Z twórczości Remigiusza Mroza wyjątkowo lubię cykl z Joanna Chyłką oraz właśnie ten z Sewerynem Zaorskim. Dlatego właśnie krótko po skończeniu trzeciej części pt. Szepty spoza nicości sięgnęłam praktycznie od razy za jej kontynuację. Zapraszam na recenzję czwartego tomu pt. Obrazy z przeszłości.
Dwadzieścia lat temu w Żeromicach zaginęła jedna z mieszkanek – prowadzący postępowanie policjanci nigdy nie ustalili, co stało się z dziewczyną, a śledczy nie odnaleźli żadnego tropu, który pozwoliłby wyjaśnić zagadkę. Pierwsze ślady pojawiły się dopiero dwie dekady później, kiedy w okolicznych lasach zaczęto odkrywać rzeczy mogące należeć do zaginionej. Jedną z nich odnajdują Seweryn Zaorski i Kaja Burzyńska, zupełnie nieświadomi tego, że ma ona związek z nierozwiązaną sprawą z przeszłości. Fakty, które zaczynają się z niej wydobywać, malują niespodziewany i przerażający obraz zbrodni, które miały na zawsze pozostać nieodkryte... opis wydawcy
Obrazy z przeszłości to książka, której byłam naprawdę ciekawa (szczególnie tego, kto okaże się ojcem dziecka Burzy), ale wiedziałam, że fajerwerków nie można się po nich oczekiwać – w końcu twórczość Mroza nie jest literaturą wyjątkowo wysokich lotów. Muszę przyznać, że sporym paradoksem jest poziom przestępczości w Żeromicach, który dorównuje najgorszym dzielnicom Nowego Jorku. Tak samo jak paradoksem jest naiwność/głupota męża Burzyńskiej, który w ogóle nie skapnął się, że jego żona miała romans i to w tak małej miejscowości. Nie zmienia to faktu, że za to pomysł na fabułę jest całkiem ciekawy – zaginięcia powiązane z obrazami i to wszystko na przestrzeni lat. Wykorzystany – mógłby być zdecydowanie lepiej. Chciałabym napisać, że jest całkiem w porządku, ale w moim odczuciu mogłoby być inne proporcje między wątkiem kryminalnym a obyczajowym – jak dla mnie za mało tu kryminału, a z a dużo obyczajówki, ale to moje odczucia i spostrzeżenia. Do tego naprawdę sporo paradoksów, absurdów, a przede wszystkim za dużo opisanych czułości między Sewerynem a Burzą, co właśnie jest tą zbyt rozbudowaną warstwą obyczajową. No i za dużo wodolejstwa i gadaniny o niczym co by nawiązywało do fabuły. A szkoda. Za to z ciekawszych motywów to na pewno odkrywanie tajników pracy patomorfologa, obrazy i zakodowane wiadomości na ich tyłach.
Największym oszustwem w historii ludzkości było przekonanie dzieci, że dorośli wiedzą, co robią.
Obrazy z przeszłości to w moim odczuciu chyba najsłabsza część tego cyklu. Niewykorzystany pomysł, za dużo wodolejstwa i skupiania się na relacji Zaorski-Burzyńska. Zakończenie jest otwarte, niejednoznaczne – daje nadzieję na kontynuację, jestem ciekawa jak będzie ona wyglądać, chociaż nie wiem czy będę się spieszyć z polowaniem na nią (o ile autor ją napisze). W sumie nie polecam – jako samodzielną książkę nie ma sensu czytać, jako kontynuacja co najwyżej przeciętna. W moim odczuciu zdecydowanie szkoda czasu.
Jeśli mogłabyś wymazać wszystkie błędy, które popełniłaś, wymazałabyś też całe swoje doświadczenie, które z nich płynęło. Zapamiętuj je jednak jako lekcje, a nie rozczarowania.
Nie czytałam tego cyklu Mroza, ale raczej sobie daruję. Twoja ocena kompletnie nie zachęca do sięgnięcia.
OdpowiedzUsuńTeż całkiem lubię cykl z Joanną Chyłką, po inne książki autora również niekiedy sięgam, ale raczej rzadko. Tę sobie raczej odpuszczę. ;)
OdpowiedzUsuńMam identyczne odczucia co Ty.
OdpowiedzUsuńKiedyś łykałam Mroza jak cukierki. Ale 6-8 powieści wystarczyło, żebym się przejadła. Pod koniec zaczęłam odnosić wrażenie, że czytam w kółko tę samą książkę napisaną różnymi słowami. Podziękuję :)
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja nie zachęca do przeczytania, więc jeśli kiedyś zdecyduje się na poznanie twórczości Mroza to na pewno nie z tą książką.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za Mrozem. Miałam dwa podejścia do jego książek i na obu się spaliłam. Zresztą nie wierze, że pisząc takie ilości chłop nie idzie na ilość a nie na jakość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam/linekwksiazkach