę ciekawie, ale jednak muszę przyznać, że zabrakło mi trochę intrygi i napięcia. Sam pomysł jest naprawdę całkiem w porządku – nie mam nic do zarzucenia, ale zabrakło właśnie nasilenia emocji, napięcia, budowania akcji… Zdecydowanie zabrakło. Widać, że jest sporo bohaterów (jak dla mnie minimalnie za dużo), ale jednak w moim odczuciu spora część nich jest po prostu kalką, są bliźniaczo do siebie podobni. Mogło by być trochę mniej postaci, ale bardziej zróżnicowanych, bez kopiowania, bardziej charakterystycznych. Nie należy do arcydzieł czy książek rzucających na kolanach, jest po prostu dość dobra. Nie ukrywam po prostu, że spodziewałam się czegoś lepszego, bardziej dopracowanego, z większą intrygą i szybciej toczącą się akcją. 

Wracasz wypełniony wściekłością. Jesteś gotów to skończyć. I wtedy ją widzisz. Kobieta, która zmarnowała ci życie, nigdy nie powiedziała dziękuję, zdradziła cię, siedzi przy na wpół wygasłym ognisku. Te same blond włosy, ta sama pomarańczowa bluza. Przy stosie drewna leży mała siekierka. Podnosisz ją. Uderzasz. Każdy mógł się pomylić.
Żmijowisko jest książką całkiem niezła, dość poprawną, dobrą, z ciekawym pomysłem, lecz zabrakło intrygi i wartkiej akcji. Momentami, jak dla mnie, po prostu wiało nudą - szczególnie mniej więcej w połowie i trochę później, kiedy do rowiązania nie było ani bliżej, ani dalej, a jeżeli chodzi o fabułę i akcję nic się nie działo. Można polecić, ale zdecydowanie i lojalnie ostrzegam – nie warto mieć wielkich oczekiwań względem niej. W moim odczuciu Rana to pozycja ciekawsza i bardziej warta sięgnięcia. Ale no coż – ja za Ciebie nie zadecyduję, Czytelniku. 

poniedziałek, 25 listopada 2019

"Rana" Wojciech Chmielarz

Tytuł: Rana
Autor: Wojciech Chmielarz
Wydawnictwo: Marginesy
Ilość stron: 414
Ocena: 5/6




Czasami myślę, że zmarnowałam swoje życie. Nie, nie myślę. Ja wiem. Zmarnowałam je.







