Tytuł: Gra Endera
Autor: Orson Scott Card
Cykl: Saga Endera
Tom: pierwszy
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ocena: 5.5/6
Zbyt długo żyłem w cierpieniu. Bez niego nie wiedziałbym kim jestem.
Sci-fi to rodzaj literacki, którego za wszelką cenę starałam się unikać, uważając, że nie jest on zdecydowanie dla mnie. Wszystko zmieniło się w momencie, kiedy kolega poprosił mnie o przeczytanie i zrecenzowanie książki Orsona Scotta Carda otwierającej Sagę Endera zatytułowanej Gra Endera. Dostałam e-booka, zaczęłam czytać podczas któregoś wykładu i... przepadłam.
Moc zadawania bólu jest jedyną, która ma znaczenie, moc zabijania i niszczenia, ponieważ jeśli nie możesz zabijać, jesteś zawsze we władzy tych, którzy potrafią. A wtedy nic i nikt nigdy cię nie ocali.
Jest rok 2070 i już na początku książki poznajemy jej tytułowego bohatera – Endera. Jest on trzecim dzieckiem w rodzinie i nie byłoby w tym nic tak szokującego (choć w dzisiejszych czasach taka liczba dzieci jest coraz bardziej zadziwiająca), ale światowa polityka zmieniła się – teraz w każdej rodzinie może być tylko 2 brzdąców. Ender jest dzieckiem urodzonym na polecenie rządu, dzieckiem – narzędziem, które ma być użyte w okropnej wojnie z Robalami. Na czym polega tytułowa gra? Jakie zadanie ma do wykonania Ender? Czy się spisze? Wykona zadanie, które zostało mu narzucone? Jak się spisze w Szkole Bojowej oraz Szkole Dowodzenia?
Powiem wprost. Istoty ludzkie są wolne z wyjątkiem przypadków, kiedy potrzebuje ich ludzkość. Być może potrzebuje ciebie. Żebyś coś zrobił. Sądzę, że potrzebuje mnie. Żebym sprawdził do czego się nadajesz.
Gra Endera to książka wydana po raz pierwszy wydana w 1985 roku, jednak w Polsce ukazała się ona dopiero kilka lat później - w 1991 roku. Jednak odnoszę wrażenie, że szczególnie głośno się zrobiło w 2013 roku przy okazji premiery filmu o tym samym tytule co książka – Gra Endera. Jak już wspominałam sci-fi mnie zawsze od siebie odrzucał, filmu też nie widziałam, jednak postanowiłam się przekonać jeszcze do tego gatunku, dać szansę tej książce. Nie miałam względem niej żadnych oczekiwań, ale muszę przyznać, ze doprawdy mnie ona urzekła. Dlaczego? Po pierwsze sposób, w jaki został wykreowany główny bohater – Ender – oraz jego rodzina, znajomi, jego inteligencja, która jest nadzwyczaj rozwinięta jak na 6-latka (co dostrzega rząd oraz nauczyciele w Szkole Bojowej). Urzekł mnie styl, jakim cała akcja została opisana, sposób przedstawienia fabuły i bohaterów. Urzekła mnie spora ilość psychologicznego podejścia w opisywaniu skomplikowanych relacji międzyludzkim panujących w świecie znajdującym się w nie tak odległej przyszłości. Złożoności relacji, wydarzeń, przemian ludzi, ich gierek i mniej czy bardziej podłych planów. I to chyba najbardziej mi się spodobało. Niekoniecznie opisywane wojny czy ćwiczenia (które i tak były ciekawe), ale właśnie owe wątki i opisy psychologiczne.
Czytała kiedyś o Adolfie Hitlerze. Ciekawe jaki był w wieku dwunastu lat. Nie tak sprytny, w tym niepodobny do Petera, ale pewnie tak samo łasy zaszczytów. Jak dziś wyglądałby świat, gdyby w dzieciństwie wciągnęła go młockarnia albo stratował koń?
Czy Gra Endera to książka, którą można polecić? Z ręką na sercu. Miłośnikom tego rodzaju literackiego, a przede wszystkim osobom, które za nim nie przepadają, a chcą się do nich przekonać. Polecam ją także miłośnikom psychologicznych zawiłości, skomplikowanych relacji i nadzwyczaj inteligentnych dzieci. Osobiście zafascynowała mnie ta seria i z chęcią sięgnę po ekranizację i kolejne tomy tej sagi;)
Jeśli spróbujesz i przegrasz, to nie musisz sobie robić wyrzutów. Ale jeśli nie spróbujesz i przegramy, ty będziesz winien. Ty zabijesz nas wszystkich.
Pojedyncze ludzkie istoty zawsze są tylko narzędziami, których używają inni, byśmy wszyscy mogli przeżyć.
Naprawdę nie rozumiem fenomenu Endera, dla mnie to była książka bardzo przeciętna, niedługo wrzucę też recenzję do siebie. Przede wszystkim Ender był nieprawdopodobny psychologicznie (takie małe dziecko!) i nudny jak flaki z olejem (ciągle tylko te gry bojowe).
OdpowiedzUsuńNo ja na przykład nie rozumiem fenomeny Greya czy Zmierzchu;)
UsuńProporcje fajności pomiędzy książką, a ekranizacją są podobne do tych z Eragona. Jeśli bardziej nie cenisz wybuchów, niż tej psychologii w książce, to będziesz zawiedziona... bo film jest z niej wykastrowany
OdpowiedzUsuńdobrze, że o tym piszesz;)
UsuńJakoś i tak nie mogę się przekonać do tej książki, coś mnie blokuje przed jej przeczytaniem. Może muszę jeszcze poczekać.
OdpowiedzUsuńO, może nią przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńJestem nią tak samo zachwycona jak Ty i tak samo miałam obawy przed sci-fi. Tymczasem została jedną z topowych książek 2014 r.
OdpowiedzUsuńAle film możesz sobie darować. Podpisuję się pod tym, co wyżej napisał Kamil- film jest niezły, jeżeli chodzi o efekty, ale to wszystko, co dawało smaku książce, wszelkie psychologiczne rozważania i dylematy, zostały usunięte, a w efekcie tego, dla tych, co nie czytali książki - scenariusz może być nieco dziwny. Na film szkoda czasu, ale książka rzeczywiście jest fantastyczna (sic!) ;)
JEdnak i tak chcę zobaczyć, żeby porównać;)
UsuńJa za tym gatunkiem też nie przepadam, więc ciężko byłoby mi się przemóc. Co innego fantasy :)
OdpowiedzUsuńGENIALNA!!! A też nie lubię tego gatunku ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna książka! Właśnie ją skończyłam (lepiej późno niż wcale) i nie żałuję ani chwili.
OdpowiedzUsuń