Pokazywanie postów oznaczonych etykietą powieść epistolarna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą powieść epistolarna. Pokaż wszystkie posty

piątek, 12 listopada 2021

"Listy do A. Mieszka z nami Alzhaimer" Anna Sakowicz

Tytuł: Listy do A. Mieszka z nami Alzheimer
Autor: Anna Sakowicz
Ilustracje: Ewa Beniak-Haremska
Wydawnictwo: Poradnia K
Ilość stron: 159
Ocena: 6/6


Moja babcia zawsze powtarzała, że nawet suchy liść ma swoje nerwy i dodawała, że można je trzymać na wodzy.




Choroba Alzhaimera jest zdecydowanie straszną chorobą. To przerażające jak z czasem człowiek przez chorobę przestaje być sobą, jak się zapomina o rzeczach, które się wydarzyły zarówno przed chwilą, jak i w zamierzchłej przeszłości. A najgorsze jest to, że wciąż nie ma na nią lekarstwa ani nie są znane czynniki, które ją wywołują. Dlatego jak natknęłam się na książeczkę Anny Sakowicz pt. Listy do A. Mieszka z nami Alzhaimer  , która docelowo jest skierowana do dzieci.

Nieproszony lokator wywraca do góry nogami życie rodziny. Do domu Anielki, jej siostry, rodziców i babci   wprowadza się Alzheimer. To on sprawia, że babcia staje się zapominalska, myli imiona, nie poznaje domowników i nie radzi sobie z codziennymi czynnościami. Anielka nie lubi pana A., jak go nazywa. Pisze do niego listy i nakłania, żeby wyprowadził się od babci. Wtedy wszystko będzie w porządku. Babcia wyzdrowieje. Czy na pewno?                                                                                                                                       opis wydawcy

Listy do A. Mieszka z nami Alzhaimer jest książeczką wręcz cieniutką, skierowaną teoretycznie do 9-12 latków, jednak ja bez wahania po nią sięgnęłam i zupełnie przepadłam. Jest to powieść epistolarna (pisana w formie listów), zawierająca piękne ilustracje, a wszystko wygląda jakby pisane na kartce w kratkę (co można zobaczyć na załączonych zdjęciach). Autorka pokazuje chorobę babci opisywaną z perspektywy jej wnuczki, która pisze listy do tajemniczego Pana A., który zamieszkał z babcią i tak ją zmienił. W listach Anielki widać wiele celnych spostrzeżeń oraz umniejszanie obecności dzieci i ich pojmowania tzw. trudnych sytuacji – tak częste w końcu. Moim zdaniem autorka bardzo dobrze to opisała, przekazała perspektywę dziecka niejednokrotnie z uśmiechem, ale pokazując powagę sytuacji. Mimo że pozycja jest skierowana do dzieciaków – nie wiem czy dla wszystkich, musiałyby być na taką lekturę przygotowane. Jednak całość napisana w sposób lekki, nieraz zabawny, świetnie pokazujący perspektywę dziecka. Mi się całość bardzo podobała.

To taka choroba zapominania. Zapadają na nią starsi ludzie - powiedział, znów ocierając oczy. - Babcia nie pamięta, co się przed chwilą wydarzyło – dodał.

Listy do A. Mieszka z nami Alzheimer to książka zdecydowanie warta polecenia – nie jest obszerna, lekka, aczkolwiek poważna. Moim zdaniem zdecydowanie warta przeczytania – przez dzieciaki, ale przede wszystkim przez dorosłych nie do końca uświadomionych na czym polega ta choroba. Napisana w sposób ciekawy, przyjemny i przystępny – naprawdę polecam. 

Czy Pan rozumie, co to znaczy, że mózg umiera? Ja wiem, że mózg jest w głowie. To taki komputer, który steruje naszym ciałem. Pani w szkole nam to tłumaczyła, ale nie mówiła, że on może umrzeć. Jak może umrzeć bez człowieka? I co wtedy?

poniedziałek, 31 października 2016

"Napój miłosny" Éric-Emmanuel Schmitt

Tytuł: Napój miłosny
Autor: Éric-Emmanuel Schmitt
Wydawnictwo: Znak Literanova
Ilość stron: 144
Ocena: 5.5/6




Do pewnych rzeczy trzeba się przyzwyczaić, zanim się w nich człowiek rozsmakuje - kawa, papierosy, brokuły, samotność.






Twórczość Schmitta uwielbiam już od wielu, wielu lat... Jego książki pokazała mi polonistka w szkole podstawowej (którą notabene skończyłam już 10 lat temu!). Nie jest więc wielkim zdziwieniem, że przyszedł i czas, kiedy z wielkim zapałem sięgnęłam po książkę tego autora o tytule Napój miłosny. Książka już swoje odczekała w kolejce na półce, więc trzeba się było za nią zabrać.