Z twórczością Wojciecha Chmielarza miałam kontakt już parę lat temu czytając Farmę lalek. Choć owa pozycja mi się spodobała to jednak o autorze zapomniałam na dłużej. O jego książkach zrobiło się coraz głośniej, nawet na podstawie jednej z nich (Żmijowisko) powstał niedawno serial. Podczas którejś wizyt w księgarni w rodzinnym Kluczborku – kupiłam jedną z najnowszych zatytułowaną Rana. 
Podobno czas leczy rany. Jednak niektóre nigdy się nie zabliźniają. Najpierw pod kołami pociągu ginie Marysia, uczennica ekskluzywnej prywatnej szkoły na warszawskim Mokotowie. Jej nauczycielka, Elżbieta próbuje odkryć, co się naprawdę stało. Rozpoczyna prywatne śledztwo tylko po to, żeby wkrótce sama zginąć. Ale jej ciało znika, a jedynymi osobami, które cokolwiek widziały, są Gniewomir, nieprzystosowany społecznie chłopak zafascynowany seryjnymi zabójcami, i Klementyna, samotna nauczycielka na życiowym zakręcie, której wydaje się, że zdobywszy pracę w poważanej szkole, los wreszcie się do niej uśmiechnął. Nic bardziej mylnego. Żadne z nich nie chce angażować się w tę sprawę – każde z nich ma swoje powody – ale żadne z nich nie ma wyjścia. Gdyby wiedzieli, dokąd zaprowadzi ich to śledztwo, nigdy by się na to nie odważyli. Szkoła okazuje się pełna tajemnic. Podobnie jak pracujący w niej nauczyciele…                                                                                                                               opis wydawcy
Ranę zaczęłam czytać od razu po jej zakupieniu i od samego początku bardzo mnie wciągnęła. Mroczne tajemnice, prywatna szkoła, uczniowie, morderstwo… Jest to dla mnie swoiste połączenie i nawiązanie do serialu Belfer i książek Puzyńskiej (trochę za sprawą bohaterek o tym samym imieniu). Czy jest to efekt zamierzony? Ja nie mam pojęcia - to już pytanie do autora książki. Pozycji byłam ciekawa również z tego powodu, że sama chodziłam do prywatnego liceum (to, że katolickie i z internatem – oznacza, że jeszcze bardziej specyficzne). Jednak sprawiło to, że mam jako takie pojęcie co może się dziać w takich szkołach. 
Koszmary trwały od tak dawna, że czasami miała wrażenie, że stały się jej immanentną częścią. Nowym organem ciała, chociaż bolesnym i niepotrzebnym. Nowotworem snów.
Mój instagram
Rana jest pozycją ciekawą, pełną szemranych spraw, mrocznych sekretów, wydarzeń i tajemnic ciągnących się długimi latami. Książka ma niewyróżniający się pomysł na fabułę, ale jednak wykorzystany w sposób niesztampowy i interesujący – przynajmniej moim zdaniem. W Ranie przedstawienie polskiej szkoły, nawet tej prywatnej, jest w moim odczuciu są przerysowane i nieprzystające do tego co się dzieje w szkolnictwie w realnym, codziennym życiu. Styl pisarski Wojciecha Chmielarza zdecydowanie mnie nie zawiódł – naprawdę na odpowiednim, dość wysokim poziomie. Jasne, pojawiły się wulgaryzmy, ale w moim odczuciu wcale nie na wyrost, a adekwatnie do szkolnych realiów (to akurat się udało, jeżeli chodzi o oddanie tego, co się dzieje w szkołach). Autor odpowiednio dawkował intrygę i bardzo dobrze budował napięcie, a także wykreował wyrazistych, ciekawych bohaterów, a w połączeniu z fabułą – trudno się od książki od oderwać. Najsłabszym elementem tej pozycji wcale nie jest lekko odrealnione przedstawienie polskiego szkolnictwa, a zakończenie, które wypadło dość słabo i się na nim zawiodłam… Nie tego się spodziewałam. Myślałam, że będzie przytup, szok i niedowierzanie, a dostałam nijakie i mdłe zwieńczenie historii…
Jeśli musiała, kłamała i brała na siebie ciosy przeznaczone dla innych. Na tym polegało jej życie. Zakochanie obudziło w niej marzenie, żeby było inaczej.
Rana to pozycja zdecydowanie warta przeczytania – mimo swoich wad. Jest to książka wciągająca, lekko mroczna, zapadająca w pamięć. Zdecydowanie polecam – nieważne czy czytałeś już wcześniej jakieś książki Wojciecha Chmielarza. Myślę, że to nawet dobrze, bo możesz tylko się zafascynować jego twórczością. Osobiście zamierzam czym prędzej sięgnąć po inne książki autora – m.in. po Podpalacza czy wspomniane już Żmijowisko. A Ranę zdecydowanie polecam do przeczytania – naprawdę szybko i sprawnie się czyta, a zapomnieć o niej trudno!

piątek, 25 listopada 2016

"Barcelona. Stolica Polski" Ewa Wysocka





Tytuł: Barcelona. Stolica Polski
Autor: Ewa Wysocka
Wydawnictwo: Marginesy
Ilość stron: 320
Ocena: 4,5/6








Barcelona... Stolica Katalonii, miasto, w którym dzieje się akcja powieści Zafona – Cień Wiatru. To też stolica regionu o nazwie Katalonia, który jest nazywany tam... Polską. I właśnie o tym mieście i rejonie pisze Ewa Wysocka w swojej książce pt. Barcelona. Stolica Polski. 

