Tytuł: Officium Secretum.
Pies Pański
Autor: Marcin Wroński
Wydawnictwo: WAB
Czyta: Krzysztof Radkowski
Długość: 10 godz. 37 min.
Ocena: 2/6
Dominikanin spojrzał na policjanta.
Pytanie nie zabrzmiało nawet jak żądanie służbisty, raczej jak
prośba. Najwyraźniej miał papiery do wypełnienia i w nich
wszystko musiało się zgadzać.
Z twórczością Marcina Wrońskiego
spotkałam się po praz pierwszy przy lekturze Morderstwa podcenzurą, która wypadła w moim odczuciu wypadła dość średnio,
jednak postanowiłam się nie zrażać i zapoznać się z innymi jego
książkami. Tak właśnie wpadła w moje ręce książka Officium
Secretum. Pies Pański, z którą zapoznałam się w formie
audiobooka.
Dominikanin, ojciec doktor Marek Gliński wraca do Lublina po dwudziestu latach nieobecności. Oficjalnie - jako wykładowca Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, nieoficjalnie - jako wysłannik tajnego watykańskiego Officium. Władze kościelne dobrze przygotowały jego powrót, jednak Gliński zdziwi się, jak wiele osób wciąż pamięta go jako „Kleryka", agenta SB. Żeby wykonać powierzone przez zwierzchników zadanie, Gliński musi pokonać opór kazimierskich franciszkanów, którzy pilnie strzegą tajemnic swojego klasztoru, a przede wszystkim stawić czoło własnej przeszłości i dręczącym go wyrzutom sumienia. Kolejnych problemów przysporzy zagadkowa śmierć jednego z franciszkanów oraz pewna studentka KUL-u, gotowa wykorzystać sprawę prześladowania swojego ojca w latach 80., żeby zrobić karierę w lokalnych strukturach partii. Co gorsza, lubelski dziennikarz i policjant z Puław nie spoczną, póki nie poznają całej prawdy o Glińskim...
Officium Secretum. Pies Pański jest
pozycją, po którą sięgnęłam nie mając względem niej żadnych
oczekiwań, nie wiedziałam do końca czego po niej się spodziewać.
Kiedy zaczęłam słuchać tej audio książki od początku urzekł
mnie głos lektora – spokojny, odpowiednio niski... Jednak
początkowo trudno było mi się wbić w tę pozycję, jakoś nie
potrafiłam zaangażować – w zasadzie tak było tak do końca
książki. Po prostu mnie nie wciągnęła... Intrygi nie było
wystarczająco dużo, praktycznie nie było jej wcale... Nudziła
mnie, nie potrafiłam wejść w ten świat... Język – przeciętny,
taki zwyczajny. Nie, nie jest tragiczny. Książka jest określana
polskim Imieniem Róży, leczy tej książki włoskiego autora i
Umberto Eco nie czytałam, więc nie mam porównania. Bohaterowie są
niewyróżniający się, mało charakterystyczni, czasami wręcz
mdli... Pomysł także średni jak dla mnie... No cóż... Bywa i
tak.
Podsumowując Officium Secretum. Pies
Pański jest to książka raczej marna, a porywach do przeciętnej.
Czy ją polecam? Zdecydowanie nie... Jest to już drugie spotkanie z
twórczością Wrońskiego, drugie niezbyt udane... Jednak czekają
na mnie jeszcze inne książki autora, więc dam mu jeszcze szanse.
Ta zdecydowanie mnie nie zachwyciła, a wręcz przeciwnie... Aż dziwię się, że dostała Nagrodę Wielkiego Kalibru, ale to tylko moje subiektywne odczucia...
Książka bierze udział w wyzwaniu Pod hasłem oraz Polacy nie gęsi IV.
Pozycja raczej nie dla mnie :))
OdpowiedzUsuńMojej Mamie podobał się tom pierwszy o tej cenzurze, więc znowu kompletuję książki Wrońskiego, ale natchnęłaś mnie, coby jednak przeczytać tom pierwszy :P Po tą nie sięgnę ;P
OdpowiedzUsuń