Tytuł: Długa Ziemia
Autor: Terry Pratchett, Stephen Baxter
Cykl: Długa Ziemia
Tom: pierwszy
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 368
Ocena: 4/6
Gdyby rozciągnąć nieco biblijną
metaforę, ta apokalipsa miała własnych czterech jeźdźców,
których imiona brzmiały: Chciwość, Niezdolność do Postrzegania
Reguł, Zagubienie oraz Rozmaite Otarcia Skóry.
Twórczość Terry'ego Pratchetta
poznałam dzięki początkowym tomom Świata Dysku, jednak o
Stephenie Baxterze nie słyszałam w ogóle, aż do czasu kiedy
pewien młodszy kolega polecił mi książkę zatytułowaną Długa
Ziemia, która jest pierwszą częścią cyklu o tym samym tytule.
Jessica Jansson to policjantka, która
znalazła nietypowe urządzenie – pudełko z kilkoma obwodami oraz
ziemniakiem w centralnym miejscu. Okazuje się, że owo narzędzie
służy do przemieszczania się pomiędzy równoległymi światami.
Czy zwykły kartofel może być częścią urządzenia, które
umożliwia taką wędrówkę? Czego można doświadczyć w
równoległych światach? Czego doświadcza Jessica Jansson? Jaki ma
to związek z wydarzeniami jakie spotkały Percy'ego Blakeney'a
niemal 100 lat wcześniej?
To przecież jasne. Nawet kiedy robi się drewniane pudełko, trzeba je pokryć politurą, inaczej nawilgnie, wszystko napęcznieje i może rozsunąć części. Cokolwiek się robi, trzeba robić jak należy. Trzeba przestrzegać instrukcji. Od tego są.
Długa Ziemia to typowe science –
fiction, z którym średnio przepadam... Choć wiedziałam o tym od
samego początku to nie opierałam się zbyt długo przed
przeczytaniem tej lektury. Czytało mi się ją dość szybko, choć
momentami wynikało to z chęci rychłego przebrnięcia przez
poszczególne elementy książki i oddania jej w jak najkrótszym
czasie. Nie mówię, że podczas tej lektury jakoś szczególnie
cierpiałam. Po prostu były momenty, kiedy ta lektura nie do końca
sprawiała mi radość czy przyjemność. Czasami mnie męczyła tym,
że podczas jej czytania czułam swoje lata na karku. Zdecydowanie
odczuwałam to, że 22 czy 23 lata to jednak inne realia niż
nastolatkowie budujący przyrząd do przemieszczania się pomiędzy
światami to z użyciem ziemniaka. Muszę jednak przyznać, że język
jakim operują autorzy jest adekwatny do gatunku i fabuły
skierowanej raczej do nastoletniego czytelnika tudzież typowego
maniaka tego gatunku i właśnie tym osobom ją polecam.
Jeszcze piętnaście lat temu ludzkość miała jeden świat i marzyła o kilku następnych, o planetach Układu Słonecznego, martwych i bardzo kosztownych w kolonizacji. A teraz mamy klucz do większej liczby światów, niż możemy policzyć. I ledwie zaczęliśmy badać te najbliższe.
Podsumowując – Długa Ziemia to dość
ciekawa, dobrze napisana pozycja młodzieżowa, którą czyta się
dość szybko i przyjemnie. Nie do końca mi przypadła do gustu, ale
myślę, że młodszym czytelnikom czy miłośnikom science –
fiction zdecydowanie się spodoba, bo pomysł naprawdę ciekawy. Warto nadmienić, że autorzy kontynuują współpracę i powstały kolejne części dotyczące właśnie Długiej Ziemi i tego świata.
Polecę mojemu kuzynowi. On uwielbia takie książki.
OdpowiedzUsuńCzytałam o tej książce już kilkakrotnie, ale jakoś mi się nie podoba :)
OdpowiedzUsuńJa za sci-fi też średnio przepadam. Ale ziemniak??!! Hahaha!
OdpowiedzUsuń