Napój miłosny jest niezbyt długą książeczką będącą powieścią epistolarną, co sprawiło mi wielką przyjemność podczas czytania. Głównymi bohaterami jest mężczyzna i kobieta będący byłymi partnerami - Adam oraz Luiza. Poznajmy ich w momencie, kiedy po pięciu latach od ich rozstania nawiązują ze sobą korespondencję. Toczy się ona wokół miłości, wokół je początków, a Adam próbuje udowodnić, że znalazł swój magiczny patent na miłość – eliksir miłości. No i próbuje udowodnić Luizie, że ma rację. Czy ją przekona? Jak potoczy się ta dwuznaczna gra? Jak Luiza podejdzie do eksperymentu swojego byłego? Do jakiego skutku dojdzie ich konfrontacja?
Życie wypełnione żalem za utraconym uczuciem nie pomaga zdolności kochania, a jedynie zamyka nas na nowe przeżycia, karmiąc się naszym rozgoryczeniem.
Napój miłosny to książka, po której początkowo nie wiedziałam zupełnie czego się spodziewać. Wiedziałam, że to będą listy, niejednokrotnie króciutkie (takie na 1-2 zdania) i byłam ich niezmiernie ciekawa. Jednak zupełnie nie wiedziałam, jak potoczy się ich wymiana zdań – czy będą to pełne żalu wiadomości w stylu „zawsze Cię kochałam, wróćmy do siebie” czy przepełnione zupełną ignorancją. Nie było ani jednego ani drugiego. Jak przystało na twórczość Schmitta tak i w tej książce znajdziemy równowagę pomiędzy różnymi emocjami, pomiędzy wymienionymi wcześniej stanami. Można znaleźć także niezwykle ciekawie wykreowanych bohaterów, których polubiłam już od samego początku i niejednokrotnie się uśmiechnęłam podczas ich wymiany listów. No i do tego wyjątkowo interesujący pomysł na fabułę, który został przez autora naprawdę świetnie zrealizowany. Wspominałam już jak bardzo lubię twórczość Schmitta? Uwielbiam jego styl pisarski – lekki, zrozumiały, aczkolwiek daleki od prostackiego. To z jaką delikatnością, a zarazem lekkością podchodzi do ważnych spraw... Nie jestem jednak bezkrytyczna i mam świadomość, że ma w swojej bibliografii lepsze i gorsze książki. Ta zdecydowanie należy do tych lepszych.

Czy polecam Napój miłosny? Zdecydowanie tak. Jest to niezbyt obszerna powieść, z którą bardzo miło spędziłam czas, a i zapewne wielu z Was nie uzna tego czasu za stracony. Lekka, przyjemna, sprawiająca, że mogą pojawić się zarówno jak i refleksje jak i uśmiech na twarzy. Warto sięgnąć!

Éric-Emmanuel Schmitt

piątek, 28 czerwca 2013

O modlitwie. Listy do Malkolma

Tytuł: O modlitwie. Listy do Malkolma
Autor: Clive Staples Lewis
Wydawnictwo: Esprit
Ilość stron: 200
Ocena: 5/6



Gdzie byłbym teraz, gdyby Bóg spełniał wszystkie głupie prośby, z którymi się do Niego zwracałem?







O modlitwie napisano już książek wiele. Całe rzesze profesorów, teologów i księży prowadziły wywody na temat rodzajów modlitwy, jej sensowności, a także skuteczności. Wśród wielu mądrych słów jesteśmy w stanie znaleźć modlitewne poradniki dotyczące danego sposobu, znajdziemy świadectwa, a także mnóstwo bardzo mądrych ksiąg. A co w takim racie ma nam do powiedzenia Clive Staples Lewis, który na chrześcijaństwo przeszedł dopiero jako dorosły człowiek?

W swojej książce O modlitwie. Listy do Malkolma autor opiera się na swoich doświadczeniach i prowadzi swoisty wywód, w postaci listów do wyimaginowanego przyjaciela Malkolma. A co w nich jest zawarte? Podczas czytania jesteśmy świadkami tego, jak Lewis opisuje swoje życie modlitewne oraz wyjaśnia swojemu rozmówcy sporne dla niego kwestie. Jesteśmy świadkami tego, jak Lewis broni swoich poglądów, mimo że stał się wierzącym dopiero w dojrzałym wieku. A może właśnie dzięki temu?

