Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Wydawnictwo: Znak literanova
Ilość stron: 152
Ocena: 5/6
Kiedy pomyślę, że Beethoven umarł, a tylu kretynów żyje!
Jest to kolejna po Moim życiu z Mozartem książka Erica Emmanuela Schmitta z cyklu Dźwięki, które myślą, który jest poświęcony muzykom jako nauczycielom życia. Jest to kolejna bardzo intymna książka tego autora.
Ludwik van Beethoven jest ostatnim z tzw. klasyków wiedeńskich, a zarazem prekursorem romantyzmu w muzyce, a u szczytu wirtuozowskiej sławy, wystąpiły u niego pierwsze objawy głuchoty. Już po ich wystąpieniu napisał chociażby IX symfonię d-moll, znaną najbardziej z Ody do radości. Jest to pierwsza symfonią z udziałem głosu ludzkiego.
W książce Schmitt opowiada nam jak Ludwik van Beethoven mówi do niego, uczy go życia, zmienia i wpływa na nie. Ale czy człowiek żyjący 200 lat temu może mówić do współczesnego człowieka? Otóż może. Beethoven przemawia swoją muzyką, patrząc na jego maskę autor słyszy muzykę, która radzi, pomaga, uspokaja... Schmitt w tej książce dzieli się z czytelnikami swoimi przemyśleniami i przeżyciami związanymi z Beethovenem, do którego twórczości naprawdę trzeba się przekonać. Bo przecież Beethoven nigdy nie przestaje walczyć. Przeznaczenie nie pozwoliło mu słyszeć muzyki, zatem stworzył ją w swojej głuchej czaszce.
Muzyka poważna nie jest muzyką komercyjną i popularną, ale jednak ma w sobie to coś, dzięki czemu jednak trwa od tylu lat. Autorzy są znani do dziś, tak jak choćby Beethoven, wytrwały, bezkompromisowy, napięty jak łuk, zobowiązał mnie di tego, aby nigdy nie porzucać zobowiązań.
Nie jest to najlepsza książka Schmitta, co to, to tak, zwłaszcza porównując do Mojego życia z Mozartem. Choć, ciekawa, nie powiem.
Cytaty z książki
Następna rzecz, która mnie przytłoczyła na równinie oświęcimskiej, to cisza. Cisza opowiadała o wszystkim, cisza przypominała głosy tych dzieci, które nie stały się dorosłe, cisza tłumiła cierpienie matek, bezsilność ojców. Szłam przed z głową rozdartą przez ciszę.
Auschwitz to cmentarz Żydów, Cyganów, homoseksualistów, ale to także cmentarz nadziei.
Nasza epoka zniszczyła moc jednostki. Nikt rozumny nie twierdzi dzisiaj, że jednostka się liczy. Człowiek, sam nagi, odbierany jest już tylko jako zmiażdżony, skruszony, podany jak siekany kotlet, przytłoczony postępem technologicznym, wystawiony na chciwość banków, państw, kapitalistycznych koncernów.
Zachęcam do polubienia mojej strony na Facebooku;)
Czytałem, ale z pewnością nie jest to najlepsza książka autora :-)
OdpowiedzUsuńz tym się zgadzam;)
Usuńnajlepsza to ona nie jest;)
Może być ciekawa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńNiedługo zamierzam przeczytać "Kobietę w lustrze", więc na jakiś czas pewnie mi wystarczy Schmitta. Sama tematyka "Kiki.." jakoś mnie nie intryguje, ale lubię autora i pewnie tej pozycji również dam szansę.
OdpowiedzUsuńpewnie kiedyś przeczytam, bo mam za sobą jedną książkę tego autora i mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym przeczytać tę książkę, ponieważ lubię tego autora. Chociaż przyznaję, jedna jego powieść nie przypadła mi do gustu - albo raczej nie tyle powieść, co zbiór opowiadań. :)
OdpowiedzUsuńKilka książek autora czytałam ,a tą bardzo chciałam. Niestety nie mam czasu, ale nadrobię ..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
jakoś Schmitt przestał mnie przekonywać do siebie :)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę w planach, ale najpierw chcę przeczytać "Trucicielkę" tego autora. :)
OdpowiedzUsuń