Tytuł: Zaginiona
Autor: Andrzej Pilipiuk
Wydawnictwo: Fabryka słów
Ilość stron: 352
Ocena: 4/6
Nasza rzeczywistość jest jak zamarznięty staw. Większości ludzi wystarczy ślizganie się po powierzchni. Czasem jednak lód trochę nadpęknie.
Twórczość Andrzeja Pilipiuka poznałam już parę lat temu, w czasach liceum, a to wszystko dzięki mojemu poloniście, który co rusz podrzucał mi nazwiska kolejnych autorów oraz tytuły kolejnych książek (bio-chem tak bardzo;). Z racji tego, że sam jest wielkim fanem Jakuba Wędrowicza polecił mi właśnie Andrzeja Pilipiuka i tak już trwa ta historia, która w moim przypadku zaczęła się od serii o kuzynkach Kruszewskich. No i czas na jej nową część napisaną po 10 latach, na Zaginioną...
Książka składa się z dwóch części. Pierwsza – dłuższa – to właśnie Zaginiona, opowieść o wyspie Friesland, wyspie, której nie ma na mapach... Jednak na jednej z aukcji kuzynki poznają niezbyt bogatą dziewczynę, z którą rywalizują o wygranie specjalnej mapy skreślonej na koziej skórze, mapy owej wyspy... Katarzyna oraz Stanisława dają młodej kobiecie wygrać tę mapę, ale jednak okazuje się, że muszą się dostać do tego miejsca, a jedyną osobą która im może pomóc jest właśnie ta dziewczyna.... Drugą częścią jest opowiadanie pt. Czarne skrzypce, które podejmuje temat dziwnego instrumentu, który zmienia osoby, które na nim grają... I właśnie na jego trop natrafiają kuzynki Kruszewskie...
Są tacy, którzy coś robili i w rezultacie odchodzą spełnieni, pozostawiając po sobie wspaniałe kolekcje, bogate biblioteki, własnoręcznie wymalowane obrazy lub inne przedmioty stanowiące efekt wieloletniej pracy twórczej. Ale często obok nas żyją ludzie, których potrzeby kulturalne i ciekawość świata całkowicie zaspokaja medialna papka. Tacy, dla których wyzwaniem intelektualnym jest przeczytanie książki telefonicznej.
Zaginiona to książka, po którą sięgnęłam z nieskrywaną przyjemnością, ponieważ stęskniłam się już za kuzynkami Kruszewskimi... Pozycję czyta się naprawdę szybko i przyjemnie, a to za sprawą języka jakim posługuje się autor – lekki, trafiający do czytelnika, niezbyt prostacki, ale też nie jest jakiś bardzo poważny. Jednak muszę przyznać, że względem fabuły oczekiwałam trochę więcej. Opowiadanie Czarne skrzypce jest pod tym względem skonstruowane dość dobrze, ale jednak w Zaginionej jak na mój gust działo się trochę zbyt mało... Ale sam pomysł na wyspę, której nie ma na mapach, bardzo przypadł mi do gustu, naprawdę... Mógłby być tylko ciut lepiej wykorzystany. Postacie kuzynek wciąż charakterystyczne, utrzymane na dobrym poziomie... Momentami jedynie drażniły mnie opisy owej dziewczyny z aukcji, która wylicytowała mapę – Anny Czwartek. No bywa, nie zawsze wszyscy bohaterowie podejdą... Tak było w tym przypadku...
Przechodząc już do podsumowania - Zaginiona to pozycja lekka i przyjemna w odbiorze, jednak nie zmienia to faktu, że należy raczej do czytadeł, aniżeli do jakiejś literatury wyższych lotów. Pilipiuk ma ciekawe pomysły, jednak (jak w tym przypadku) nie do końca wykorzystane. Czasami mam wrażenie, że idzie na ilość wydanych książek, a nie na jakość... Jednak no cóż... Po inne książki chętnie sięgnę, ale bez większych oczekiwań...
Zgadzam się z Tobą, książka przyzwoita, ale od Pilipiuka chciałoby się czegoś więcej, nie mniej przyjemnie było poczytać znowu o Kruszewskich.
OdpowiedzUsuńhttp://cuddle-up-with-a-good-book.blogspot.com
Nie poznałam jeszcze prozy tego autora. Może więc skuszę się na tę książkę.
OdpowiedzUsuńNie znam nic tego autora. Ale wiele czytam o jego książkach, dlatego mój plan to zmiany!
OdpowiedzUsuńPilipiuka czytam wybiórczo, choć akurat cykl o Kruszewskich znam i lubię. Po "Zaginioną" nie mam zamiaru sięgać żeby sobie tego dobrego wrażenia nie popsuć - po prostu nie mogę uwierzyć, że kontynuacja napisana po 10 latach może być dobra. ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam do czynienia z tym autorem:)
OdpowiedzUsuńPilipiuk moim zdaniem jest nierówny. Niektóre jego książki bardzo mi się podobały, niektóre niekoniecznie.
OdpowiedzUsuń