C.S. Lewis
Kliknij, żeby powiększyć
O modlitwie. Listy do Malkolma są ostatnią dokończoną osobiście przez autora książką, jednak przypomina mi ona w swojej konwencji inną pozycję z bibliografii Lewisa, a mianowicie Listy starego diabła do nowego. Kto czytał, zapewne przyzna mi rację. W kontekście książek tego autora, O modlitwie wydaje się być, taka... inna. Na wskroś przeszyta wiarą, przekonaniem o istnieniu najwyższego. Pełna pewności tego, w co wierzy pisarz oraz pełna jego osobistych doświadczeń związanych z tą dziedziną życia. Choć Smutek też opiera się na przeżyciach autora i to o wiele bardziej traumatycznych, jednak od tej pozycji zupełnie się ona różni.


Adoracja Najświętszego Sakreamentu -
moja ulubiona forma modlitwy.
Dopiero po skończeniu lektury uświadomiłam sobie, jak bardzo potrzebowałam książki o modlitwie oraz to, że autor jednego z moich ulubionych cyklów fantasy nie do końca spełnił moje oczekiwania. Lewis pisze o tym, jakie powinny być prośny kierowane do Wszechmocnego oraz o tym jak ważna jest adoracja, dziękczynienie i uwielbienie. I chwała mu za to przypomnienie! (przynajmniej dla mnie było to przypomnienie) O wszystkim pisze w sposób typowo angielski, z odpowiednim dla siebie wykształceniem i delikatnością, nie narzucając nikomu swojego zdania i nie nawracając na siłę na swoje poglądy. Zgadzam się, tak powinny te książki być pisane, choć momentami rzeczą, której zabrakło to porządny, duchowy „kopniak” z przesłaniem – MÓDL SIĘ. Jednak nie zniszczyło to całego pozytywnego odbioru tej pozycji. Sam autor napisał w tej książce: Wszystko co powiedziałem, to czysta autobiografia, a nie teologia. I co się ceni!!! Podobała mi się właśnie owa delikatność w pisaniu, wyrafinowany język autora oraz wiele cytatów, potwierdzających jego zdanie. Podobało mi się spojrzenie autora na Boga oraz koncepcja pisarza co do rozmowy z Najwyższym.

Osobiście polecam O modlitwie. Listy do Malkolma każdemu kto się modli, kto ma problemy z rozmową z Panem, a zwłaszcza tym osobom, które stały się wierzącymi w wieku dorosłym, jak sam autor. Czy innym również? Oczywiście! Książka godna polecenia, do przeczytania, przemyślenia, a także idealnie pasująca jako prezent dla kogoś. Lewis ma moc!;)

niedziela, 23 września 2012

Listy starego diabła do młodego

Tytuł: Listy starego diabła do młodego
Autor: Clive Staples Lewis
Wydawnictwo: Media Rodzina
Czyta: Zbigniew Zapasiewicz
Czas trwania: 4 h 33 min.
Ocena: 6/6

Teraźniejszość bowiem jest punktem, w którym czas styka się z wiecznością.


Clive Staples Lewis jest zdecydowanie kojarzony z Opowieściami z Narnii, których 3 części zostały zekranizowane. Lecz poza Opowieściami... napisał także wiele innych, pięknych i wartościowych książek. Listy starego diabła do młodego są jedną z nich...

Książka składa się z listów starszego diabła Krętacza, który jest diabelską szychą, do swojego siostrzeńca Piołuna. Listy zawierają rady i informacje jak przeciągnąć na szatańską stronę dobrego człowieka. Bóg w tej książce jest zwany Nieprzyjacielem, a zaś szef wszystkich diabłów Ojcem z Otchłani, za człowiek, którego Piołun ma zaciągnąć na złą stronę,ma uznać Nieprzyjaciela za złego, z zaś Ojca z Otchłani ma czcić, lecz jak się okazuje na końcu, ów Pacjent młodszego diabła wybrał boską stronę.

Autor bez ogródek pisze o sposobach przeciągania przez szatana na swoją stronę. Książka jest przestrogą przed tym jak nie zaprzedać swojej duszy diabłu... W prosty sposób mówi, jak człowieka łatwo można skłonić do czynienia zła, często pod przykrywką dobra. Wszystkie rady, wszystko w owych listach, jakie dostaje Piołun od Krętacza, jest  odwrotnością procesów myślowych, uczuć oraz instynktów dobrego chrześcijanina... Bo chodzi tu o to, żeby przestał nim być.
Zadziwiające dla mnie jest to, że książka pierwszy została wydana 70 lat temu (dokładnie, bo 1942 roku), to dziś jest tak bardzo aktualna.Do tego pisana zabawnym, ciekawym językiem, który zachęci każdego, ale za tym sposobem pisania kryje się coś głębszego. Każdy z niej wyniesie coś innego, ale na pewno każdemu polecam!



