Pokazywanie postów oznaczonych etykietą z własnej półki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą z własnej półki. Pokaż wszystkie posty

sobota, 25 maja 2024

"Czarne morze" Karolina Macios

Tytuł: Czarne morze
Autor: Karolina Macios
Wydawnictwo: Wielka Litera
Ilość stron: 304
Ocena: 1.5/6



(...) małomiasteczkowość wychodziła z nich jak wata z rozprutego pluszowego misia.






Pewnego dnia zahaczając o jakąś tanią księgarnię niedaleko mojej uczelni wpadła mi w ręce jakaś książka, której opis mnie niemiłosiernie zaintrygował – moja imienniczka, jako główna bohaterka, do tego Wrocław jako jedno z miejsc akcji, ale nigdy wcześniej nie słyszałam o twórczości Karoliny Macios. Wtedy zaryzykowałam, kupiłam, a dzisiaj zapraszam serdecznie na recenzję thrillera pt. Czarne morze. 

Joanna od dziecka ma niezwykły dar. Dar, który bywa również przekleństwem. Dotyk innych ludzi powoduje, że widzi ich najgłębiej skrywane wspomnienia, odczuwa to, co woleliby ukryć przed światem. Podczas rodzinnego spaceru po gdyńskim klifie dzieje się coś, co powoduje, że Joanna z mężem postanawiają szybko wrócić do domu, do Wrocławia. W drodze powrotnej ulegają wypadkowi samochodowemu. Joanna budzi się w szpitalu z diagnozą: wstrząśnienie mózgu i związane z nim zaniki pamięci. W domu nie zastaje pięcioletniej córki. Dziecko jest podobno u teściów, czemu przeczą pozostawione w pokoju Mileny rzeczy. Joanna traci kontakt z rzeczywistością –wspomnienia z odległej przeszłości mieszają się z wydarzeniami ostatnich dni – i rozpaczliwie próbuje wypełnić luki w pamięci, a przede wszystkim odzyskać dziecko. Co się stało na klifie? Gdzie jest córka Joanny? Jaką rolę w tej historii odgrywa powracające wspomnienie czarnej mętnej wody? Odpowiedź na te pytania okaże się dużo bardziej przerażająca niż wspomnienia traumatycznych wydarzeń obcych ludzi, które przeniknęły do świata Joanny.                                                                                                                                                                             opis wydawcy

Czarne morze to książka, której opis naprawdę mnie zaintrygował, ale nie miałam względem niej szczególnych oczekiwań. Niedługo po zakupie zabrałam się za jej lekturę i równie szybko ją skończyłam. Mimo tego, że nie spodziewałam się po niej zbyt wiele to i tak całość skończyłam z dość sporym niesmakiem i nienasyceniem…. Bohaterów tej książki jest niewielu i są niezbyt dopracowani – dość sztampowi, jednowymiarowi i mało charakterystyczni, po prostu tacy mdli i bez charakteru. Muszę przyznać, że pomysł na fabułę jest naprawdę ciekawy, ale jednak nie do końca wykorzystany – moim zdaniem mógłby być zdecydowanie bardziej rozbudowany i dopracowany. Do tego w moim odczuciu nieco zabrakło odpowiedniej dawki napięcia, a sama intryga również na niezbyt wygórowanym poziomie, co sumarycznie sprawiło, że całość skończyłam naprawdę ze sporym nienasyceniem. 

Lubiła tę pustkę, tam przynajmniej nic się nie działo. Cokolwiek budziło się razem z nią o świecie, patrzyło ponuro, jak pakuje plecak, stało za plecami, gdy jadła śniadanie w kuchni, i zbiegało po schodkach jako pierwsze, nie oglądając się, czy na pewno ona idzie za nimi, cokolwiek to było - nad morzem opustoszało. Przez chwilę czuła się wolna.

Czarne morze to książka, która od początku mnie mocno zaintrygowała i byłam jej naprawdę bardzo ciekawa, chociaż nie liczyłam na wybitnie wysoki poziom. Mimo tego skończyłam ją z naprawdę dużym nienasyceniem – pomysł na książkę ciekawy, ale niedopracowany i w moim odczuciu dość mocno wieje nudą. Czytałam o wiele lepsze książki – w moim odczuciu ta pozycja to takie mało ambitne czytadło z mdłymi bohaterami i niedużą dawką intrygi. Całość naprawdę zdecydowanie z potencjałem, ale zupełnie niedopracowana. Moim zdaniem zdecydowanie szkoda czasu na tę lekturę, chociaż byłam jej naprawdę ciekawa.

niedziela, 12 maja 2024

"Dom sióstr marnotrawnych" Krystal Sutherland

Tytuł: Dom sióstr marnotrawnych
Autor: Krystal Sutherland
Wydawnictwo: We need YA
Ilość stron: 314
Ocena: 5.5/6


Bycie dziewczyną na tym świecie wymagało odwagi.






Ostatnio coraz rzadziej sięgam po literaturę młodzieżową, a po young adult praktycznie nigdy nie sięgałam zagłębiając się częściej w kryminały, literaturę faktu czy książki psychologiczne. Z tą pozycją było inaczej – kiedy zobaczyłam tę hipnotyzującą okładkę na którymś ze stanowisk na Targach książki w Krakowie od razu mnie przyciągnęła. Przeczytałam opis i od razu ją kupiłam, a niewiele później zabrałam się za jej lekturę. Zapraszam więc na recenzję Domu sióstr marnotrawnych autorstwa Krystal Sutherland.

lris Hollow i jej dwie starsze siostry, Grey i Vivi, są niewątpliwie dziwne. Gdy były dziećmi, zniknęły z ulicy jednego ze szkockich miast i wróciły miesiąc później, nie pamiętając, gdzie były, ani co się z nimi działo. Jeszcze bardziej niepokojące były zmiany, które zaczęły w nich zachodzić. Ich włosy stały się białe, a oczy czarne. Przebywanie w ich towarzystwie stało się odurzające; ludzie uważali je za nieznośnie piękne i niewytłumaczalnie niebezpieczne. Podczas gdy Grey i Vivi wiodą życie według własnych zasad, z dala od domu, lris stara się dopasować do otoczenia i skończyć szkołę średnią. Ale kiedy Grey znika, pozostawiając tajemnicze wskazówki, jedyną szansą na jej odnalezienie jest rozszyfrowanie tajemnicy tego, co przydarzyło się im w dzieciństwie. Siostry Hollow stają twarzą w twarz ze zjawiskami nadprzyrodzonymi, a im bliżej są prawdy, tym bardziej zaczynają rozumieć, że Grey od lat skrywa mroczny sekret. Iris szybko zdaje sobie sprawę, że wersja wydarzeń z przeszłości, w którą wierzyła, rozpada się, a doświadczenie, które zostawiło siostry pozornie nietknięte, zmieniło więcej, niż może sobie wyobrazić...                                                                                                                                                                    opis wydawcy

Dom sióstr marnotrawnych to opowieść, która wciągnęła mnie już od pierwszych stron – od początku tajemnice, mrok, nuta fantastyki oraz odczucia, że to co się dzieje, jest… dziwne. Książka przedstawia historię zupełnie wyróżniającą się, zupełnie niesztampową i niepowtarzalną, taką, jaką naprawdę trudno znaleźć w jakiejkolwiek innej pozycji. Napisana w sposób niezbyt skomplikowany, ale naprawdę świetnie oddający klimat tej powieści. Zaczyna się co prawda dość niewinnie, niczym standardowa powieść obyczajowa, ale z czasem, z każdą stroną czytelnika pochłania coraz więcej mroku i tajemnic. Lekka fantastyka, ale pokazuje siostrzaną więź, w której jest zdecydowanie sporo magii. Autorka ponadto pokazała w swojej książce jak bardzo kobiety są przez społeczeństwo uprzedmiotowiane – momentami miałam wrażenie, że aż za bardzo, ale mimo tego myślę, że to niezwykle ważne. Moim zdaniem sam pomysł na fabułę jest naprawdę przeciekawy i bardzo dobrze zrealizowany. Autorka naprawdę dobrze się spisała w tej kwestii. Osobiście jeszcze nigdy nie czytałam książki z takim trudnym do opisania klimatem!

Każdy, z kim się stykamy, zasługuje na coś lepszego niż to, co go spotyka.

Dom sióstr marnotrawnych to książka zdecydowanie warta przeczytania. Nie jest może wybitna i trudno ją nazwać literaturą wysokich lotów, ale jest zdecydowanie niesztampowa, osobliwa, mroczna i zapadająca w pamięć. No i ten klimat! Zdecydowanie ma coś w sobie i warto po nią sięgnąć. Polecam!

Każda rodzina ma tematy, na które nie rozmawia. Historie, które znamy, choć nie wiemy skąd, opowieści o strasznych rzeczach, które rzucają długie cienie na pokolenia.

piątek, 10 czerwca 2022

"W martwym śnie" Greg Iles

Tytuł: W martwym śnie
Autor: Greg Iles
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 432
Ocena: 4.5/6



Wszyscy widzimy to, co chcemy, dopóki nie zostaniemy zmuszeni do zobaczenia czegoś innego.






Greg Iles to autor, o którego twórczości nigdy wcześniej nie słyszałam, aż do momentu, w którym znajoma nie napisała mi o jednej z jego książek pt. W martwym śnie. Zaintrygowana książką – czym prędzej ją zakupiłam i zabrałam się za jej lekturę, więc zapraszam na recenzję. 

Fotograf Jordan Glass, podczas wizyty w muzeum w Hongkongu, rozpoznaje na jednym z obrazów swoją zaginioną siostrę bliźniczkę, Jane. Z katalogu dowiaduje się, że anonimowy artysta namalował aż dziewiętnaście portretów kobiet w cyklu Śpiące kobiety. W kręgach koneserów panuje przekonanie, że obrazy przedstawiają osoby martwe. Jordan wie, że w Nowym Orleanie, oprócz jej siostry, w tajemniczych okolicznościach zaginęło dziesięć innych kobiet, prawdopodobnie zostały zamordowane. Postanawia odnaleźć autora prac. Składa wizytę jego marszandowi ten jednak ginie w wyniku podpalenia, nie ujawniając tożsamości poszukiwanego. Jordan nawiązuje współpracę z FBI. Tajemniczy malarz morderca to przypuszczalnie jeden z trzech uczniów sławnego artysty, Rogera Wheatona. Coraz więcej poszlak wskazuje, że to nie Jane, lecz Jordan miała być modelką...                                                                                                                                   opis wydawcy

W martwym śnie to książka, której byłam ciekawa, ale nie miałam względem niej żadnych większych oczekiwań, ale niestety książkę czytałam z przerwami dość długo. W sumie sama nie wiem z czego to wynikało, ale jak już się do niej dorwałam – trudno mi było się od niej odessać, ale jak miałam przerwę to miałam przerwę, więc w sumie czytałam ją tak trochę na raty. Nie zmienia to faktu, że w moim odczuciu pomysł na fabułę jest naprawdę ciekawy i niesztampowy, a przede wszystkim wykorzystany całkiem nieźle. Postaci mogłyby być lepiej wykreowane i bardziej barwne, charakterne, wyraziste, ale generalnie nie są złe – po prostu są trochę zbyt mało zróżnicowane. W sumie coś, co mi nie przypadło do gustu, to beznadziejnie oczywisty, sztampowy romans i to cukierkowe, przesłodzone zakończenie.

Człowieka nie można uleczyć. On nie chce być, uleczony. Tylko dziecko jest naprawdę czyste, lecz świat prędko przygniata je całym swoim ciężarem, swoim zepsuciem i brudem, swoją przemocą.

Podsumowując książkę pt. W martwym śnie – jest to ciekawa pozycja, z fascynującą historią i całkiem dobrze napisaną. Ma swoje wady, jest też trudno dostępna, ale osobiście żałuję, że o twórczości autora dowiedziałam się tak późno i nie zmienia to faktu, że uważam, że jest to lektura warta przeczytania i polecenia. 

poniedziałek, 28 lutego 2022

"Diabeł stróż" Marek Krajewski




Tytuł: Diabeł stróż
Autor: Marek Krajewski
Cykl: Eberhard Mock
Tom: jedenasty
Wydawnictwo: Znak
Ilość stron: 400
Ocena: 5.5/6







Twórczość Marka Krajewskiego darzę wielką miłością już od wielu, wielu lat, dlatego zawsze wypatruję jego kolejnych książek. Choć kilka ostatnich książek wciąż czeka na swoje przeczytanie – jak znalazłam pod choinką Diabła stróża to prawie od razu zabrałam się za lekturę tej pozycji. Jak ja tęskniłam za twórczością tego autora!

Wrocław, rok 1934. Podczas perwersyjnej orgii zostaje porwany, a następnie zamordowany urzędnik pocztowy Sepp Frömel. Kilkanaście dni później z rąk oprawców ginie jego kochanka. Ich syn z nieprawego łoża, niemy, niepełnosprawny Rolf dziwnym zrządzeniem losu trafia pod opiekę radcy kryminalnego Eberharda Mocka. Ten niespodziewanie odkrywa w sobie pokłady ojcowskich uczuć. Śledztwo w sprawie dwóch morderstw prowadzi do grupy ludzi połączonych osobliwą emocjonalną więzią, opartą na wspólnych przeżyciach i ponurych doświadczeniach. Mock wie, że aby rozbić to tajne stowarzyszenie, musi odkryć, kto stoi na jego czele. Stawka rośnie z dnia na dzień. W plugawych lupanarach, eleganckich gabinetach i jaskiniach nielegalnego hazardu Mock staje twarzą w twarz z mrocznymi żądzami i własną słabością. Czerwone i czarne pola ruletki podpowiadają mu, że klucz do zagadki może mieć tylko Rolf. Tymczasem chłopiec znika, a nad Mockiem gromadzą się burzowe chmury.                                                                                                                                                                    opis wydawcy

Instagram

Diabeł stróż jest kolejnym kryminałem retro pióra Marka Krajewskiego, który akcję swojej książki po raz kolejny umieścił w Breslau – przedwojennym Wrocławiu. Nie dość, że tęskniłam za twórczością autora, to jeszcze tęskniłam za kochanym Wrocławiem, no i oczywiście za samym Eberhardem Mockiem. Znając już twórczość pisarza – wiedziałam czego mogę się spodziewać – retro klimat, mrok przedwojennego Wrocławia i duszy Mocka. Zdecydowanie się nie zawiodłam. Do tego klimaty ruletki, uzależnienia od hazardu, a do tego spojrzenie na autystyczne dziecko w latach 30 ubiegłego wieku – to coś co mnie dodatkowo interesuje po latach studiów psychologicznych. Styl Marka Krajewskiego oczywiście na najwyższym poziomie – łacińskie powiedzonka, niemieckie, przedwojenne nazwy ulic i miejsc we Wrocławiu, oczywiście z odpowiednimi przypisami z tłumaczeniami. Do tego nawiązania do wcześniejszych części perypetii życiowych Eberharda Mocka oraz sam fakt, że mamy już 11 części i jak ewoluuje główny bohater – pokazuje, że Marek Krajewski tworzy nadal na wysokim poziomie i jak dobrze czuje się z tą postacią. Akcja książki jest bardzo wartka i wciąga (i to bardzo) już od samego początku, już od pierwszych stron. Pomysł na fabułę – zdecydowanie bardzo ciekawy i dobrze wykorzystany, a do tego niebanalni bohaterowie – z samym Mockiem na czele.

Diabeł stróż jest zdecydowanie jedną z lepszych książek Marka Krajewskiego, który miewa słabsze pozycje jak np. Mock. Pojedynek, ale mimo tego potknięcia wciąż utrzymuje wysoki, poziom – zarówno pod względem fabularnym, jak i językowym. Cała seria o Eberhardzie Mocku jest tak napisana, że nie trzeba jej czytać według kolejności chronologicznej – tak jest z Diabłem stróżem, którego można czytać niezależnie od znajomości wcześniejszych pozycji autora, przynajmniej moim zdaniem. Zdecydowanie polecam – literatura kryminalna na najwyższym poziomie.

 Książka bierze udział w wyzwaniu
Abecadło z pieca spadło 

poniedziałek, 31 stycznia 2022

"Aorta" Bartosz Szczygielski

Tytuł: Aorta
Autor: Bartosz Szczygielski
Cykl: Gabriel Byś
Tom: pierwszy
Wydawnictwo: W.A.B.
Ilość stron: 400
Ocena: 3/6


Gdyby ustępował głupszym, przez całe życie chodziłby zgięty wpół, kłaniając się ich niskiemu IQ.





Aorta to książka, którą miałam w planach już od dłuższego czasu, swego czasu nawet ją kupiłam, ale jakoś nie mogłam się za nią zebrać. Swego czasu było o niej naprawdę głośno w blogosferze, a ja zawsze miałam ciekawsze książki do czytania. W końcu dzięki nowej edycji wyzwania Abecadło z pieca spadło w końcu się zmotywowało mnie do jej lektury. Zapraszam na recenzję książki Bartosza Szczygielskiego. 

Pruszków spokojnie żyje w cieniu niedalekiej Warszawy. Mało kto pamięta o mafii pruszkowskiej, która rządziła miastem w latach dziewięćdziesiątych. Byli mafiosi albo odsiadują wyroki, albo zakamuflowali się i zeszli do podziemia… Kiedy w mieszkaniu na luksusowym osiedlu dwóch tragarzy znajduje zmasakrowaną kobietę, wszyscy są zszokowani. Sprawa trafia do komisarza Gabriela Bysia z Komendy Stołecznej. Byś musi ją szybko rozwiązać – po ostatniej wpadce to jego zawodowe „być albo nie być”. Tymczasem ma tylko niezidentyfikowane okaleczone zwłoki z wyłupionymi oczami. Niebawem okazuje się jednak, że to morderstwo jest wierzchołkiem góry lodowej, a wszystkie tropy prowadzą do pewnego niebezpiecznego człowieka. Czy Byś wypowie otwartą wojnę mężczyźnie, który rządzi podziemnym Pruszkowem?                                                                                                                                                                        opis wydawcy

Aorta to książka, której sporo różnych recenzji przemknęło mi na blogach, mimo tego miałam jakieś dziwne przeczucie, że książka nie jest literaturą wysokich lotów. Jednak nie nastawiałam się na nic rozpoczynając lekturę, chociaż byłam ciekawa jakie powiązania z pruszkowską mafią autor wymyślił. Zaczęłam czytać tę pozycję i od razu przekonałam się, że jest to kryminał dość mroczny i ponury. Autor nie roztkliwiał się nad morzem opisów, ale jednak cały mrok i brud przedstawia tak obrazowo i realistycznie, że aż momentami ciarki przechodziły po plecach. Mimo tego, język nie jest zbyt prostacki czy ordynarny, ale jednocześnie nie należy również do zbyt skomplikowanych czy górnolotnych. Autor w książce tak często wspominania o papierosach sprawiła, że podczas lektury miałam niejednokrotnie ochotę na dymka. Książka chwilami nie pozwala się oderwać od lektury, a w innych – nudziła mnie niemiłosiernie, jednak ją skończyłam, ale ze zdecydowanie zmieszanymi odczuciami. 

Nienawidziła starości, pełnej ograniczeń, które zamieniają życie w wyczekiwanie na śmierć. Bała się jej bardziej niż bólu, który można zniwelować choćby jajkiem. Ból tłumił wszystko. A starość to ciągły ból, nieusuwalny.

Aorta to w moim odczuciu pozycja zwyczajnie przeciętna – wyjątkowo mroczna i ponura, ale wciąż jednak przeciętna. Biorę pod uwagę, że jest to debiut Bartosza Szczygielskiego, ale również debiuty mogą być najróżniejsze i nierówne. Nie uważam, że jest to książka beznadziejna i słaba, ale po prostu – przeciętna i niezbyt zachwycający, taki nieco prymitywna. W moim odczuciu po prostu trochę szkoda czasu, a sama chyba nie sięgnę po kolejne pozycje autora. 

Grzegorz Byś urodził się, wychował i żył w otoczeniu kobiet, które dbały o to, by obiad lądował na stole o określonej godzinie, a w szufladzie zawsze leżały czyste skarpety. Kiedy Gabriel się wyprowadził i został sam, musiał odnaleźć się w życiu bez pomocy domowej. Nie poradził sobie z tym najlepiej. Zalegające w zlewie naczynia dobitnie o tym świadczyły. Na niektórych pojawiły się pierwsze oznaki tego, że bakterie solidnie rozwinęły już własną kulturę i niewiele im brakuje do wynalezienia koła.

Książka bierze udział w wyzwaniu

piątek, 12 listopada 2021

"Listy do A. Mieszka z nami Alzhaimer" Anna Sakowicz

Tytuł: Listy do A. Mieszka z nami Alzheimer
Autor: Anna Sakowicz
Ilustracje: Ewa Beniak-Haremska
Wydawnictwo: Poradnia K
Ilość stron: 159
Ocena: 6/6


Moja babcia zawsze powtarzała, że nawet suchy liść ma swoje nerwy i dodawała, że można je trzymać na wodzy.




Choroba Alzhaimera jest zdecydowanie straszną chorobą. To przerażające jak z czasem człowiek przez chorobę przestaje być sobą, jak się zapomina o rzeczach, które się wydarzyły zarówno przed chwilą, jak i w zamierzchłej przeszłości. A najgorsze jest to, że wciąż nie ma na nią lekarstwa ani nie są znane czynniki, które ją wywołują. Dlatego jak natknęłam się na książeczkę Anny Sakowicz pt. Listy do A. Mieszka z nami Alzhaimer  , która docelowo jest skierowana do dzieci.

Nieproszony lokator wywraca do góry nogami życie rodziny. Do domu Anielki, jej siostry, rodziców i babci   wprowadza się Alzheimer. To on sprawia, że babcia staje się zapominalska, myli imiona, nie poznaje domowników i nie radzi sobie z codziennymi czynnościami. Anielka nie lubi pana A., jak go nazywa. Pisze do niego listy i nakłania, żeby wyprowadził się od babci. Wtedy wszystko będzie w porządku. Babcia wyzdrowieje. Czy na pewno?                                                                                                                                       opis wydawcy

Listy do A. Mieszka z nami Alzhaimer jest książeczką wręcz cieniutką, skierowaną teoretycznie do 9-12 latków, jednak ja bez wahania po nią sięgnęłam i zupełnie przepadłam. Jest to powieść epistolarna (pisana w formie listów), zawierająca piękne ilustracje, a wszystko wygląda jakby pisane na kartce w kratkę (co można zobaczyć na załączonych zdjęciach). Autorka pokazuje chorobę babci opisywaną z perspektywy jej wnuczki, która pisze listy do tajemniczego Pana A., który zamieszkał z babcią i tak ją zmienił. W listach Anielki widać wiele celnych spostrzeżeń oraz umniejszanie obecności dzieci i ich pojmowania tzw. trudnych sytuacji – tak częste w końcu. Moim zdaniem autorka bardzo dobrze to opisała, przekazała perspektywę dziecka niejednokrotnie z uśmiechem, ale pokazując powagę sytuacji. Mimo że pozycja jest skierowana do dzieciaków – nie wiem czy dla wszystkich, musiałyby być na taką lekturę przygotowane. Jednak całość napisana w sposób lekki, nieraz zabawny, świetnie pokazujący perspektywę dziecka. Mi się całość bardzo podobała.

To taka choroba zapominania. Zapadają na nią starsi ludzie - powiedział, znów ocierając oczy. - Babcia nie pamięta, co się przed chwilą wydarzyło – dodał.

Listy do A. Mieszka z nami Alzheimer to książka zdecydowanie warta polecenia – nie jest obszerna, lekka, aczkolwiek poważna. Moim zdaniem zdecydowanie warta przeczytania – przez dzieciaki, ale przede wszystkim przez dorosłych nie do końca uświadomionych na czym polega ta choroba. Napisana w sposób ciekawy, przyjemny i przystępny – naprawdę polecam. 

Czy Pan rozumie, co to znaczy, że mózg umiera? Ja wiem, że mózg jest w głowie. To taki komputer, który steruje naszym ciałem. Pani w szkole nam to tłumaczyła, ale nie mówiła, że on może umrzeć. Jak może umrzeć bez człowieka? I co wtedy?

czwartek, 7 października 2021

"Gó*** prawda! Jak nie wpadać w pułapki myślowe" Alexandra Reinwarth

Tytuł: Gó*** prawda! Jak nie wpadać w pułapki myślowe
Autor: Alexandra Reinwarth
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 352
Ocena: 3/6


Równie wyzwalającym uczuciem jest wiedza, że jesteśmy odpowiedzialni za własne szczęście, jest również też odkrycie, że nie jesteśmy odpowiedzialni za szczęście innych osób.




Gó*** prawda! Jak nie wpadać w pułapki myślowe zainteresowały mnie przede wszystkim z racji psychologicznych zainteresowań (i studiów) oraz tego, że bardzo mi się spodobała poprzednia książka Alexandry Reinwarth pt. Pieprzyć to! Jak przestać spełniać cudze oczekiwania, a zacząć własne. Ta wcześniejsza mnie wręcz zachwyciła, pozycję o pułapkach myślowych znalazłam pod choinką, aż w końcu się za nią zabrałam – zapraszam więc na recenzję!

Uważasz, że podejmujesz racjonalne decyzje?
Jesteś w błędzie – rządzą tobą emocje!
Wiesz, że czegoś lepiej nie robić, ale i tak się na to decydujesz.
Zamartwiasz się tym, na co nie masz wpływu.
Potajemnie zerkasz na wyświetlacz komórki partnera.
Wydajesz więcej niż zarabiasz.

Tak samo jest, kiedy potrzebujesz odmiany w życiu – wiesz, co trzeba zrobić, próbujesz, ale nic się nie zmienia. Wpadasz w te same pułapki: chcesz zmienić swoje działania, a nie jesteś świadoma, że to twoje emocje ostatecznie decydują. Możesz to zmienić!

Przeczytaj tę książkę, aby:
okiełznać swoje emocje i nauczyć się je obsługiwać,
rozpoznać szkodliwe schematy i się od nich uwolnić,
w końcu skutecznie realizować swoje plany.
Naucz się odróżniać to, co wiesz, od tego, co ci się wydaje, a twoje życie stanie się prostsze! 

                                                                               opis wydawcy

Gó*** prawda! Jak nie wpadać w pułapki myślowe tak w skrócie jest książką o tym, jak się wykręcamy, oszukujemy samych siebie i w jakie pułapki wpadamy w postrzeganiu siebie i innych. Można w niej znaleźć opisane zjawiska znane w psychologii - takie jak widzenie tunelowe, taktyka opóźniania gratyfikacji czy błąd atrybucji. To się naprawdę ceni, żeby zwykłego czytelnika przybliżyć do psychologicznych zagadnień i zrozumienia samych siebie. Muszę jednak przyznać, że jako studentka psychologii się trochę rozczarowałam pod tym względem – zagadnienia owszem są wspominanie, ale jednak opisane w sposób dość płytki i… jakby niedokładny, jakby na odczepnego. Są przykłady z życia autorki, co jest na plus, ale w tym wszystkim jest mało konkretna, a poszczególne pułapki opisane pobieżnie. A szkoda, naprawdę szkoda, bo tu jest naprawdę potencjał. Przynajmniej tyle, że książka jest napisana w sposób lekki i przyjemny w odbiorze, szkoda tylko, że nie wciągnęła mnie jak wcześniejsza książka autorki, a momentami wręcz zanudziła, ale to może wynikać z wiedzy zdobytej na studiach. 

Kiedy zmagamy się z negatywnymi emocjami, wychodzimy z tych zmagań silniejsi, co nie następuje, gdy je odsuwamy od siebie, przemilczamy lub udajemy, że ich nie ma. Tuszowanie błędów jest błędów, nieprzyznawanie się do strachu rodzi jeszcze większy strach, a unikanie bólu jest formą cierpienia. To co przydaje nam wielkości jako ludziom, rodzi się ze zmagań z negatywnymi doświadczeniami – czyli alleluja i do przodu.

Gó*** prawda! Jak nie wpadać w pułapki myślowe to książka dobra dla laików, którzy są ciekawi, dlaczego wciąż wpadają w te same schematy i pułapki. Wydaje mi się, że osoby choć trochę oczytane w literaturze psychologiczno-poradnikowej tak popularnej teraz – będą się nudzić, a każdy kto ma choć trochę wiedzy psychologicznej – będą się nudzić tym bardziej. Dla laików – jak najbardziej mogę polecić. Jak dla mnie najzwyklejszy w świecie przeciętniak...

sobota, 30 stycznia 2021

"Czasem święta, czasem ladacznica. Kobiecość dla odważnych" Joanna Drosio-Czaplińska, Jacek Masłowski

Tytuł: Czasem święta, czasem ladacznica. Kobiecość dla odważnych
Autor: Joanna Drosio-Czaplińska, Jacek Masłowski
Wydawnictwo: Agora
Ilość stron: 288
Ocena: 5.5/6


Dobry związek zaczyna się od siebie samego. Najpierw trzeba poznać własne potrzeby, żeby móc zrozumieć siebie i być z samym sobą w dobrej relacji. 



Żyjemy w świecie kryzysu – nie tylko epidemicznego czy ekonomicznego, a także kryzysu płciowości czy seksualności. Kryzys płciowości czy seksualności dotyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn, a media i społeczeństwo wciąż zarzucają nas sprzecznymi komunikatami i oczekiwaniami, co można zobaczyć w słynnym już filmiku Just be a lady, they said. Kryzys kobiecości koreluje z kryzysem męskości, co udowadniają Joanna Drosio-Czaplińska i Jacek Masłowski w swojej książce Czasem święta, czasem ladacznica. Kobiecość dla odważnych.

Jaki wpływ ma ojciec na poczucie własnej wartości u córki? Dlaczego kobiety narzekają na mało sprawczych partnerów, ale takich właśnie wybierają? Czy laski lecą na kasę? Kim są „dziwki romantyczki” i co się kryje za strategią „na blondynkę”? Jakie straty ponosi „kobieta wojowniczka” i na czym tak naprawdę polega kobieca moc? Czy macierzyństwo to polisa na życie czy instynkt? Czy to prawda, że kobiety nie lubią seksu? Jak „rycząca czterdziestka” może korzystać z życia?                                                                   opis wydawcy

Czasem święta, czasem ladacznica. Kobiecość dla odważnych jest książką, która od razu przykuła moją uwagę, choć wydaje się niepozorna - prosta okładka, niezbyt duża objętość, ale intrygujący tytuł i zaciekawiający opis z okładki. Książka jest spisana w formie rozmowy, trochę jak wywiad rzeka, co wygląda jak porządna, dążąca do sedna rozmowa między dwoma psychologami, terapeutami. Całość naprawdę mi się spodobała – bez przerzucania się frazesami, z przykładami, merytoryczna, ale bez zbędnego, naukowego bełkotu. Napisana w sposób lekki i bardzo przyjemny w odbiorze, a całość jest naprawdę wciągająca. Autorzy prowadzą rozmowę tak przyjaźnie i pokazując problemy płynące z zachodzących przemian społecznych, a jednocześnie uciekają za to od złotych, wyświechtanych porad i wskazówek. Pokazują oni różne zakorzenione w nas atawizmy, schematy i mechanizmy, których nie zawsze jesteśmy świadomi. Choć pozycja jest skierowana do kobiet, to polecam również przeczytać ją mężczyznom, którzy chcą zrozumieć owe mechanizmy i schematy. W tej pozycji nie ma jakoś zbyt wielu wyjątkowo odkrywczych rzeczy, ale zdecydowanie może pomóc otworzyć oczy niewiele zjawisk, spraw i mechanizmów.

Jeżeli córka widzi, że matka manipuluje seksualnością, dziamdzia do mężusia-kiciusia, żeby coś mieć, zamiast powiedzieć czego tak naprawdę potrzebuje, a on ogania się od niej jak od muchy, potem kupuje coś dla świętego spokoju to marne szanse na dobry przykład dla obserwujących dzieci.

Czasem święta, czasem ladacznica. Kobiecość dla odważnych jest książką, którą zdecydowanie mogę polecić – zarówno kobietom, jak i mężczyznom. Żeby przeczytać książkę nie trzeba być jakoś szczególnie zainteresowanym psychologią – wystarczy chęć zrozumienia kobiety (co jest wyjątkowo trudne – w końcu kobiety powinno się kochać, a nie rozumieć). Osobiście zdecydowanie polecam tę lekturę – naprawdę wartościowa i przyjemna w odbiorze.

A silna kobieta ma swoją przestrzeń, bierze udział w życiu swojego mężczyzny, ale go nie wypełnia. Facet ma poczucie, że może być sobą i że ona go kupuje w takim wydaniu. Takich kobiet jest mało. Takie kobiety nie biorą się znikąd. Mają silne matki i męskich ojców, którzy przy sobie ustali.


piątek, 9 października 2020

"Dorosłe dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców" Lindsay C. Gibson

Tytuł: Dorosłe dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców
Autor: Lindsay C. Gibson
Wydawnictwo: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Ilość stron: 256
Ocena: 5.5/6

 

Zasadniczo istnieje jedna metoda zapewnienia miłości i troski, lecz wiele sposobów, na jakie można skazać dziecko na życie z niezaspokojoną potrzebą miłości.

 


Dorosłe dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców to książka, po którą sięgnęłam z polecenia swojej terapeutki. Kobieta znając moją historię stwierdziła, że będzie to pozycja dla mnie. Nie trzeba było mnie długo namawiać, wszak jako studentka psychologii, lubię zgłębiać różne, najróżniejsze tematy.

Osoby wychowywane przez niedojrzałych emocjonalnie, niedostępnych i egoistycz­nych rodziców często doświadczają utrzymujących się uczuć złości, samotności, zdrady i porzucenia. W dzieciństwie ich potrzeby emocjonalne nie były zaspokajane, a zachowanie rodziców wymuszało wzięcie na siebie odpowiedzialności w stopniu odpowiednim dla dorosłych. Autorka tej przełomowej książki udowadnia, że można sobie poradzić nawet z trudną przeszłością i zacząć się cieszyć życiem.
Lindsay C. Gibson dzieli trudnych rodziców na cztery typy i ujawnia destrukcyjny wpływ, jaki wywierają na psychikę i życie emocjonalne swoich dzieci. Opierając się na licznych przykładach, pokazuje, jak wyleczyć cierpienie wynikające z przeszłych doświadczeń oraz jak odzyskać swoje prawdziwe „ja". Książka ta uczy, w jaki sposób kontrolować reakcje na zachowania niedojrzałych rodziców i unikać rozczarowań, a także budować nowe, pozytywne relacje. To doskonała pozycja zarówno dla osób chcących poradzić sobie z trudnym dzieciństwem, jaki specjalistów - psychologów i psychoterapeutów.
                                                  opis wydawcy

Dorosłe dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców to książka, którą zdecydowanie mogę polecić i to w dodatku każdemu, bo prawda jest taka, że nie ma rodziców idealnych, a chyba każdy ma jakieś nie do końca przerobione traumy. Dlaczego warto sięgnąć? Autorka pokazuje różne mechanizmy, jakimi kierują się niedojrzali emocjonalnie rodzice, a także dzieli ich na cztery typy (każdy z nich jest również opisany). Autorka pokazuje jak, jako już dorośli ludzie możemy radzić sobie z tym jak niedojrzałość naszych rodziców na nas wpłynęła, a także pokazuje skąd to wynika. Widzę, że Lindsay C. Gibson włożyła dość sporo pracy w napisanie tej książki analizując różne zachowania rodziców, ale jednocześnie nie zalewa morzem naukowej terminologii, a dodatkowo wszystko jeszcze obrazuje to przykładami zaczerpniętymi z życia. Mi to akurat bardzo pomogło; zobaczyłam, że nie jestem sama z niedojrzałymi emocjonalnie rodzicami (zwłaszcza matką). W moim odczuciu bardzo dobre jest również to, że autorka pokazuje techniki jak sobie radzić w takim otoczeniu i z takimi sytuacjami, daje konkretne ćwiczenia – to już nasza kwestia czy je wykorzystamy. Napisana naprawdę przystępnym językiem, ale jednocześnie nie jest obszerna objętościowo, ale jest naładowana wiedzą, technikami i radami.

Nie wiem, czy jest na świecie człowiek, który osiągnąłby 100% dojrzałości emocjonalnej i dodatkowo miał wszystko świetnie przepracowane, ale właśnie po to są takie książki jak Dorosłe dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców. Moim zdaniem lektura obowiązkowa dla każdego. Nie tylko dla zranionych przez niedojrzałych rodzicieli, ale dla każdego, żeby zrobić sobie swoisty rachunek sumienia z dojrzałości emocjonalnej i traktowania innych. Polecam, zdecydowanie!

Książka bierze udział w wyzwaniu Abecadło z pieca spadło.

niedziela, 6 września 2020

"Oskarżony pluszowy M." Clifford Chase

Tytuł: Oskarżony pluszowy M.
Autor: Clifford Chase
Wydawnictwo: Amber
Ilość stron: 256
Ocena: 2/6



...i to było tak, jak gdyby samo pragnienie - pragnienie czegokolwiek - było tylko dziwnym, śmiesznym, bolesnym tańcem.




Oskarżony pluszowy M. to książka, która przykuła moją uwagę już kilka lat temu, a sama kupiłam ją za całe 5 złotych na Warszawskich Targach Książki, które spędzałam razem z Kasią pijąc burżujskie warszawskie piwo i paląc pod Narodowym. W końcu po latach, wybierając się na Mazury – zabrałam ze sobą książkę o misiu i właśnie wtedy ją przeczytałam…

Purnosens, groteska i ostra satyra na instytucje publiczne, na głupotę i bezduszność ludzi mieszają się z liryzmem wspomnień i refleksji misia. Pluszowy miś może być bardzo niebezpieczny. Jeśli ma marzenia i duszę. Wtedy trzeba go tropić, wysłać przeciwko niemu oddział antyterrorystyczny, skuć go kajdankami, osadzić w więzieniu i sądzić całymi miesiącami, oskarżając o 9678 zbrodni. I żądać kary śmierci. Pluszowego misia należy uznać za wroga publicznego numer jeden. Bo ludzi i świat pojmował uczuciami. Bo pragnął miłości i akceptacji. Bo chciał być sobą i cieszyć się życiem.
                                                           opis wydawcy

Z książką na Mazurach

Oskarżony pluszowy M. jest książką, której recenzji nawet nie czytałam, więc nie wiedziałam czego można się po niej spodziewać, ale byłam jej ciekawa, bo jak od misia można żądać kary śmierci? Książka już od pierwszych stron wydawała mi się zupełnie nietypowa. Wiem, że w literaturze dziecięcej czy fantastycznej zabawki mogą być żywe, jednak w książkach już bardziej dorosłych czy obyczajowych wydaje się być to naprawdę absurdalne i niepojęte. Pomysł na ożywienie misia mnie zaciekawił, w końcu coś przykuło moją uwagę, ale jednak cała realizacja wypadła już zdecydowanie gorzej. Zupełnie nie potrafiłam się wciągnąć, a styl pisania był tak drętwy, że po prostu się męczyłam podczas lektury. Choć książka nie jest obszerna i do przeczytania za przysłowiowym jednym przysiadem, ale jej lektura zajęła mi zdecydowanie więcej czasu, bo obiecałam sobie ją skończyć. Winkie – główny bohater historii – jest postacią dość ciekawą, najlepiej wykreowaną i z naprawdę dużym potencjałem, ale cała otoczka jest w moim odczuciu dość marnie zrealizowana. Cała książka ma generalnie potencjał, ale całość jest sumarycznie ciężka do przełknięcia. Może i jest w prześmiewczy sposób pokazany proces sądowy i szukanie winy, ale wciąż brak tu obiecanych wzruszeń i opowieści o miłości, akceptacji czy cieszenia się życiem. 

Bo skoro naprawdę tak wygląda jego przeznaczenie, zadawał sobie w duchu pytanie - tak jak zawsze, kiedy dotarł do tego punktu, jak gdyby to pytanie mogło go zbawić - to czego życie go nauczyło?
- Po pierwsze - odpowiedział sam sobie, bez zmrużenia powiek, niemal czekając na cios: - Miłość zostanie ukarana. Po drugie... Ale nie wiedział jeszcze, co po drugie.

Oskarżony pluszowy M. to książka, która ma zdecydowanie potencjał, ale zupełnie przez autora niewykorzystany. Choć jest to pozycja niezbyt obszerna to jej lektura niemiłosiernie mi się dłużyła i była dość męcząca. Język, realizacja pomysłu i zamierzona groteska – coś tutaj nie wyszło. Jeżeli zamierzasz po nią sięgnąć – zdecydowanie odradzam. Ani wzruszeń, ni satyry czy groteski, ni wciągającej akcji… Naprawdę nie warto. W moim odczuciu zdecydowanie szkoda czasu, a tyle dobrych książek do przeczytania czeka.

sobota, 13 czerwca 2020

"Pieprzyć to! Jak przestać spełniać cudze oczekiwania, a zacząć własne" Alexandra Reinwarth

Tytuł: Pieprzyć to! Jak przestać spełniać cudze oczekiwania, a zacząć własne
Autor: Alexandra Reinwarth
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 240
Ocena: 5.5/6

 

Jestem, jaka jestem i tego nie zmienię – a tym bardziej nie zmienię innych.

 




Na rynku czytelniczym w ciągu ostatniego roku jest niemal wysyp książek motywujących i poradników, takich jak chociażby Jak mniej myśleć czy Luz. I tak nie będę idealna. Generalnie szeroko pojęta literatura z rozwojem osobistym, do której podchodzę bez większego entuzjazmu, z racji tego, że teraz każdy chce i może być ekspertem od wszystkiego, a co za tym idzie – wszystkim narzucać i wpajać swoją wiedzę i rady. Jednak książka Alexandry Reinwarth pt. Pieprzyć to! Jak przestać spełniać cudze oczekiwania, a zacząć własne zainteresowała mnie na tyle, że kupiłam ją i niedługo po zakupie zabrałam się za jej czytanie. 

Jak długo jeszcze masz zamiar spełniać oczekiwania innych?
Jak długo jeszcze będziesz spychać na dalszy plan to, co dla ciebie ważne i czego naprawdę chcesz?
Jak długo jeszcze to, co robisz, będzie zadowalać wszystkich poza tobą? 

Wiemy, jak długo. Aż poznasz Alexandrę Reinwarth – niemiecką dziennikarkę, która postanowiła powiedzieć: pieprzyć to! I takiej samej odwagi chce nauczyć ciebie. To nie jest kolejny nudny poradnik. To książka, w której autorka opisuje swoje życie. Dzięki niej dowiesz się, jak inaczej można obchodzić się z ludźmi i rzeczami, jak reagować na okoliczności. Nauczysz się, jak z dystansem podchodzić do życia, nie będąc przy tym suką. Decyduj o tym, czego chcesz, jak chcesz i kiedy chcesz. To twoje życie, twoje decyzje i twoje marzenia. Jeśli ciągle będziesz spełniać cudze oczekiwania, nigdy nie poczujesz prawdziwej radości życia. Pieprzyć to, co myślą inni. Zacznij żyć dla siebie!
                                                                          opis wydawcy 

Pieprzyć to! Jak przestać spełniać cudze oczekiwania, a zacząć własne to książka, która przyciąga uwagę samym swoim tytułem – w końcu rzadko kiedy można spotkać pozycję, na której okładce można zobaczyć wulgaryzmy napisane wielkimi literami. Ale tak naprawdę jest to pozycja o… odpuszczaniu. Nie mam łatwego czasu, a w mojej głowie kłębi się mnóstwo najróżniejszych myśli i szukałam lektury dobrej na odstresowanie lub/i chociażby minimalne rozplątanie swoich zakręconych myśli. I ta książka to był strzał w dziesiątkę. Napisana w bardzo lekki i przyjemny sposób, jednak o niezwykle ważnej treści, żeby odpuścić, olać i jednocześnie nie być chamską. Jasne, znajdziemy w niej wulgaryzmy, w zasadzie tylko jedno – to samo co w tytule. Przyznam szczerze, że spodziewałam się, że w środku będzie ich zdecydowanie więcej. Całość jest napisana w naprawdę ciepły i przyjemny sposób, a Alexandra Reinwarth swoim stylem wzbudziła we mnie sporo sympatii. Książka jest podzielona na części i rozdziały, w których autorka punkt, po punkcie pokazuje, w jakich aspektach życia można spokojnie odpuścić i nie przejmować się (przynajmniej nie aż tak bardzo). A dodatkowo wszystko opisuje na przykładach z życia wziętych i posiłkuje się różnymi diagramami i tabelkami. Co do wulgaryzmu w tytule i zawartości – mnie nie odstrasza, a wręcz pokazuje jak życiowa jest ta pozycja. Bo któż z nasz nie wypowiedział nigdy tych słów pod nosem? Bardzo prawdziwe i życiowe, a wbrew pozorom – wcale nie prostackie. Naprawdę przyjemnie i lekko się czyta! 

Dla naszego szczęścia przyjaciele są ważniejsi niż miłość, a dla zdrowia ważniejsi niż aktywność fizyczna. 

Pieprzyć to! Jak przestać spełniać cudze oczekiwania, a zacząć własne to książka, której lektura poszła dość szybko i sprawnie, a jej czytanie sprawiło mi naprawdę wiele przyjemności. Zdecydowanie mogę ją polecić. Nie jest jakoś bardzo mocno i wyjątkowo odkrywcza, ale zdecydowanie pokazuje i przypomina jak wiele rzeczy warto, a nawet trzeba odpuścić – dla własnego zdrowia psychicznego. Bardzo życiowa, lekka, z dystansem i bez zbędnego wodolejstwa. To jest to czego tak bardzo w trudnym czasie potrzebowałam! Ja jestem bardzo na tak. Zdecydowanie i  całego serca mogę polecić! Po prostu książka o odpuszczaniu. 

Cudownie jest się uwolnić od swojego idealnego obrazu, nierealnych oczekiwań, wyobrażeń i pragnień. Pogoń za ideałem rodzi jedynie negatywne emocje: poczucie winy, wyrzuty sumienia, kompleksy, niską samoocenę. Pieprzyć to! My wolimy dobre emocje!


 

czwartek, 11 czerwca 2020

"Wyrwa" Wojciech Chmielarz

Tytuł: Wyrwa
Autor: Wojciech Chmielarz
Wydawnictwo: Marginesy
Czyta: Grzegorz Damięcki
Długość: 11 godz. 0 min
Ocena: 5/6


Ból jest zawsze uczuciem subiektywnym. Nie da się go zmierzyć. Wszystkie opracowane przez medycynę skale są tylko przybliżone. Ja teraz czułem się tak, jakby ktoś wyciął mi kawałek serca.



Twórczość Wojciecha Chmielarza od dłuższego czasu robi niezłą furorę i wiele osób się nią zachwyca. Sama lata temu czytałam Farmę lalek, a całkiem niedawno Ranę i Żmijowisko, więc jak zobaczyłam jego najnowszą książkę pt. Wyrwa – nie wahałam się zbyt długo i od razu rozpoczęłam zapoznawanie się z tą pozycją w formie audiobooka w interpretacji Grzegorza Damięckiego. Jak wypadło?

Kiedy Maciej Tomski dowiaduje się, że jego żona Janina zginęła w wypadku samochodowym, myśli, że wali mu się cały świat. Jak powiedzieć dwóm córeczkom, że właśnie straciły matkę? Jak powiedzieć teściom? Jak ma teraz funkcjonować, gdy dotychczasowe, spokojne życie nagle szarzeje i zmienia się w ciąg udręk? Maciej nie ma jednak pojęcia, dlaczego do wypadku doszło pod Mrągowem, skoro Janina powiedziała mu, że jedzie na delegację pod Kraków. Pomyliła się? Okłamała go? A gdy na jej pogrzebie pojawia się tajemniczy mężczyzna, Maciej zaczyna rozumieć, że Janina miała wiele sekretów. Znacznie więcej niż można się spodziewać po kimś tak zagonionym i zapracowanym. I że musi się z nimi zmierzyć. Pytania zaczynają się mnożyć, a tragedia zmienia w skomplikowaną zagadkę. Maciej jedzie na Mazury i wkrótce przekonuje się, że być może tak naprawdę nie znał kobiety, z którą spędził ostatnich dwanaście lat życia. "Wyrwa" to opowieść o mężczyznach, którzy kochali tę samą kobietę i którzy będą musieli zmierzyć się z tajemnicą jej śmierci. O poczuciu straty i głuchej rozpaczy zmieniającej się w gniew, który szuka ujścia. To także historia o splątanych uczuciach, o trudnej przyjaźni i o konsekwencjach życiowych błędów. I o tym, że można niewiele wiedzieć o kimś, z kim mieszka się pod jednym dachem.                                                                                                                                       opis wydawcy 

Wyrwa to najnowszy thriller psychologiczny Chmielarza, ale moim zdaniem w tej pozycji jest zdecydowanie więcej psychologii niż dreszczyku czy napięcia, jednak mi to wcale nie przeszkadza. W końcu nie bez przyczyny studiuję taki, a nie inny kierunek studiów. Autor dość mocno skupił się na przeżyciach i odczuciach jakie przeżywają bohaterowie, szczególnie ten główny – Maciej Tomski. Generalnie dość dobrze zachowane proporcje między psychologią, a wątkiem kryminalnym, choć jak dla mnie tego drugiego mogłoby być trochę więcej. Włączyłam sobie audiobooka i zaczęłam się zagłębiać w wykreowany przez autora świat pełen bohaterów z najróżniejszymi rozterkami, wątpliwościami i problemami. Przyznam szczerze, że dość ciężko było mi się oderwać od tej pozycji, podobnie jak od Rany i w przeciwieństwie do Żmijowiska. Książki słuchało mi się naprawdę miło i bez nudy, ale jak to w audiobooku - sporą rolę odgrywa również bardzo przyjemny głos lektora. Pomysł na historię wzięty prosto z życia, bo w końcu, ile rodzin i małżeństw, gdzie bliskość zanikła, a zastąpiło je całe mnóstwo tajemnic. Autor wykreował bardzo prawdziwych i namacalnych bohaterów, takich bliskich czytelnikowi, takich jakich można spotkać na co dzień w prozie życia, a wszystko (na szczęście) bez zbędnej ilości prostactwa i wulgaryzmów. Jak już wspominałam w Wyrwie jako thrillerze psychologicznym jest sporo psychologii i mogłoby być trochę więcej wątków kryminalnych i właśnie głównie z tego powodu jestem niepocieszona – po prostu troszkę za mało intrygi, akcji i napięcia jak dla mnie. 

Tak bardzo chcieliśmy być dorośli i odpowiedzialni, że zapomnieliśmy o tym, czego kiedyś pragnęliśmy. A kiedyś pragnęliśmy przede wszystkim być szczęśliwi. 

Jak dla mnie Wyrwa jest książką naprawdę dość dobrą i wartą polecenia. Do arcydzieła i rewelacyjnej powieści trochę jej brakuje – chociażby wspomnianą już zbyt małą ilością intrygi i akcji, ale czas z nią uważam zdecydowanie za udany. Książka o z bardzo prawdziwymi bohaterami i bardzo prawdziwymi problemami i rozterkami, a także bardzo dobrze oddanymi emocjami i świetnie oddaną rozpaczą po stracie małżonki. Generalnie moim zdaniem książka na poziomie podobnym do Rany, a jednocześnie na wyższym niż Żmijowisko, które mnie nie powaliło na kolana. Ja jestem na tak i polecam – warto sięgnąć i nie będzie to czas zmarnowany, zdecydowanie. 

Przyjaciółki, które razem wchodzą w dorosłość, łączy szczególna więź. Są przy sobie w trudnych momentach, razem uczą się życia, wspierają się, gdy popełniają błędy, pocieszają po pierwszych rozstaniach. Taki poziom zaufania i taką bliskość trudno zbudować z kimś, kogo poznaje się na późniejszym etapie życia.

niedziela, 31 maja 2020

"Notatki samobójcy" Michael Thomas Ford

Tytuł: Notatki samobójcy
Autor: Michael Thomas Ford
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Ilość stron: 272
Ocena: 6/6



Głupio się przekonać, że twój stan zależy od jednej małej pigułki, która wygląda jak tic tac i zawiera jakąś dziwną kombinacje substancji...







Samobójstwa są wciąż tematem tabu, chociaż w Polsce rocznie więcej osób odbiera sobie życie niż ginie w wypadkach komunikacyjnych (wiedzieliście o tym?), ale zresztą całe zdrowie psychiczne jest jednym wielkim tabu. Dlatego cieszę się, że powstają takie książki jak Notatki samobójcy Michaela T. Forda, którą przeczytałam całkiem niedawno. 
Nazywam się Jeff. Mam siostrę i rodziców, którzy nadal ze sobą wytrzymują. Cała nasza czwórka mieszka w prześlicznym domku w prześlicznej okolicy w prześlicznym mieście podobnym do milionów innych miast. Rodzice nigdy nas nie bili, nie molestował mnie żaden ksiądz, koledzy w szkole nie dokuczali jakoś szczególnie. Nie słucham death metalu, nie mam obsesji na punkcie brutalnych gier wideo i nie odcinam głów małym zwierzątkom. Piętnastoletni Jeff trafia do szpitala psychiatrycznego po nieudanej próbie samobójczej. Ma spędzić czterdzieści pięć dni na oddziale dla nastolatków i wziąć udział w terapii grupowej. Chłopak jednak uparcie odmawia rozmawiania o tym, co się wydarzyło. Nie jest szczery nawet z samym sobą. Czego wstydzi się tak bardzo, że nie chce dalej żyć?
                                                                        opis wydawcy

Za Notatki samobójcy miałam ochotę zabrać się już jakiś czas temu, ale później o niej zapomniałam. Na szczęście jednak całkiem niedawno przypomniałam sobie o jej istnieniu i od razu zabrałam się za jej czytanie. Byłam jej bardzo ciekawa, chociaż nigdy wcześniej nie czytałam jej żadnych recenzji, więc też nie wiedziałam czego się po niej spodziewać. Zaczęłam czytać i zupełnie przepadłam. Jako studentka psychologii z wielką ciekawością czytałam o realiach pobytu w szpitalu psychiatrycznym po próbie samobójczej, a całość jest napisana w sposób bardzo interesujący i humorystyczny. Tak, to możliwe, żeby opisać psychiatryk w sposób zabawny i wcale nie jest to żenujące. Wszystko za sprawą głównego bohatera, który jest postacią ironiczną, zabawną, pełną ciekawych spostrzeżeń, ale pod tą maską – osobą nie znająca własnych emocji, dość lękliwą, niepewną siebie i przeżywającą swój prywatny dramat. Przede wszystkim osobą potrzebującą miłości. W moim odczuciu Michael Ford stworzył dość ciekawe postacie, pełne różnych problemów i dramatów, pokazując, że problemy psychiczne są pod różnymi maskami. Bardzo dużym plusem naszego, polskiego wydania jest lista różnych, pomocnych numerów np. Antydepresyjny telefon zaufania ITAKI czy do Poradni telefonicznej dla osób w kryzysie emocjonalnym. Jest to niezwykle ważne, bo często bywa tak, że osoby w kryzysie emocjonalnym i depresji często nie mają się do kogo zgłosić, stąd właśnie sięgają po samobójstwo, które wydaje się być dla nich jedynym rozwiązaniem. Jeszcze jednym plusem jest temat homoseksualizmu i homofobii, co jest pokazane w sposób nienachalny, a jako jeden z problemów. Generalnie bardzo dobrze, że są przedstawione różne postacie z różnymi problemami, w tym właśnie z rozpoznawaniem własnej seksualności.
Trafiliśmy do tego szpitala, bo ktoś - rodzice, lekarze, ludzie, którzy rzekomo nas kochają - boją się nas. Zamknęli nas w klatce, żeby ludzie mogli się gapić z bezpiecznej odległości na świry.
Notatki samobójcy są książką zdecydowanie godną polecenia. Choć temat zdecydowanie niełatwy, książka jest napisana w sposób naprawdę lekki i przyjemny. Autor podejmuje ważne i trudne tematy, pokazując jednocześnie, że samobójstwo nie jest lekiem na całe zło, a problemy można rozwiązać w zupełnie inne, różne sposoby. No wielkie brawa dla wydawcy za numery telefonów z tyłu książki w polskim wydaniu, zwłaszcza, że jest to książka dedykowana młodzieży. Ja jestem zdecydowanie na tak i bardzo polecam, niezależnie od wieku. 
Oto, do czego doszedłem: jak to jest, że ktoś ratuje samobójcę, a potem ma do niego pretensje za zepsuty dzień? Ciągle czuję, że ludzie chcą, bym za coś przeprosił. Ale nie mam za co, to oni spaprali sprawę. Nie ja.
Nie prosiłem, żeby mnie ratować.
Książka bierze udział w wyzwaniu Abecadło z pieca spadło


Antydepresyjny telefon zaufania ITAKI
22 484 88 01

Kryzysowy Telefon Zaufania
116 123

wtorek, 26 maja 2020

"Nora" Katarzyna Puzyńska

Tytuł: Nora
Autor: Katarzyna Puzyńska
Cykl: Lipowo
Tom: dziewiąty
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 816
Ocena: 3.5/6



Czasem emocje okazywały się zbyt trudne, żeby od razu sobie z nimi poradzić.





Twórczość Katarzyny Puzyńskiej i jej sagę o Lipowie pokochałam od samego początku. Już od pierwszego tomu pt. Motylek. Minęło sporo czasu, od kiedy przeczytałam ósmy tom pt. Czarne narcyzy, ale w końcu wygrzebałam swoich kartonach z książkami część kolejną pt. Nora. No niestety, to właśnie w większości mieszkały w kartonach moje książki w 2019 roku – roku trzech przeprowadzek, no ale tak bywa. Ale zdążyłam się stęsknić za Lipowem iż tym większą przyjemnością sięgnęłam właśnie po Norę, będącą już dziewiątą częścią tego cyklu. 
Berenika jest zbuntowana i lubi chadzać własnymi ścieżkami. Po raz kolejny znika z domu. Jednak tym razem wszystko wydaje się być nie tak, jak zazwyczaj. Co gorsza w sprawę zaangażowany jest ojciec jednego z policjantów. Tymczasem w odległym o kilkadziesiąt kilometrów szpitalu psychiatrycznym zostaje zabita pacjentka. Na kilka godzin przed śmiercią wysyła enigmatyczną wiadomość z prośbą o pomoc. Czyżby wiedziała, że ktoś targnie się na jej życie? Jaki ma z tym wszystkim związek brutalnie okaleczone ciało odnalezione obok niedziałającej już dawno karuzeli? Co kryje studnia w zagajniku wśród pól? Czy aspirant Daniel Podgórski uporządkuje wreszcie swoje życie prywatne i zdoła powstrzymać mordercę zanim zginie ktoś jeszcze?
                                                                      opis wydawcy

Po Norę sięgnęłam z dużą tęsknotą za Lipowem i sporą sympatią do tego cyklu. W końcu nie bez przyczyny sięgnęłam po wcześniejsze części tej serii i regularnie je czytałam. Jak ja się stęskniłam za uroczym Lipowem i bohaterami tego cyklu. Znając już pióro, styl i pomysły Katarzyny Puzyńskiej – wiedziałam czego mniej więcej można się spodziewać po tej serii i powiem szczerze, że wcale się tym razem nie zawiodłam. Książka jest obszerna (w końcu ponad 800 stron), ale podejmuje wiele wątków, a autorka umiejętnie łączy kryminał z wątkiem obyczajowym i kryminalnym. No i troszkę z romansu się znajdzie – w końcu jest Daniel Podgórski i dwie kobiety - Emilia Strzałkowska będąca matką jego nastoletniego syna oraz jego była partnerka imieniem Weronika. A w mojej głowie wciąż pytanie – zejdą się czy nie? Nora jest pełna ukrytych powiązań i związków, z czego niezmiernie się cieszę się, bo lubię różne obyczajowe zawiłości w tej serii. Było sporo Klementyny Kopp, którą bardzo lubię. A i dzięki niej, a i zarówno jak i dzięki pióru i pomysłowi autorki – akcja książki toczy się żwawo, sprawnie i ze sporą werwą, a całość czyta się szybko i przyjemnie. No i pomysł na śledztwo bardzo ciekawe – zmieszany ojciec policjanta, ksiądz, eks-ksiądz, właściciel sieci restauracji – sporo postaci i zawiłości i wszystko powiązane w naprawdę interesujący sposób. I do tego intrygujący, nie do końca jednoznaczny tytuł, co zresztą jest dość charakterystyczne dla autorki. Szkoda tylko, że postać Daniela wciąż tak irytująca… No, ale cóż… Pozostaje mieć nadzieję, że późniejszych tomach może coś się zmieni. Jednak nie zmieniła się jedna rzecz – całość naprawdę ciekawa i zrealizowana w równie interesujący sposób. 

Dla wielu ludzi pies to tylko zwierzę. Dla niej Igor był przyjacielem. Kimś najbliższym. Jedyne, czego pragnęła teraz, to zemścić się za jego śmierć.
Czy polecam Norę? Zdecydowanie. Choć wątek kryminalny bardzo ciekawy i naprawdę dobrze zrealizowany – odradzam czytanie bez znajomości wcześniejszych tomów, bo jednak wątek obyczajowy jest dość mocno rozbudowany w tej serii i istnieje doza prawdopodobieństwa, że można by się pogubić i stracić przyjemność z czytania. Ja zdecydowanie nie będę tak długo czekać na kolejny tom i czym prędzej się zabiorę. Ja jestem zdecydowanie na tak, choć bywały lepsze momenty w tej serii, ale jednak co Lipowo, to Lipowo.
Czasem warto powalczyć o uczucia. Nawet jeśli to oznacza, że ryzykujesz, że się zbłaźnisz albo poczujesz się zraniona. 

wtorek, 5 maja 2020

"Emocje. Krzyk do zrozumienia" Marek Dziewiecki

Tytuł: Emocje. Krzyk do zrozumienia
Autor: Marek Dziewiecki
Wydawnictwo: RTCK
Ilość stron: 224
Ocena: 4/6



Najskuteczniejszym lekarstwem na pełną krzywd i cierpienia przeszłość jest zatroszczenie się o radosną teraźniejszość.






Marek Dziewiecki jest katolickim księdzem, ale również doktorem psychologii, a jednocześnie autorem wielu książek. Któregoś dnia zobaczyłam jego pozycję pt. Emocje. Krzyk do zrozumienia i od razu kupiłam znając jego renomę w niektórych środowiskach, ale przede wszystkim ciekawa co w niej znajdę jako studentka psychologii i osoba wierząca jednocześnie. 
Lubimy oglądać emocje (często nawet skrajne) u innych ludzi, np. w filmach, ale gdy przychodzi do nas samych, najchętniej wymienilibyśmy – jak w kantorze – emocje najbardziej nieprzyjemne dla nas, na takie, które nam bardziej odpowiadają. Niestety nie ma takich kantorów, więc musimy z naszymi emocjami radzić sobie sami. Jak to zrobić?
Gdy ją [tę książkę] przeczytasz, dowiesz się jak poradzić sobie z emocjami, szczególnie tymi trudnymi, ale wcześniej zrozumiesz ich naturę. Dowiesz się czym są i jaki jest ich sens. Nauczysz się je rozróżniać i dostrzegać, a także wykorzystywać w swoim życiu w celu poprawienia swojego losu. Poznasz też wzór doskonałej dojrzałości emocjonalnej – Jezusa Chrystusa, i to, w jaki sposób On radził sobie ze swoimi emocjami.
                                                                               opis wydawcy

Emocje. Krzyk do zrozumienia to książka traktująca o emocjach (czego nietrudno się domyślić), ale z punktu widzenia wiary katolickiej i właśnie tego jak najbardziej byłam ciekawa. Świeckiego podejścia i wiedzę mam już ze studiów, chociażby z przedmiotu o pięknej nazwie Psychologia emocji i motywacji. Z racji tego oraz faktu, że koniec trzeciego roku coraz bliżej – więcej wiedzy o emocjach nie zdobyłam, jednak laik może się dowiedzieć o nich sporo. W książce przede wszystkim jest mowa w odniesieniu do Jezusa Chrystusa i wiary, co nie dziwi, skoro autorem jest duchowny, ale moim zdaniem bardzo dobrze, że taka książka powstała. Że ktoś w końcu jasno mówi, że emocje są czymś naturalnym, że nie odpowiadamy za emocje, które w nas się pojawiają, bo są naturalną reakcją, a co najważniejsze – że emocje nie są grzechem (spotkałam się z tym niejednokrotnie). Książka jest napisana przystępnym, nieskomplikowanym językiem, łatwym i przyjemnym w odbiorze, a całość jest wzbogacona wieloma schematami i rycinami ułatwiających zrozumienie treści. Jednak jak dla mnie – za dużo religii, a za mało wiedzy psychologicznej, a szkoda. Wiem, że pisana przez duchownego, ale jednak oczekiwałam trochę innego stosunku wiedzy psychologicznej do religii. 
Dar nieomylnego wczuwania się w nasze serce pozostawmy Bogu. To Jego specjalność. A my mówmy naszym bliskim wprost o swoich przeżyciach. Warto stosować zasadę: Jeśli chcę, by drugi człowiek coś we mnie zrozumiał i uszanował, to mam obowiązek mu o tym szczerze i wprost powiedzieć.
Emocje. Krzyk do zrozumienia to książka, która mi – jako studentce psychologii – niewiele dała, jeżeli chodzi o wiedzę dotyczącą emocji, praktycznie wcześniej już wszystko wiedziałam, a ponadto naczytałam się już książek chociażby zaginionego ks. Krzysztofa Grzywocza. Mimo wszystko cieszę się, że taka książka powstała i z ręką na sercu mogę ją polecić osobom wierzącym (katolikom), które chcą bardziej zrozumieć swoje emocje. Osoby innych religii czy ateiści albo agnostycy – niekoniecznie się w niej odnajdą.