Tytuł: Córki
niczyje
Autor: Wilkie
Collins
Wydawnictwo:
Wydawnictwo MG
Ilość stron: 768
Ocena: 4.5/6
Gdzie by nie
spojrzeć, nieuchronne prawo demaskacji jest jednym z praw natury -
bowiem niezniszczalność tajemnicy to cud, jakiego świat jeszcze
nie widział.
Po kryminały sięgam
często i z wielką chęcią, a kiedy miałam okazję i możliwość
przeczytania książki, która jest początkiem powieści
sensacyjnych. Chodzi to o Córki niczyje autorstwa Wilkie Collins,
który jest znany w Polsce dzięki książkom takim jak Kobieta w
bieli czy Nawiedzony hotel.
Córki niczyje
opowiadają historię z połowy XIX wieku, historię dwóch sióstr
Magdalen oraz Nory Vanstone... Dziewczyny mają zupełnie różne
osobowości i charaktery... Wiodą one sielskie życie opływające
mlekiem i miodem w domu swoich rodziców... Pewnego dnia, w krótkim
odstępie czasu, umierają państwo Vanstone i wtedy właśnie
dziewczęta dowiadują się, że są dziećmi nieślubnymi, dziećmi
bez nazwiska, dziećmi niczyimi... Przez to wydarzenie nie dostaną
pokaźnego majątku po rodzicach... Jak to się stało, ze okazało
się nieślubnymi dziećmi, skoro całe życie mieszkały razem z
nimi? Jak sobie poradzą z przeciwnościami losu jakie je spotkały
po tych tragicznych wydarzeniach? Jak się podniosą? Jak sobie
poradzą jako tytułowe córki niczyje?
Córki niczyje to
pokaźne tomiszcze liczące niewiele poniżej 800 stron, za którą
zabrałam się z dość sporym entuzjazmem, jako do początków
mojego ulubionego gatunku. Zabrałam się za nią i po krótkim
czasie zderzyłam się z rzeczywistością tej książki –
dziewiętnastowiecznej powieści... Widocznie za bardzo
przyzwyczaiłam się do kryminałów pisanych współcześnie, więc
dlatego tak opornie szlo mi wdrażanie się w klimat tej pozycji. Od
samego początku szczególnie polubiłam młodszą z sióstr –
Magdalen... Moje serce zdobyła swoją przebojowością, swoistym
poczuciem humoru, wielką radością życia, energią i wewnętrzną
siłą. Pomysł na fabułę jest dość ciekawy i przyznam szczerze,
że nieraz mnie zaskoczył. Czasami irytowały mnie ciut zbyt długie
opisy. Było to do przeżycia, aczkolwiek momentami mnie to wynudziło... Język jakim jest napisana
książka jest zrozumiały dla czytelnika, na dość wysokim
poziomie, a jednocześnie charakterystyczny dla powieści z tego
okresu.
Podsumowując Córki
niczyje to dość ciekawa i dobra książka, zupełnie różna od
współczesnych kryminałów, w zupełnie innym klimacie. Ale czy
polecam? Zdecydowanie warto sięgnąć, zwłaszcza miłośnikom
powieści z dreszczykiem, żeby poznać początki tego gatunku.
Będzie zagadka, będzie uśmiech, będzie mile spędzony czas.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję:
Zapowiada się świetnie. Po okładce nie sądziłabym, że będzie taka świetna :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjna powieść, nie mogłam się od niej oderwać, wręcz przykuła mnie do fotela. Jestem nią naprawdę zachwycona! :)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, a tytuł sobie zapisze :)
OdpowiedzUsuńOkładka jest naprawdę świetna. Czuję jednak, że to nie książka dla mnie. ;)
OdpowiedzUsuń