Tytuł:
W cieniu olbrzyma
Autor:
Jolanta Kaleta
Wydawnictwo:
Psychoskok
Ocena:
2/6
II
Wojna Światowa wciąż ma jeszcze wiele tajemnic, które są na
bieżąco odkrywane. W jej trakcie było wiele różnych akcji,
jeszcze więcej kryptonimów. I to właśnie jedną z takich operacji
postanowiła opisać pani Kaleta w swojej książce pt. W cieniu
Olbrzyma.
Bohaterką
książki jest młoda kobieta imieniem Antonina, która w 1946 roku
została samotna i w związku z tym, przeprowadziła się do Jedliny
Zdroju, żeby tam założyć dom dziecka. Jednak podczas remontowych
zostaje wciągnięta w wir wydarzeń związanych z akcją o
kryptonimie Olbrzym, która miała miejsce w dwóch ostatnich latach
II Wojny Światowej. Co było jej celem? Jaki związek ma ta operacja
z młodą Antoniną? Co takiego ją spotka w Jedlinie Zdroju? Jakie
tajemnice skrywa owa okolica i budynek, w którym ma powstać dom
dziecka?
Dom zdrojowy w Jedlinie Zdroju |
W
cieniu Olbrzyma jest już drugą książką Jolanty Kalety jaką
miałam okazję czytać, jednak ta pozycja wypada w moich oczach
zdecydowanie gorzej, aniżeli wcześniejsza – Operacja Kustosz.
Pierwsze co rzuca się w oczy, to podobny schemat pisania książek
tej autorki. Jakaś akcja z II Wojny Światowej i akcja kręci się
wokół tego. Przy czytaniu jednej książki – wszystko jest ok,
jednak już podczas lektury kolejnej pozycji z podobnym motywem –
pojawia się myśl „to już gdzieś było”. Druga rzeczą
rzucającą się w oczy jest dość mdława i słabo rozwinięta
akcja oraz zdecydowany brak napięcia. Książka naprawdę mnie
nudziła. Nie powiem, miała swoje momenty, w których zaczynało się
coś dziać, jednak po dość krótkim czasie wszystko wracało do
normy. Jak dla mnie pozycja jest naprawdę dość marna i nie miała
mnie czym zachwycić. No cóż... Lubię okres historyczny II Wojny
Światowej, więc liczyłam na książkę choć trochę zajmującą,
ciekawą i oddającą ten klimat, ale jak widać oczekiwałam chyba
zbyt wiele. Czy książkę polecam? Raczej nie. Choć nie jest długa,
lepiej ten czas poświęcić na coś innego. Taka ot pozycja jakby
bez emocji czy bez polotu. W żadnym wypadku nie zachwyca. Szkoda
czasu. I jeszcze do tego ta okładka, która moim zdaniem wzroku w ogóle nie przykuwa.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości;)
Moim zdaniem okładka ma coś w sobie :) Ale po książkę na pewno nie sięgnę. Nie dość, że nie lubię około wojennych klimatów, to swoją recenzją nie zachęcasz :)
OdpowiedzUsuńJa książki o wojnie od czasu do czasu lubię przeczytać, ale wolę ciekawsze pozycje:)
OdpowiedzUsuńZmarnowany potencjał. Szkoda.
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili poszukam
OdpowiedzUsuńPo tej recenzji raczej nie sięgnę po tę pozycję...
OdpowiedzUsuńZapraszam do wzięcia udziału w konkursie na moim blogu http://forestreviews.blogspot.com/2013/06/konkurs.html
Ciekawostka... Komentarz do książki zamieszczono w dniu 6-go czerwca i w tym samym dniu, co godzinkę-dwie ktoś zajrzał na tę stronę i dodał swoje trzy grosze. To chyba musi być niezwykle interesująca Autorka ta pani Kaleta, skoro, aż tyle osób jednego dnia wybrało właśnie jej nazwisko spośród bardzo bogatego spisu umieszczonego w menu po lewej stronie. Ja tu goszczę dopiero drugi raz i chyba sobie odpuszczę, bo odnoszę wrażenie, że działają tu krewni i znajomi królika, a nie rzetelni wielbiciele książek.
OdpowiedzUsuńa nie przyszło ci do głowy, że blog Hadzi ma ktoś w ulubionych? Że ktoś ogląda co dzień bloga? Jak ktos wchodzi co dzień to czemu ma nie zostawić komentarz, jeśli zna książkę? Nie trzeba wcale poszukiwać recenzji tej książki w danym dniu. Gościsz drugi raz jak wspomniałeś drogi anonimie, a już wszystko wiesz i wykrywasz jakiś spisek? Jak jesteś rzetelnym wielbicielem książek to może sam załóż blog i pokaż jak to się robi, co? Ach ta zazdrość....
Usuń