Tytuł: Bornholm, Bornholm
Autor: Hubert Klimko-Dobrzaniecki
Wydawnictwo: Znak
Ilość stron: 248
Ocena: 6/6
Dwie historie, które nawzajem się przeplatają. I mimo że są od siebie odległe czasowo, coś jednak je łączy. II Wojna Światowa. Horst Bartlik jest przeciętnym, niewyróżniającym się mężczyzną, który prowadzi spokojne, pozbawione wybuchów namiętności życie w czasie. Potem jednak odkrywa, że tak na prawdę nie kocha swojej żony i jego życie się zmienia na wyspie Bornholm. Tę historie przeplata wypowiedź współczesnego młodego mężczyzny, który niejako mówi do swojej matki pogrążonej w śpiączce, która jednocześnie jest obiektem jego miłości i nienawiści.
Dwie narracje, dwie historie splecione niewidzialną nicią przypadku lub przeznaczenia. Bohaterowie tej książki walczą z instynktami, pragnieniami, emocjami...
Książkę już dawno chciałam przeczytać.Aż w końcu całkiem przypadkowo trafiłam na nią w bibliotece. Od samego początku zaintrygowała mnie w niej okładka. Bardzo mi się spodobała - ta zimna tonacja i oczy tego chłopca... Mmmm... Książkę czytało się przyjemnie, choć momentami niełatwo. I łezka się zakręciła w oku. Wymagałam od niej dużo i wcale się nie przeliczyłam. Polecam!
Książka jest od dawna na mojej liście :-)
OdpowiedzUsuńNie da się przeliczyć tej książki :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i mam podobne wrażenia. Robi wrażenie, nie zawodzi. Dobra, polska literatura!:)
OdpowiedzUsuńdodaję do listy :)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę na liście od jakiegoś czasu, a dokładnie od kiedy zrobiło się o niej głośno na blogach :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Książka jest naprawdę świetna ;)
OdpowiedzUsuń