Tytuł: Testament Eleonory
Autor: Artur Daniel Grabowski
Wydawnictwo: Oficynka
Ocena: 3/6
Połączenie wątku kryminalnego z miłosnym? Czemu nie! Zwłaszcza, że wątek miłosny wkrada się teraz do wielu książek! A jak to połączenie wypada tym razem? Jak spisał się Artur Daniel Grabowski w swoim debiucie? Już zaraz się przekonacie!
Thomas Michel, dziennikarz z Görlitz, pewnego dnia dostaje wiadomość o śmierci swojej dobrej znajomej - hrabiny Eleonory von Albertstein. Jakże było wielkie zdziwienie, gdy dowiedział się o nietypowych zapisach w jej testamencie, a jeszcze większe, że śmierć hrabiny nie była naturalna (cóż za zaskoczenie!). Jak zginęła wielka miłośniczka książek? Jak Thomas odnajdzie się w gąszczu rodzinnych tajemnic? Co takiego zawiera testament hrabiny? Jak ten ciężki czas wpłynie na związek Thomasa z Moniką? Czego jeszcze się dowie?
Testament Eleonory to niedługa książka zaliczająca się do kryminałów, które mają szeroką rzeszę fanów, a ja osobiście przepadam z takimi, w których znajdą się rodzinne zagadki i tajemnice, dlatego też sięgnęłam to tę pozycję. No i dodatkowo pojawia się motyw książki, co darzę sympatią z racji tego, że darzę go sentymentem, ponieważ właśnie ten motyw wybrałam do swojej pracy maturalnej. I jak wypadł Testament Eleonory? Nie ukrywam, że spodziewam się czegoś lepszego, choć jak na debiut i tak nie jest źle. Dlaczego? Przede wszystkim wątek miłosny. Nie mam nic przeciwko jak przewija się gdzieś tam w tle, ale jednak tu miałam wrażenie, że jest on zbyt wyraźny, nie jest tłem, za bardzo się wysuwa moim zdaniem do przodu... Też macie takie wrażenie? Zamiast na wątku miłosnym autor mógł bardziej się skupić na budowaniu napięcia czy wykreowaniu głównych bohaterów. Intryga? Ekhm... No pozostawia wiele do życzenia. Książka praktycznie w ogóle nie trzyma w napięciu, jest do przewidzenia co wydarzy się później, jak się skończy ta historia. No cóż... Bywa. Nie, nie należy do najnudniejszych, ale jednak kryminał musi mieć trochę więcej napięcia, intrygi, zagadek – tu tego było trochę za mało. Autor niewiele miejsca poświęcił osobie mordercy, a szkoda, bo dzięki temu książka mogłaby wiele zyskać, tam samo jak na zmianie proporcji wątku kryminalnego do miłosnego. Testament Eleonory jest napisany prostym i dość przyjemnym w odbiorze językiem, niewymagającym wiele od czytelnika, a sam pomysł na fabułę jest dość ciekawy, ale... No właśnie jest jakieś „ale”. Odniosłam wrażenie, że to już gdzieś było, mianowicie w książkach Aghaty Christie. Czyż to nie jest podobne? Tajemnicza śmierć, testament, wielka biblioteka, wielkie zamczysko i rodzinne tajemnice? Czy tylko ja widzę to podobieństwo?
Podsumowując, Testament Eleonory to książka średnia, ni zła, ni dobra, lekka w odbiorze, aczkolwiek niezbyt zaskakująca. Jak Artur Daniel Grabowski napisze jeszcze jakąś książkę, to chętnie dam mu jeszcze szansę, żeby zobaczyć czy się choć trochę rozwinął;)
Miałam na nią ochotę, ale widzę, że lepiej poświęcić czas na inną lekturę
OdpowiedzUsuńOj chyba jednak nie dla mnie - widzę, że książka przeciętna, a takich jest od groma.
OdpowiedzUsuńU mnie połączenie kryminału z wątkiem miłosnym sprawdza się głównie wtedy, gdy przeważa kryminalny. :D
OdpowiedzUsuń