czwartek, 31 marca 2016

"Busem przez świat. Ameryka za 8 dolarów" Karol Lewandowski

Tytuł: Busem przez świat. Ameryka za 8 dolarów
Autor: Karol Lewandowski
Seria: Busem przez świat
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Ilość stron: 336
Ocena: 5.5/6



Czasami te najprostsze rzeczy są najbardziej magiczne i to właśnie je pamięta się najmocniej.






Od dawna wiadomo, że podróże kształcą... O tym także wiedzą blogerzy podróżniczy oraz organizatorzy projektu Busem przez świat - Karol Lewandowski i Ola "Alex" Ślusarczyk. Miałam okazję przeczytać książkę napisaną przez Karola opowiadającą o ich podróży do Ameryki pt. Busem przez świat. Ameryka za 8 dolarów

Poznaliśmy wiele niesamowitych ludzi i przeżyliśmy wiele przygód, których nie zapomnimy do końca życia. Ale o tym prawdopodobnie w kolejnych książkach. Bo wyprawa wciąż trwa i tak prędko się nie skończy.

Busem przez świat. Ameryka za 8 dolarów to zapis podróży zainicjowanej przez Karola i Alex, a dołączyli do nić także Wuja, Wojtas, Paziu i Zysiek, a następnie wyruszyli w drogę do USA, zwiedzając także Kanadę oraz Meksyk. A A całą swoją podróż odbyli kolorowym busikiem, podobnym do tego z kreskówki o przygodach Scooby-Doo Karol Lewandowski w barwny sposób opisuje to co im się przytrafiało, jakie mieli przygody, na jakich ludzi trafili – od bardzo przyjaznych i pomocnych, po stalkerów i grupę miejscowych gangsterów. Jednak nie poddali się, mimo awarii samochodów, pojawiających się problemów i przeciwności...
Podróże pozwalają zdystansować się do codzienności, spojrzeć na nią z zupełnie innej perspektywy. Sprawy, które całymi dniami potrafią spędzać sen z powiek, nagle wydają się błahe. Z pozoru nierozwiązywalne problemy okazują się przejściowymi trudnościami, z kolei drobiazgi, których nie dostrzega się w codziennej bieganinie - szum wiatru w koronach drzew, widok gwiazd na nocnym niebie, uśmiech na twarzy nieznajomego - urastają do rangi spraw najważniejszych, które nadają życiu sens i sprawiają, że widzimy je jako dobre i piękne.
Busem przez świat. Ameryka za 8 dolarów jest ciekawą, kolorową książką, którą czytałam z dużym zapałem i radością. Jest podzielona na niedługie rozdziały, okraszona dużą ilością zdjęć. Napisana naprawdę świetnym językiem, takim jakby to było opowiadanie, jakby znajomy opowiadał o swojej podróży. Zdjęcia też naprawdę ciekawe, nie ma ich zbyt dużo – ich ilość oraz tematyka jest idealnie dopasowana, no i świetnie odpowiednio obrazują to, co przeżyli. Momentami czułam autentyczne wyrzuty sumienia, że zamiast podróżować siedzę kursuję pomiędzy Kluczborkiem a Wrocławiem, między stancją a uczelnią i spędzam dni ze sprawozdaniami, że nie rzucam wszystkiego, aby udać się w podróż życia, chociażby stopem po Europie.

Szczerze polecam książkę Busem przez świat. Ameryka za 8 dolarów – dobrze napisana, kolorowa w opisach i zdjęciach, warta sięgnięcia i zapewne (tak jak mnie) wielu zainteresuje projektem tych ambitnych młodych ludzi podążającymi za swoimi marzeniami.

Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu SQN

http://www.wsqn.pl/

środa, 30 marca 2016

"Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej" Janina Lesiak

Tytuł: Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej
Autor: Janina Lesiak
Wydawnictwo: Wydawnictwo MG
Ilość stron: 124
Ocena: 5.5/6



Nauczyli mnie, że córka cesarza i żona króla, nawet w najgorszym cierpieniu, nie może być jak zwykła wieśniaczka lub mieszczka. Że musi dawać przykład opanowania i dostojeństwa.





Z natury raczej jestem umysłem ścisłym. Zawsze wolałam cyferki i rozwiązywanie matematycznych problemów aniżeli zapamiętywanie mnóstwa historycznych dat, choć przyznam szczerze, że orłem z matematyki nigdy nie byłam... Jednak zawsze wolałam najbardziej skomplikowane zadania matematycznie z całkami na czele, aniżeli analizowanie historycznych wydarzeń. Pomimo tego nie jestem zupełnie obojętna różne wydarzenia z dziejów historii i z chęcią sięgnęłam po pozycję pt. Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej...
Z mocną, dolną szczęką, cienkimi włosami w odcieniu miedzi, blada, sztywna, zimna i skryta jak wszystkie Habsburżanki nie pasowała do dobrodusznego, pogodnego Władysława, który miał gorący temperament, kochał wesołe, łatwe i piękne kobiety, biegłe w miłosnej materii.
Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej to opowieść o Cecylii Renacie Habsburżance – żonie Władysława IV... Poza językiem niemieckim znała także język włoski oraz łaciński. Była kobietą niezbyt ładną, ale wyjątkowo ceniącą piękno pod każdą postacią... Kobieta, żona, artystka, miłośniczka pięknych sukien... Jednak pod koniec życia wcale nie miała łatwo... Dlaczego? Jak wyglądało jej życie na królewskim dworze? Dlaczego dopada ją smutek? Jak się czuje u boku Władysława IV?

Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej jest nieco fantastyczny obraz Cecylii Habsburżanki, a jednocześnie debiut literacki autorki – Janiny Lesiak. Książka należy raczej do tych krótszych, liczy w końcu zaledwie 124 strony. Z racji tego, że jest ona zbeletryzowana, więc czyta się ją dość przyjemnie i szybko. Pełna opisów pięknych sukien, przemyśleń władczyni... Różne informacje są przekazane w dość sympatyczny i łatwy odbiorze sposób, a podział historii na 3 rozdziały – każdy z nich opisuje jeden z ostatnich dni królowej. Wspomnienie o Cecylii... jest jedną ze smutniejszych książek jakie miałam okazję przeczytać – pokazuje brutalną rzeczywistość kobiet na dworach, ich rolę, ich pozycję...

Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej jest książką dość dobrą, zwłaszcza jak na debiut. A co ciekawe autorka planuje całą serię o kobietach podobnych Cecylii – zapomnianych i niedocenionych. Książkę polecam szczególnie miłośnikom powieści historycznych czy historii w ogóle. 

Książkę przeczytałam dzięki Wydawnictwu MG

http://www.wydawnictwomg.pl/
 

wtorek, 29 marca 2016

"Officium Secretum. Pies Pański" Marcin Wroński

Tytuł: Officium Secretum. 
Pies Pański
Autor: Marcin Wroński
Wydawnictwo: WAB
Czyta: Krzysztof Radkowski
Długość: 10 godz. 37 min.
Ocena: 2/6

Dominikanin spojrzał na policjanta. Pytanie nie zabrzmiało nawet jak żądanie służbisty, raczej jak prośba. Najwyraźniej miał papiery do wypełnienia i w nich wszystko musiało się zgadzać.



Z twórczością Marcina Wrońskiego spotkałam się po praz pierwszy przy lekturze Morderstwa podcenzurą, która wypadła w moim odczuciu wypadła dość średnio, jednak postanowiłam się nie zrażać i zapoznać się z innymi jego książkami. Tak właśnie wpadła w moje ręce książka Officium Secretum. Pies Pański, z którą zapoznałam się w formie audiobooka.

Dominikanin, ojciec doktor Marek Gliński wraca do Lublina po dwudziestu latach nieobecności. Oficjalnie - jako wykładowca Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, nieoficjalnie - jako wysłannik tajnego watykańskiego Officium. Władze kościelne dobrze przygotowały jego powrót, jednak Gliński zdziwi się, jak wiele osób wciąż pamięta go jako „Kleryka", agenta SB. Żeby wykonać powierzone przez zwierzchników zadanie, Gliński musi pokonać opór kazimierskich franciszkanów, którzy pilnie strzegą tajemnic swojego klasztoru, a przede wszystkim stawić czoło własnej przeszłości i dręczącym go wyrzutom sumienia. Kolejnych problemów przysporzy zagadkowa śmierć jednego z franciszkanów oraz pewna studentka KUL-u, gotowa wykorzystać sprawę prześladowania swojego ojca w latach 80., żeby zrobić karierę w lokalnych strukturach partii. Co gorsza, lubelski dziennikarz i policjant z Puław nie spoczną, póki nie poznają całej prawdy o Glińskim...

Officium Secretum. Pies Pański jest pozycją, po którą sięgnęłam nie mając względem niej żadnych oczekiwań, nie wiedziałam do końca czego po niej się spodziewać. Kiedy zaczęłam słuchać tej audio książki od początku urzekł mnie głos lektora – spokojny, odpowiednio niski... Jednak początkowo trudno było mi się wbić w tę pozycję, jakoś nie potrafiłam zaangażować – w zasadzie tak było tak do końca książki. Po prostu mnie nie wciągnęła... Intrygi nie było wystarczająco dużo, praktycznie nie było jej wcale... Nudziła mnie, nie potrafiłam wejść w ten świat... Język – przeciętny, taki zwyczajny. Nie, nie jest tragiczny. Książka jest określana polskim Imieniem Róży, leczy tej książki włoskiego autora i Umberto Eco nie czytałam, więc nie mam porównania. Bohaterowie są niewyróżniający się, mało charakterystyczni, czasami wręcz mdli... Pomysł także średni jak dla mnie... No cóż... Bywa i tak.

Podsumowując Officium Secretum. Pies Pański jest to książka raczej marna, a porywach do przeciętnej. Czy ją polecam? Zdecydowanie nie... Jest to już drugie spotkanie z twórczością Wrońskiego, drugie niezbyt udane... Jednak czekają na mnie jeszcze inne książki autora, więc dam mu jeszcze szanse. Ta zdecydowanie mnie nie zachwyciła, a wręcz przeciwnie... Aż dziwię się, że dostała Nagrodę Wielkiego Kalibru, ale to tylko moje subiektywne odczucia...

Książka bierze udział w wyzwaniu Pod hasłem oraz Polacy nie gęsi IV.

poniedziałek, 28 marca 2016

"Lód w żyłach" Yrsa Sigurdardóttir


 


Tytuł: Lód w żyłach
Autor: Yrsa Sigurdardóttir
Cykl: Thora
Tom: czwarty
Wydawnictwo: Muza
Ocena: 2/6







Pierwszą książkę Yrsy Sigurdardóttir przeczytałam już jakiś czas temu, a była po pozycja zatytułowana Weź moją duszę. Choć do teraz było to jedyne dzieło z jej twórczości, to jednak spodobało mi się na tyle, że z wielką chęcią sięgnęłam po kolejne. Tym razem wybór padł na Lód w żyłach.

Grupa Thory przybywa na wschodnie wybrzeże Grenlandii, gdzie zostaje odcięta od świata. Ktoś uszkodził czasze anten satelitarnych, nie działają telefony komórkowe, w kampusie brak natrysków i jedzenia. Okolica uważana jest przez autochtonów za przeklętą i cały czas wydaje się, że ktoś obserwuje członków ekipy. Pierwsza noc jest niczym koszmar, a rankiem bohaterowie odnajdują zwłoki z ogromna dziurą między żebrami. Dziwnym znaleziskiem jest także figurka Tupilaka oraz ludzkie kości, poupychane w szufladach niektórych pracowników. Mieszkańcy pobliskiej osady nie zapuszczają się w te rejony, nie chcą rozmawiać z przyjezdnymi. Swoje śledztwo Thora zaczyna od przeczytania książki o miejscowych wierzeniach i historii wschodniej Grenlandii.

Lód w żyłach to czwarty tom z Thorą w roli głównej. Jest ona prawniczką, która na co dzień zajmuje się rozwody, bankructwa i sprawy spadkowe... Jest postacią dość ciekawą, choć mogłaby być ciut bardziej dopracowana – taka po prostu średnia postać. Pomysł na fabułę wydaje mi się ciekawy, jednak czegoś mi tam brakowało... Akcja momentami strasznie się wlokła, a zwrotów czy intrygi także niezbyt wiele... Wszystko mogłoby być zdecydowanie bardziej dopracowane, doszlifowane... Język, jakim jest napisany Lód w żyłach, jest dość przeciętny – nie wyróżnia się jakoś szczególnie ani pozytywnie ani negatywnie... Czasami tę książkę czytało mi się dość średnio, nie zaintrygowała mnie, ani nie wciągnęła jakoś szczególnie. Zdecydowanie nie powaliła na kolana ani nie zachwyciła... Czasami wręcz nudziła, czego nie lubię w książkach, a w szczególności w kryminałach...

