Tytuł: Zwiadowcy. Księga 7.
Okup za Eraka
Autor: John Flanagan
Seria: Zwiadowcy
Tom: siódmy
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 472
Ocena: 4.5/6
Zawsze jednak istniała szansa, że
przypadkowo rzucona przez kogoś uwaga, stanie się zalążkiem
pomysłu, w ostatecznym rezultacie dostarczając rozwiązania
problemu.
Zwiadowcy to taka seria, którą
zaczęłam czytać, choć miałam wrażenie, że zupełnie nie do
mnie jest ona skierowana, że jestem już na nią za stara, ale tak
polubiłam bohaterów, że obiecałam sobie, że skończę ją
czytać, aż do ostatniego tomu. Teraz przyszedł czas na Księgę
Siódmą zatytułowaną Okup za Eraka.
W książce cofamy się trochę w
czasie – jej akcja dzieje się zaraz po Bitwie o Skandię, ale
jeszcze przed Czarnoksiężnikiem z Północy oraz Oblężeniem Macindaw. A co się dzieje w Okupie za Eraka? Tytułowy Erak –
Skandianin – postanawia urządzić sobie kolejną wyprawę po łupy,
choć dostał już swoją ciepłą posadkę. Jednak Erak wpada w ręce
tajemniczego pustynnego plemienia. Jednak nie zostaje pozostawiony
sam na pastwę losu – z pomocą przychodzą mu jego nowi
przyjaciele. Will, który cieszy się z tego, że dostanie srebrną
odznakę Korpusu Zwiadowców oraz jego kompani w tym Halt, Gilan czy
Evanlyn biegną Erakowi z pomocną dłonią. A jakie przygody ich
spotkają? Co się wydarzy? W jaki sposób przywódca Skandian został
porwany?
No więc jasne, że będziesz popełniał błędy. I będziesz się na nich uczył, żeby ich nie powtarzać. Kiedy narobisz bigosu, nie próbuj udawać, że wszystko w porządku. A przede wszystkim nie próbuj oszukiwać samego siebie i wmawiać sobie, że tak właśnie należało postąpić. Do pomyłki należy się przyznać, zwłaszcza przed samym sobą, a potem uczynić wszystko, by ją naprawić.
Okup za Eraka to już siódmy tom o
przygodach Willa i jego przyjaciół. Choć Czarnoksiężnik z
Północy czy Oblężenie Macindaw mnie nie zachwyciły to i tak z
przyjemnością sięgnęłam po kolejny tom z tej serii i stwierdzam, że wypadł on lepiej niż dwa poprzednie tomy. Czytając
Okup za Eraka uświadomiłam sobie wyjątkowo mocno jak bardzo
polubiłam bohaterów owej serii i jak bardzo się za nimi
stęskniłam. Czytając tę część czułam lekkie zmieszanie owym
cofnięciem w czasie – pojawiały mi się myśli „Ale walka o
Skandię – jak to dawno było? Kiedy ja to czytałam? Przecież
chronologicznie to nie ma sensu”. Ale po prostu potrzebowałam
czasu na przestawienie się. Sama akcja książki toczy się dość
powoli i tak na dobrą sprawę rozkręca się dopiero w drugiej
połowie książki – czyli standard jeżeli chodzi o twórczość
Johna Flanagana. Przynajmniej w cyklu o Zwiadowcach. Język również
typowy i charakterystyczny dla tego autora – prosty i niezbyt
skomplikowany (w końcu książka dla młodzieży), ale nie jest
zdecydowanie językiem prostackim i czy nazbyt ubogim. Czy mi się
podobało? Tak, ale akcja mogłaby być ciut żywsza. A samą książkę
można by streścić w dwóch słowach: przyjaźń i poświęcenie.
Czy polecam? Tak, zdecydowanie polecam całą serię. Doprawdy
sympatyczni, przyjaźni bohaterowie, którzy umilą czas i sprawią,
że ciężko będzie się z nimi rozstać.
Z przyczyn czysto racjonalnych nie przeczytałam opisu, bowiem jestem właśnie po lekturze 4 tomu, czyli w sumie w momencie, w którym dzieje się akcja recenzowanej przez Ciebie książki ^^ Cieszę się, że Flanagan trzyma poziom :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tę serię. Zresztą "Drużyna" też jest lepsza, choć większym sentymentem darzę Willa, Halta i spółkę :)
OdpowiedzUsuń