Tytuł: Dziewczyny, które zabiły
Chloe
Autor: Alex Marwood
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 448
Ocena: 2/6
Przecież o to właśnie w życiu
chodzi. Nie o wakacje, kolacje w knajpach i pragnienie posiadania
więcej rzeczy, ale o to, by napić się razem herbaty i przytulić
po długim dniu. Chodzi o wybaczanie i zapominanie, ulgowe
traktowanie. A także o uczciwość, prawdę i zaufanie, o stworzenie
bezpiecznego, ciepłego schronienia dla tych, których się kocha.
O książce zatytułowanej Dziewczyny,
które zabiły Chloe słyszałam już jakiś czas temu, kiedy
blogosfera zaczęła dudnić o tym tytule... Ja zgarnęłam ją
ostatnio podczas wizyty w bibliotece, która jest dość dobrze
wyposażona w niedawno wydane pozycje... I od razu jak wypożyczyłam,
tak zaczęłam czytać zaintrygowana tytułem oraz opisem... Jak
wypadło?
Letni poranek 1986 roku. Dwie jedenastolatki spotykają się tego dnia po raz pierwszy w życiu. Wieczorem obie zostają oskarżone o morderstwo. Ponad dwadzieścia lat później, dziennikarka Kirsty Lindsay, pracuje nad reportażem na temat seryjnego mordercy, grasującego w nadmorskim kurorcie. W trakcie zbierania materiałów spotyka przypadkiem sprzątaczkę Amber Gordon.Kirsty i Amber spotykają się po raz pierwszy od tego strasznego dnia, który odmienił na zawsze ich losy. Są gotowe zrobić wszystko, by nie odkryto ich dawnej tożsamości, nie zrujnowano im życia, by chronić swoje rodziny. Jednak przeszłość postanawia się o nie upomnieć... Kobiety będą musiały zmierzyć się z dawnym koszmarem i dokonać trudnych wyborów.
opis z okładki
Dziewczyny, które zabiły Chloe
opowiada historię, która rozkręca się naprawdę długo i moim
odczuciu nigdy nie rozkręca się an dobre... Historia nastolatek,
które zabiły... Generalnie w opisie tej książki jest o niej
wszystko, więc nie ma frajdy z poznawania historii. Napisana tak, że
ciężko ni było się w nią wciągnąć, wejść w ten świat. A
liczyłam na to, że książka mnie porwie i później będę zbierać
szczękę z podłogi. Niestety... Historia i jej przedstawienie w
ogóle nie rzuciło mnie na kolana... Mam wrażenie, że wszystko
jest niedopracowane, historia ma potencjał, ale jednak zupełnie
niewykorzystany. Książka nie zachwyca, nie rzuca na kolana... A mi kojarzy się z Joylandem Kinga...
Dziewczyny, które zabiły Chloe to
najzwyklejsze czytadło, które wcale nie zachwyca, a jej lektura
wręcz nudzi... Nie wzbudza emocji, nie ma intrygi, brakuje
napięcia... A i psychologii w thrillerze psychologicznym za mało...
Ja jestem zdecydowane na nie...
Dzięki za ostrzeżenie, nie sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńOjej nie myślałam,że będzie aż tak źle.
OdpowiedzUsuńNie czytałam nigdy Kinga, kiedyś zaczęłam, ale nie mogłam zdzierżyć i porzuciłam lekturę, dawno temu, jakieś 7-8 lat temu. Co do pióra Alex Marwood ja jestem zachwycona. Lubię ten gatunek, a ta powieść to bardzo dobra odskocznia. ;) Ale jeżeli czytasz Kinga, co jest dość mocnym Królem w kryminałach, wcale mnie nie dziwi, że ta lektura cię nie zadowoliła. ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wizytę. ;)
Mnie przeraża sama fabuła...
OdpowiedzUsuń