Lód w żyłach to takie przeciętne czytadło... Jeżeli ktoś lubi mroźne klimaty małego, zamkniętego środowiska – może się spodobać... Jednak jeżeli szukasz dobrego kryminału, pełnego intrygi, zwrotów akcji, wbijającego w fotel – Lód w żyłach zdecydowanie taki nie jest. Po prostu przeciętna, a nawet słaba... Z chęcią sięgnę jeszcze po książki Yrsy Sigurdardóttir, żeby mieć szersze pojęcie na temat jej twórczości i przekonać się czy następne mi się spodobają czy niekoniecznie.

niedziela, 27 marca 2016

Alleluja!


Alleluja!
Pan zmartwychwstał!

Z tej okazji życzę Wam:
- dużo radości
- mnóstwa miłości i życzliwości
- pokoju w sercu
- mnóstwa książek 
-  jeszcze więcej czasu na ich czytanie

Pozdrawiam
Asia;)

http://bojalubiekaweiksiazki.blogspot.com/p/blog-page_20.html


sobota, 26 marca 2016

"Arena szczurów" Marek Krajewski

Tytuł: Arena szczurów
Autor: Marek Krajewski
Wydawnictwo: Znak
Ilość stron: 320
Ocena: 5.5/6




Rozczarowanie jest cieniem życia - pomyślał - i rzecz w tym, by ten cień polubić.






Twórczością Marka Krajewskiego oczarowałam się już kilka lat temu... Od tamtego czasu w miarę regularnie śledzę losy jego bohaterów Edwarda Popielskiego, którego losy kończą się w książce Arena szczurów, w którą zainwestowałam krótko po premierze.

Jest rok 1948... Jest już po wojnie, a Edward Popielski przebywa w Darłowie pod przybranymi danymi... Nazywa się teraz Antoni Hrabecki... W nadmorskiej miejscowości dochodzi do serii dziwnych gwałtów, w trakcie których oprawca gryzie swoje ofiary, co prowadzi do ich śmierci... Edward Popielski vel Antoni Hrabecki vel Łysy prowadzi swoje własne śledztwo, które jest wciąż utrudniane przez działaczy NKWD oraz UB. Czy dojdzie do tego, kto jest tajemniczym gwałcicielem – mordercą? Czym jest tytułowa Arena szczurów? Jak skończy się przygoda Edwarda Popielskiego?

Arena szczurów to książka bardzo charakterystyczna dla Marka Krajewskiego, głównie za sprawą świetnie wykreowanych postaci, sporej ilości mrocznych zakamarków, dużej ilości intrygi oraz języka na bardzo wysokim poziomie. Jednocześnie książka rożni się od pozostałych z bibliografii autora – chociażby z racji umieszczenia akcji w zupełnie innym miejscu niż Breslau czy Lwów, a konkretnie w Darłowie... Taka miła odmiana. Pomysł na fabułę jest bardzo ciekawy i naprawdę świetnie zrealizowany – jak na Marka Krajewskiego przystało. W swoich książkach zawsze w bardzo dobry sposób prowadzi akcję, buduje odpowiednią intrygę... Nie mogło być inaczej w Arenie szczurów. Tutaj poza zagadką jest ważne domknięcie sprawy spraw Edwarda Popielskiego, który przechadza się po Darłowie... Osobiście nie wyczuwałam tutaj takiego klimatu okołowojennego, nadmorskiego miasta jak w książkach z akcją w Breslau czy Lwowie. Zawłaszcza w Breslau. Może to kwestia tego, że jakby nie było 1/3 swojego życia mieszkam w tym mieście, a może także większa znajomość stolicy Dolnego Śląska przez autora....

Arena szczurów to książka, którą mogę polecić z ręką na sercu, aczkolwiek mam świadomość, że nie każdemu może ona przypaść do gustu... Jednak moim zdaniem w tej książce Marek Krajewski zaprezentował się z pełnej krasie, choć z zupełnie innej, dużo mroczniejszej strony. No i będę tęsknić za komisarzem Popielskim...

Książka bierze udział w wyzwaniu Pod hasłem oraz Polacy nie gęsi IV.

piątek, 25 marca 2016

"Puszczyk" Jan Grzegorczyk

Tytuł: Puszczyk
Autor: Jan Grzegorczyk
Wydawnictwo: Znak
Ilość stron: 432
Ocena: 2.5/6



Jedną z największych iluzji człowieka jest to, że spotka kogoś, kto mu będzie wierny, kto go nie zawiedzie. Zdrada jest nieodłącznym elementem życia.

 



Twórczość Jana Grzegorczyka poznałam dzięki Przypadkom księdza Grosera, które poznałam w formie audiobooków. Wzbudziły one sporo moje sympatii, więc z chęcią sięgnęłam po kolejne książki tego autora. Dlatego właśnie czytałam Niebo dla akrobaty, a teraz w końcu sięgnęłam po Puszczyka zgarniając go z bibliotecznej półki.

W Puszczyku poznajemy Stanisława Madeja, który przyjeżdża do pewnej wioski, żeby odpocząć po wielu przeżyciach. Pewnego dnia umawia się z miejscowym proboszczem na wypożyczenie książki bardzo ważnej dla samego księdza. Okazuje się, że właśnie tego dnia ów kapłan umiera podejrzaną śmiercią. Co się z nim stało? Jaki ma z tym związek, którą miał pożyczyć Stanisław Madej? Co się stało proboszczowi? Jaki związek ma z tym obraz jaki dostał w spadku?
Świętość właściwie jest jak zbrodnia doskonała. Nie do wykrycia. Prawdziwy święty wedle ewangelicznej recepty to taki, który swe uczynki robił w ukryciu i nikt nigdy się o nich nie dowie. Najpiękniejsze dusze spadają zatem niezauważone, niezarejestrowane jak te miliardy liści. Ale gdzieś musi istnieć rejestr piękna i dobra. Chyba, że istotą Boga jest błogosławione marnotrawstwo, rozrzutność.
Puszczyk to książka, po którą sięgnęłam z wielką przyjemnością i dużą dozą nadziei oraz oczekiwań... Zaczęłam czytać ją właśnie w takim nastroju... Bohaterowie – równocześnie pierwszo- jak i drugoplanowi wzbudzają naprawdę dużo sympatii. Opis na okładce obiecuję piękną historię o zaczynaniu od nowa... Podczas czytania jednak mój zapał zaczął opadać... Puszczyk to połączenie kryminału oraz powieści obyczajowej, jednak nie jest to dobra książka ani jako kryminał ani jako powieść obyczajowa... Intryga – taka sobie. Powieść obyczajowa – też tak nie bardzo... Jeszcze gdyby była to owa piękna opowieść o rozpoczynaniu od nowa, byłoby naprawdę dobrze, jednak w tym miejscu się rozczarowałam. Ale co do plusów. Naprawdę sympatyczni bohaterowie, świetnie wykreowane sceny z polskiej wsi, przyjemny w odbiorze język...

