środa, 18 lipca 2018

"Niebo na własność" Luke Allnutt


Tytuł: Niebo na własność
Autor: Luke Allnutt
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 400
Ocena: 2/6




Czasami doświadczamy miłości w najbardziej nieoczekiwanych chwilach. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak łatwo mogą kogoś rozczulić.




Nieważnie ile lat ma osoba, u której zdiagnozowano nowotwór – zawsze jest to tragedia. Jeszcze większym dramatem jest to, gdy jest on stwierdzony u 3-letniego dziecka, który jest tym jedynym wymarzonym, a tym bardziej po kilku wcześniejszych poronieniach. O tym właśnie mniej więcej jest pozycja pt. Niebo na własność autorstwa Luke'a Allnutt'a.
Jack jest oczkiem w głowie rodziców, źródłem ich szczęścia i rodzinnej harmonii. Gdy ma trzy lata, zaczyna zachowywać się niepokojąco. Pojawiają się problemy z utrzymaniem równowagi i mówieniem. Nieśmiałe podejrzenia zmieniają się wkrótce w diagnozę – Jack ma złośliwy nowotwór mózgu. Rozpoczyna się dramatyczna walka o życie dziecka. Zdesperowani i wyczerpani rodzice powoli oddalają się od siebie i kłócą, zamiast wspierać. Wyjątkowa powieść o uczuciach wystawionych na próbę. Poruszający obraz tego, jak bolesne doświadczenia najpierw doprowadzają do rozpaczy, a potem dają nadzieję, by ponownie zrzucić w otchłań cierpienia. Jednak nawet w najbardziej zdruzgotanym sercu może odrodzić się nadzieja.
                                                                opis wydawcy


Zaczęłam czytać Niebo na własność z dość dużym entuzjazmem. Miały być choroby, które mnie - jako dziecko lekarskie marzące o medycynie - interesują dość mocno i wiem o nich dość sporo. Miało być dużo emocji, które interesowałyby mnie jaki przyszłego niedoszłego (z nadzieją na przyszłego) psychologa. Opis wydawcy obiecuje w książce o dużych emocjach... Jednak z czasem zaczęłam się coraz bardziej rozczarowywać. Pierwsze co, to rzuciły mi się oczy nieścisłości, typu – Jack ma trzy lata, a jego koleżanka, która ma 1,5 roku więcej, ma lat sześć. No z tego co mi wiadomo to jakby nie liczyć – nie wychodzi to sześć. Czy 3-letni Jack chodzący do szkoły i mający w niej zajęcia z matematyki i wychowania fizycznego. Generalnie mnóstwo błędów w tego typu - jak bym to ujęła liczbowo-wiekowych sprawach. Książka napisana lekko, to fakt. Tak samo, jak to, że czyta się szybko i przyjemnie. No i podejmuje ciężki temat nowotworu u dzieci. Tak to jest trudne. Ale sama jestem świadkiem 3-latków na choroby przewlekłe, na które nikt nie umiera – cukrzyca typu 1 czy reumatoidalne zapalenie stawów (tak, takie maluszki też na to chorują – nie jestem ewenementem, że miałam zapalenie stawów w wieku 20 lat), ale jakoś o tym nikt nie pisze... Fajnie, że ciężki i trudny temat jest podjęty, ale w moim odczuciu w celu nie do końca wiadomym... Książka nie wzbudziła we mnie morza łez, ale fakt to fakt, że w swoim życiu płakałam przy dwóch książkach jako około 11-latka przy Małej księżniczce i kilka lat starsza przy Na koniec świata Marcina Ludwickiego. Temat ważny i podejmuje wiele aspektów – chorobę dziecka, relację rodziców, nałogi z tym związane czy rozstanie rodziców, ale moim zdaniem autor lub korektor czy edytor nie zwrócił uwagi na niby takie małe drobne rzeczy. No i jeszcze jak dla mnie autor nie do końca wykorzystał temat i możłiwości książki mieszając się w swoich własnych pomysłach...
Staliśmy tak przez chwilę, niczym czwororęki olbrzym wsłuchując się w odgłos policyjnych syren w oddali, szum ruchu ulicznego, miejski gwar; dźwięki, na które zwraca się uwagę dopiero wtedy, gdy zamilkną.

Niebo na własność Luke'a Allnutt'a to książka dość specyficzna – podejmuje waży temat choroby dziecka, ale jednak mam wrażenie, że autor nie postarał się zbyt bardzo. Jak dla mnie emocji nie było zbyt wiele, a do tego błędy polegające na podstawowych obliczeniach. Co z tego, że pojawił się temat raka – gwiaździaka u dziecka, skoro nie było szału co do stylu, przesłania czy dawki emocji? Czy polecam? Hmm.... Ciężka decyzja... Na pewno warto przeczytać, żeby się dowiedzieć, czym jest ta choroba czy jak mogą odczuwać to rodzice, ale jednak moim zdaniem (jako niedoszłego psychologa) jest nie do końca adekwatne - w sensie pokazanie emocji rodzicó. Generalnie na kolana nie rzuca...
... to już nie był nasz dom. Tamte pokoje przestały istnieć, jakoby dorośli ze swoimi sekretami zakazali do nich wstępu. Siedziałem więc na dole w tym starym, martwym domu, z zimnym wiatrem owiewającym mi kark. Odkąd oboje odeszli, wszystko splamione było ciszą.

4 komentarze:

  1. Mam w planach te ksiazke, odstraszają mnie trochę nieścisłości które podałaś (to wszystkie czy o którejś nie wspominałaś i jest ich więcej?) cóż, po prostu nie będę miała wygórowanych oczekiwań 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie dużo o tej książce słyszę, ale w większości są to właśnie niezbyt pozytywne opinie... Tak czy siak nie zamierzałam i nadal nie zamierzam po nią sięgnąć ;P

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
  3. Zamierzałam sięgnąć po tę pozycję jednak chłodne recenzje zdecydowanie ostudziły mój zapał. ;)

    biblioteka-wspomnien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. A mi książka się podoba, smutna i przejmująca, przypomina, że powinniśmy cieszyć się z każdej wspólnie spędzonej chwili...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :)