Tytuł: Listy zza grobu
Autor: Remigiusz Mróz
Cykl: Seweryn Zaorski
Tom: pierwszy
Wydawnictwo: Filia
Czyta: Marcin Dorociński
Długość: 11 godz. 23 min.
Ocena: 5/6
Najwyraźniej niepotrzebnie zakładał czarny scenariusz. Może nadal rozumował jak mieszkaniec dużego miasta, gdzie człowiek człowiekowi wilkiem, a zombie zombie zombie.
Listy zza grobu to książka Remigiusza Mroza otwierająca nowy cykl, którego głównym bohaterem jest patomorfolog Seweryn Zaorski. Jeżeli chodzi o serie mroźnego pisarza zdecydowanie najbardziej przypadła mi do gustu ta o Joannie Chyłce, ale generalnie jestem zdania, że jego twórczość to zdecydowanie bardziej grafomaństwo niż ambitna literatura. Nie zmienia to faktu, że byłam ciekawa co tym razem wyszło spod pióra autora i co jeden z najpopularniejszych pisarzy pokaże w nowym cyklu.
Dwadzieścia lat po śmierci ojca Kaja Burzyńska wciąż otrzymuje od niego wiadomości. Zadbał o to, przygotowując je zawczasu i zlecając coroczną wysyłkę tego samego, pozornie przypadkowego dnia. Po czasie Kaja traktuje to już jedynie jako zwyczajną tradycję – aż do momentu, gdy w listach zaczyna dostrzegać drugie dno… Tymczasem do miasteczka po dwudziestu dwóch latach wraca Seweryn Zaorski. Patomorfolog i samotny ojciec dwójki dzieci kupuje zrujnowany dom rodzinny Kai i rozpoczyna remont. W zniszczonym garażu odnajduje zamurowaną skrytkę z materiałami, które rzucają nowe światło na sprawę sprzed dwóch dekad…opis wydawcy
Listy zza grobu są książką, za którą zabrałam się w formie audiobooka w interpretacji Marcina Dorocińskiego, który sprawdził się w tej roli naprawdę dobrze – to trzeba przyznać. Tak w ogóle to aktor w moim odczuciu ma całkiem miły i przyjemny dla ucha głos, więc tym milej się słuchało. Pomysł na książkę jest – muszę przyznać – dość ciekawy, zwłaszcza na grafomańskie zapędy Mroza. I na jego możliwości – równie ciekawie zrealizowany, co mnie zaskoczyło. Książka podejmuje wiele wątków, w tym między innymi choroby psychicznej i leczenia w szpitalu psychiatrycznym oraz tajnych, mrocznych stowarzyszeń. Język i styl pisarski zdecydowanie w klimacie autora – lekki, niewygórowany, nieskomplikowany, sprawiający ze zapoznawanie z książką przebiega szybko, lekko i przyjemnie. Akcja toczy się w odpowiednim, dość szybkim tempie - nie ma zbyt wiele miejsca na nudę, co rusz pojawia się jakaś nowa zagadka do rozwiązania serwując dawkę intrygi na odpowiednim poziomie. Jest obyczajowo, jest trochę psychologii, jest trochę intrygi, znajdzie się zaskoczenie, choć zakończenie (przynajmniej częściowo) było do przewidzenia.
Najlepiej pamiętać, że śmierć to całkiem normalna sprawa. Jeszcze sto lat temu każdy, kto przekraczał prędkość stu kilometrów na godzinę, prawdopodobnie moment później był martwy. Zanim wynaleziono środki odkażające, większość ran zadanych trudnymi narzędziami pewnie była śmiertelna. I kilka tysięcy lat zabrało nam sprawdzenie metodą prób i błędów, które rzeczy nadają się do jedzenia, a które są śmiertelne. Nie wspominając o tym, ilu ludzi odwaliło kitę dlatego, że nie byliśmy świadomi istnienia alergii na orzechy.
Listy zza grobu są książką ciekawą jak na twórczość Remigiusza Moza, trochę inną, ale jednak intrygującą. Mi przypadła do gustu, ale nie zmienia to faktu, że w moim odczuciu autor jest istnym grafomanem, dla którego wydaje się być najważniejsza ilość wydanych książek, a nie ich jakość. Jednak Listy zza grobu są ciekawe i mogę polecić, a ja jestem ciekawa kolejnej części, z a którą niebawem się zapewne zabiorę.
Kurczę, ja się jakoś do Mroza przekonać nie mogę. Jedni go zachwalają, inni nie zostawiają suchej nitki... I z jednej strony mam w końcu chęć sama sobie wyrobić o nim opinię, a z drugiej coś mnie powstrzymuje i zawsze sięgam po inne tytuły.
OdpowiedzUsuńJa mam podobnie, jak moja przedmówczyni. Mam nadzieję, że kiedyś najdzie mnie ochota na poznanie twórczości tego autora. 😊
OdpowiedzUsuńLubię książki autora. :) Książka o której piszesz póki co przede mną! :)
OdpowiedzUsuńJakoś do tej pory z panem Mrozem nie było mi po drodze
OdpowiedzUsuń