Podsumowując Puszczyka jest to w moim odczuciu książka raczej przeciętna... Znając Przypadki księdza Grosera oczekiwałam czegoś zdecydowanie lepszego, jednak trochę się zawiodłam. Przeczytać można jako takie zwyczajne czytadło, aczkolwiek nie jest to książka wysokich lotów. Nie jest to książka, która rzuci na kolana... Pewnie kiedyś jeszcze sięgnę po pozycje Grzegorczyka, aczkolwiek mój zapał trochę opadł...

środa, 23 marca 2016

"Fatalne zauroczenie" Kay Schubach

Tytuł: Fatalne zauroczenie
Autor: Kay Schubach
Seria: Pisane przez życie
Wydawnictwo: Hachette
Ilość stron: 320
Ocena: 3/6



Poznałam tego człowieka zaledwie wczoraj. Wydawało mi się, że widzi, dokąd idę, czego pragnę, że weźmie mnie za rękę i poprowadzi prosta drogą do realizacji moich marzeń.




Zawsze z chęcią sięgałam po książki z serii Pisane przez życie. Nie należą one do mojego ulubionego gatunku, ale od czasu do czasu z niezmierną przyjemnością sięgam po pozycje z tego cyklu. Tym razem podczas ostatniej wizyty w bibliotece zgarnęłam z półki Fatalne zauroczenie.

Książka opowiada historię autorki, Kay Schubach, która miała praktycznie wszystko – mieszkanie, kochającego partnera, ciekawą pracę, a do szczęścia brakuje jej praktycznie tylko dziecka... Pewnego dnia w kawiarni poznaje mężczyznę – pewnego siebie, pociągającego, szastającego pieniędzmi... Traci dla niego głowę, rozstaje się partnerem, zostawia wszystko... Jednak okazuje się, że nowo poznany mężczyzna skrywa w sobie wielkie pokłady zaborczości oraz agresywności. Jak Kay sobie z tym poradzi? Co się stanie z tym związkiem?

Fatalne zauroczenie to książka, po którą sięgnęłam w bibliotece pod wpływem kompletnego impulsu. Kiedy zabrałam się za czytanie – pochłonęłam ją dość szybko... A skończyłam z mieszanymi uczuciami. Historia przykra, nie przeczę... Aczkolwiek momentami irytowała mnie wielka naiwność bohaterki i autorki jednocześnie. Podczas lektury wyraźnie apodyktyczne zachowania, mężczyzny, który ją uwiódł. Zachowania, które mi osobiście zdecydowanie dałyby do myślenia przed jakimkolwiek podążaniem za taką osobą... Sama historia.... Hmmm... Naprawdę bardzo naiwna. Język, jakim jest napisana ta książka, jest taki przeciętny, nie wyróżniający się w żadną stronę. Takie książki są potrzebne po to, żeby przestrzec kobiety przed niezbyt mądrymi decyzjami, przed naiwnością... Jednak mi jest ciężko mi jest ocenić tę pozycję – miotam się pomiędzy samą książką, która nie powaliła mnie na kolana, a szacunkiem dla autorki, że jednak (mimo swojej naiwności) uwolniła się z sideł apodyktycznego kochanka.

Podsumowując – książka po prostu przeciętna... Historia niezbyt wstrząsająca, a może irytować naiwnością. Czy polecam Fatalne zauroczenie? Wydaje mi się, że osobom, które lubią takie historie zdecydowanie się spodoba... Pozostałym niekoniecznie. Nie doda siły ani zbyt wiele nadziei... 

Książka bierze udział w wyzwaniu Pod hasłem

niedziela, 20 marca 2016

Kocham polskie książki - wymianka u Hadzi 2016


ZASADY:

1.Zabawa tylko dla posiadaczy blogów lub Lubimy czytać.pl

2.Zapisy trwają do 8 maja 2016 roku do 23:59

3.Zobowiązuje się do wysłania maili z informacją do kogo wysłać pamiątkę w ciągu 3 dni od końca zapisów.


4.Wiadomość ze zgłoszeniem
adres mailowy: hadziczka13@wp.pl
tytuł: własny nick!!!
treść: wypełniona ankietka i wyrażenie zgody na przestrzeganie zasad zabawy.
+ informacja o zamieszczonym banerze (patrz pkt.6)


Tylko osoby, które spełnią te warunki będą mogły wziąć w niej udział, a ja zastrzegam sobie prawo do odmowy komuś udziału w zabawie.


5.Przesyłki wysyłamy NAJPÓŹNIEJ do 31 maja 2016 roku

6. Wymagane jest dodanie informacji o wymiance na swoim blogu (baner)
 
7.Przesyłka musi być wysłana przesyłką na koszt wysyłającego z potwierdzeniem nadania (list polecony, paczka itp.), a skan/zdjęcie owego nadania ma być wysłany na mojego maila.


8. Przesyłka powinna zawierać :
~oczywiście książkę lub książki POLSKIEGO AUTORA, które nie muszą być nowe, lecz zadbane;) oczywiście wg preferencji na ankietce;)
~pamiątkę ze swojego rejonu
~jakieś umilacze czytania – słodycze, herbatki czy inne tego typu rzeczy;)
~kilka słów od siebie;)
 
9.Po otrzymaniu przesyłki poinformować o tym organizatora zabawy, czyli mnie oraz osobę, która przygotowała paczkę. Miło będzie jeżeli dodasz także jakąś informację o przesyłce na swoim blogu;)

10. Dodać mojego bloga do obserwowanych, polubić na fb, czy jakkolwiek śledzić, żeby móc monitorować losy wymianki;)



Ankieta:
a)Nick lub Imię i nazwisko – to co jest nazwą Waszego profilu
b) adres korespondencyjny
c) adres bloga
d) Preferencje książkowe - najlepiej dość dokładnie, z podaniem swoich ulubionych autorów i tych, których omijacie z daleka.
f) link do konta Lubimy czytać, bądź innego tego typu portalu
g) czy zgadzasz się wysłać przesyłkę za granicę?






sobota, 19 marca 2016

"Stół króla Salomona" Luis Montero Manglano

Tytuł: Stół króla Salomona
Autor: Luis Montero Manglano
Cykl: Poszukiwacze
Tom: pierwszy
Wydawnictwo: Rebis
Ilość stron: 528
Ocena: 5/6


Tylko tajemnica trzyma nas przy życiu. Tylko tajemnica. Lepiej nie odkrywać wszystkich tajemnic. Bez nich nie istnieje poszukiwanie, a bez niego, życie byłoby przeraźliwie nudne.




Luis Montero Manglano jest wykładowcą historii i sztuki średniowiecznej w Ośrodku Studiów Romańskich w Madrycie, który zapragnął pisać już jako dziecko, a wszystko za sprawą książki Agaty Christie I nie było już nikogo. W końcu jego pragnienie się spełniło i napisał Stół króla Salomona – pozycję rozpoczynającą trylogię Poszukiwacze.

Głównym bohaterem Stołu króla Salomona jest Tirso Alfaro – młody doktorant na wydziale historii sztuki jest świadkiem kradzieży zabytkowego eksponatu, ale jednak nie udaje mu się odpowiednio zareagować... Krótko później odpowiada na ofertę pracy, a rekrutacja wydaje się naprawdę nietypowa. Okazuje się, że pracowników szuka tajemnicza organizacja o skrócie NKP. Kim oni są? Co oznacza ten skrót? Czy Tirso dostanie tę pracę? Jak mu pójdzie? Jakie spotkają go przygody?
Teraz wiem, że u kresu tego poszukiwania znalazłem jedynie tęsknotę. Niewykluczone, że tak właśnie powinno być: poszukiwanie nie kończy się odnalezieniem czegoś, gdyż poszukiwanie nigdy nie ma końca. Poszukiwacz nie musi niczego znajdować; liczy się samo poszukiwanie. To ono nadaje naszemu życiu sens.
Stół króla Salomona to książka, którą czytało mi się naprawdę szybko i przyjemnie... Momentami widziałam minimalne podobieństwa do filmowego Bibliotekarza – tajemnicza organizacja, dziwna rekrutacja, misje, o których nikt nie może wiedzieć, główny bohater to miłośnik i znawca historii sztuki... Jednak Stół króla Salomona ma w sobie więcej powagi i dużo bardziej mi się podoba klimat tej pozycji. Intryga utrzymana na odpowiednim poziomie, akcja toczy się równo, nie pędzi za bardzo... Główny bohater – Tirso – jest postacią wzbudzającą sympatię swoim wychodzeniem z opresji obronną ręką, a pozostałe osoby wykreowane przez autora są dość charakterystyczne i niesztampowe – raczej brak tych mdłych i mało wyrazistych. Sam pomysł na książkę jest bardzo ciekawy i (co ważne) naprawdę dobrze zrealizowany, przez co książkę czytało mi się naprawdę przyjemnie. Język jest niezbyt wygórowany, trochę powyżej przeciętnej, dość łatwy w odbiorze...

Stół króla Salomona to książka, z którą spędziłam bardzo mile czas... Zdecydowanie ją polecam i osobiście z wielką chęcią sięgnę po kolejne części z cyklu o Poszukiwaczach. Zdecydowanie książka jest bardzo wartą przeczytania! Polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję
http://www.rebis.com.pl/
 

środa, 16 marca 2016

"Farben Lehre. Bez pokory" Leszek Gnoiński, Kamil Wicik, Wojciech Wojda

Tytuł: Farben Lehre. Bez pokory
Autor: Leszek Gnoiński, Kamil Wicik,
Wojciech Wojda
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Ilość stron: 360
Ocena: 5,5/6



Narkotyki są dla ludzi słabych, zagubionych i szukających przygód za ich pośrednictwem.







Zespół Farben Lehre poznałam lata temu dzięki ich płycie zatytułowanej Snukraina. Swego czasu byłam nawet na ich koncercie podczas ich występu podczas ich występu podczas wrocławskiej 3 – majówki kilka lat lat temu. Polubiłam ich muzykę, więc z wielką chęcią przygarnęłam książkę Farben Lehre. Bez pokory.

Pewnego dnia 1986 roku Wojtek Wojda wpadł na szalony pomysł – założyć zespół. Tak się stało. Skrzyknął kolegów, zaczęli grać, tworzyć covery piosenek ulubionych zespołów, ćwiczyć w zimnym garażu... Kolejne osoby przychodziły i odchodziły z zespołu, kolejni gitarzyści, bębniarze... Perturbacji było co niemiara... Zwłaszcza, że początki dla muzyki alternatywnej w latach Polskiej Republiki Ludowej... Jednak Wojciech Wojda nie poddawał się. Wciąż trzymał Farben Lehre w ryzach, wciąż walczył o zespół, decydował o wszystkim... I tak Farben Lehre gra już 30 lat...

Farben Lehre. Bez pokory to bardzo dobrze napisana książka, za której stworzenie zabrał się niezwykle doświadczony i uzdolniony dziennikarz muzyczny - Kamil Wicik, a tworzył tę książkę przez 7 lat... Pisał ją na podstawie rozmów z założycielem zespołu – Wojciechem Wojdą – umieszczając w niej informacje na temat życia prywatnego członków zespołu, ich tras koncertowych, a także o trudnościach, o wybijaniu się, dążeniu do celu... Napisana jest w bardzo dobry, lekki i przyjemny w odbiorze sposób, czytało mi się szybko i naprawdę miło spędziłam z nią czas. Fajnie było dowiedzieć się kilu informacji na temat właśnie całego zespołu, o poszczególnych przemianach personalnych, ideach przyświecających członkom zespołu... W książce zostały także zamieszczone zdjęcia zespołu od samego początku istnienia, a także wypowiedzi różnych osób dotyczące Farbenów, co jest bardzo ciekawe. Ponadto do książki dodana została płyta z niepublikowanymi dotąd utworami Farben Lehre, a także mapa Płocka (ich rodzinnego miasta) z zaznaczonymi miejscami, w których grali.

Farben Lehre. Bez pokory to bardzo dobrze napisana i wydana książka, która spodoba się każdemu fanowi punka, a w szczególności tego konkretnego zespołu. A zdjęcia i płyta dodatkowo umilą czytania. Zdecydowanie warto przeczytać!

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości
http://www.wsqn.pl/


poniedziałek, 14 marca 2016

Piosenki ostatnich dni;) (HOM #1/2016)


Dziś pora na kolejne Hadzine odkrycia muzyczne;)
Trochę piosenek się nazbierało, więc oto jest!


Wodospady
Popek x Matheo

Trafiłam na nią zupełnie przez przypadek i urzekła mnie - głównie za przesłanie, choć muzycznie - niekoniecznie moje klimaty.



Być dla kogoś
voc.Kuba Jurzyk 
sł.Bartek Królak




Papierosy, bajki Brzechwy
 voc. Łukasz Nalazek
sł.Bartek Królak

Piosenki komponowane przez Bartka Królaka są zdecydowanym odkryciem ostatnich dni...
A te dwie jakoś szczególnie wpadły mi w ucho...




Drogi
Stróże Poranka


Marzenie mam z filmu Zaplątani
Studio Accantus



Genialne wykonanie!
Zresztą jak większość ich piosenek;)


Znacie te piosenki?


niedziela, 13 marca 2016

"Zanim znowu zabiję" Mariusz Czubaj




Tytuł: Zanim znowu zabiję
Autor: Mariusz Czubaj
Cykl: Polski psychopata
Tom: pierwszy
Wydawnictwo: W.A.B.
Ilość stron: 288
Ocena:







Twórczość Mariusza Czubaja już zdążyłam poznać, chociażby dzięki książce napisanej razem z Markiem Krajewskim pt. Aleja samobójców, a przede wszystkim dzięki książkom z Rudolfem Heinzem w roli głównej. Dlatego właśnie zabrałam się za pozycję pt. Zanim znowu zabiję, a jest to kolejna, która opowiada o komisarzu u niemieckobrzmiącym nazwisku.

Zanim znowu zabiję to tytuł książki, a jednocześnie tajemnicza wiadomość od mordercy, który upodobał sobie zabijać chłopców związanych z piłką nożną... Sprawę prowadzi Rudolf Heinz, z którym kontaktuje się jego ojciec – trener piłkarski, z którym policjant nie miał kontaktu od 40 lat. Wszystko dzieje się w 2010 roku, z katastrofą samolotu prezydenckiego nad Smoleńskiem, a akcja skacze pomiędzy Katowicami, Sosnowcem i odniesieniami do Warszawy. Jaki związek z tymi zabójstwami ojciec Rudolfa Heinza? Czy policjant znajdzie mordercę uzdolnionych sportowo chłopców? Co oznacza tajemniczy liścik od zabójcy?

Zanim znów zabiję to kolejna książka Mariusza Czubaja w mojej czytelniczej karierze... Co prawda od pierwszego spotkania z jego twórczością w postaci książki pt. 21:37 minęło już sporo czasu, ale jednak wspominam ją bardzo miło, a sympatia do Rudolfa Heinza pozostała, więc z wielką chęcią sięgnęłam po dzisiejszą pozycję... Czytało mi się ją bardzo szybko i przyjemnie, zdecydowanie umilała czas podczas zajęć w laboratorium. Kolejne połączenie zabójstwa z piłką nożną, ale jednak w tej książce moje skojarzenia głównego bohatera z serialowym doktorem Housem zdecydowanie osłabło... Do tego bardzo podobało mi się spotkanie Rudolfa ze swoim ojcem, który po wielu latach wrócił do Polski. Ciekawy pomysł na konfrontację i dość dobrze zrealizowany. Generalnie bardzo dobrze wykorzystana koncepcja na samą książkę z zabójstwami chłopców trenujących grę w piłkę nożną... Spora dawka intrygi, zaskakujące zakończenie – wszystko czego można oczekiwać od dobrego kryminału znalazło się w tej książce.


Zanim znów zabiję to kryminał na dobrym poziomie. Choć jest to trzecia część cyklu z Rudolfem Heinzem w roli głównej – zdecydowanie można czytać tę książkę niezależnie od pozostałych, ponieważ powiązań pomiędzy poszczególnymi tomami nie ma zbyt wiele. Czy polecam tę książkę? Zdecydowanie tak, zwłaszcza na kryminalno – literacką wycieczkę po Śląsku.

Właściciel zakładu, do którego zmierzaliśmy z Trollem w bagażniku, postanowił w starych czasach handlować wódką. Kupił cztery butelki i czekał. Nikt nie przychodził, więc otworzył jedną. Pomyślał, że na trzech, które zostały i tak zarobi. A że nikt nie zapukał, po dwóch godzinach napoczął następną. Potem kolejną. I tak minął jeden z pracowitych dni w jego życiu.
- Co z tego wynika? - zapytałem.
Kastoriadis popatrzył na mnie zdziwiony.
- Jak to co? Trzeba cieszyć się chwilą.  

Książka bierze udział w wyzwaniu Pod hasłem oraz Polacy nie gęsi IV.

piątek, 11 marca 2016

No i znów przybyło książek, czyli czas na stosik (#3/2016)

No i znowu nazbierało się książek;)
Mój książkoholizm jest już chyba nieuleczalny;)

Samotność niedoskonała
Wichrowe wzgórza
Perswazje 
z biblioteki

Stół Króla Salomona
Farben Lehre. Bez pokory
Busem przez świat 
egzemplarze recenzenckie


Sprawa leniwego kochanka
Sprawa niebezpiecznej wdówki
Przestępstwo 
Jezioro
Obóz dla prawdziwych mężczyzn
 zakupy w Dedalusie

Puszczyk
Fatalne zauroczenie 
z biblioteki



Mam sto lat i chciałabym Wam powiedzieć...
Żyć ideałami 1. Między lękiem a pragnieniem
Porwane z parafialnej biblioteki

Wspomnienie o Cecyli, smutnej królowej
Twoja niezwykła podróż - kolorowanka
 egzemplarze recenzenckie

Czytaliście coś?


środa, 9 marca 2016

"Kraina Prozaca" Elizabeth Wurtzel

Tytuł: Kraina Prozaca
Autor: Elizabeth Wurtzel
Wydawnictwo: Amber
Ilość stron: 288
Ocena: 5,5/6


Ale depresja jest nudą w czystej postaci. Terminu "depresja" używa się i nadużywa ostatnio, ale nigdy w związku z czymś dzikim, szalonym, nigdy w odniesieniu do kogoś, kto przetańczył całą noc z abażurem na głowie, a potem poszedł do domu i się zabił.




Ostatnio coraz bardziej interesują mnie książki o tematyce psychologicznej. Właśnie dlatego sięgnęłam już po książki takie jak Twarze depresji czy Psychologia odżywiania się. Postanowiłam zabrać się za kolejną pozycję dotykającą tematu depresji, więc dlatego zaczęłam czytać Krainę Prozaca.

Kraina Prozaca to autobiograficzna opowieść amerykańskiej dziennikarki i pani adwokat, która przez lata zmagała się z jedną najmroczniejszych chorób cywilizacyjnych – depresją. Opisuje swoją walkę, swoje oczekiwania względem ludzi, swoje zachowania, myśli, odczucia... Gdy kobiecie brak siły, kiedy czuję tęsknotę za bliskością, czułością, akceptacją – lekarstwem okazuję się Prozac, będący jednym z pierwszych antydepresantów... Okazuje się być on lekarstwem dla coraz większej ilości ludzi...
W życiu jest jest miejsce na smutek, ból i rozpacz, które to stany – w stosownym natężeniu i w stosownej fazie życia – są normalne, nieprzyjemne, ale normalne. Depresja jest zjawiskiem zupełnie odmiennym, wywołuje kompletną pustkę bez uczuć, bez reakcji, bez zainteresowań. Ból, jaki odczuwasz, jest wynikiem prób podejmowanych przez naturę wypełnienia czarnej dziury. Tak czy owak człowiek dotknięty depresją pozostaje żywym trupem.
Kraina Prozaca zdecydowanie nie należy do książek ani łatwych, ani przyjemnych. O ile w Twarzach depresji widzimy metodyczne, naukowe podejście do sprawy, tutaj nie ma uczonych nazw czy terminów, a dużo więcej opisanych emocji, uczuć, wizji... Często czarnych, mrocznych, przerażających, przygnębiających i przeszytych beznadzieją. Jednocześnie są one bardzo prawdziwe, pokazujące to, jak naprawdę odczuwa osoba chora na depresję, jak wygląda jej świat, jak ona wszystko postrzega. Napisana dość prostym językiem, bardzo zrozumiałym, ale nie postrzegam tego jako wady, lecz bardziej jako zaletę ku zrozumieniu zawiłych procesów myślowych osoby cierpiącej na depresję. Książka jest napisana w narracji pierwszoosobowej, co jeszcze potęguje odczucia czytelnika, zbliża się do narratorki tej czarnej opowieści... 
Odnoszę wrażenie, że nie ma lekarstwa na depresję, że szczęście jest wieczną walką, i zastanawiam się, czy nie jest to przypadkiem walka, którą będę toczyła póki życia. Zastanawiam się czy warto. Boję się, że nie utrzymam fasady, odpadnie ze mnie tynk i zacznę prześwitywać.
Zdecydowanie polecam Krainę Prozaca, szczególnie osobom, które miały to szczęście, że nigdy nie spotkały się z depresją, ani w życiu swoim ani swoich bliskich. Przede wszystkim poznać, to jak osoba chora postrzega świat. Ludzie cierpiący lub stykający się z tą chorobą mogą poczuć, że w swoim cierpieniu, nie są sami... Jednak ostrzegam – można się zdołować...

wtorek, 8 marca 2016

"Zaginięcie" Remigiusz Mróz

Tytuł: Zaginięcie
Autor: Remigiusz Mróz
Cykl: Joanna Chyłka
Tom: drugi
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Ilość stron: 512
Ocena: 5/6


Zawsze zastanawiało go, jak udaje jej się przeforsować swoją wolę na innych – tym bardziej, że opryskliwość niespecjalnie zachęca ludzi do współdziałania.





Moja przygoda z twórczością Remigiusza Mroza zaczęła się od przeczytania Ekspozcji z Wiktorem Forstem w roli głównej. Krótko później zgarnęłam Kasację oraz Zaginięcie, w których za prowadzenie śledztw odpowiada prawniczka Joanna Chyłka. Nie wiedząc, która część jest pierwsza sięgnęłam właśnie po Zaginięcie, ale już po kilkunastu-kilkudziesięciu domyśliłam się, że jest to drugi tom, ale stwierdziłam, że jak już zaczęłam to skończę ten drugi tom.
- Myślałem, że zażyjemy trochę snu - odburknął. - Prowadziłem pół nocy.
- Sen? Co to takiego?
- Chyłka...
- Masz na myśli ten moment, kiedy mrugam?
Do Joanny Chyłki dzwoni jej dawna znajoma z czasów liceum prosząc o znalezienie jej zaginionej, trzyletniej córeczki. W domu był cały ten czas włączony alarm, nie ma dowodów, a same poszlaki... Krótko później zostaje znalezione ciało dziewczynki... Joanna Chyłka wraz ze swoim aplikantem prowadzą sprawę swojej koleżanki i jej męża - państwa Szlezyngerów, a wszystko coraz bardziej przypomina znany przypadek małej Madzi z Sosnowca. Co stało się z zaginioną trzylatką? Kto jest temu winien? Kto za tym stoi? Jak z tą sprawą poradzi sobie duet Chyłka & Zordon z tą sprawą?

Zaginięcie to druga książka Remigiusza Mroza z jaką miałam kontakt i druga z cyklu z Joanną Chyłką w roli głównej. Znając już świetną Ekspozycję, wiedziałam, że się nie zawiodę. Książka wciągnęła mnie już od pierwszych zdań, pierwszych stron... Pomysł na fabułę nie jest jakoś specjalnie wyszukany, ale zdecydowanie świetnie wykorzystany – po prostu rewelacyjnie! Przyznam szczerze, że jednak w Ekspozycji pomysł na fabułę wydaje mi się być zdecydowanie bardziej oryginalny i niekonwencjonalny. A do tego duet Chyłka & Zordon – po prostu mistrzowsko wykreowany. Idealnie się uzupełniają, genialne poczucie humoru oraz błyskotliwe dialogi. Bardzo polubiłam tych bohaterów. Czas z Zaginięciem należy do bardzo mile spędzonego... Przyznam szczerze, że czytało mi się ją naprawdę szybko, chyba za sprawą żywego, barwnego języka, niesztampowych postaci... A nade wszystko dużo intrygi, zwrotów akcji, kilku podejrzanych i zaskakujące zakończenie, czyli po prostu bardzo dobry kryminał.

