Tytuł: Ziarno
prawdy
Autor: Zygmunt
Miłoszewski
Cykl: Teodor Szacki
Tom: drugi
Wydawnictwo: W.A.B.
Ilość stron: 368
Ocena: 5/6
Mówi się, że w
każdej legendzie jest ziarno prawdy. Ale są takie legendy, w
których nie ma prawdy ani kropli.
Ziarno prawdy to
książka, która mnie kusi już od dawna i jedna z tych pozycji,
których ekranizację postanowiłam zobaczyć dopiero po skończeniu
lektury i konsekwentnie się tego trzymałam. Przygodę z twórczością
Zygmunta Miłoszewskiego zaczęłam od Uwikłania – pierwszej
części trylogii z Teodorem Szackim w roli głównej. Później
przeczytałam Domofon oraz Bezcenny, aż w końcu przyszedł na
Ziarno prawdy, którego głośna ekranizacja z Robertem Więckiewiczem
w roli głównej miała miejsce kilka lat temu przynosząc
Miłoszewskiemu sporo popularności.
Teodor Szacki
zamieszkał w Sandomierzu, gdzie dochodzi do tajemniczego morderstwa
miejscowej działaczki społecznej, a jej ciało zostało znalezione
w okolicach miejscowej synagogi. W tym czasie prokurator próbuje
rozwiązać zagadkę jednocześnie próbując sobie poradzić z
życiem i odnalezieniem się w nowym mieście, w nowej sytuacji. Jak
sobie poradzi z tym wszystkim? Czy to zabójstwo to naprawdę mord
rytualny? Jaki związek ma to z miejscowymi Żydami i historią
sprzed kilkudziesięciu lat?
Wierzył, że na początku każdego działania jest słowo, że słowa o nienawiści prowadzą do nienawiści, o przemocy - do przemocy,o śmierci - do śmierci. Każda znana ludzkości masakra zaczynała się od gadania.
Ziarno prawdy jest
pozycją, która mnie intrygowała od samego początku, kiedy o niej
usłyszałam i czułam, że może być naprawdę dobra, zwłaszcza,
że Uwikłanie uznałam za bardzo dobre... No i jeszcze dodatkowo
włączyła mi się tęsknota za Szackim i twórczością
Miłoszewskiego. Jak przypuszczałam - książkę czytało mi się
naprawdę świetnie, ale co na to wpłynęło? Przede wszystkim sam
pomysł na fabułę i koncepcja umieszczenia akcji w Sandomierzu, co
razem wypadło naprawdę dobrze. Wielką przyjemność sprawiło mi
obcowanie z rozdartym Szackim, z jego charyzmą i błyskotliwością.
Tutaj jest o wiele mniej jego marudzenia na temat swojej żony, ale to
dobrze. Choć nigdy nie byłam w Sandomierzu, czytając prozę
Miłoszewskiego czułam jakbym chodziła tamtymi uliczkami, więc
naprawdę wielkie brawa dla autora. Widać w tym kunszt pisarza, jego
spore przygotowanie, przedstawienie miasta trochę mniej stereotypowo
aniżeli na pocztówkach czy w Ojcu Mateuszu, co jeszcze bardziej
skłania mnie do odwiedzenia tego miasta. Ciekawym dla mnie jest
włączenie tematów związanych z Żydami oraz antysemityzmem. Po
raz kolejny w książkach autora spodobał mi się jego styl
pisarski, na dość wysokim poziomie, język zrozumiały. Jestem
zaintrygowana i zafascynowana i czuję, że niebawem sięgnę po
ostatnią część trylogii pt. Gniew.
Ziarno prawdy jest
książką, po którą zdecydowanie warto sięgnąć. Ciekawe i
dobrze wykreowane postacie, intrygujący i świetnie wykorzystany
pomysł na fabułę, styl pisarski na wysokim poziomie, co wszystko
razem sprawia, że książkę czyta się naprawdę szybko i
przyjemnie.
Robert Więckiewicz jako Teodor Szacki |
Fantastyczna książka! Piękny polski język! Ciekawa fabuła! Ja polecam całą trylogię:)
OdpowiedzUsuńA w wolnej chwili zapraszam też na mojego bloga:
https://ksiegozbiorkasiny.blogspot.com/
Od tej książki zaczęłam, ale to "Gniew" przypadł mi do gustu najbardziej w tej serii :)
OdpowiedzUsuńAutor ma świetne pióro, jego książki nigdy mnie rozczarowały :)
OdpowiedzUsuńNo to trzeba się koniecznie zabrać za powieści Miłoszewskiego :) Tym bardziej, że też sobie obiecałam nie oglądać tego filmu nim nie przeczytam książek :D
OdpowiedzUsuńPaulina z Oko na kulturę
Najlepsza z trylogii :)
OdpowiedzUsuńMiłoszewski rzeczywiście świetnie pisze :) Ciekawa jestem co napiszesz o Gniewie :) Ja po trylogii o Szackim mam zamiar poznać "Domofon", bo "Bezcenny" kusi mnie jednak trochę mniej :)
OdpowiedzUsuń