Tytuł: Zwiadowcy. Księga 10. Cesarz
Nihon-Ja
Autor: John Flanagan
Cykl: Zwiadowcy
Tom: dziesiąty
Wydawnictwo: Jaguar
Ocena: 3.5/6
Czyż nie lepiej spokojnie znosić
przeciwności losu, niż skargami na nie utrudniać życie sobie oraz
innym?
Choć nie mam już nastu lat to co
jakiś czas z wielką chęcią sięgam po kolejne tomy Zwiadowców,
aż w końcu dotarłam do dziesiątej, jednej z ostatnich części
tego cyklu. Jak spisał się Cesarz Nihon-Ja? Jak spędziłam czas z
tą książką?
Horace przepadł bez śladu. Od czasu, gdy został wysłany z misją na ziemie cesarza Nihon-Ja, minęły już miesiące. Brak jakichkolwiek wiadomości martwi nie tylko Evanlyn. Również Will i Allys obawiają się najgorszego. Przyjaciele postanawiają opuścić Araluen i wyruszyć na egzotyczną wyprawę, by odkryć, jaki los stał się udziałem Horacego. Ku wielkiemu zdumieniu, odkrywają, że Horace zaangażował się w politykę Cesarstwa. Arogancki Senji Sect wystąpił przeciwko prawowitemu władcy i rycerz zdecydował się pozostać w dalekim kraju, by wspomóc obalonego cesarza. Teraz on i Will muszą wyszkolić ludzi do walki z zawodowymi, zaprawionymi w boju żołnierzami Senji’ego. Odpowiedzialność za losy kraju spoczywa również na barkach Allys i Evanlyn – we dwie wyruszają w niebezpieczną podróż, by szukać sprzymierzeńców wśród tajemniczych mieszkańców gór.
Za Cesarza Nihon-Ja zabrałam się z
dość sporą radością, ale jednocześnie nie do końca wiedziałam,
czego oczekiwać po tej książce, bo poszczególne tomy podobały mi
się w różnym stopniu... Początkowo jakoś trudno było mi wejść
w świat Zwiadowców na nowo. Przypuszczalnie dlatego, że od
przeczytania poprzedniej części o podtytule Halt w
niebezpieczeństwie minęło już dość sporo czasu... W ogóle
jakoś do połowy, może trochę dłużej, jakoś trudno mi się
czytało... Dopiero wtedy jakoś się wkręciłam, znowu weszłam w
świat, akcja się rozkręciła, lektura sprawiała mi o wiele więcej
radości i przyjemności. Jak w większości książek z tej serii –
właściwa akcja rozkręca się mniej więcej w połowie albo nawet w
2/3 pozycji. Jeszcze większą sympatię niż wcześniej wzbudziły
postacie kobiecie - Allys oraz Evanlyn. Język, jakim operuje John
Flanagan – jest dla niego charakterystyczny, a w zasadzie dla
Zwiadowców... Niezbyt skomplikowany, aczkolwiek niezbyt prostacki
ani nie jest nieliteracki – idealny dla nastoletnich czytelników.
Ponadto sam pomysł na cesarstwo Nihon-Ja jest dość ciekawy...
Bez ryzyka nie mamy szans na zwycięstwo. Rzecz w tym, by podejmować takie ryzyko, które się opłaci.
Czy polecam Cesarza Nihon-Ja? Nie jest
to część, która spodobała mi się najbardziej, nie będzie
należała do moich ulubionych, wręcz raczej do tych bardziej
średnich. Nie zmienia to jednak mojej sympatii do tej serii, myślę,
że chłopcy w wieku mniej więcej 10-15 lat mogą być nią wybitnie
zachwyceni!
oo jak jest cesarzowa to już mi się podoba ;D
OdpowiedzUsuńLubię tę serię!
OdpowiedzUsuńCiekawa seria. Będę ją polecać w takim razie.
OdpowiedzUsuń