Podsumowując już Zaginięcie w moim odczuciu wypadło ono gorzej niż Ekspozycja, aczkolwiek i tak jest to dalej kryminał/thriller prawniczy na bardzo wysokim poziomie. Zdecydowanie jeszcze sięgnę po kolejne książki Remigiusza Mroza, zwłaszcza po opowieść o tak ciekawiej postaci jaką jest Joanna Chyłka. Szczerze polecam! Nawet to, że zaczęłam od drugiego tomu nie przeszkadzało szczególnie w miłej lekturze. A po tak dobrą książkę warto sięgnąć;)

sobota, 5 marca 2016

"Harry Potter. Książka do kolorowania" praca zbiorowa






Tytuł: Harry Potter. Książka do kolorowania
Autor: praca zbiorowa
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 96
Ocena: 5/6







Szał na kolorowanki dla dorosłych opanował Polskę, ale także cały świat. Pewnego dnia i ja postanowiłam się na nie skusić. Z racji tego, że Harry'ego Pottera pokochałam w momencie, kiedy na 9 urodziny dostałam od Rodziców pierwszą część tej serii pt. Harry Potter i kamień filozoficzny. Kiedy tylko dowiedziałam się, że wyszła kolorowanka na postawie historii najbardziej znanego, nastoletniego czarodzieja – od razu postanowiłam w nie zainwestować.

Harry Potter. Książka do kolorowania jest pozycją naprawdę dobrze wydaną. Papier na jakim są wydrukowane kolorowanki jest dość gruby, przez co kolory nie prześwitują. Sprawdzają się na nim różne rodzaje kredek – wypróbowałam chyba ze 4 różne np. Bambino czy Koh-i-Noor Progresso. Okładka nie jest taka „zafoliowana”, jak w wypadku większości książek – okładkę także można pokolorować. Rysunki zawarte w kolorowance są zróżnicowane. Są duże, takie na dwie sąsiadujące strony z dużą ilością szczegółów, a są także tzw. „zapchajdziury”, które nie wnoszą niczego szczególnego. Największym mankamentem są właśnie te kolorowanki na dwie strony – książki praktycznie nie da się na tyle rozłożyć, żeby dokładnie pokolorować, to co znajduje się w samym środku, na czym prace naprawdę tracą. Znajdziemy w nich kolorowanki oparte na kadrach z filmów, a także oparte na książkowych opisach – w jednym i drugim wypadku w oparciu o wszystkie części. Zdecydowanym plusem jest to, że z tyłu książki zawarte są fotosy z filmów ułatwiające dobranie kolorów w kolorowankach opartych właśnie na tych fotosach. Naprawdę bardzo dobry pomysł! Tak samo jak z tą okładką do kolorowania!

Harry Potter. Książka do kolorowania to książka, która zdecydowanie zadowoli wszystkich miłośników Harry'ego Pottera. Co do fanów kolorowanek – nie jestem pewna, z racji owych dwustronicowych kolorowanek, których nijak nie da się dokończyć.

Przykładowe kolorowanki:



 

środa, 2 marca 2016

"Żniwa zła" Robert Galbraith (J.K.Rowling)




Tytuł: Żniwa zła
Autor: Robert Galbraith
Cykl: Cormoran Strike
Tom: trzeci
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Czyta: Maciej Stuhr
Długość: 20 godz. 26 min.
Ocena: 5.5/6






Świat zwariował, kiedy dowiedział się, że Robert Galbraith to tylko pseudonim znanej autorki J. K. Rowling, która napisała cykl książek o najbardziej znanym, nastoletnim czarodzieju na świecie. Teraz zabrała się za pisanie kryminałów... Za mną już Wołanie kukułki oraz Jedwabnik, aż w końcu przyszedł czas na kolejną część przygód Cormorana Strike'a pt. Żniwa zła.

Do agencji detektywistycznej Cormorana Strike'a przychodzi tajemnicza paczka zawierająca uciętą nogę kobiety – dokładnie w tym samym miejscu jak została ucięta noga prywatnego detektywa. Co zastanawiające – przesyłka jest zaadresowana do jego pracownicy Robin Ellacott. Kto wysłał tę paczkę? Dlaczego wysłano ją akurat do niej? Kto to zrobił? Co chce tym osiągnąć? Kto jest tajemniczym mordercą? A jak będzie kwitła relacja pomiędzy Robin a jej narzeczonym oraz z jej pracodawcą – Cormoranem? 
Piękno można znaleźć prawie wszędzie, jeśli człowiek przystanie, żeby się rozejrzeć, lecz codzienna walka o przetrwanie sprawia, że łatwo zapomnieć o istnieniu tego zupełnie darmowego luksusu.
Żniwa zła to książka, na którą czekałam i bardzo chciałam się z nią zapoznać, więc niedługo po premierze zabrałam się za audiobooka czytanego przez Macieja Stuhra, który bardzo dobrze się spisał jako lektor – świetnie dobrany głos! Sama książka jest naprawdę bardzo dobra. Wciągająca pozycja, w której Robert Galbraith pokazał się w pełnej krasie. Bohaterowie się rozwinęli, stali się jeszcze bardziej charakterystyczni i barwni, a przede wszystkim bardzo się do siebie zbliżyli... Od początku Wołania kukułki przeczuwałam, że Cormoran i Robin będą razem, że dziewczyna porzuci swojego narzeczonego i się z zwiąże z mężczyzną, z którym pracuje. W momencie, kiedy już było do tego o krok, autor zrobił zwrot akcji, jakich w tej książce jest w ogóle dość sporo... Całe śledztwo prowadzone przez Strike'a jest dość nieprzewidywalne z powodu jego relacji z miejscową policją czy odniesień do jego prywatnego życia. Pomysł na fabułę jest naprawdę ciekawy, a w dodatku zrealizowany w sposób dobry i pełen zaskoczeń... Język taki dość prosty, z pewną dozą wulgaryzmów, które padały głównie z ust Strike'a, ale jednak już mnie tak nie raził jak w Wołaniu kukułki.

Żniwa zła to moim zdaniem najlepsza część serii z Cormoranem w roli głównej. Morderca, którego nie można wyśledzić i trudno się domyślić, kto nim jest. Dużo się dzieje, sporo zwrotów, trochę niedowierzania i zszokowania. Ach... I jeszcze świetny głos Macieja Stuhra tak tutaj pasujący... Zdecydowanie polecam!