Upalne lato 2013 roku. W hotelu w Gdańsku zostaje zastrzelony polski parlamentarzysta. Motywy zabójstwa nie są jasne, a egzekucja budzi niepokój wśród polityków i urzędników państwowych. Zamordowany był członkiem komisji do spraw służb specjalnych, zaś przy zwłokach znaleziono amfetaminę. Kilka tygodni później Marcin Hłasko – niegdyś policjant, a dziś ekspert zajmujący się sprawami bezpieczeństwa w firmach – dostaje prywatne zlecenie. Hłasko ma odnaleźć byłego dziennikarza i specjalistę od marketingu politycznego, Daniela Okońskiego. Okazuje się, że mężczyzna pracował nad biografią wpływowego polskiego biznesmana i pewnego dnia zniknął bez śladu. Hłasko przyjmuje zlecenie bez zbytniego entuzjazmu; teraz zamiast przesiadywać w domku fińskim na Jazdowie krąży po warszawskich slumsach i hipsterskich klubach na Placu Zbawiciela, styka się, jak sam mówi, z polską Świętą Trójcą, czyli przenikającym się światem polityki, biznesu i mediów. Sprawa, która początkowo wydawała mu się banalna przybiera inny kształt, gdy dowiaduje się, że Okoński nie był jedynym, który zaginął w ostatnim czasie. Hłasko stopniowo odkrywa ślady prowadzące do zdarzeń sprzed wielu lat. I niektórzy zrobią wszystko, by detektyw zabrał zdobytą wiedzę do grobu. opis wydawcy
Martwe popołudnie jest książką, za którą zabrałam się w formie audiobooka w interpretacji Krzysztofa Banaszyka. Sam początek był naprawdę obiecujący i intrygujący, zapowiadający przednią zabawę będącą połączeniem kryminału i thrillera politycznego, ale im głębiej w książkę tym coraz bardziej mina mi rzedła. Im dalej – tym bardziej odnosiłam wrażenie, że oddalamy się od zasadniczej, ciekawie zapowiadającej się fabuły, a zamiast dążyć do rozwiązania zagadki – szwendamy się z Hłaskiem po knajpach i jego opowieściach o groupies. Z czasem fabuła coraz mniej mnie interesowała i okazała się zupełnie taka sobie, a w książkę miałam mega problem się wciągnąć, mimo że głos lektora całkiem przyjemny w odbiorze. Z tego co pamiętam z poprzednich książek autora – jego styl pisania się w sumie niewiele zmienił, ale zdecydowanie bardziej z bohaterów przypadł mi Rudolf Heinz Marcin Hłasko. W moim odczuciu w Martwym popołudniu postacie są zupełnie miałkie, sztampowe i bez polotu czy jakiegokolwiek charakteru – po prostu mdłe i bez pomysłu. Generalnie odnoszę wrażenie, że w tej książce nic się tutaj nie trzyma kupy – wszystko zupełnie bez szału.
Żyjemy - zatoczył dłonią koło - w czasach świętej trójcy. Ta trójca to media, biznes i polityka. Czasem dochodzi do tego jeszcze Kościół, bo taka jest nasza lokalna specyfika, że fundamenty państwa wsparte są na kruchcie.
Martwe popołudnie to w moim odczuciu chyba najsłabsza książka Czubaja, jaką dotychczas czytałam. Fabuła z akcją w ogóle się nie kleją i nie trzymają kupy, bohaterowie bez polotu, a do tego niemiłosiernie wieje nudą. Jak dla mnie – rozczarowanie i wątpię, czy zabiorę się za kontynuację tej serii. Mało oryginalności i w sumie cieszę się, że w pewnym momencie puściłam audiobooka w szybszym tempie, żeby po prostu szybciej, bo już nie mogłam zmęczyć wlekącej się akcji. Nie polecam, w moim odczuciu szkoda czasu.
Nie czytałem nic Czubaja do tej pory. Na razie odpoczywam od tego typu tematyki. Pozdrawiam serdecznie Asiu, zresztą do audio - booków nie mogę się przekonać ;-) . Miłej reszty tygodnia :-) .
OdpowiedzUsuńNazwisko mi znane ze słyszenia, ale nie zdecydowałam się sięgnąć po żadną jego książkę. Chyba wiele nie straciłam z tego, co widzę.
OdpowiedzUsuńCzytałam jedną książkę autora. Czy sięgnęłabym po inne, np. tą? Nie wiem.
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji poznać twórczości autora, więc może to nadrobię.
OdpowiedzUsuń