Nie wgłębiaj się zbyt w umysł psychopaty, bo możesz już z niego nie wyjść.
Ostatnio mam mega zastój czytelniczy, ale jak coś czytam – to Mroza. Nadrabiam jego książki, których wydaje od groma i - przyznaję się bez bicia - nie nadążam, żeby czytać je zaraz po premierach. Z racji tego, że chyba najbardziej polubiłam serię o Chyłce – zapraszam na recenzję czwartego tomu tego cyklu pt. Immunitet.
Najmłodszy w historii sędzia Trybunału Konstytucyjnego zostaje publicznie oskarżony o zabójstwo człowieka, z którym nic go nie łączy. Ofiara pochodzi z innego miasta i nigdy nie spotkała swojego rzekomego oprawcy, mimo to prokuratura zaczyna zabiegać o uchylenie immunitetu. Spisek na szczytach władzy? Polityczna zemsta? A może sędzia jest winny? Oskarżony zwraca się o pomoc do znajomej ze studiów, Joanny Chyłki. Nie wie, że prawniczka, która niegdyś brylowała w salach sądowych, teraz zmaga się z chorobą alkoholową i upiorami z czasów młodości. Razem zaczynają odkrywać tropy prowadzące do miejsc, gdzie zasady prawa nie sięgają… opis wydawcy
Nie mogła powiedzieć, by miejsce pracy miała dobrze zorganizowane. Stanowiło raczej antytezę tego, co proponowała japońska koncepcja 5S, leżąca u podwalin korporacyjnej egzystencji. Sortowanie, systematyka, sprzątanie, standaryzacja, samodyscyplina. To miało zapewniać najwyższą efektywność pracy, przynajmniej według guru zarządzania, Takashiego Osady. Według Chyłki lepiej sprawdzała się koncepcja 1B. Jeden burdel.
Podsumowując już Immunitet – po trzech dość ciekawych i wciągających częściach, czwarty jest zwyczajnie słaby, przynajmniej w moim odczuciu. Książka przekombinowana, zbyt upolityczniona, gniotowata. Chyłkę, jako postać, nadal bardzo lubię i uważam, że jest wykreowana naprawdę ciekawie, ale ta część wypadła dość słabo… Nie warto tracić czasu. Zabrałam się już tom kolejny i jestem ciekawa jak akcja się rozwinie, ale wydaje mi się, że bez problemu nadążałabym za fabułą pomijając Immunitet. Utwierdzam się tylko w przekonaniu, że twórczość Mroza to pisarstwo średnich lotów, dość sztampowe, niewymagające… Ot, takie grafomańskie czytadła, w których kocha się pół Polski.
- Gdzie masz respirator? - zapytała.- Co?- Urządzenie ratujące życie. Ekspres do kawy, Zordon.
Twórczość tego autora jeszcze przede mną.
OdpowiedzUsuńPowtórzę się - ale wybacz - pora późna, męczący dzień, sporo ukochanych gorzkich kaw z mlekiem poszło - i odnajdywanie ciekawych książek na też - Kindle ( ;-) ) - sprawdziłem w wyszukiwarce blogowej u mnie - nic z Autora nie czytałem. Telewizji też prawie nie oglądam. Muszę w końcu sięgnąć po którąś jego książkę. Na razie mam zastój, bo czytam historyczne, a te jak sama pewno wiesz - czyta się nieco topornie (nie wszystkie ale jednak). Pozdrawiam już niedzielnie. Książki można dostać w bibliotekach i w każdej księgarni, i salonikach prasowych. Dobrej niedzieli :)
OdpowiedzUsuńOj Mróz to zdecydowanie nie dla mnie... Wolę ludzi, którzy piszą książki od tych, którzy je produkują jak kajzerki :P
OdpowiedzUsuńMam w planach sięgnąć po Chyłkę Mroza, ale raczej w dalszej przyszłości. :)
OdpowiedzUsuńPS. Asiu - ten post mnie zainspirował do odkurzenia mojego Kindle - i czytam biografię Elżbiety Drugiej Andrew Marr - Prawdziwa Królowa oraz Dziewanowskiego - "Brzemię białego człowieka". Serdecznie pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKiedyś planowałam zapoznać się z powieściami Mroza, ale jakoś ten plan odłożyłam na później :) Szkoda, że ten tom tak Cię rozczarował
OdpowiedzUsuń