Pisanie
jakichkolwiek recenzji nierozerwalnie łączy się z wystawieniem
jakiejś oceny opisywanej książce czy innemu obiektowi naszej
opinii. Skale są różne... Niektórzy wystawiają oceny jak w
szkole, czyli w skali od 1-6, inni zaś od 1-10. No i wszystko dzieje
się w najróżniejszych formach – na przykład przyznawania
odpowiedniej ilości gwiazdek. Jednak czy ta sama ocena przy różnych
przedmiotach opinii oznacza to samo? Moim zdaniem nie. Od czego to
według mnie zależy?
Przede wszystkim
kategorii ocen. Jedna książka może być całkiem sympatycznym,
lekkim i przyjemnym czytadłem. Fakt, że dobrze się z nim bawiłam
nie zmienia tego, że to jest czytadło. Tak było na przykład z
Igrając z ogniem Tess Gerritsen. Ale jednak praktycznie tę samą
ocenę dostałą ode mnie książka pt. Moje córki krowy, która
wręcz wbiła mnie w fotel. Dlaczego? Ponieważ oceniałam książki
w zupełnie różnych kategorii – Igrając z ogniem jest czytadłem,
a Moje córki krowy jest powieścią psychologiczną. Piątka w
kategorii czytadeł, a piątka w kategorii książek
psychologicznych, tych związanych np. z chorobą nowotworową to
zupełnie różne oceny. Poza tym różnorodność gatunków i
rozeznanie w nich. Miłośnikowi kryminałów trudno będzie ocenić
romanse czy fantastykę i na odwrót. Tak w zasadzie trudno o
obiektywną ocenę dzieła literackiego czy filmowego, bo na to
wpływają przede wszystkim doświadczenia czytającego, a także
jego nastrój, etap życia na jakim aktualnie jest. To nie jest
matematyka, w której 2+2 jest zawsze 4 – niezależnie od tego kto
ocenia. Moim zdaniem duży wpływ na ocenę ma także wiek
oceniającego. Bardzo dobrze to widać po książkach młodzieżowych.
Serię o przygodach Ali Makota inaczej oceni dorastająca
dziewczyna/nastolatka, a inaczej dojrzała, dorosła kobieta. Czyż nie?
Skoro ocena ocenie
nie równa to warto wystawiać oceny?
Sama się nad tym zastanawiam...
Jak Wy się na to
zapatrujecie?
Czy dla Was każda ocena jest taka sama, równa?
Ja każdą książkę oceniam indywidualnie. Czasem zastanawiam się, czy faktycznie, to co czytam i oceniam np. na 8/10 jest tak dobre i podobne do poprzedniej książki, któa dostała tyle samo punktów i prkatycznie nigdy tak nie jest. A najciekawsze jest to, że np. nawet za drobne uchybienia i bardzo przyzwoitą lekturę nie wystawię np. 9,5/10 bo to jest ocena zarezerwowana dla naprawde śweitnych, epickich, niepowtarzalnych książek. Natomiast ósemek już jest więcej u mnie na blogu. Natomiast w przypadku słabych lektur jest trochę inaczej - niewielka jest różnica między 3/10 a np. 2/10 i wtedy zastanawiam się nad znikomymi zaletami powieści. Jak znajdę ich trzy, cztery, choćby i naciągane, to wystawiam wyższą z tych niższych. Ale jednak i tak raczej skupiam się na treści recenzji, bo to w niej wszystko jest najlepiej uwypuklone, ocena jest potrzebna do swego rodzaju standaryzacji i tyle :) Ale nie zrezygnuję chyba z tego nigdy...
OdpowiedzUsuńJa właśnie ocenim w skalach i wiem, że cieżko mi z tego zrezygnować, choć wiem, że to jest nie do końca równe. ALe nei wiem czy dobrze robię zostając przy ocenach
UsuńKsiążka książce nierówna. Ja w ogóle nie oceniam w skalach. Nie potrafiłabym tak robić.
OdpowiedzUsuńJa oceniam tak jak czuję, mam swoją skalę, robię to bo tak mi się chce :D Także zazwyczaj wolę kiedy inni nie sugerują się ocenami na moim blogu. Ale i tak je wystawiam :)
OdpowiedzUsuńJa nie oceniam w skali na blogu, wolę się rozpisać i nie próbować tego ścisnąć do ilości gwiazdek ale już na lubimyczytac.pl tak, ale nie uważam tego za jakąś miarodajną ocenę:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam