Tytuł: Lód w żyłach
Autor: Yrsa Sigurdardóttir
Cykl: Thora
Tom: czwarty
Wydawnictwo: Muza
Ocena: 2/6
Pierwszą książkę Yrsy
Sigurdardóttir przeczytałam już jakiś czas temu, a była po
pozycja zatytułowana Weź moją duszę. Choć do teraz było to
jedyne dzieło z jej twórczości, to jednak spodobało mi się na
tyle, że z wielką chęcią sięgnęłam po kolejne. Tym razem wybór
padł na Lód w żyłach.
Grupa Thory przybywa na wschodnie wybrzeże Grenlandii, gdzie zostaje odcięta od świata. Ktoś uszkodził czasze anten satelitarnych, nie działają telefony komórkowe, w kampusie brak natrysków i jedzenia. Okolica uważana jest przez autochtonów za przeklętą i cały czas wydaje się, że ktoś obserwuje członków ekipy. Pierwsza noc jest niczym koszmar, a rankiem bohaterowie odnajdują zwłoki z ogromna dziurą między żebrami. Dziwnym znaleziskiem jest także figurka Tupilaka oraz ludzkie kości, poupychane w szufladach niektórych pracowników. Mieszkańcy pobliskiej osady nie zapuszczają się w te rejony, nie chcą rozmawiać z przyjezdnymi. Swoje śledztwo Thora zaczyna od przeczytania książki o miejscowych wierzeniach i historii wschodniej Grenlandii.
Lód w żyłach to czwarty tom z Thorą
w roli głównej. Jest ona prawniczką, która na co dzień zajmuje
się rozwody, bankructwa i sprawy spadkowe... Jest postacią dość
ciekawą, choć mogłaby być ciut bardziej dopracowana – taka po
prostu średnia postać. Pomysł na fabułę wydaje mi się ciekawy,
jednak czegoś mi tam brakowało... Akcja momentami strasznie się
wlokła, a zwrotów czy intrygi także niezbyt wiele... Wszystko
mogłoby być zdecydowanie bardziej dopracowane, doszlifowane...
Język, jakim jest napisany Lód w żyłach, jest dość przeciętny
– nie wyróżnia się jakoś szczególnie ani pozytywnie ani
negatywnie... Czasami tę książkę czytało mi się dość średnio,
nie zaintrygowała mnie, ani nie wciągnęła jakoś szczególnie.
Zdecydowanie nie powaliła na kolana ani nie zachwyciła... Czasami
wręcz nudziła, czego nie lubię w książkach, a w szczególności w kryminałach...
Lód w żyłach to takie przeciętne
czytadło... Jeżeli ktoś lubi mroźne klimaty małego, zamkniętego
środowiska – może się spodobać... Jednak jeżeli szukasz
dobrego kryminału, pełnego intrygi, zwrotów akcji, wbijającego w
fotel – Lód w żyłach zdecydowanie taki nie jest. Po prostu
przeciętna, a nawet słaba... Z chęcią sięgnę jeszcze po książki
Yrsy Sigurdardóttir, żeby mieć szersze pojęcie na temat jej
twórczości i przekonać się czy następne mi się spodobają czy
niekoniecznie.
Z książek tej autorki czytałam tylko „Weź moją duszę”. Nie cierpiałam szczególnie mocno przy czytaniu, ale nie poczułam się zachęcona, by sięgnąć po kolejne jej książki. A jeśli kiedyś sięgnę, to na pewno nie po „Lód w żyłach” :)
OdpowiedzUsuńAkurat ta ksiażka mnie wynudziłą, moim zdaniem najsłabsza książka Yrsy, z tych, które czytałam. Przypominasz mi, że powinnam nadrobić, te które czekają, czyli pierwsze trzy z Thorą ;)
OdpowiedzUsuńOgólnie dwie książki Yrsy, które poznałam, bardzo mi się podobały, z tym że obie nie należą do cyklu o prawniczce Thorze. Mam pewne opory przed zabraniem się za serię.
OdpowiedzUsuń