Kto by pomyślał, że najpopularniejszy w Katalonii program satyryczny ma tytuł „Polònia”, a emisja kończy się słowem „Koniec”, które znają wszyscy? Wszakże w dzieciństwie byli „karmieni” polskimi kreskówkami takimi jak Bolek i Lolek. Katalończycy kochają Mrożka i Kantora, a spacer po mieście zaprowadzi nas do miejsc, gdzie chodził Chopin, Anders, Kapuściński i Gombrowicz. Po drodze znajdziemy polskie restauracje i sklepy, gdzie można kupić suchą krakowską, która jednak w niczym nie przypomina polskiego specjału. W katedrze wisi obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, a sukces klubu Barҫa zaczął się od polskiego piłkarza, który grał tam bez wynagrodzenia.
W czasach Franco „bycie Polakiem” nabrało w Barcelonie wyjątkowego znaczenia. Najpierw pejoratywnego, nadanego z zewnątrz przez mieszkańców innych regionów — miało ośmieszać. Jednak Katalończycy ze swoim nieco przytłumionym, śródziemnomorskim temperamentem, zamiast odwracać się do nas plecami i wstydzić się, że w całej Hiszpanii przezywają ich „Polakami”, otworzyli przed nami ramiona. Przyjęli jak swoich i zaadoptowali. Więcej — wykorzystali i wykorzystują nadane im słowiańskie pochodzenie. Polski tu jest na pęczki. I od lat ta katalońska, lokalna, miesza się z naszą, przyjezdną. I nie są to mieszanki ciężkostrawne. Polskie tytuły mają programy telewizyjne i książki. I mimo innych korzeni wzajemnie otwieramy się na nasze kultury i uzupełniamy. My płaczemy nad Wyznaję Jaume Cabrégo, a oni zrywają boki, czytając opowiadania Sławomira Mrożka. Nam smakuje salsa romesco, a oni w nowo otwartym polskim barze uczą się jeść śledzie i ruskie pierogi.
                                                             opis z okładki

Ewa Wysocka to korespondentka Polskiego Radia w Barcelonie i to ona właśnie jest autorką reportażu pt. Barcelona. Stolica Polski. Jest to książka naprawdę ciekawa – pełna ciekawostek oraz wielu fotografii z różnych okresów tego miasta. Jest podzielona na wiele krótszych rozdziałów co sprawia, że lektura idzie szybko i przyjemnie. Ponadto język, jakim operuje autorka jest na dość wysokim poziomie – jest jakby mówiony, opowiadany – widać, że pani Ewa Wysocka jest radiowce, że ma dar do mówienia, co właśnie przelewa w swoim reportażu. Widoczne są powiązania pomiędzy Polską a Katalonią, co zdecydowanie może zaintrygować wielu polskich czytelników. Książkę czytało mi się bardzo przyjemnie, dowiedziałam się z niej naprawdę wielu ciekawostek. A apetyt jeszcze podsyciły fotografie – nie jakieś bardzo podrasowane, a wręcz przeciwnie. Czarno – białe, jakby wycięte ze starych gazet. Wszystko sprawiło że,  aż zapragnęłam odwiedzić kiedyś w końcu Barcelonę... Może kiedyś się uda. 

Komu polecam reportaż Barcelona. Stolica Polski? Przede wszystkim miłośnikom Hiszpanii, Katalonii oraz Barcelony. A także osobom ciekawym świata oraz połączeń i powiązań Polski z innymi krajami. No i ciekawym historii i kultury Europy, a w szczególności tamtego rejonu naszego kontynentu. Zdecydowanie może się spodobać także miłośnikom wszelakiej literatury podróżniczej. Generalnie polecam.

Za możliwość książki dziękuję Wydawnictwu Marginesy

Książka bierze udział w wyzwaniu Polacy nie gęsi IV