Nie ma już upałów, których szczerze nienawidzę... Jesień to
moja druga ulubiona pora roku – zaraz po wiośnie. Chociaż wolę tę złotą niż
deszczową.
Wrzesień minął pod znakiem załatwiania papierologii związanej
z nową pracą (medycyna pracy itp.), rozpoczęciem owej pracy w owadzim dyskoncie,
bolącymi nogami (które muszą się przyzwyczaić na nowo to stojącej pracy i
robienia po kilkanaście tysięcy kroków) i siłownią w międzyczasie. Zaowocowało to
jakimiś 3 kg na minusie w tym miesiącu, ale to dobrze, choć nie zmienia to
faktu, że do zrzucenia jeszcze jakieś 50.
- 1 papierowa
- 3 audiobooki
- 1 ebook
Wśród tych 5 książek znalazły się 3 w ramach wyzwania Abecadło z pieca spadło.
Moja miejscówka do rysowania |
Tramposzki zawsze spoko. I pracowniczy ubiór - legginsy i spódnica |
Widzę, że działo się u Ciebie wiele. To dobrze. Bardzo owocnego miesiąca życzę ;)
OdpowiedzUsuńMyślę Asiu, że wynik dobry. Pozdrawiam i powodzenia. Mnie udało się przeczytać 5 książek - 1455 stron.
OdpowiedzUsuń5 książek to dobry wynik :) ja zdołałam przeczytać 11, ale to dlatego, że miałam we wrześniu długi urlop. Gratuluję nowej pracy, przechodziłam przez to samo rok temu :)
OdpowiedzUsuńTeż nienawidzę upałów, dla mnie teraz pogoda idealna, nawet jeśli pada.
Najważniejsze, że dużo się działo. To zawsze motywuje :)
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńJa nadal męczę Amerykańskich Bogów, ale jestem już na końcówce. I co do owadziego dyskontu to wiem, o czym mówisz. Moja druga praca to hipermarket i licznik kroków w telefonie nalicza mi blisko 20 tysięcy po zmianie. Wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuń