Tytuł: W martwym śnie
Autor: Greg Iles
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 432
Ocena: 4.5/6
Wszyscy widzimy to, co chcemy, dopóki nie zostaniemy zmuszeni do zobaczenia czegoś innego.
Greg Iles to autor, o którego twórczości nigdy wcześniej nie słyszałam, aż do momentu, w którym znajoma nie napisała mi o jednej z jego książek pt. W martwym śnie. Zaintrygowana książką – czym prędzej ją zakupiłam i zabrałam się za jej lekturę, więc zapraszam na recenzję.
Fotograf Jordan Glass, podczas wizyty w muzeum w Hongkongu, rozpoznaje na jednym z obrazów swoją zaginioną siostrę bliźniczkę, Jane. Z katalogu dowiaduje się, że anonimowy artysta namalował aż dziewiętnaście portretów kobiet w cyklu Śpiące kobiety. W kręgach koneserów panuje przekonanie, że obrazy przedstawiają osoby martwe. Jordan wie, że w Nowym Orleanie, oprócz jej siostry, w tajemniczych okolicznościach zaginęło dziesięć innych kobiet, prawdopodobnie zostały zamordowane. Postanawia odnaleźć autora prac. Składa wizytę jego marszandowi ten jednak ginie w wyniku podpalenia, nie ujawniając tożsamości poszukiwanego. Jordan nawiązuje współpracę z FBI. Tajemniczy malarz morderca to przypuszczalnie jeden z trzech uczniów sławnego artysty, Rogera Wheatona. Coraz więcej poszlak wskazuje, że to nie Jane, lecz Jordan miała być modelką... opis wydawcy
W martwym śnie to książka, której byłam ciekawa, ale nie miałam względem niej żadnych większych oczekiwań, ale niestety książkę czytałam z przerwami dość długo. W sumie sama nie wiem z czego to wynikało, ale jak już się do niej dorwałam – trudno mi było się od niej odessać, ale jak miałam przerwę to miałam przerwę, więc w sumie czytałam ją tak trochę na raty. Nie zmienia to faktu, że w moim odczuciu pomysł na fabułę jest naprawdę ciekawy i niesztampowy, a przede wszystkim wykorzystany całkiem nieźle. Postaci mogłyby być lepiej wykreowane i bardziej barwne, charakterne, wyraziste, ale generalnie nie są złe – po prostu są trochę zbyt mało zróżnicowane. W sumie coś, co mi nie przypadło do gustu, to beznadziejnie oczywisty, sztampowy romans i to cukierkowe, przesłodzone zakończenie.
Człowieka nie można uleczyć. On nie chce być, uleczony. Tylko dziecko jest naprawdę czyste, lecz świat prędko przygniata je całym swoim ciężarem, swoim zepsuciem i brudem, swoją przemocą.
Podsumowując książkę pt. W martwym śnie – jest to ciekawa pozycja, z fascynującą historią i całkiem dobrze napisaną. Ma swoje wady, jest też trudno dostępna, ale osobiście żałuję, że o twórczości autora dowiedziałam się tak późno i nie zmienia to faktu, że uważam, że jest to lektura warta przeczytania i polecenia.
Ja tak na raty czytam teraz "Bezświt" Kristoffa - mimo tego, że książka mi się podoba i chcę ją skończyć, to jednak jakoś wolno mi idzie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że pomysł na fabułę jest ciekawy. Będę miała tę książkę na uwadze.
OdpowiedzUsuńTym razem sobie tytuł zapiszę :-) . Pozdrawiam Asiu :-) .
OdpowiedzUsuńRaczej nie ma książek bez wad. ;) Super, że w tym przypadku przeważają zalety.
OdpowiedzUsuń