Cytaty z książki
Równie dobrze mogą być potraktowane jako ostrzeżenia autora;)

Jeśli chodzi o diabły, istnieją dwa równie wielkie, a równocześnie przeciwstawne sobie błędy, w które może popaść nasze pokolenie. Jednym z nich jest niewiara w ich istnienie. Drugim wiara i przesadne, a zarazem niezdrowe interesowanie się nimi. Oni sami są jednakowo zadowoleni z obu błędów i z tą samą radością witają zarówno materialistę, jak i magika.
O wiele łatwiej doprowadzisz swojego człowieka do nałogu pijaństwa, jeżeli będziesz mu podsuwał kieliszek jako środek kojący, w chwilach gdy jest znużony i przygnębiony, niż gdybyś go zachęcał do korzystania z niego jako środka do wytworzenia w gronie kolegów atmosfery wesołości wtedy, gdy jest szczęśliwy i pełen życia.
Urok niezaspokojonego pożądania daje takie rezultaty, które ludzie, odpowiednio przez nas urobieni, mylą z prawdziwą miłością bliźniego.
Erotyczne oczarowanie wytwarza obopolną uprzejmość, w której każda ze stron naprawdę z przyjemnością poddaje się życzeniom drugiej


piątek, 14 września 2012

Cierpienia młodego Wertera


Tytuł: Cierpienia młodego Wertera
Autor: Johann Wolfgang Goethe
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Ilość stron: 104
Ocena: 4/6

Takiej miłości każdy młodzian czeka,
tak być kochana chce każda dziewczyna;
czemuż w najświętszym z popędów człowieka
tkwi tak straszliwego cierpienia przyczyna?
motto utworu, dodane przez pisarza w wydaniu z 1775 roku


Mówi się, że człowiek, gdy się zakocha, to traci zmysły, szaleje… Tak też było z Werterem – bohaterem książki Goethego. W listach do swojego przyjaciela wspomina chwile spędzone w wiosce Wahlheim, gdzie zakochuje się w Lotcie, młodej i pięknej kobiecie, która zajmuje się domem i rodzeństwem po śmierci matki. Lotta jest jednak już zaręczona z niejakim Albertem. Werter jest zrozpaczony, jednak stara się tego nie okazywać. Wyjeżdża z Wahlheim do innej pracy, lecz jednak po pewnym czasie dowiaduje się, że Lotta pobrała się z Arturem. Po tym postanawia powrócić do miejscowości. Na wieść o tym, że wybranka jego serca jest sama w domu, gdyż jej mąż wyjeżdża, Werter odwiedza ją. W czasie ich rozmowy sam na sam nie wytrzymuje i zaczyna całować dziewczynę, na co ona reaguje ucieczką i zamknięciem się w pokoju. Za pośrednictwem kuriera prosi jej męża o broń, którą zamierza popełnić samobójstwo… I robi to, wcześniej wyznając w liście, że chce umrzeć przez nieodwzajemnioną miłość do Lotty. Czy rzeczywiście tak być kochana chce każda dziewczyna? Nie byłabym tego taka pewna...

Jednak właśnie to dzięki tej książce Johann Wolfgang Goethe przestał być anonimowym pisarzem, zyskał sławę. Jest to książka, która miała wpływ praktycznie na całe pokolenie, co widać było po zachowaniach ludzi po wydaniu Cierpień... Chciano się ubierać jak on, umrzeć jak on, z miłości do wybranki serca... Zjawisko to nazwano Efekt Wertera lub gorączką werterowską. Pod koniec XVIII wieku i na początku XIX w. utrwalił się model bohatera literackiego(zwanego werterowskim), którego cechowała m.in. wybujała wyobraźnia,  dążenie do samozagłady, widzenie świata przez pryzmat marzeń i poezji czy niezgoda na konwencje obyczajowe i normy moralne. Przede wszystkim Weltschmerz (ból istnienia),  którego kulminującym momentem było samobójstwo...


Cytaty z książki

Czyż musiało tak być, że to, co tworzy szczęście człowieka, stało się znów źródłem jego cierpienia?
Będę używał teraźniejszości i niech się stanie przeszłością, co minęło.
Jakże trudno na tym świecie człowiekowi zrozumieć drugiego człowieka.
Czymże jest, Wilhelmie, sercom naszym świat bez miłości?
Samobójstwo (...) przecież nie można go uważać za nic innego, jak tylko za słabość, bo oczywiście łatwiej jest umrzeć niż mężnie znosić życie pełne udręki.
Odczuwamy bardzo często swe braki, a to, czego nam brak, posiada często, jak nam się wydaje, ktoś drugi...


Zachęcam do polubienia mojej strony na Facebooku;)
Baner po prawej stronie;)