niedziela, 18 stycznia 2015

"Rodzinnych ciepłych świąt" Magda Parus

Tytuł: Rodzinnych ciepłych świąt
Autor: Magda Parus
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 138
Ocena: 5.5/6



- Nie wiem, czy warto w Ciebie inwestować – stwierdza ojciec – I tak nic z tego nie będzie. Ale żeby nie gadali, że nie stać mnie na kupienie córce porządnego sprzętu.







Rodzinnych ciepłych świąt to książka, którą kupiłam za kilka złotych na jakiejś wyprzedaży zaintrygowana opisem. Z twórczością autorki nigdy nie miałam kontaktu, żadnych opinii nie czytałam, więc kupiłam ją zupełnie w ciemno. Czy żałuję? Zaraz się przekonacie.


Rodzinnych ciepłych świąt jest książką opowiadającą o dwóch siostrach – Kamili i Lenie. U jednej jesteśmy świadkami Wielkanocy, u drugiej Bożego Narodzenia. Jednak tak naprawdę książka ma drugie dno, istotniejszych bohaterów – mężczyzn uczepionych maminych spódnic, choć podobno dorosłych, mężczyzn, którzy nie potrafili odciąć się od maminej pępowiny. Dramat Leny ciągnie się latami - z roku na rok sytuacja jest coraz gorsza, choć z pozoru trafiła na mężczyznę idealnego Jednak on jest facetem, który nie potrafi psychicznie odciąć się od mamusi, żonę wciąż do niej porównuje... I właśnie to jest utrapieniem Leny. A Kamila? To zupełnie inna historia. Jaka? Co takiego dzieje się z drugą z sióstr? Jednak kto odniesie sukces? Mężczyźni – maminsynki? Jak się skończy ta historia?

Podczas drugiego dania atmosfera przy stole nieco się rozluźnia. Jest tyle potraw do wyboru, że pytania krążą nad stołem, komu pieroga, a może jeszcze łyżkę kapusty? Przez kilka minut mają o czym rozmawiać. Kasia się niecierpliwi, piorunuje wzrokiem dorosłych, ale tata ofuknął ją, kiedy spróbowała popędzać rodzinę, więc tylko zerka tęsknie w kierunku choinki.


Przyznam szczerze, że nie takiego obrotu wypadku spodziewałam się z tej książce. Spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Oczekiwałam lżejszej książki, a trafiłam na książkę o ciężkich relacjach. Rodzinnych ciepłych świąt to pozycja, która wcale nie opowiada o tak ciepłych relacjach jak można by się spodziewać. Muszę przyznać, że połknęłam podczas jednego dłuższego okienka w ramach zajęć i długo nie mogłam się po niej otrząsnąć. Powodów jest wiele. Przede wszystkim jest to książkach o relacjach międzyludzkich, a w dodatku o relacjach trudnych. O relacjach w rodzinie, o relacjach toksycznych. Do tego tragizm opisanych wydarzeń, mnie naprawdę poruszył. To jak tacy mężczyźni (w sensie maminsynki) traktują swoje żony, dzieci... To jak bardzo są toksyczni i jak bardzo niszczą ludzi wokół siebie. Do tego bardzo zaskakujące zakończenie, które wgniotło mnie w krzesło, które sprawiło, że trudno było mi się skupić na kolejnych zajęciach. Choć książka objętościowo należy do tych krótszych to ma bardzo głęboki przekaz, daje szeroki obraz na relacje i zachowania ludzki. Jest jedną wielką przestrogą dla wszystkich kobiet (dla tych, które już są matkami i dla tych, które dopiero nimi zostaną), przestrogą, jak NIE wychować synów (żeby nie skończyło się to tragedią). Mam jeszcze jeden powód, który mnie tak poruszył – bardziej osobisty. Chłopak, z którym rozstałam się w wakacje był właśnie maminsynkiem, który wprost mówił, że nawet po ślubie nie będzie chciał zostawić mamy, że całe życie (bez względu na żonę i dzieci) będzie chciał mieszkać z mamusią i ciągle mnie krytykując za to, że robię coś inaczej niż ona (jakby w tym było coś dziwnego). I właśnie z tego powodu, po skończonej lekturze tej książki pojawił się chaos myśli z serii: „Boże, przecież za kilka czy kilkanaście lat mogło wyglądać właśnie jak w tej książce, jak dobrze, że z nim zerwałam, dobrze, że teraz, a nie później z jakąś tragedią.” Choć i tak muszę przyznać, że wyszłam z tego związku poharatana psychicznie i do dziś się zbieram. Jednak obdarowywanie książkami w dużych ilościach to nie wszystko. Ale czas wrócić do recenzji książki. Co tu dużo mówić – mocna jest. Napisana zwięźle, czasami kolejne opisy wydają się być powtórzeniem wcześniejszych, ale jednak to wszystko potęguje dramat i tragizm tej pozycji. Wbiła mnie w krzesło, po prostu. Rodzinnych ciepłych świąt to książka mocna, zapadająca w pamięć, tragiczna i poruszająca. Nie da o sobie zapomnieć dłuuuugo.


Rodzinnych ciepłych świąt to książka, która mnie poruszyła i wiem, że mogę ją polecić kobietom, żeby najpierw miały oczy szeroko otwarte przy wyborze życiowych partnerów, a później żeby uważały jak wychowują swoich synów. Polecam ją wszystkim, których interesują książki o trudnych relacjach i o relacjach międzyludzkich w ogóle.

6 komentarzy:

  1. Chyba jednak nie przeczytam ;) Nie dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No to Ci się udało. Może i ja na jakiejś wyprzedaży odnajdę coś, co okropnie przypadnie mi do gustu? Chociaż ta książka przypadła Ci do gustu, ba, nawet wzruszyła, pewnie po nią nie sięgnę. Ale muszę o niej powiedzieć mojej koleżańce. Będzie zachwycona!

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się to, że książka zaskakuje trudną tematyką, choć tytuł sugeruje coś innego - fajny pomysł autorki. Nie słyszałam o tej lekturze, ale teraz mam na nią ogromną ochotę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Po takim tytule, w ogóle bym się nie spodziewała takiej fabuły. Zapisałam sobie jej tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale brzmi naprawdę ciekawie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam książki o trudnych relacjach. Jeśli tylko będę miałą możliwość, sięgnę po ksiażkę.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie: http://www.szeptyduszy.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :)