Tytuł: Zabójcze piękno
Autor: Joy Fielding
Wydawnictwo: Edipresse
Ilość stron: 466
Ocena: 2.5/6
Nasze wspomnienia nas definiują. Bez nich nie mamy tożsamości. Jesteśmy nikim.
O książkach autorstwa Joy Fielding przewijały mi się różne informacje w różnych miejscach, lecz jakoś nie miałam na nie ani ochoty, ani okazji, żeby po nie sięgnąć. W końcu przy okazji wizyty w bibliotece i polowania na książki pod kątem wyzwania Abecadło z pieca spadło i zgarnęłam z półki właśnie Zabójcze piękno. Praktycznie od razu zabrałam się za lekturę, więc przyszedł czas na jej recenzję.
W Torrance na Florydzie z pozoru nic szczególnego się nie dzieje. Życie mieszkańców wypełnione jest rutyną, toczy się w cieniu prowincjonalnych skandali, plotek i zdrad. Pewnego dnia tym spokojnym miejscem wstrząsa wiadomość o odnalezieniu na bagnach zwłok pięknej Liany Martin, najpopularniejszej uczennicy w szkole. Atmosfera grozy narasta, gdy giną kolejne młode, atrakcyjne kobiety. Szeryf John Weber – wypalony zawodowo, otyły i sfrustrowany małżeństwem z maniaczką telewizyjną – musi uspokoić przerażonych mieszkańców i szybko odkryć, kto i dlaczego zabija najładniejsze dziewczyny w okolicy. opis wydawcy
Zabójcze piękno to książka, względem której nie nastawiałam się jakoś szczególnie, choć nazwisko przewinęło mi się już kilka razy. Zaczęłam ją czytać i wciągnęła mnie do tego stopnia, że pochłonęłam ją praktycznie w jeden wolny dzień. Sam pomysł na fabułę dość ciekawy i jednocześnie mroczny, choć moim zdaniem dość przewidywalny, jednak w moim odczuciu mógłby być zdecydowanie bardziej dopracowany – autorka mogłaby się trochę bardziej postarać. Na szczęście akcja tej pozycji rozgrywa się na kilku różnych płaszczyznach, czasowych i narracyjnych, co wyjątkowo lubię w książkach. Chociaż książka mnie wciągnęła i sam pomysł jest całkiem w porządku to momentami się nudziłam podczas tej lektury – to dlatego tak gnałam, żeby sprawdzić, jak rozwinie się akcja i czy nuda jest tylko przejściowa. W moim odczuciu jest to pozycja bardziej skierowana do młodszego (nastoletniego?) czytelnika – wszak akcja toczy się wśród amerykańskich licealistów, a i odnoszę wrażenie, że i pisana pod tę grupę wiekową.
Czemu ludzie mówią: "uwierz mi"? Nie macie wrażenia, że tym, którzy to powtarzają, wcale nie należy wierzyć? Czemu w ogóle powinno się komukolwiek wierzyć? Czy ludzie nie mówią, że na zaufanie trzeba sobie zapracować? Naturalnie mówią też takie rzeczy, jak "wierzyć w intuicję" i "w Boga wierzymy". Mam lepszą propozycję: "nie wierz nikomu". Uwierzcie mi, warto to zapamiętać.
Zabójcze piękno to książka, którą skończyłam z bardzo mieszanymi uczuciami Zabrakło intrygi i napięcia – w moim odczuciu trochę za mało kryminału w kryminale. Sam pomysł może i ciekawy, ale niedopracowany, a do tego dość często powiewało nudą, a szkoda, bo zapowiadało się dość ciekawie. W sumie oceniam tę pozycję jako co najwyżej przeciętną – mimo sporego potencjału. Mało wymagające, niedopracowane i nieszczególne czytadło.
Książka bierze udział w wyzwaniu
Szkoda, że książka nie najlepiej wypadła. Raczej nie będą jej czytała.
OdpowiedzUsuńTeż raczej nie mam w planach, póki co. Pozdrawiam Asiu.
OdpowiedzUsuńAutorka ma bardzo nierówne książki, ale i tak ją lubię :)
OdpowiedzUsuńNa tę chwilę nie planuję, zwłaszcza że u ciebie nie zdobyła aż tak świetnej oceny. :)
OdpowiedzUsuńW takim razie: udanej kolejnej lektury! :)
OdpowiedzUsuńOpis intrygujący, aż sama sprawdzę dla wyrobienia sobie opinii!
OdpowiedzUsuńChyba nie przeczytam.
OdpowiedzUsuń